poniedziałek, 29 grudnia 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #117 [22.12.2014 - 28.12.2014]

Tradycyjnie już okres między Świętami Obfitego Stołu i Prezentów, a sylwestrową popijawą to moment wyciszenia w serialowym światku i wysyp przeróżnych podsumowań. Codziennie mój twitter jest atakowany TOP10 najlepszych seriali, najlepszych odcinków, najlepszych momentów, najlepszych tekstów, najlepszych debiutów, największych zawodów i zaskoczeń, najwszystkiego o czym można pisać. Przelatuje przez listy nawet ich nie czytając i zastanawiam się czy tworzyć własne by ktoś inny mógł się przez nie prześlizgnąć i stwierdzić, że się nie znam bo w pierwszej dziesiątce mam The 100, a nie Mad Men i Fargo. Hmmm, kuszący pomysł, a nóż komuś podniosę ciśnienie. 

Moją niepisaną tradycją jest zaczynanie nowych seriali w chwili gdy jest czas by nadrobić zaległości. W tym tygodniu padło na dwie świeżynki i jednego weterana. Mowa o Ascension (cóż za zawód!), Marco Polo (nastawienie umiarkowanie pozytywne) i American Horror Story (kupuję od pierwszych minut). Nie mam pojęcia kiedy to nadrobią. Jedyna nadzieja to w wydłużeniu doby o kilka dodatkowych godzin. Czego sobie i wam życzę w nowym roku. Bo czas to najcenniejsze co można dostać, o wszystko inne będzie się trzeba zatroszczyć samemu. 

Mimo jałowych dni udało mi się wygrzebać kilka wartych uwagi linków. Będą tylko zwiastuny i teasery więc nie opłaca się nawet wstawiać popcornu. Co najwyżej można skoczyć po ciasto bo pewnie coś zostało ze świątecznego stołu. Jedzonko jest? Więc zapraszam. Telewizyjna rodzina królewska ma pierwszeństwo więc zaczynam o jedynej i niepowtarzalnej Tatiany Maslany. Teaser i promo z starymi scenami. Niewiele, ale nie ma się co dziwić po do premiery trzeciego sezonu Orphan Black jeszcze ponad 3 miesiące. Podwójną dawkę przygotowała również stacja AMC mocno promując Better Call Saul. Mój wewnętrzny sceptyk dalej krzyczy bym podchodził z odpowiednią rezerwą do serialu. Stacja History nie chcę być gorsza od reszty i również serwuje dwa materiały filmowe z Vikings. Przypominam, że ponowne podziwianie brutalnego i w pewny stopniu melancholijnego świata skandynawskich fiordów rozpocznie się 19 lutego. Odrobinę wcześniej bo już za tydzień Agentka Carter dostanie swój pierwszy przydział na antenie ABC. Jak wypadnie można się przekonać w pierwszym, minutowym zwiastunie. Jeśli ktoś ogląda wszystko jak leci pewnie rzuci okiem na Allegiance. Szpiegowskie coś od NBC. W innym wypadku lepiej dać szansę The Americans od FX. Bo chyba nie wierzycie, że ogólnodostępna stacja zaoferuje dojrzałą opowieść o rosyjskich szpiegach w Ameryce?

Widzimy się w przyszłym roku. Bawcie się dobrze i niczego nie żałujcie. Nie róbcie też planów noworocznych, żyjcie jakby miał to być wasz ostatni rok na tym łez padole.

SPOILERY

American Horror Story: Murder House S01E01 Pilot
- kolejny serial zaczęty mimo, że do nadrobienie dziesiątki odcinków. I nie mam najmniejszych wyrzutów sumienia z tego powodu. AHS miałem już dawno temu zacząć, nawet ściągnąłem sobie odcinek w momencie jego emisji. Jednak trochę się bałem bo horrorów nie oglądam, a kapryśna podświadomość czasem płata mi figle. Musiałem czekać aż trzy lata by się odważyć na seans i nie żałuję bo to kawał dobrego serialu jest.
- podoba mi się praktycznie wszystko. Scenariusz jest pełen niedomówień, a wraz z reżyserią tworzy nastrój niepokoju. Tajemnice się mnożą, niczego nie można być pewnym i co chwila tworzy się w głowie jakaś teoria. Rozwiązanie niestety już znam, ale nie odbiera mi to przyjemności z oglądania. Całość jest niesamowicie intensywna gdzie każda scena wnosi coś nowego. Zdziwiłem się gdy sprawdzając timer okazało się, że minęło 20 minut, a przysiągłbym, że zbliża się koniec. Fantastycznie ogląda się rodzinkę z kłopotami, w nawiedzonym domu. Duża w tym zasługa reżysera oraz dekoracji wnętrz. Oka kamery pokazuje dużo, czasem pod dziwnymi kątami. Jednak mnie urzekł montaż choćby niektórych rozmów - dużo cięć, delikatna zmiana perspektywy i nieznaczny ruch kamery do przodu lub do tyłu.
- wbrew moim obawą serial nie jest straszny co mnie trochę rozczarowało (ha, taki jestem skonfliktowany wewnętrznie!). Jest kilka screamerów, dziwne dzieci, trochę krwi, zdeformowane płody w słoikach, oszpeceni ludzie i niewyjaśnione morderstwa. Trafił się nawet upiorny potwór. Podejrzewam, że nie będę się bał przez to chodzić w nocy do łazienki. Siła tego serialu jest raczej w tworzeniu dusznej, niepokojącej atmosfery gdzie można się spodziewać absolutnie wszystkiego. Tutaj nie ma straszenia, jest raczej wytrącanie widza z comfort zone i zmuszanie go by był gotowy na wszystko.
- jednak największą zaletą American Horror Story są aktorzy i bohaterowie. Niby rodzinka z problemami jakich wiele, ale zostali fantastycznie nakreśleni, a ich problemy zostały solidnie uwypuklone. Mimo widocznej dysfunkcji i problemów wszyscy tam się kochają. Connie Britton jest jak zwykle zjawiskowa, oczu od niej nie można oderwać. Wciąż jednak czekam na popis aktorstwa od Jessicy Lange, która była wielokrotnie nagradzana za rolę w tym serialu. Już przykuwa oko, ale jestem ciekaw bardziej ekspresywnych scen z jej udziałem. Takie dostał Evan Peters, którego nastolatek z problemami psychicznymi kradł show.
- w pilocie bardzo podobał mi się motyw domu. Jego powolna eksploracja i odkrywanie jego tajemnic, które potem wpływają na bohaterów. Jednak motyw domu w serialu potraktowano jeszcze w inny sposób - w kilku dialogach porównywano do niego ludzkie ciało jakby chciano podkreślić, że nowy nabytek państwa Harmonów jest żywym bytem i to jego trzeba się najbardziej obawiać bo posiada własną osobowość.

OCENA 5/6

Ascension S01E01 Episode 1
- długo czekałem na ten serial. W końcu od czasu anulowania Stargate Universe nie było w telewizji sci-fi w kosmosie. Doczekałem się i zgodnie z przewidzeniem czuję się rozczarowany. Niby Ascension jest zbudowany z podstawowych składowych, które powinno dać dobry serial, ale jest też dużo klocków nie z tej bajki, a kilku przydałaby się solidna obróbka.
- sam koncept wyjściowy jest bardzo zachęcający. Mamy statek w połowie swojej stuletniej zbudowany podczas lat '60. Tylko, że podróż "tratwy ludzkości"  wcale nie jest najważniejsza w pierwszym odcinku. Osią napędową jest morderstwo. Tak, stacja Syfy wydała grube miliony na serial z statkiem kosmicznym by móc zaprezentować w nim śledztwo w sprawie śmierci młodej dziewczyny, które ma drugie dno, bo drugie dno być musi. Niby jest to pomysł by w ten sposób przedstawić poszczególnych bohaterów, śledztwo ma służyć ekspozycji bohaterów i być pretekstem by przyjrzeć się im bliżej. Tylko to wciąż jest przeciętnie napisana sprawa kryminalna gdzie notabene pan "detektyw" ani razu nie zadaje sobie pytania "czemu Larua Palmer została zamordowana", a tylko szuka jej mordercy. W międzyczasie są w delikatny sposób zaznaczane problemy z życia statku - jest zbliżający się punkt bez powrotu, rada, gierki polityczne, problemy z różnicami klasowymi czy mistyczne dziecko. Tylko to właśnie powinno być w centrum wydarzeń, a nie na uboczu. Zwłaszcza w trzyodcinkowej miniserii. Gdyby było co najmniej 10 odcinków zrozumiałbym, ale w takim wypadku ciężko mi się z tym pogodzić.
- to może więc bohaterowie sprawiają, że chcę się zerknąć na więcej? Nic z tego. W głównej roli jest mało charyzmatyczny XO prowadzący to nieszczęsne śledztwo. Jest też kapitan, który ma zostać zmieniony, jego machiavelliczna pragnąca władzy, jakaś dziewczyna, jakiś chłopak, szef ochrony i.... zresztą nieważne. Pamiętacie Battlestar Galactica czy którekolwiek Stargate? Tam były postacie, które z miejsca trafiały do widza, nie konieczne się im kibicowało, ale chciało śledzić ich poczynania. Tutaj mam to w nosie. Po godzinnym odcinku nie znam imion. Nikogo. A to dobrze nie świadczy. Wiem tylko, że żonkę kapitana gra Tricia Helfer dlatego najlepiej ją się ogląda. Bo jakże by inaczej? Nie jest to jednak zasługa jej postaci. Może późnij będzie lepiej gdy sytuacja stanie się bardziej krytyczna. Jednak obecne wydarzenia nie pozwalają mi myśleć zbyt pozytywnie o przyszłości. Bo są romanse czyli największe pójście na łatwiznę w prowadzeniu relacji między postaciami. Tutaj maż nic nie wie, tamta dziewczyna kocha seksownego chłopaka, a kapitan jest zdradzany. Delikatne zostały zasugerowane inne typy relacji, ale znowu - to co najciekawsze jest pod warstewką mułu i czeka na odkrycie.
- podoba mi się retrostylistyka. Duże ekrany, gigantyczne komputery, wnętrza jak z katalogu i piękno, które ma razić swoją sztucznością u stewardes. Oczywiście muzyka i filmy również są z epoki. Szkoda, że serial nie poszedł trochę dalej, zwłaszcza w warstwie społecznej. Patrzę - czarnoskóra postać, będę wątki rasowe, jakiś komentarz do naszej historii. A gdzie tam. Serial porusza się bezpiecznie w swoich granicach. Jest na co popatrzeć i niestety to wszystko.
- mimo godziny odcinek szybko zleciał. Miał dobre tempo i ciekawił z początku. Z czasem było trochę gorzej i pod koniec już trochę męczył, ale ogólnie wrażenia podczas oglądania miałem pozytywne, gorzej wypadł czas rozliczeń. Trochę akcji i zdawkowe karmienia widza mające na celu jeszcze większe zaostrzenie apetytu mogłoby się sprawdzić gdyby na końcu został zaserwowany pyszniutki kotlecik lub pokazano nam nad czym pracuje szef kuchni. Ja trafiłem na zakalca. Z rekina. Skaczącego.
- uwaga, jeśli ktoś czytał, a nie oglądał i nie chcę spoilerować sobie końcówki to teraz jest dobry moment by zmienić kanał bo będzie o cliffhangerze. Czyli SPOILERY wysokiego kalibru. Chociaż z drugiej strony plot twist z końca nie był dla mnie totalnym zaskoczeniem, raczej "logicznym" wytłumaczeniem całej sytuacji. Bo wiecie, w międzyczasie w odcinku pojawiały się scenki z współczesnego świata co spowodowało u mnie uruchomienie sygnału alarmowego. Bo jak to serial o kosmosie i kolonizatorach podążających tam gdzie jeszcze nikt nie dotarł ma scenki na współczesnej Ziemi. I niestety jedna z moich teorii została potwierdzona w cliffie - cały program Ascension to jedna wielka mistyfikacji. Takie "małe" WTF na koniec odwracające cały koncept serialu sprawiające, że mam jeszcze mniejszą ochotę oglądać co dalej. Bo zamiast heroicznej misji, ostatniej nadziei ludzkości mamy nieludzki eksperyment socjologiczny, który swoją drogą jest jeszcze bardziej nieprawdopodobny niż międzygalaktyczny lot w latach '60. Wyjaśniło to też czemu przez cały odcinek nie czułem klimatu statku kosmicznego - bo takiego nie było. I chyba lepiej jakby nie było tego serialu. Pomachał marchewką, zaprosił na obiad, podał tacę z owocami po czym okazało się, że wszystko to plastikowa atrapa.
- i jeszcze mała perełka, która sprawiła, że mocno zwątpiłem w serial w połowie odcinka - "To coś więcej niż literki na ekranie. Jest tam cały świat i kiedy piszesz na telefonie,stajesz się jego częścią. Zmieniasz go. "

OCENA 3.5/6

Homeland S04E12 Long Time Coming
- przy poprzednim odcinku podzieliłem się obawami związanymi z nadchodzącym finałem. Przeczuwałem, że serial może nie sprostać oczekiwaniom bo jeden epizod to niewiele do wyjaśnienia takiego cliffhangera. I częściowo miałem rację - niewiele czasu więc pozostało więcej pytań niż po poprzednim odcinku, a rezolucji nie doczekaliśmy się żadnej. Czemu tylko częściowo miałem rację? Bo odcinek był oderwany od reszty sezonu, niczym zupełnie nie pasujący kawałek opowieści. Po 11 odcinkach walki z terrorystami i Pakistańczykami dostajemy kameralne 50 minut o Carrie radzącej sobie ze stratą ojca. Zupełnie mi to nie pasowało do tegorocznej opowieści. Bardziej przypominało to dziesiąte odcinki Game of Thrones gdzie dostawaliśmy spokojny epilog i zarysowanie nowych odcinków. Tylko, że tutaj opowiadano bardziej poboczna historię i skupiono się na Carrie. Wpleciono w to matkę, wątek miłosny Quinn, żałobę i miłość do córki. I tak niemal przez cały czas, aż odechciewało się oglądać. Było kilka wyśmienitych scen, Claire Danes jak zwykle fenomenalna, ale czuję ogromny zawód zwłaszcza po takim sezonie. 

OCENA 3.5/6 
 
Brooklyn Nine-Nine S02E11 Stakeout
- co za świetny odcinek! Trochę dziwne, że nie było specjalnego, świątecznego motywu, ale to dobrze. Odcinek był o przyjaźni i postrzeganiu siebie przez co zafundował masę śmiechu. Główny wątek to Jake i Boyles na obserwacji. Dwaj partnerzy muszą przetrwać razem tydzień, początkowo pojawiają się drobne kłótnie, a potem dochodzi do otwartego konfliktu. Świetne sceny, cudowny pomysł z zapisywaniem denerwujących rzeczy na ścianie i running gag z Charlsem próbującym zrobić wsad. Piękne! Liczę, że w przyszłości pojawi się odcinek gdzie wszyscy główni bohaterowie zostaną zamknięciu w jednym pomieszczeniu. Oczywiście wiele brakowało do Cooperative Polygraphy z Community, ale to nie ujma dla B99.
- książeczka dla dzieci Terryego była śmieszna. Jednak przezabawne były Gina i Amy zachowujące się niezgodnie z swoim charakterem. Jednak nie tylko one mają problem z samoakceptacją. Również Hitchoock i Scully pragną być kimś innym - Jakem. Brawa dla scenarzystów jak ładnie spięli gagi jednym motywem.
- Rosa dostała wątek romansowy i wypadło nawet zabawnie i trochę żałuję że nie miała więcej scen, zwłaszcza z Holtem. Jednak to pan kapitan wygrał odcinek swoim "Wunch time is over! Boom did it! No Regrets!". Śmiałem się z tego przez całą czołówkę tak jak potem z jego krępującego zachowania względem Rosy.

OCENA 5.5/6

Marco Polo S01E01 The Wayfarer
- typowy ja. Zamiast ponadrabiać seriale w przerwie świątecznej to zaczynam nowy, który w ogóle nie miał trafić na moją watchlistę. Zainteresowałem się serialem bo zbierał dość mieszane recenzję i ma niską średnią na Metacritic. I dobrze zrobiłem bo całkiem przyjemnie mi się go oglądało. Dobrze to rokuje na przyszłość bo początek jest podobno najsłabszy.
- na razie nie pałam miłością do postaci i z imienia i funkcji kojarzę na razie trzy. Tytułowy Marco Polo jest trochę nijaki, ale wraz z nim można poznawać kulturę orientu oraz z nim sympatyzować z powodu backstory. Został sprzedany w niewole przez ojca w zamian za otwarcie szlaków handlowych. Dodatkowo cały czas próbuje znaleźć swoje miejsce w świecie. I oczywiście jest inteligenty i z czasem będzie zyskiwał szacunek. O wiele ciekawiej wypada Kubilaj-chan. Charyzmatyczny i pewny siebie władca mongolski. Dzięki niemu można oglądać rozrywki na królewskim dworze i poznać pierwsze spiski. Szkoda, że ekspozycja postaci drugoplanowych wypadła w tak kiepski sposób. Serial musi się jeszcze pod tym względem jeszcze dużo nauczyć.
- ostatni z charakterystycznej trójki jest Stuoki. Archetyp mentora dla głównego bohatera i niewidomego wojownika. On wprowadza do serialu element sztuk walki. Na razie są one dość prymitywne, ale to zapewne wynika z fabuły. Jednak ich reżyseria może się podobać z często zmieniającą się kamerą.
- podoba się też reżyseria. Serial kosztował 90 mln i to widać. Bogactwo w wystroju wnętrz, rzeźby, stroję, plenery. Nawet zbudowano kawałek XIII wiecznej Wenecji. Jest bogato co reżyser ładnie podkreśla. Wszystko to komponuje się z orientalną i różnorodną muzyką podkreślającą klimat.
- szkoda, że najsłabiej wypada scenariusz. Odcinek ma kilka przestojów, flashbacki zbyteczne, a plansza z tekstem i głos lektora przybliżający sytuację polityczną to pójście na łatwiznę. Marco Polo jest prowadzony od jednego wydarzenia do drugiego, nic nie robi, nie wikła się w intrygi. Dużo rzeczy dzieje się koło niego i są to mało ciekawe rzeczy. Jest jakaś wojna, jakieś zdrady, ludzie przeżarci ambicją i ładne kobiety. I dzieje się.
- tak więc serial będę oglądał dla reżyserii, zdjęć i nadchodzących scen walki trzymając przy tym kciuki by pojawił się wciągający wątek przewodni i nie okazał się on tanim romansem.

OCENA 4/6

Mighty Morphin Power Rangers S01E23 Itsy Bitsy Spider
- ble, pająki i robale, nie lubię. Tak jak Zack, którego miny było komiczne gdy miał styczność z pajączkami. Biedaczek. Fabularnie odcinek był słabiutki. Jakiś posąg do uratowanie teoretycznie chroniący miasto przed wszelkim robactwem, scenka z Mięśniakiem i Czachą, polowanie na robaki i walka z potworem, które była przeraźliwie nudna. Nawet specjalnie nie można się było pośmiać z designu monster of the week. Niesety Tommy dalej na uboczu, nawet powtórzone ten sam schemat z poprzedniego odcinka. Wojownicy walczą, on ćwiczy, a Zordon wysyła go na ratunek. Nawet nie miał walki w kostiumie, tylko przywołał Zorda.
- bardzo odpowiedzialnie Zack. Magiczne motyle usypiają dzieci, a ty je zostawiasz same gdy atakuje potwór? Nie ładnie.

OCENA 2.5/6 

Utopia S01E06 Episode 6
- piękne zakończenie finału. Dziesięć minut przed końcem mieliśmy niemalże happy end. Szczepionka zniszczona, Królik zabity, a bohaterowie mogą odzyskać swoje dawne życie nic z tego. Wszystko zaczęło się sypać. Pierw w delikatny sposób poprzez rozstanie Granda z Alice, a potem na dużą skalę. Bo sezon, w świetle wcześniejszych wydarzeń, nie mógł mieć szczęśliwego zakończenie. Dobrzy przegrali w miko i makro skali. Mikro bo przeżywają osobiste dramaty. Nie dość, że u Becky nasiliła się choroba to jeszcze postanowiła opuścić Iiana. W makro bo okazało się, że wrogiem był ktoś zupełnie inny i uzyskał to czego pragnął. Milner (plot twist!) nie zależało na manuskrypcie, a Jessice. Co za świetna scena na dachu! I jestem ogromnie ciekaw co dalej z wielką intrygą. Fabularnie trochę się zaczyna gubić bo więcej miejsca jest poświęcane bohaterom lub popisom reżyserskim, ale wciąż wciąga.
- niesamowicie podoba mi się co zrobiono z Wilsonem. Dobry bohater został przekabacony na drugą stroną i wierzy w plan złych, widzi w nim sens. Dlatego tak bardzo oczekuje dalszego ciągu jego historii i liczę, że zacznie pracować razem z Milner. Bo wydaje mi się, że widziałem go na materiałach promocyjnych drugiego sezonu. Zresztą, postacie na umierają poza kadrem.
- najlepszy zestaw scen miał chyba Grant. Oliver Woollford gra niesamowicie raz pokazując strach, a raz pewność siebie. Świetne sceny w zamknięciu i moment zamordowania Królika. Serial nie boi się dawać dzieciom scen pełnych przemocy.
- trochę rozczarował mnie wątek Michaela. Zbyt szybko zmienił stronę, miałem nadzieje, że będzie stopniowo zmieniał się na złe, a zamiast tego już w tym odcinku zaczął popełniać dobre decyzję. Pewnie dlatego, że tą rolę przejmie Wilson w drugiej serii.
- serial mnie niesamowicie wciągnął i oglądając go nie można oderwać wzroku. Ale coś mnie w nim delikatnie uwiera. Mam wrażenie, że fabuła mogłaby być powadzona w lepszy sposób bo niezbyt czuć globalny spisek. Ale to tylko takie drobne zastrzeżenie.

OCENA 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz