niedziela, 20 lipca 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #94 [14.07.2014 - 20.07.2014]

Seriale są dziwne. Gdy kończy się sezon dopada mnie uczuci smutku i wiem, że będę tęsknił za nim kilka najbliższych miesięcy. Natomiast gdy już wraca nie mogę się za niego zabrać. Działa to też w drugą stronę. Słaba seria kończy się przeciętnym finałem, a po ośmiu miesiącach można nareszcie odpocząć od bohaterów, których się nienawidzi. Tylko, że mijają dwa kolejne, a ja już obejrzałbym kontynuacje. Tak jest z Masters of Sex i Arrow. Jeden z najlepszych seriali zeszłego sezonu wrócił, a ja jeszcze nie widziałem premiery drugiej serii, a wiem, że skończy się na zachwytach. Za to nie mogę się doczekać Arrow. Nie dla głównego bohatera czy historii. Dodatkowo zapowiedzi twórców o większej roli Lauriel nie nastrajają optymistycznie. Jednak chcę zobaczyć jak będzie działało wspólne telewizyjne uniwersum DC jak szumnie można nazwać The Flash i Arrow chwilowo zapominając o nadchodzącym Gotham i Constantine. Mark Pedowitz, prezydent The CW podczas TCA powiedział  "You will see characters shifting over, villains shifting over, more and more this season.". I to nie byle co. Seriale mają przenikać się w mikro jak i makro skali. Choćby w czwartym odcinku Felicity pojawi się w The Flash, a ósme odcinki obu produkcji będą stanowić jedną, dwugodzinną (minus reklamy) historię. A co jeśli w tym lub następnym sezonie powstanie kolejny spin-off? Wtedy będzie można mówić o pewnym sukcesie DC, które nieudanie próbuje tworzyć swoje filmowe uniwersum i konkurować z Marvelem od lat. Inną ciekawostką z produkcji The Flash jest angaż przeciętnego aktora i obiecującego scenarzysty Wentwortha Millera do roli Captain Cold. Fajnym smaczkiem byłoby jego szybkie schwytanie i danie mu historii w więzieniu.

Stacja The CW zaskoczyła mnie jeszcze dwukrotnie w tym tygodniu. Głównie pozytywnymi opiniami krytyków o Jane the Virgin. Serialu nie mam zamiaru oglądać, ale jeśli Tim Goodman z The Hollywood Reporter zachwyca się serialem od tej stacji to wiec, że coś się dzieje. Dla mnie o wiele ciekawsze jest info o 16 odcinkach drugiego sezonu The 100. Najlepszy serial stacji od lat, dostaje ograniczoną liczbę odcinków (ale o 3 więcej niż przy S01) i to jest dobra wiadomość. Znaczy to mniej miejsca na zapychacze oraz bardziej przemyślaną historię. Ja już się nie mogę doczekać bo ten serial to największe zaskoczenie sezonu jak i skok jakościowy po pilocie. Młodzieżowa krzyżówka The Walking Dead, Lost i Battlestar Galactica, która nie raz potrafi pozytywnie zaskoczyć. 

W zeszłym SPT linkowałem do 20 sekundowego teasera Homeland. Dzisiaj mam dla was minutowy trailer i plakat. Obawy i nadzieje wciąż te same. Muszę jednak przyznać, że sceny w mieście i umiejscowienie akcji w Pakistanie z miejsca zwiększają moje zainteresowanie. Tylko czemu Carrie znowu zmaga się sama ze sobą? Już od dawna mam dość jej choroby, a twórcy dalej postanawiają wałkować ten temat. Teaserek dostarcza dla odmiany stacja FX. Zapowiada on powrót finałowej serii Sons of Anarchy. Premiera już 9 września 105 minutowym odcinkiem. Liczę na dramatyczne i nieszczęśliwe zakończenie SAMCRO oraz szybką zapowiedź prequela z The First 9, o którym od dłuższego czasu opowiada Kurt Sutter. 

Co słychać u seriali wciąż w fazie produkcji? Również dużo dobrego, ale to tylko preludium tego co będzie się działo od najbliższej środy i wielce oczekiwanego San Diego Comic-Con. Już mam ciary na plecach i niecierpliwie przebieram nóżkami. Zwiastun obyczajowego The Affair można potraktować jako przystawkę. Dramat o związkach i obsesji z znakomitą obsadą (Dominic West, Ruth Wilson, Maura Tierney i Joshua Jackson) może być ciekawym urozmaiceniem ramówki Showtime i udanie zapełnić w październiku dziurę po Masters of Sex. Tak przy okazji, ciekawe czy Open od HBO doczeka się w końcu zamówienia. Przenosząc się do ciekawszego dla mnie gatunku zarzucam trailerem 12 Monkeys. Niby kolejny telewizyjny remake filmowego hitu. Niby stacja Syfy, która ostatnio tylko zawodzi oczekiwania. Ale wygląda to lepiej niż powinno. Do styczniowej premiery jeszcze dużo czasu, ale wydaje mi się, że serial nie zwiedzie. Sporo tu ludzi od Nikity (aktorzy, producenci i scenarzyści), a to nastraja optymistycznie. Do tego serial z gatunku sci-fi zawsze jest mile widziany. Mile widziana jest też Deborah Ann Woll (Jessica z True Blood), która po zakończeniu pracy nad wampirzym serialem dołączyła do rodziny Marvela wcielający się w Karen Page w Daredevilu od Netflix. Kolejny powód by oczekiwać tego serialu. Zdjęcia na planie już ruszyły więc może jakiś teaserek na Comic-Con? 

SPOILERY

 24 S09E12 Day 9: 10:00 PM-11:00 AM
- nie wiem co się ze mną dzieje. Uwielbiałem osiem sezonów 24, mocno oczekiwałem tego powrotu, a gdy już się zjawił ja na przemian czuje zadowolenie i irytację. Tym większą, że sporo osób wystawia dużo wyższe oceny kolejnym odcinkom niż ja. Chciałbym czuć tą nieskrępowaną radość z oglądania, a nie potrafię. Sezon był mi bardziej obojętny niż powinien przez to ostatni odcinek nie wstrząsnął mną zbytnio. Fajnie oglądało się strzelającego Jacka i pogoń za Changem, dużo było tu porządnej akcji z niezłą oprawą dźwiękową, ale mi czegoś zabrakło. Jakiegoś mocnego zakończenie i uczucia zagrożenia. Widmo wojny to za mało. Był to naiwny wątek, który o wiele lepiej wyglądałby rozpisany na minimum 10 odcinków. Trzy ostatnie odcinki to nudna zabawa w ganianego i zbliżający się finał, który rozczarował.
- śmierć Audrey powinna mnie ruszyć. Nic z tego. Za mało miała scen z Jackem, jej postać była już nudna i nie potrafiła obchodzić. Autentycznie się jej współczuło po tym co przeszła, ale zrobienie z niej współpracownika ojca odebrało mi całe to współczucie. Bardziej ruszyła mnie scena Hellera mówiącego o swojej chorobie lub jego omdlenie gdy dowiaduje się o śmierci córki. Poradził sobie z kryzysem, jego choroba nie wpłynęła na jego wybory, ale to ta osobista tragedia go zdewastowała, a najpotężniejszy człowiek na ziemi stał się niedołężnym dziadkiem. 
- ścięcie Changa było absurdalne, ale pokazało jakim badassem jest Jack. Scena godna zapamiętania. Już pal licho przypadkowe katany na rosyjskim statku. Nielogiczności było więcej w odcinku, ale umiejętnie były przykryte. Chociaż takie szczegóły jak Chloe pracująca na swoim starym laptopie, upośledzone pojedynki hakerskie czy telefon Kate do Jacka w środku akcji trochę irytowały.
- za dziesiąty sezon trzymam kciuki. Jego prawdopodobieństwo wynosi jakieś 50%. Z tego powodu nie rozumiem trochę scenarzystów fundujących taki  cliffhanger. Jack oddaje się w ręce Rosjan by uratować Chloe i koniec. Delikatna powtórka akcji z Chińczykami. Chciałbym zobaczyć co dalej, ale trochę się obawiam dalszego ciągu. Nie podobał mi się "epilog" czyli ostatnie minuty odcinka dziejące się 12h później. Już wolałbym by całość zamknęła się w czasie rzeczywistym z czym nie byłoby zbytniego problemu zamiast naciąganie dopełniać tytułowe 24 godziny.

OCENA 4/6

Alias S02E03 Cipher
- na niedobór atrakcji nie można narzekać. Pierw Syd sabotuje chińską misję kosmiczną, a potem jedzie na wyprawę do syberyjskich jaskiń. Szkoda tylko, że jakoś nie jest na takim samym poziomie co różnorodność. Niektóre sceny niesamowicie naiwne i sztucznie wyglądające. Jak choćby "walka z czasem" na Sri Lance. Już scenarzyści daliby sobie spokój z zagrożeniem życia bohaterki skoro wiadomo, że nic się jej nie stanie. Średnio kupuje też super satelitę, kompleks jaskiń w kształcie symbolu Rambaldiego i schowaną tam magiczną pozytywkę. Zbyt to dziwaczne. Jednak dalej przyjemnie ogląda się do obiadu.
- dużo lepiej wypadają sceny z starszymi aktorami, te bardziej statyczne, nastawione na relacje między nimi. Sloan przeżywa śmierć Emily i ktoś się nad nim znęca, a Irina gra na emocjach męża i córki. Świetna muzyka w jej celi, nastrojowa i z odrobiną smutku i żalu.
- Sark wrócił! Dobrze go widzieć, złe postacie zawsze dodają kolorytu serialowi. Liczę, że przyszły odcinek zmusi Syd i jego trudnej współpracy by wydostać się z jaskini.

OCENA 4/6

Alias S02E04 Dead Drop
- niestety cliffhanger poprzedniego odcinka został rozwiązany błyskawicznie i nie niósł ze sobą żadnych konsekwencji. Oczywiście serial nie poszedł dalej tropem Rambaldiego i wrócił do wątku Iriny. Niby prosta szpiegowska opowieść, ale z małymi twistami gdzie Sydney jest przez wszystkich wykorzystywana. Ojciec wprowadza ją w pułapkę by zdyskredytować byłą żonę co idzie mu świetnie, a Sark używa jej by znaleźć rejestr. I też mu się udało tylko miał mały wypadek na końcu. Przyjemne wątki, dużo akcji zwłaszcza w Moskiwie, ale dalej, nie ma nic szokującego.
- pozostałe historie przyjemnie ciągną się w tle i służą do budowania świata i postaci. Will na odwyku to zaledwie zapychacz, ale nachodzenie Sloana przez ducha żony jest ciekawa i ogromnie jetem zainteresowany kto się nad nim tak znęca.

OCENA 4/6 

Teen Wolf S04E04 The Benefactor 
- to było zaskakujące. Człowiek bez ust nie okazał się głównym przeciwnikiem sezonu, ba człowiek bez ust został wykreślony z równania i to w całkiem efektowny sposób. Wiać po kim Malia posiada nieokrzesaną dzikość. Peter był cudowny, chociaż trochę szkoda, że nie próbowali przesłuchać człowieka z toporkiem. Ogólnie motyw sezonu dobrze się zapowiada bo jest wielka tajemnica. Wygląda na to, że nieznany Dobroczyńca ustanawia nagrody pieniężne za nadnaturalnych. Chciałoby się rzecz, że sezon na polowania zostań otwarty. Kto nim jest? Pewnie jakaś znana postać. Pierwszy na myśl przychodzi papa Chris zwłaszcza, że hasło do strony to Allison. Tylko to byłoby zbyt proste. Kate? A może szykuje się jakiś inny powrót. Na pewno wiążę się w to jakiś sposób z zemstą.
- Lydia to najfajniejsza deus ex machina. Dzięki niej w zupełnie nadnaturalny sposób rozwijane są kolejne wątki i wcale to nie przeszkadza bo twórcy serwują świetne, schizowe sceny. Jak choćby tutaj głuchy pokój, panikę po rozlaniu wina czy w końcu wychodzące głowy z ściany. Cudownie to wygląda i tego typu rzeczy nigdy mi się nie znudzą w tym serialu.
- o ile wcześniej mogłem mieć jakieś wątpliwości co do Mali/Stiles to teraz już jestem 100% za nimi. Są razem cudowni. Może scena w piwnicy nie wyszła zbytnio dramatycznie, ale już próba wiązania i przyłapania przez szeryfa to jedna z fajniejszych scen odcinka.
- tak jak się obawiałem, najsłabiej wypada wątek Liama. Scott nie nadaje się na alfę, jest mnóstwo żenujących sytuacji i tylko czasem śmieszył. Dalej nie mogę patrzeć jak alfa dostaje od bety, który nie przeżył swojej pierwszej pełni. Przecież Scott powinien być kilkukrotnie silniejsze zwłaszcza, że ma swoją watahę.

OCENA 4.5/6

The Strain S01E01 Night Zero
- wielce oczekiwana premiera. Serial, na który czekałem odkąd go zapowiedzieli, dobrych parę lat. I im bliżej premiery tym mniej miałem na niego ochotę bo telewizję atakowały kolejne średniaki i obawiałem się, że z nowym tworem Guillermo del Toro będzie podobnie. Niestety miałem rację. Tragedii nie ma. Serial dobrze się prezentuje, został sprawnie wyreżyserowany, udało mu się w pewnym momencie zbudować całkiem niezłe napięcie. Ceni się też okropne "wampiry" i mistyczną aurę tajemnicy z niepokojącą tajemnicą z przeszłości. Tylko, że entuzjazm opadł jeszcze bardziej niż na chwilę przed premierę.
- ciężko było mi się wkręcić w opowieść. Pilot był zbyt długi, rozwleczony i zbyt często nużył. Dialogi był zbyt długie i niewiele wnosiły, często też operowały banałem. Trafiały się tez dziury logiczne w scenariuszu i zbyt dużo oklepanych schematów (choćby kłótnia o zwierzchnictwo; słyszę głosy, nic nie ma, nagły atak). Brakuje tu czegoś oryginalnego, czegoś co by zmuszało do pochłaniania historii. Na razie są to opowiastki o ludziach, spina je jedna klamra, ale niektóre wątki dzieją się w zbytniej separacji od innych. Mam też problem z postaciami. nie mogę zapamiętać imion, na chama są pisane by były fajne, a ja tylko kiwam z pobłażaniem głową i nie mogę się nimi przejmować.
- od serialu oczekuje więcej napięcia w przyszłości. Zwłaszcza lepszego rozłożenia akcentów w odcinkach, a nie na jak tutaj na ostatnie kilkanaście minut gdy coś się zaczęła dziać. Marzy mi się by The Strain przerodziło się w vampire apocalypse z ludźmi żyjącymi w podziemiach i walczącymi o przeżycie. Byłaby to idealna alegoria naszego świata. W końcu w serialu wampiry reprezentowane są przez potężne korporacje, który w normalnym świecie wysysają życie z ludzi. Oby serial czymś zaskakiwał, a nie był zachowawczą historią z dreszczykiem.

OCENA 3.5/6

True Blood S07E02 I Found You 
- poprzedni odcinek pozwalał żywić nadzieje, że ten sezon nie będzie taki tragiczny. Niestety jest, nawet gorzej niż się obawiałem. Pełno nudnych dialogów, długich i nic nie wnoszących scen oraz naiwność scenariusza. Serialowi wyraźnie brakuje flow, nie potrafi niczym przykuć do ekranu zwłaszcza jak porusza ludzkie sprawy. Z psychologii tłumu powinien dostać naganę z odwzorowania klimatu vampire apocalypse jeszcze gorszą ocenę. Ja rozumiem, że Bon Temps jest na jakimś zadupiu Luizjany, ale kompletne odcięcia od świata jest zupełnie nie przekonujące. Tak jak wymarłe miasteczka. Może i fajnie to wygląda, ale za nic nie mogę w to uwierzyć. Przecież wampiry nie mogą wchodzić do obcych domów i działać za dnia! W takim wypadku przeżycie nie powinno być nawet najmniejszych problemem.
- nie mam pojęcia o czym był ten epizod. Postacie dostały trochę czasu, ale zewsząd atakował chaos. Tym większym błędem było umiejscowienie akcji w ciągu dnia. Toż to samobójstwo w serialu gdzie najciekawsze postacie to wampiry. Wolałbym więcej chorego Eryka, Jessicy próbującej się kontrolować, Will i Violet próbujących się odnaleźć i klnącej Pam. Zamiast tego mam Sookie czytającą pamiętnik martwej dziewczyny, panikujący mieszkańcy, Lattie Mea uzależnioną od V i mnóstwo pustych scen.

OCENA 2/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz