poniedziałek, 2 grudnia 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #61 [25.11.2013 - 01.12.2013]

SPOILERY

Doctor Who S07 50th Anniversary Special: Day of the Doctor 
- genialne! Żeby tak każdy serial świętował swoją rocznicę istnienia. Odcinek nie zawiódł. Nie miał prawa. Z każdej kolejnej sceny wylewały się beczki miodu. Dawno nic mi nie dało takiej radości. Przyjemność z obcowania dodatkowo spotęgowało odcięcie się od wszelkich spoilerów. Trafiłem raptem na kilka zdjęć z Dziesiątym i widziałem, że pojawi się Doktor Wojny i Rose. Reszta była kompletną zagadką z czego się ogromnie cieszę.
- mogłem się tylko domyślać, że odcinek będzie się skupiał na Wojnie Czasu, ale nie przypuszczałem, że w takim stopniu. Okazało się, że to było sedno rocznicy. Miało zostać wyjawione jak Doctor 8.5 doprowadził do zakończenie wojny i niewyobrażalnej zbrodni, a ostatecznie skończyło się na uratowaniu Gallifrey i nakreślenie planu na najbliższy sezon (lata?). Nowy Doktor będzie szukał swojej planety i to będzie ekscytujące. Mnie jednak najbardziej będą interesowały reperkusję istnienia Władców Czasu. To powinno wiele zmienić. Swoją drogą jestem pod ogromnym wrażeniem jak przez te 8 lat od powrotu serial budował Wojny Czasu i zmian zachodzących w kolejnych inkarnacjach Doktora oraz reakcji na wzmiankę o tych tragicznych wydarzeniach. Jeden z najlepszych story arców w telewizji.
- jeśli chodzi o fabułę to jak zwykle było wibble wobble time-y wimey stuf. Różne wersje historii łączące się w jedno, wskazówki z przeszłości, niespodziewane koneksje i czasowe paradoksy. Jednak mimo wszystko nie było chaotycznie! Wszystko bardzo czytelnie i przejrzyście. Zupełnie jak nie u Moffata.
- dobra jednak gadam o szczegółach, a nie głównej wisience na rocznicowym torcie - Doktorzy! Trzech Doktorów wypadło prze genialnie. Obok odcinka Breaking Bad Ozymandias było to najlepsze co widziałem w tym roku w telewizji. Geniusz aktorski i scenopisarski dał wybuchową mieszankę. Olbrzymia chemia między Doktorami, docinki, żarty z charakterystycznych elementów, porównywanie sonicznych śrubokrętów. Ale też momenty pełne dramatyzmu i smutku. Co za chemia między Tennantem, Hurtem i Smithem Ogromnie żałuję, że Eccleston się nie pojawił do kompletu, ale nie można mieć wszystkiego. Jednak był Fez. I Rose tzn. Billie Piper. Cieszę się, że Rose się nie pojawiła tylko robiła za wizualizacja interfejsu. Ale tekst o tym, że "interface is hot" był genialny! W ogóle ten odcinek to kopalnia cytatów. Marzy mi się, że na 55 rocznicę znowu zbierze się ze 3 Doktorów, ale nie ma co wybiegać myślami na przód
- osobiście ciesze się, że Clara nie odgrywała w tym odcinku kluczowej roli. Może i miała kilka ważnych scen, ale to był odcinek Doktora podczas sezonu towarzyszki. Jednak jej interakcja z Docorami była cudowna
- ogromnie ucieszyłem się z cameo Petera Capaldi. Nowy Doctor już w tym odcinku! Kilka sekund, ale strasznie mnie to uradowało. Tak jak sylwetki starszych inkarnacji. Może i nie oglądałem classic who przez co nie wychwyciłem wielu smaczków (szalik jednak poznałem!), ale jestem pełen podziwu jak złożona hołd 50 letniej historii
- zadziwiły mnie też efekty specjalne. Stacja BBC nie żałowała kasy i było widać prawdziwy rozmach, niemal jak z filmu telewizyjnego. I pomyśleć, że powrót Doctora zaczynał od plastikowych manekinów

OCENA 6/6

Homeland S03E09 One Last Time
- najlepszy odcinek sezonu fenomenalna gra aktorska Damiana Lewisa i mało irytujących elementów. To był Homeland jaki chciałbym oglądać, ale mogłoby być lepiej. Za dużo elementów do których mogę się przyczepić. Super roślinka lecząca z uzależnienia? Ok, ale czemu go nie przypięli do łóżka skoro to takie niebezpieczne. Czemu nikt nie był z nim w pokoju tak jak wcześniej? Ja rozumiem, że ten epizod miał być popisem Lewisa, ale stawianie tego serialu na grę aktorów kosztem logiki i fabuły mnie coraz bardziej denerwuje. Tak jak plan zrobienia z Javadiego numeru trzy jest strasznie naiwny. Serio? Saul myśli, że tak łatwo można zmienić Iran? I co serial ma się skończyć jak prezydent USA i Ajatollah rzucą się sobie w ramiona i zostaną BFF?
- wątek Lockharta i kochanka żony Saula jest dziwny i mi się wcale nie podoba. Za dużo rzeczy działo się poza ekranem, zbyt grubymi nićmi to szyte i średnio pasuje do innych wydarzenia. Poza tym to prosty sposób na rozwiązanie całkiem ciekawych problemów

OCENA 4.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S01E09 Repairs
- i kolejny przeciętny odcinek Agentów z bardzo dobrymi scenami. Już mam dość tego formatu wyjętego z lat '80 czy '90 gdzie odcinki nie łączą się w fabularną całość, brak rozwoju postaci, a puszczenie ich w losowej kolejności nie zmieniłoby odbioru. Męczy mnie to głównie dlatego, że oglądam inne procedurale, które nie mają tego typu niedopatrzeń. Mam tylko nadzieje, że ta przy długa ekspozycja postaci w końcu się skończy i serial zacznie opowiadać jakąś historię, a nie jechać ciągle na popularności Movieversum
- sam odcinek miał nawet nieźle poprowadzoną sprawę. Tylko, że końcówka była kiepściutka. Miłość? Serio? Co za banalne rozwiązanie. I czemu nikt nie zaczął się ekscytować równoległym światem? Dobrze, że przynajmniej walki z udziałem May były całkiem niezłe. Kolejny plus to w końcu zdradzenie trochę z jej przeszłości. I nie myliłem się - to najciekawsza postać serialu.
- natomiast najgorszą bezapelacyjnie pozostaje Skye. Coraz bardziej jej znieść nie mogę. Drużyna tak pięknie by działała bez jej udziału, a ona wprowadza tylko chaos i zupełnie nie pasuje do reszty. Nawet Fitz-Simmons w jakimś stopniu dopełniają Culsona, Ward i May, ale Skye jest bo jest.

OCENA 3.5/6

Nikita S04E01 Wanted
- tak bardzo, bardzo brakowało mi tego serialu i strasznie się cieszę, że dano mu szansę wrócić na te sześć finałowych odcinków. Ten odcinek miał wszystko za co uwielbiam Nikitę - niesamowite zwroty akcji, świetne sceny akcji i wgniatającą sekwencję snu. Współpraca szefa jednostki poszukującej Nikity z Shop była dla mnie szokiem, tak jak pojawienie się Owena. Będzie się działo przez te 6 odcinków.
- akcja w biurowcu niezła, dużo się działo i widać rozmach niektórych scen. Jednak najbardziej mi się podobała Nikita uwalniająca się policji. Pięknie to zrobiła! Szkoda tylko, że w odcinku było więcej strzelania niż walki wręcz
- czekam na kolejne odcinki i jestem bardzo pozytywnie nastawiony. Boję się tylko finału bo raczej na szczęśliwe zakończenie nie ma co liczyć

OCENA 5/6

Person of Interest S03E10 The Devil's Share
- co za genialny odcinek! Person of Interest ma od czasu do czasu zapychacze i nudne odcinki, ale jak chcę to tworzy niezapomniane epizody, o których myśli się i wspomina je na długo po obejrzeniu. Ostatnim takim odcinkiem był ten z pierwszym pojawieniem się Shaw. I tutaj było równie ekscytująco. Po ostatnim odcinku stawka podskoczyła do góry, a gra była niesamowicie ekscytująca i trzymająca w napięcie. Już po pierwszych czterech minutach gdzie przygrywał utwór Hurt Johnnego Casha i ani słowo nie zostało wypowiedziane było wiadome, że ten odcinek będzie wspaniały. Tak też się stało. Wszystko zagrało idealnie i absolutnie nie ma się do czego przyczepić, a mocne strony serialu śnią jeszcze bardziej niż zazwyczaj.
- akcji było dużo. Profesjonalnie zrobionej, efektownej, ale też z takiej gdzie automatycznie załącza się uśmiech na twarzy. Bo jak się nie cieszyć gdy zupełnie opanowany, nieogolony i krwawiący Reese pełen powagi i bez większego wysiłku rozkłada na łopatki cały oddział taktyczny FBI? Kapitalne sceny w budynku i dostanie się do Quinna! A tam jeszcze lepiej. Bo jest widoczna prawdziwa twarz Johna - zimnego profesjonalisty, który potrafi być bezwzględnym pragmatykiem. Gdyby nie pusty magazynek zabiłby Quinna na oczach Harolda. Ta scena była profesjonalnie nakręcona. Przeważnie podczas oglądania serialu wie co się wydarzy, że tutaj czas na coś szokującego i jakiś przewidywalny zwrot akcji. Ale nie tutaj. Pociągnie za spust czy nie pociągnie? Jak to rozwiążą?! Przeżywałem tą scenę razem z bohaterami. I muszę powiedzieć, że scenarzyści nie użyli banalnego rozwiązanie z poddającym się Reesem. Pusty magazynek pokazał jego prawdziwą twarz, ale też złagodził wydźwięk tej sceny i spowodował jeszcze większe zaskoczenie
- w tym odcinku było też symboliczne przejęcie warty. Carter out, Root in. Nie mam pojęcia jaką rolę będzie odgrywała w drużynie i jaki będzie stosunek innych do niej, ale na pewno wprowadzi mnóstwo nowej dynamiki. Pełna ewolucja jest niemożliwa, będzie pewnie coś na boku kręciła w końcu. Ale ogromnie jestem zaintrygowany wizją nadchodzącej wojny i rozwojem relacji Root z Haroldem. Bo ich sceny są pełne napięcia od końca 1 serii i nigdy ich nie mam dość. No i Root Amy Acker z pieskiem wygląda przeuroczo
- kolejny bohater odcinka to Lionel. Lionel, który zawsze był tym piątym kołem, skorumpowanym gliną i wydawałoby się doczepioną na siłę postacią. Przeżył Carter i przez te 3 sezony niesamowicie się zmienił. Jednak i w jego przypadku było pytanie co takiego zrobi. Zabiję Simmonsa? Flashbacki spotęgowały wątpliwości i przez to pojawiła się kolejna niesamowita scena. A jego wyznanie o tym jak Carter zmieniła go w dobrego człowieka to popis aktorski Chapmana. A scena gdy wprowadza Simmonsa na posterunek to mistrzostwo.
- niewątpliwym plusem były też flashbacki. Genialnie nakręcone i rozpisane. Scenariuszowe ten odcinek był na najwyższym poziomie, ale to właśnie te dialogi podczas błysków przeszłości najbardziej się wybijały. Były czymś w rodzaju spowiedzi czy terapii, zajrzeniem w głąb duszy poszczególnych bohaterów, pokazaniem ich stanu psychicznego i tego jak radzą sobie z trudnymi przeżyciami. Cudownie rozpisane i pokazane. Za każdym razem były to rozmowy z postaciami, których nie było widać co potęgowało jeszcze efekt spowiedzi.
- największa wada odcinka? Kolejny 17 grudnia. Zdecydowanie za dużo czasu 

OCENA 6/6

Sleepy Hollow S01E09 Sanctuary 
- takie sobie. Miałem nadzieje, że ten odcinek położy większy nacisk na fabułę, a okazał się irytującym zapychaczem z nawiedzonym domem. O ile drewniany potwór wypadł całkiem fajnie tak bez składne bieganie takie sobie. No i jeszcze zawiązanie fabuły. Akurat wtedy gdy trzeba pojawia się dziedziczka i kupuje dom, a w środku Crane znajduje list Katriny, a Abby dowiaduje się o synu Ichbolda. Za dużo w tym przypadku. Jednak trzeba przyznać, że było kilka niezłych dialogów oraz końcówka gdy wkurzony Crane atakuje potwora. Natomiast pomysł z krwawiącymi konarami kazał się genialny w swojej prostocie
- gdzieś tam w tle pojawiał się Irving oraz siostra Abby. Bardzo lubię relację tej dwójki bo wnoszą sporo humoru. Dobrze, że pokazano więcej Irvinga, ale mam wrażenie, że te sceny zupełnie nie pasowały do odcinka

OCENA 3.5/6

The Good Wife S05E09 Whack-a-Mole
- nowa postać w serialu grana przez Jasona O'Mare wypadła ciekawie, ale nie przepadam zbytnio za wątkami mafijnymi w tym serialu, a teraz one znowu powrócą. Trochę przypomina mi to historię z Bonem. Jednak nie jestem na razie na nie bo O'Mara gra świetnie, a pomysł Damiana na kradzież mebli z Florrick/Agos wypadł świetnie
- sama sprawa świetna. Uwielbiam jak The Good Wife bierze się za internetowe sprawy. Tym razem coś na wzór Reddita i doskonale zilustrowana mechanizm działania social media. Jednak najlepszym wątkiem w tej sprawie było starcie Alicji z Willem z którego wyszła zwycięsko. Czekam na ich kolejne pojedynki.
- w odcinku podobała mi się też wizyta Willa i Diane w Florrick/Agos i przypływ ich wspomnień. A design biura strasznie mi się podoba.
- końcówka odcinka intrygująca. Co takiego sędzia chcę od Alicji? Czyżby chciał ją przed czymś ostrzec czy może dołączyć do jej kancelarii. To by było dobre

OCENA 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz