wtorek, 2 grudnia 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #113 [24.11.2014 - 30.11.2014]

Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Mamuty już dawno wyginęły, podróże do innych układów planetarnych nie są jeszcze możliwe, a dobre seriale zbyt wcześnie odchodzą o czym internet nieustannie przypomina. Utopia, którą się ostatnio delektuje i wam polecam zrobić to samo, została wyróżniono statuetką Międzynarodowych Nagród Emmy do najlepszego serialu roku. Nie widziałem wszystkich seriali, które były nominowane, ale nie mogę się nie zgodzić. Utopia powinna zgarniać wszystkie możliwe nagrody. A najlepiej gromadzić drugie tyle widzów przed telewizorem. Niestety rynek rządzi się własnymi, brutalnymi regułami. Niby fani walczą o zakończenie historii, ale to jest to co robią fani. W nich nadzieja umiera ostatnia. Zazwyczaj przegrywają, ale zdarza się, że serial powróci. I niech to spotka dzieło (tak, dzieło) Dennisa Kelly'ego.

Amerykańska telewizja jest przewrotna na wiele sposobów. Niespodziewane wskrzeszenia, anulowania i odejścia aktorów to chleb powszedni. Jednak nie często się zdarza, że serial zamówiony na drugi sezon jeszcze przed premierą pilota zostaje anulowany po emisji finału pierwszej serii. Taki psikus został sprawiony fanom Matador przez telewizję El Rey. Do swojego końca zmierza Red Band Society. To nie jest zaskakująca wiadomość, taki wniosek można było wysunąć już w wrześniu. Pierwsze seria zakończy się na 13 odcinków czyli tak jak w przypadku Constantine. Skoro piszę od adaptacji Hellblazer to ostatnio pojawiła się ciekawa wiadomość. I również mało zaskakująca - odcinki są emitowane w niewłaściwej kolejności. Na szczęście tyczy się to zaledwie zamiany 1x6 z 1x2, ale zawsze to pewnego rodzaju szkoda dla serialu i widzów. 

Dobrą wiadomością jest dwu godzinna (6 stycznia) premiera Agent Carter. Tak właśnie powinny zaczynać się nowe seriale. Często 40 minut to zbyt mało by poczuć ducha serialu i zbyt szybko się go skreśla. Poza tym dwa razy więcej czasu w świecie Marvela to zawsze dobra wiadomość. Podwójną premierę (13 stycznia) będzie miał również finałowy sezon Parks and Recreation. Ba, nie tylko premierę, ale i każdy kolejny odcinek. Muszę to w końcu nadrobić. Fani bardziej poważniejszych klimatów mogą sobie ostrzyć paluszki na 27 lutego. Wtedy właśnie powróci Frank Underwood w swoim House of Card.

Ja jednak dużo bardziej czekam na Orphan Black. Druga seria miała swoje problemy związane z opowiadaniem historii, ale to wciąż serial bo który bardzo chętnie sięgam. W przyszłym roku będę to robił jeszcze łapczywiej bo do obsady dołączy Ksenia Solo i James Frain. I znowu przypomina mi to o kolejnej rzeczy do nadrobienia Lost Girl.

To teraz zwiastuny, a trochę się ich uzbierało więc w formie wyliczanki: 
- nowa zapowiedź 12 Monkey. Boję się trochę nudnego wątku romansowego, ale bardzo pozytywnie jestem nastawiony. Podróże w czasie i widmo zagłady ludzkości to wystarczający argument.
- teaser Vikings sprawia, że oczekiwanie na nowa serię będzie troszkę łatwiejsze.
- fragment Better Call Saul trochę ostudził mój zapał do serialu. Liczę, że jest to związane z brakiem znajomości kontekstu
- i mała ciekawostka, której nie mam zamiaru oglądać - zwiastun kontynuacji Biblii od NBC. Potwierdza, że stacje ogólnodostępne nie powinny zajmować się period drama

SPOILERY
 
Sleepy Hollow S02E09 Mama
- to był zły odcinek, ciężko mi znaleźć rzecz, która by w nim zagrała. Chyba najbardziej mnie uszczęśliwiła obecność Jenny i Irvinga. Jednak tło fabularne to porażka, pełna dziur logicznych i męczących rozwiązań. Najmniej mi się podobało wywrócenie do góry nogami przeszłości sióstr Mills. Chora psychicznie matka i obwinianie jej za problemy w dzieciństwie oraz uraz w dorosłości było bardzo dobrym pomysłem, pogłębiającym bohaterów, pokazujących nieszczęśliwą rodzinę, która musiała się mierzyć z prawdziwymi i iluzorycznymi demonami. Tutaj to zaprzepaszczono. Demony okazały się prawdziwe, Moloch polował na mamusię, a ona tak na prawdę była matką roku. Ckliwa sceny w tym odcinku były nie do zniesienia. Tak jak polowanie na ducha. Przewidywalne, z scenami, które nie powinny mieć miejsca. W ogóle czemu mamusia pojawiła się jako duch? czemu akurat teraz Lambert powróciła? Czemu, skoro pracowała dla Molocha, teraz chciała zabić Irvinga, z którym Henry wiąże jakieś plany? I po co Hawley w tym odcinku? Przecież kompletnie nic nie robił użytecznego. Nie miałbym nic przeciwko odstawienia Crane'a na boczny tor jakby z tego coś wyszło. Niestety nie udało się. Nawet relacje sióstr były spłaszczone, a Jenny jest zupełnie inną postacią niż rok temu.

OCENA 2.5/6

The Flash S01E07 Power Outage
- Flash został pozbawiony mocy i desperacko chciał ją odzyskać. Jakże typowy wątek dla tego rodzaju bohaterów. Nie wyszedł źle, ale trochę za wcześniej. Jeszcze się z nimi dobrze nie oswoił i już musiał próbować żyć bez nich. Zbyt szybko, takie coś powinno zostać wpisane w serial w 2-3 sezonie.
- sam odcinek był bardzo fajny. Nawet zaskoczyło mnie jak bardzo mi się podobał. Dwa nieprzeplatające się wątki, ale dobrze działające jako samodzielne historię. W pierwszej mapy naukowców próbujących przywrócić zdolności Barry'emu, a w drugiej mini crossover z Arrow i pojawienie się Clock Kinga w Star City. Dobrze rozłożone tempo akcji i odcinek potrafił mocno zaabsorbować. Wciąż jego główna linia fabularna wlecze się nie przyzwoicie wolno co nie przystoi Flashowi, ale serial prezentuje udane zapychacze. Jak choćby zarys konfliktu między Allenem, a Wellsem. Czekam aż przerodzi się to w coś poważniejszego. Tak samo jak czekam na mamuta w Central City. Najciekawsza wiadomość z gazetki z przyszłości, którą wcześniej przegapiłem.
- dalej dobrze działa humor w serial. Szczególnie pierwsza była udana gdy Wells opowiada o życiu Barry'ego. I ten napad. Cóż za kapitalny pomysł podkreślający jak bardzo Arrow i The Flash się od siebie różnią.

OCENA 4.5/6 

The Good Wife S06E08 Red Zone
- ileż sądowych spraw! Dobrze, bardzo dobrze. Może ich prostota trochę rozczarowała, ale ciesze się że były. Obyśmy więcej oglądali Alicji na sali sądowej, zwłaszcza w pojedynkach z Cannigniem. Podobało mi się też gorzkie zakończenie sprawy o gwałt. Ofiara uzyskała co chciała, ale prawdziwi winowajcy pozostali na wolności.
- biedna Alicja nie radzi sobie w wielkiej polityce. Słuchanie grupy fokusowej było ciekawym doświadczeniem. Tak jak potem komentarze w jej głowie. Tutaj znowu gorzkie zakończenie - idealistka powoli zmienia się w prawdziwego polityka pozującego na ustawkach. Szkoda, że Casto tak niespodziewanie się wycofał i głównym kandydatem będzie Prady, o którym niewiele wiadomo.
- wątek Cary'ego dalej się ciągnie. Ten odcinek miał pokazać jego ewolucję i udało się, zdobył motywację do walki o swoją przyszłość. Tylko trochę to błahe. Ciekawe co takiego kombinuje Kalinda bo na razie wygląda jakby utkwiła w pułapce między trzema skrajnymi siłami.

OCENA 4.5/6

The Walking Dead S05E07 Crossed
- dobrze było w jednym odcinku zobaczyć wszystkich bohaterów. Może przez to trochę fabuła cierpiała, odcinek niewiele zmienił, ale kurde, dobrze było zobaczyć co się dzieje u postaci. Choćby taka głupia wyprawa po wodę lub oglądanie klęczącego Abrahama czy Maggie, zasłaniająca Eugena kocem. Te sceny są potrzebne. Pokazują zwykłe interakcję między bohaterami i zacieśnianie się więzi. Podobało mi się tutaj praktycznie wszystko. I te żarty Tary. Czy ona może częściej żartować?
- najnudniej wypadł wątek Gabriela. Pokazanie Carla chcącego uczyć go posługiwania się bronią to kolejny przykład pokazania jak ten świat zmienił ludzi. Po przeciwnej stronie jest Gabriel. Tyle przeżył, ale wciąż nie jest w stanie wykończyć zombiaka. Był tchórzem i tchórzem pozostał. Teraz czekać aż wróci z podkulonym ogonem Michonne i Carla.
- w grupce Ricka było mniej scen między postaciami. Do najważniejszych należy przeżywanie przez Sashę śmierci Boba oraz brak porozumienia między Darylem, a Rickem. Czuję konflikt między tą dwójką. Sceny "odbijania" Carol i Beth miały niezły dynamizm, czuło się napięcie i oczekiwało, aż coś się spieprzy. Szkoda tylko, że tak późno.
- nie pamiętam kiedy ostatnio niedobrze patrzyło mi się na The Walking Dead. Ten odcinek miał taką scenę. I nie chodzi o rozpuszczone zombiaki na asfalcie czy użycie czaszki jednego z nich w charakterze broni (co było osom). Pije do Gabriela drapiącego podłogę i zdzierającego sobie paznokcie. To było obrzydliwe.

OCENA 4/6

Utopia S01E03 Episode 3
- mam wyrzuty sumienia po tym odcinku. Czemu? Przez pewien czas zacząłem sympatyzować z mordercą. Bezwzględnym mordercą urządzającym rzeź w szkole i nie wahającym pociągnąć się za spust. I chyba taki był cel tego wątku. Arby wydaje się być chory umysłowy, zagubiony i wykorzystywany przez Network. Jest zaledwie trybikiem odsłaniającym prawdziwą twarz tych złych. Do tego trapiony przez własne koszmary z dzieciństwa i głosy w głowie. Doskonała robota panowie scenarzyści! Zwłaszcza moment gdy pyta się Jessicy gdzie jest Jessica Hyde po czym odchodzi. Jakby jej złapanie miało skończyć jego pracę po czym zostałaby tylko pustka.
- doskonale wyszło też pokazanie relacji Jessicy z Grantem. Dwuznaczne i niejasne. Czy ona chciała go na początku wykorzystać i potem narodziła się u niej macierzyńska więź? Całkiem możliwe. Nie wiem co mi się tutaj najbardziej podobało. Momenty gdy opowiada o swojej przeszłości by się do niego zbliżyć, totalne odcięcie od emocji czy delikatne znęcanie się nad dzieciakiem. Chyba jednak ich pierwsza rozmowa o delikatnie mistycznym charakterze co było zasługą światło padającego na kamerę i unoszących się drobinek kurzu. Bo ten serial jest przepiękny.
- nieporadność Wilsona, Becky i Iana jest porażająca. Zwłaszcza w kontraście z postaciami, które są związane z siecią spisków. Powoli się dostosowują do nowej sytuacji, ale wciąż ich postacie są tam nie na miejscu (przez co paradoksalnie chcę się ich oglądać). Podobają mi się też relacje między tą trójką. Jak Wilson powoli się zmienia, Ian jest na razie tylko popychadłem, a Becky go wykorzystuje. Ciekaw jestem gdzie te postacie się znajdą pod koniec sezonu.

OCENA 5.5/6 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz