poniedziałek, 8 grudnia 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #114 [01.12.2014 - 07.12.2014]

To był niezwykle spokojny tydzień. W prawdziwym świecie bo w serialach działo się, oj działo. Rozczarowujący mid-season finale The Walking Dead, zaskakująco udany crossover serialowego zakątka DC, ponadto w moim przypadku nadrobienie dwóch ostatnich odcinków Person of Interest, które potwierdzają wysoką formę serialu. Niestety czasu zabrakło na nową działkę Utopii i Power Rangers, a The 100 wciąż oczekuje na napisy. Co się nie odwlecze to nie uciecze jak mawiają górale. Większość seriali udaje się na zasłużony odpoczynek więc będzie można ponadrabiać zaległości.

A zaległości jest dużo co udowadniają pojawiające się rankingi podsumowujące rok. Fargo, Orange is the New Black, Mad Men. Ja wiem, że powinienem je oglądać, ale jak zwykle mam opory przed włączeniem czegoś powszechnie chwalonego i ambitnego. Jeśli ktoś nie wie co jest na czasie może przejrzeć chociażby listę nominacji do WGA, jednych z najbardziej szanowanych nagród w serialowym światku. 

Spokojny tydzień nie oznacza braku zamówień i anulowań. Tym razem padło na Legends i Gracepoint. Pierwszy serial musiał długo czekać na zielone światło dla kolejnej serii, ale opłaciło się. Sean Bean będzie miał szanse umrzeć w jednym z 10 odcinków, które trafią na ekrany w 2015 roku. Niby o Gracepoint nie powinienem pisać bo a) nie było oficjalnej notki prasowej b) koniec sezonu po pierwszej serii jest pewien już od ujawnienia wyników oglądalności pilota. Napisałem bo już sama stacja się do tego przyznaje zapowiadając finał sezonu jako series finale.

Jakie nowe seriale trafią do telewizji (prawdopodobnie) w przyszłym roku? Dramat muzyczny od Martina Scorsese zagości w HBO. Czekam bo lata '70, muzyka rockowa, a w obsadzie Bobby Cannavale, Olivia Wilde, Ray Romano i Juno Temple. Dobrze, czas najwyższy na nową falę seriali od stacji, której każdy nowy dramat jest wart uwagi. Przy kablówka ujawniła, że 26 grudnia zadebiutuje zremasterowane The Wire w 16:9 i i full HD. Kto jeszcze nie widział będzie miał szansę zobaczyć ten kultowy serial w współczesnych standardach. Chociaż trochę się boję, że przytemperuje to trochę ducha oryginału.

W tym tygodniu również stacja AMC wykonała swój ruch w walce o uwagę widza. Zamówiono pilot Preacher czyli kontrowersyjnego komiksu wydawnictwa Vertigo. To jeszcze nie cały sezon, ale szanse na jego realizację znacząco wzrosły.

Z pozostałych newsów trzeba odnotować wybranie Krysten Ritter do roli Jessicy Jones w Netflixowym serialu Marvela. Pozostawię to bez komentarza bo komiksu (jeszcze) nie czytałem więc nie mogę narzekać. Znaczy się oceniać. Jednak jestem dobrej myśli bo Ritter grać potrafi. Ponadto stacja CBS ujawniła datę premiery Battle Creek, nowego serialu Vince'a Gilligana, twórcy Breaking Bad. Odbędzie się ona 1 marca. Niestety dalej nie ma trailera.

Nie tylko HBO da nam serial z muzyką w tlę. Amazon już 23 grudnia wypuści Mozart in the Jungle. Trzeba przyznać, że zwiastun prezentuje specyficzny serial, o którym ciężko wyrobić sobie zdanie po niecałych trzech minutach. W przeciwieństwie do zapowiedzi 2 serii Black Sails. Niestety serial Starz nie przekonał mnie do powrotu, a jeszcze bardziej zniechęcił.

W przyszłym tygodniu ostatnie odcinku Agentów Marvela, Arrow i The Flash w tym roku. Czujcie się ostrzeżeni.

SPOILERY


Arrow S03E08 The Brave and the Bold
- druga część crossovra równie udana co pierwsza. Miała swoje wady wynikające główne z spuścizny serialu Arrow, ale dalej doskonale się bawiłem. A przecież o to chodzi, prawda? Dla odmiany nie był to versum jak odcinek z The Flash, a team up. Ollie i Barry łączą siły by pokonać Captain Boomerang. I to jest równie pretekstowe co walka z Prismem. Flash jakby chciał to by rozwalił Boomeranga jak rosyjską mafię. Jednak wystarczy o tym zapomnieć i cieszyć się serialem. Bo mamy bumerangi vs. strzały. Strzały i bumerangi! Campowa komiksowa stylistyka potraktowana w poważny sposób. Zadziwia bo się udało. I jak to się ogląda! Tylko jedna rzecz mi przeszkadzała - brak krwi. Ja mam uwierzyć, że takie bumerangi nie robią ludzkiej twarzy krzywdy? Jasne.
- podobały mi się też relację Barry i Ollie. Ten pierwszy musiał zaakceptować mroczną stronę swojego przyjaciela, a ten drugi uwierzył, że jest w nim dobra. I ja liczę, że ich zaufanie będzie dalej testowane w przyszło. Bo mają odmienne charaktery, ale są największymi herosami świata DC. No przynajmniej udanym zastępstwem dla Batmana i Supermana. Udanie wyszło starcie dwóch światów i dwóch pomysłów na serialach. Kolorowe The Flash z mrocznym Arrow. Zostało to pokazane nie tylko w zachowanie bohaterów, ale też w ich rozmowach, a na dłuższa metę przedstawieniu miasta. Taka różnorodność cieszy.
- odcinek miał jeden idiotyczny wątek, który ciężko przetrawić. Flashbacki, które robią się coraz bardziej idiotyczne. Amanda Waller kazała Oliverowi torturować terrorystę? Serio? Jej motywację są zupełnie niejasne. Cały ten wątek jest zbyt naciągany i potraktowany po łebkach. Ciężko uwierzyć w ewolucję bohatera skoro wszystko jest takie  irracjonalne.
- mogę się też przyczepić do samego pomysłu na crossa. Niby był, ale równie dobrze te odcinki mogłyby się pokazać w kilkutygodniowych odstępach. Powód odwiedzin bohaterów jest mało znaczącym pretekstem do zmiany miasta, a do tego opowiedziano dwie historię, które w minimalny sposób zostały ze sobą powiązane. Niby chodzi głównie o relację dwóch herosów, ale liczyłem, że posłuży to do opowiedzenia wciągającej historii. Oby następnym razem zostało to naprawione. Liczę, że w ciągu sezonu przenikanie seriali będzie równie mocne co dotychczas i pojawi się jeszcze jeden cross. A za dwa lub trzy lata 2h odcinek Justice League jak w Smallville tylko na większą skalę.

OCENA 5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E09 ...Ye Who Enter Here
- odcinek był typowym zwolnieniem akcji przed jesiennym finałem, który będzie wybuchowy. Mam nadzieje. Nie znaczy to, że w odcinku niewiele się działo. Działo, ale to co najbardziej mnie interesuje zostało odłożone na później. Na wycieczkę do tajemniczego miasta trzeba poczekać, a ja się zastanawiam przez ten tydzień czy to Attilan czy nie Attilan. Niby rozmowa Reiny i Skye potwierdziła wszystkie teorię o Inhumans i Kree tylko czy nie jest to zbyt łatwe rozwiązanie? Nie dziwie się jakby to wszystko było jedną wielką zmyłką. 
- ten sezon skupia się na bohaterach i tutaj nie było inaczej. Pokazano dalszy ciąg rozwoju relacji między Gemmą i Fitzem, znowu udowodniono, że Skye zmienia się w prawdziwą bohaterkę (ta walką z evil twin May!), a Bobbi ukrywa jakiś sekret. Do tego znowu wpleciono Warda w główne wydarzenia i pozwolono skrzyżować mu ścieżkę z agentami. Działa to zaskakująco dobrze. Szkoda, że cały odcinek był zbyt szarpany, a przeskoki po dwóch oddzielnych wątkach trochę wybijały z oglądania. 
- czyżby serial pokazał śmierć pierwszego z bohaterów? Proszę by to nie było prawda. Mack był jedną z najfajniejszych nowych postaci, jego przyjaźń z Fitzem działała i nie chciałbym by zginął w taki głupi sposób. 
- odcinek miał sporo dobrze rozpisanych komediowych scen - jak choćby Koeningowi rozmawiający o bliźniaczce May czy Culson i Bobbi  żartujący podczas przechadzki po mieście.

OCENA 4/6

Person of Interest S04E08 Point of Origin
- co?! Nie robi się takich cliffhangerów, oj nie! Ale z drugiej strony to dobrze bo aż prosi się o włączenie kolejnego odcinka. Najlepsze, że nie był on wymuszony. Śledztwo agentki Samarytanina trwało długo i teraz w logiczny sposób doszło do rozwiązania. Nie mogę się doczekać starcia Martine i Shaw w zatłoczonej galerii. Root to the rescue? Zapewne. Wiecie co jest jeszcze fajne odnośnie tego wątku? Silne postacie kobiece. Można by powiedzieć, że mężczyźni jakby na dalszym torze ostatnio.
- wątek odcinka był całkiem udany. Ładnie spalał wątki osobiste bohaterów z kryminalną mitologią serialu nie zapominając przy tym o epizodycznym występie młodej policjantki. Cóż za udanie rozpisane dialogi między nią, a Johnem. Ogólnie serial ma zdolność tworzenie postaci na jednorazowy występ, które mają potencjał by powrócić w przyszłości z czego niestety tak rzadko korzysta.
- przemowa Dominica o nieskończonych kołach trochę pretensjonalna, ale nie można odmówić mu charyzmy. I ambicji. Następny odcinek to polowanie na Eliasa. Czyżby powtórka z pierwszego sezonu gdy John stara się mu ratować życie?
- Misiek z certyfikatem nurka! I z pasem z granatami! Prawdziwy superbohater!

OCENA 4.5/6

Person of Interest S04E09 The Devil You Know
- przy ostatnim The Walking Dead narzekałem w jaki sposób zabili jedną z postaci z głównej obsady. Teraz będę chwalił jak w PoI ubito trzecioligowego villiana, który na przestrzeni 4 serii pojawił się zaledwie kilkanaście razy. Trzymająca w napięciu historia, przerodzenie się antypatii w współczucie oraz finałowa scena z pamiętnymi słowami (morior invictus)- kapitalnie wszystko zagrało. Szczególnie muzyka. Cóż to była za wzruszająca muzyka! Gdybym był bardziej uczuciowy to bym się popłakał. Anthony, będziemy tęsknić!
- historia Eliasa to mała powtórka z pierwszej serii. Znowu John musiał mu ratować życie i znowu mamy zamknięty budynek. Tylko końcówka jest odmienna. Równie zaskakująca, ale inna. Bo to teraz Elias się poświęca by spłacić dług wdzięczności. Ponownie jest też wyjawiana kolejna porcja prawdy o nim - pochodzenie z domu dziecka i powiązania z dawnymi przyjaciółmi. I zapowiedź zemsty. Czyli po przyjaznym wujku Eliasie pozostaną tylko wspomnienia.
- i jeszcze o Shaw. Pierwsza scena to świetnie zrealizowane kino akcji. Dwie twarde kobiety strzelające do siebie w galerii z kosmetykami i widmo Samarytanina podkreślające złowieszczą sytuacją. Ciesze się, że Root zjawiła się już gdy Shaw uporała się z kłopotami. A potem dostaliśmy sceny z tymi dwiema nasycone seksualnym podtekstem, który jak zwykle potrafi rozbawić. Więcej Shoot poproszę!

OCENA 5/6

Sleepy Hollow S02E10 Magnum Opus 
- kolejny zły odcinek. Historia nie potrafiła wciągnąć, dialogi słabo rozpisane, niewiele humoru, a widmo nadchodzącej apokalipsy to smutny żart. Niestety nie czuć nadchodzącego zagrożenie, a źli tego serialu robią się coraz bardziej groteskowi. Moloch już dawno przestał straszyć, Henry wprowadza kolejne plany, a nie stanowi żadnego zagrożenia dla głównych bohaterów, a Horseman z największego badassa telewizji zeszłego roku zmienił się w zdradzonego kochanka obwiniającego dawnego przyjaciela o całe zło, które go spotkało. Ten wątek jest fatalny, a flashbacki tylko to podkreślają. Przez pewien czas myślałem, że stary dobry Jeździec wrócił, ale nic z tego bo zaraz magiczna jaskinia przywróciła mu twarz i mógł sobie porozmawiać z Cranem. 
- równie zły był monster of the week i poszukiwanie magicznego miecza. Gorgona? Serio? Przecież to nie ma nic wspólnego z mitologią serialu i nie pasuje do całości. Walka była mało ekscytująca, design strasznie sztuczny (a design w Sleepy Hollow zazwyczaj jest więcej niż przyzwoity). Wybór właściwego miecza niczym scena z Graalem z Ostatniej krucjaty. Tylko tutaj nie było błyskotliwego zakończenia, a taki które zaledwie na papierze mogło dobrze wyglądać. Wieczne rozmowy bohaterów o konfrontacji z samym sobą i ujawnieniu własnego "ja" powinny zostać skrócone o połowę, a i tak byłoby ich za dużo. 
- ciesze się, że Irving i Jenny dostali wspólne sceny bo to był jeden z mocnych punktów zeszłego sezonu. Ich niecodzienna znajomość mogła pójść w ciekawym kierunku. Szkoda, że teraz zostało to spłycone. Ucieczka Irvinga, i wywożenie go z USA to zupełnie zbyteczne sceny, które do niczego nie prowadziły. Ni to śmieszne, zero napięcia, dodania czegoś do mitologii serialu czy historii bohaterów. Zapchajdziury mające dobić do 40 minut. 

OCENA 2.5/6

The Flash S01E08 Flash vs. Arrow 
- wielce oczekiwany crossover nie zawiódł. A miałem takie obawy, zwłaszcza po pierwszych ~10 minutach. Jednak gdy Arrow pojawił się w Central City wyzbyłem się wszystkich uprzedzeń. Stacja The CW może świętować triumf. Nie dość, że pod względem jakościowym pomysł crossa dał radę to jeszcze oglądalność dopisała. Jaka szkoda, że w tym uniwersum dzieją się zaledwie dwa seriale...
- odcinek był dość klasyczny - spotkanie dwóch herosów, walka i łączenie siły przeciw większemu złu. I to działało mimo masy głupotek. Fabuła była pretekstowa, a monster of the week był wytrychem służącym do zaprezentowania walki dwóch bohaterów, która jedynie miała cieszyć fanów. Co wyszło. Cieszyłem się jak dziecko patrząc jak zwykły łucznik walczy z metaczłowiekiem. Albo gdy Ollie daje lekcję Barry'emu. Albo oglądając interakcję między dwiema ekipami. Nawet irytujący Cisco mi nie przeszkadzał, a jego żarty śmieszyły. Tak jak wszystkie temu służące dialogi. Jak choćby Oliver opowiadający, że też ma więzienie tylko na bezludnej wyspie. Nie przeszkadzała duża ilość bohaterów w odcinku, wszystko została zgrabnie rozpisane tak by cieszyć widza. Prócz relacji superbohaterskich poruszone też dwa ważne wątki. Niestety, przypomniano o dziecku Olliego co jest głupie i myślałem, że scenarzyści porzucą ten pomysł. Wprowadzona też Firestorma! Tak Firestorma! Czadowo wygląda i liczę na jego lepsze przedstawienie w przyszłym odcinku. Znamienne, że jego postać gra kuzyn Stefka Amella.
- troszkę nie podobała mi się tyrada Oliviera o życiu bohaterów bez wybranek serca co jest głupkowate i jest odzwierciedleniem polityki całego DC. To samo dzieje się u nich w komiksach i to samo będzie pewnie w filmach. Szkoda.
- zły Flash nie był tak bardzo evil. Również ten dobry często jest wredny jak kradnięcie żarcia swojemu szefowi. Jego tymczasowa przemiana powinna wpłynąć na jego relację z Iris, która nie będzie już z nich tak sympatyzowała. Oby szybko tego nie naprawili i konsekwencje długo się ciągnęły za bohaterem. Jedną z nich będzie grupa uderzeniowa Eddiego. To będzie ciekawa.

OCENA 5/6

The Walking Dead S05E08 Coda
- nie mam pojęcia co zdarzyło się podczas wymiany. Dla mnie była to jedna z najgłupszych scen w serialu. Kompletnie idiotyczna gdzie nie potrafię zinterpretować zachowania bohaterów. Po tym wszystkim co przeszła Beth, tyle razy pokazała siłę charakteru, przystosowanie się do świata po apokalipsie i zobojętnienie tak potrzebne by przeżyć robi coś czego zupełnie nie mogę zrozumieć. Popełnia samobójstwo. Tak, samobójstwo. Bo jak inaczej nazwać rzucenie się na uzbrojoną policjantkę z nożyczkami, które wbija jej w ramię? Bo miała dość takie życia? Wyrzuty sumienia niewiadomego pochodzenie? Kompletnie niezrozumiałe. Tym bardziej, że swoim zachowaniem naraziła na niebezpieczeństwo swoich przyjaciół. A właśnie przyjaciele. Grupka Ricka też popisała się inteligencją. Bo gdzie najlepiej zrobić wymianę? W bazie przeciwnika, w wąskim korytarzu gdzie będą zupełnie bezbronni. Czy scenarzyści niczego nie nauczyli się przez tyle lat? W tym wszystkim podobała mi się jedynie scena gdy grupa znowu się spotyka, a martwa Beth spoczywa w ramionach Daryla. To było pięknie nakręcone. I rozdzierający płacz Maggie, która w końcu przypomniała sobie o siostrzyczce.
- w odcinku podobały mi się głównie pojedyncze sceny. Badassowe zachowanie Ricka, pokazanie zombiaków czy rozmowy z pojmanymi policjantami. Szkoda, że cały wątek szpitala się nie udał. Gdy Dawn opowiadała swoją historię i wyjaśniło się potem jak przejęła władzę ni trochę nie przejąłem się tą opowieścią. Może i mówi dużo o ludziach, jest w niej dramat bohaterów, ale co z tego skoro sa mi oni zupełnie obojętni? To nie grupka Gubernatora czy kanibale, którzy szybko przykuli moją uwagę. Tutaj to się nie udało.
- o wiele bardziej trafił do mnie wątek Gabriela. Może i zachowanie księżulka było głupie, ale miało znamiona pewnej pokręconej logiki i wiarygodności postaci. Musiał zobaczyć na własne oczy okrucieństwo by je zrozumieć i zaakceptować świat, w którym żyję. Wciąż nie jest do niego przystosowany, ale lepiej zdaje sobie z niego sprawę. Niedługo pewnie zacznie posługiwać się meczetom (tak pije, do tej sceny gdzie zombiak robi sobie kuku). 
- ogólnie jestem bardzo rozczarowany. Oczekiwałem pierdolnięcie, a dostałem anemiczne pitu pitu, że się kolokwialnie wyrażę. Średnie z pierwszych 8 odcinków jest zadowalająca, ale liczę, że sezon 5B bardziej będzie przypominał pierwsze epizody tej serii i skupi się na grupce Ricka jako społeczności, a nie pojedynczych bohaterach.
- i małe ciekawostki - była scena po napisach, ale nie wszystkich wersjach odcinka więc uważajcie co ściągacie (wersja REPACK na pewno ma te dodatkowe minut). Albo i nie bo wiele nie stracicie. Kolejne pokazanie Morgana, który idzie do Ricka. Drugi fun fact to wielkie faux pa stacji AMC. Kilka godzin przed emisją odcinka na oficjalnym fanpage serialu zaspoilerowali kto zginie za co później przepraszali. Przynajmniej raz to Amerykanie zepsuli sobie oglądanie odcinka niechcianymi faktami.

OCENA 3.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz