poniedziałek, 15 grudnia 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #115 [08.12.2014 - 14.12.2014]

To był tydzień pożegnań ponieważ aż cztery seriale z mojej watchlisty idą na długie urlopy. Trzeba przyznać, że odcinki dopisały, a rozczarowało jedynie Sleppy Hollow, które ostatnio babrze się w mule i nie potrafi osiągnąć poziomu sprzed roku. Przykro się patrzy oglądając scenarzystów gubiących się podczas pisania postaci, które zdążyłem polubić. Na szczęście w komiksowym zakątku świata seriali nie ma zbytnio na co narzekać. Każdy z trzech dostarczonych cliffhangerów tylko zaostrzył apetyt na jeszcze. Mimo tego najlepiej i tak w tym tygodniu oglądało mi się The 100. To jest już norma więc zachęcam wszystkich po sięgnięcia po najlepszy serial The CW od czasu Nikity. Tylko przypominam o zagryzieniu zębów przez pierwsze 3 odcinki. Potem będzie mi dziękować. 

Mimo zbliżającej się gwiazdki będzie co oglądać. Niby mój kalendarz do piątego stycznia pokazuje 3 nadchodzące odcinki, ale nie uwzględnia debiutów The Librarians i Marco Polo. Dziennikarze donoszą, że nie są to wybitne dzieła, ale można je sprawdzić. Ja jednak będę zachwycał się Utopią i dam ponowną szansę Homeland. Już w tej blognotce chciałem napisać jak wypadła w moich oczach premiera czwartej serii, ale okazało się, że odcinek trwa ponad 100 minut. Toż to tyle co film. Nic to, będzie trzeba wygospodarować trochę czasu i sprawdzić czy pogłoski o powrocie do formy nie były przesadzone. A potem ostatnie odcinki Dead Like Me, True Blood, Sons of Anarchy, Dexter i Last Resort. Taaa, bo się uda zrealizować te wszystkie plany. Wyjdzie tak jak moje oglądanie Star Treka. Czytaj - nie wyjdzie.

Fani Continuum długo musieli czekać o informację o przyszłości swojego serialu. Modlitwy i składane cielce dla bożka seriali przyniosły efekt - finałowy czwarty sezon z 6 odcinkami zadebiutuje latem. Godne pochwały, że serial doczeka się zakończenia. Simon Barry wspomina też coś o kontynuacji czyli spodziewałbym się komiksów rozwijających niektóre wątki. Za to szóstej serii doczeka się Rizzoli and Isles składającej się z 16 odcinków. Smutno się robi gdy przeciętny serial kryminalny zyskuje lepszą oglądalność od solidnych produkcji sci-fi/fantasy. Zakończenia doczeka się The League - komedia po 7 latach zniknie z anteny FX. 

Pisałem już o planach by nakręcić prequel Supermana w stylu Gotham czyli Krypton. Słowa powoli stają się ciałem bo Syfy, które ostatnimi czasy nic nie robi tylko zamawia nowe seriale, dało zielone światło pilotowi. Showrunnerami będą David S. Goyer i  Ian Goldberg co nie napawa zbytnio optymizmem. Serial opowie o rodzie El i dziadku Supermana. Liczę, że zostanie zachowany biotechnologiczny styl znany z Man of Steel, ale boję się, że może to zbyt dużo kosztować. Bardziej jednak czekam na serial o Supergirl. Plotki mówią, że już w tym tygodniu ma zostać ujawniona aktorka, która wcieli się w kuzynkę Kal Ela. Na pewno nie będzie do Claire Holt. Kolejna plotka twierdzi, że serial ma dziać się w tym samym uniwersum co Arrow i The Flash.

Do telewizji, tym razem brytyjskiej, trafi detektyw Cormoran Strike wykreowany przez J.K. Rowling. Autorka będzie współpracować przy tworzeniu seriali u na razie tyle wiadomo. Mi dalej marzy się serial osadzony w filmowym uniwersum Harryego Pottera. 

Od paru lat przestałem przykładać większą wagę do wszelakich rozdań nagród. Jednak przeglądając nominację do Złotych Globów wyrażam podziw kto załapały na tą listę. Jane the Virign, Transparent, Ruth Wilson, The Good Wife. I zero Modern Family! Golden Globes > Emmy. Plus mają Amy i Tinę. Gali pewnie nie obejrzę, ale czuje, że będzie warto sprawdzić skróty.  

Na koniec link to zapowiedzi powrotu Dr Quinn. Fani Breaking Bad powinni sprawdzić.

SPOILERY

Arrow S03E09 The Climb
- WTF?! Serio, co tu się stało?! Dawno żaden cliffhanger mnie tak nie zaskoczył. I ja mam czekać ponad miesiąc do nowego odcinka? Toż to zbrodnia. Tym bardziej, że nie pałam miłością do tego serialu, ale ogromnie chcę się dowiedzieć jak scenarzyści wyjdą z tego problemu. Bo zabicie głównego bohatera jest problemem, a przynajmniej obdarzenie go śmiertelnymi ranami. Obawiałem się jego pojedynku z Rasem, ale na szczęście go przegrał tylko nie śniło mi się, że stanie się to w taki sposób. Czyżby planowano wprowadzić do mitologii serialu Lazaurs Pitt i wskrzesić Olliego? To byłoby odważne posunięcie, ale na nie liczę. Bo cudownego ocalenie nie kupię. Kupiłem za to pojedynek, w którym nareszcie ktoś skopał dupsko Queena. I to bez większego problem. Wyszły też obowiązkowe flashbacki przed śmiercią. Teraz muszę unikać spoilerów i żyć w oczekiwaniu na nowy odcinek.
- a jak wypadł sam epizod? Przeciętne czyli typowo dla Arrow. Nuda z Lauriel, dużo innych głupotek i irracjonalnego zachowania bohaterów. Nie kupuje Theee jako morderczyni kanarka. I jest kilka powodów - łucznikiem miał być przecież ktoś niższy, a ona jest mniej więcej wzrostu Roya, który był o to podejrzewany. Jednak cała ta szopka rozpada się gdy weźmiemy pod uwagę badania genetyczne. Czemu baza policji pokazała Olliego skoro Thee też w niej jest (wydarzenia z pierwszego sezonu). I czemu zgodnych jest 11 na 12 markerów genetycznych skoro jest to przyrodnie rodzeństwo. Oby się okazało, że Malcolm zmanipulował Olliego by ten uwolnił go od Ligii.

OCENA 4/6

Brooklyn Nine-Nine S02E08 USPIS 
co za wspaniały odcinek. Niech o jego klasie świadczy fakt, że przewiałem niektóre sceny by popatrzeć jeszcze raz na reakcję bohaterów, ich zachowanie lub posłuchać doskonale napisanych dialogów. Cieszy też, że nie był to odcinek standalone, a rozwijający historię w serialu. Powrócił gigglepig, a Jack i Boyles musieli współpracować z federalnym agentem pocztowym co prowadziło do masy komicznych rozmów. Ed Helms dał radę i nie miałbym nic przeciwko gdyby jeszcze raz pojawił się w serialu.
- drugi wątek pokazywał Amay radzącą sobie z nałogiem. Czy raczej nie radzącą z jego rzucaniem. Cóż za komiczne miny w wykonaniu Melissy Fumero! Najlepszy moment? Rest w lodowatej wodzie i flashbacki Holta.

OCENA 5/6

Brooklyn Nine-Nine S02E09 The Road Trip
- podwójna randka i wspólny wyjazd niezbyt się udał. Jasne, dalej było śmiesznie, ale Sophia i Teddy byli pewnym obciążeniem. Wolę gdy serial skupia się na posterunku i głównych bohaterach. Było kilka udanych scen jak pokój z lalkami i kelnerka bez wyczucia czasu, ale nie bawiłem się tak jak oczekuje po tym serialu.
- chociaż może wcale to nie wina braku posterunku w tym wątku, a scenarzystów? Bo choroba Rosy i lekcja gotowania Boylsa były zaledwie dobre.
- odcinek za to wygrała Gina z krzyżem z ołówków odpędzająca wampirzą Rosę.

OCENA 4/6

Brooklyn Nine-Nine S02E10 The Pontiac Bandit Returns
- powrót Pontiacowego Bandyty wypadł nadzwyczaj przyjemnie. Świetną ma chemię z Jakem i Rosą. Przede wszystkim Rosą, dlatego szkoda, że nie mieli więcej wspólnych scen. Targi z Holtem, zajadanie się homarami i szybka lekcja włamywania się do auta - świetne!
- mniej świetny był wątek Amy. Jej ekscytacja Holtem dalej śmieszy, ale mam wrażenie że mogło być lepiej. Jednak Hitchook lekceważący rozciętą rękę był komiczny.
- jednak odcinek i tak wygrała Rosa, która nie mogła się przestać śmiać.

OCENA 4.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E10 What They Become
- jesienny finał SHIELD znacząca poszerzył kinowe uniwersum Marvela. Niektórzy mówią, że od tego odcinka rozpoczęła się tzw. Trzecia Faza. Nie da mu się odmówić przełomowości. Szkoda tylko, że ja czuje się zawiedziony. Jakby po sznureczku odwalone zostało to co musiało się stać. Skye skonfrontowała się z ojcem i ujawniono, że należy do Inhuman. Przeszła transformacje, zyskała jakieś moce i cliff. Szkoda, że na to się zanosiło od jakiegoś roku. Liczyłem na jakieś większe zaskoczenie, niespodziewaną postać, której nie zabije Obelisk. Nic z tego. Jednak nie da się odmówić efektowności ostatniej sceny. Szkoda śmierci Trippa. Świetnie nakręcona, ale mam wrażenie, że potencjał tej postaci nie został wykorzystany i to on dostawał najmniej czasu antenowego. Nie był nawet w głównej obsadzie więc nie dziwi jego odejście. Jednak brawa dla scenarzystów, że nie boją się zabijać bohaterów.
- w odcinku przeszkadzało mi też jego tempo. Trochę zbyt rozwlekłe. Szczególnie w scenach Skye/tatuś. Rozumiem konieczność nakreślenia ich relacji i podziwiam jak zostały nagrane. Tylko mogłyby trwać kilka minut krócej.
- rozczarowaniem okazało się też miasto. Tajemnicze znaki działały na wyobraźnie. Tak jak holograficzna prezentacja. Szkoda, że czar prysł po zejściu. Ciemność, kilka korytarzy na krzyż i "świątynia" czyli pomieszczenie w kształcie okręgu z piedestałem gdzie należało postawić Obelisk. Słabo.
- czy to już koniec wątku Hydry i Whitehalla? Część mnie jest zadowolona bo oznacza to więcej czasu dla Inhumans. Tylko czemu pokazano to w taki sposób? Kilka strzałów i po nemezis tego pół-sezonu. Słabo.
- podobało mi się za to starcie Culsona z Doktorem. Brutalne, pełne dźwigni z udaną choreografią. Pooglądałbym więcej taki walk.
- cieszy mnie, że Skye bierze sprawy w swoje ręce. Trochę była zaszokowana spotkaniem z ojcem, ale widać jak się zmieniła. Kulminacją jej przemiany było postrzelenie Warda. Chyba po tym zda sobie sprawę, że to koniec ich pokręconego związku, w który tak uparcie wierzył. Mnie ciekawi co teraz będzie porabiał z klonem agentki May. Nieobliczalna siła, która powinna w przyszłości sporo namieszać.
- Bobbi, Bobbi co ty kombinujesz. Co za pendrive zwinęłaś i jakie tajemnice ukrywasz przed Hunterem? Jakby miał zgadywać powiedziałbym, że pracuje dla Furyego, ale coś mi się wydaje, że rozwiązanie tej zagadki będzie bardziej zaskakujące.
- scena po napisach to kolejny materiał do spekulacji. Kim jest tajemniczy człowiek bez oczu? Inhuman, na pewno. Tylko jaka jest jego agenda? Dobry czy zły? Łowca czy nauczyciel? A odpowiedzi na te pytania dopiero za ponad 80 dni. Jak dobrze, że powrót do MCU już 6 stycznia z Agentką Carter.

OCENA 4/6

Mighty Morphin Power RangersS01E22 The Trouble with Shellshock
- pierwszy odcinek z Tommym w drużynie i czuje się zawiedziony. Był, pograł trochę w kosza, powalczył z kitowcami i zniknął na większość odcinka. Bez sensu. Chyba, że serialowi zabrakło materiału źródłowego i nie mieli jak wcisnąć Zielonego Wojownika. Ucierpiał przez to odcinek. Walki były słabiutkie, a podróż po magiczny kwiatek wciśnięta po to by zapełnić trochę czasu antenowego.
- jednak nie można mu odmówić humoru. Squat i Baboo zrobili swojego potworka gdy Rita ucięła sobie drzemkę. Wyglądał on absurdalnie. Żółw z sygnalizacją świetlną na plecach. i częściami zamiennymi w postaci armaty lub kija bejsbolowego. Fantazji twórcą nie można odmówić, oj nie można. Szkoda tylko tego nieszczęsnego pojedynku.
- trochę się bałem stereotypowego pokazania koszykówki gdzie biali nie potrafią skakać. Zack przez cały odcinek wymiata, a na końcu dostaje od Billyego. Miłe i niespodziewane zakończenie. Na plus oczywiście socjalizowanie się wojowników. Szkoda, że brakuje między nimi jakiś głębszych relacji.

OCENA 3/6

Sleepy Hollow S02E11 The Akeda
- w finałowej scenie odcinka zabrakło tylko tęczy i latających kucyków. Deklaracje miłości, poświęcenia i ostateczne przejście na stronę dobra jest trudno dobrze napisać. Tutaj się nie udało. Jak wiele rzeczy w tym sezonie. Henry jako badass dawał radę. Jako dzieciak porzucony przez rodziców i szukający miłości u potężnego demona był męczący. Tak jak przypominanie przez cały sezon jak to rodzice go kochają, a on ich nienawidzi. A finał oczywiście wszystko odkręcił, Henry zabił Molocha, a teraz wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie. Taaa, jasne... Chyba najwyższy czas bym skończył z tym serialem bo powoli nie mogę znieść podniosłości niektórych scen. Ja chcę od tego serialu campowej przygody z szalonymi pomysłami, a nie nadętej walki z siłami ciemności, której nie da się przegrać.
- w odcinku nie podobało mi się jeszcze wiele rzeczy. Od wprowadzenie Howleya i zredukowania go do roli dealera broni i opiekunki Jeźdźca. Heroiczna śmierć Irvinga również nie działało. Nawet nie zaszczyciłem tego wzruszeniem ramion takie mi to było obojętne. Nie rozumiem też po co Henry zabrał mu duszę na początku sezonu. Chyba tylko by mógł teraz wywijać mieczem Enocha i można go było wskrzesić w przyszłości. Nie rozumiem jeszcze wielu rzeczy. Czy makieta Sleepy Hollow, która robił Henry miała jakiś inny cel niż pokazanie pentagramu?
- kolejny zmarnowany potencjał sezonu to zbroja Wojny. Kolejny badassowy moment, który zamiast być eksponowany został niemal kompletnie pominięty w serii. Taki fajny motyw, a scenarzyści woleli więcej czasu poświęcać dramie w małżeństwie Cranów, która nikogo.
- śmierć Molocha była lekkim zaskoczeniem, ale tylko lekkim. Spodziewałem się, że nie jest on głównym graczem. Jak to mówią "there is always bigger fish"

OCENA 2.5/6

The Flash S01E09 The Man in the Yellow Suit 
- z trzech komiksowych serialu jakie dobiegły końca w tym tygodniu to The Flash miał najlepszy odcinek. Może najmniej szokujący cliffhanger, zaszły w nim niewiele zmian, ale to właśnie nowe przygody najszybszego bohatera uniwersum DC/CW najprzyjemniej się oglądało.
- udanie rozłożono akcenty w odcinku i budowano napięcie. Zaczęło się od pojawienia Reverse Flasha, a potem typowy flashback. Tylko, że powrót do tych wydarzeń nie nastąpił na samym końcu, a dużo wcześniej. Wyścigi ulicami miasta emocjonujące i widowiskowe. Tak jak scena z złapaniem Reversa. Jednak najlepszy był cliffhanger z udziałem Wellsa. Skąd ma strój Reversa? Czy to jego kostium czy go w jakiś sposób zdobył? I kiedy do w końcu wprowadzą podróże w czasie, które jakże umiejętnie są teasowane? Potencjał na przyszłość jest, a odcinki ostatnimi czasy włącza się z niezwykłą przyjemnością. Oby tak dalej.
- jednak równie ciekawym wątkiem było prowadzenie historii Catlin i Ronniego. Udanie prowadzone są wątki dramatyczne i brak ckliwych zakończeń, a postacią można kibicować. I ten pokaz mocy Firestroma! Może odrobinkę nie pasował do odcinka opierającego się na pojedynku dwóch speedsterów, ale no Firestorm! Przyszła Liga Sprawiedliwości nabiera coraz bardziej realnych kształtów.
- mimo, że zazwyczaj odcinki świąteczne mnie drażnią tak tutaj gwiazdkowe akcenty i rodzinna atmosfera wyszły udanie. Nawet wątek Iris/Barry nie męczył bo powolutku posuwa się do przodu. Dalej nie rozumiem tego związku, ale jeśli go mam oglądać niech będzie pisany na takim poziomie. 

OCENA 4.5/6

The Good Wife S06E09 Sticky Content
- kolejny odcinek w tym sezonie bez sprawy sądowej i znowu to nie przeszkadza. W centrum kampania Alicji, która jest coraz ciekawsza. Walka z Pradym jest dwuznaczna, nie wiadomo komu ufać i czego oczekiwać po Alicji. Prócz pojedynku o fotel prokuratora jest są też zmagania Alicji z samą sobą i jej życiem osobistym. Romanse i zdrady w najlepszym wydaniu. Serial idealnie wprowadza kolejne wątki i rozwija stare. Z drugiej strony brakuje mi klimatu kancelarii adwokackiej, a serial zrobił się bardziej polityczny niż prawniczy. Dlatego trzymam kciuki by Alicja przegrała wybory.
- wątek Cary'ego miał dwa bardzo fajne motywy. Pierwszym z nich były sceny gdy wyobrażał sobie jak zostaje zamordowany. Gdzie wszystko było piękne, otwarte pomieszczenia i dramatyczny koniec. Pasowało to. Tak jak strach gdy szedł przez korytarz i zaczął się bać o swoje życie. Drugi fajny motyw to konfrontacja z Bishopem i nagły strach po telefonie Kalindy. Matt Czuchry odwala kawał doskonałej roboty.

OCENA 4.5/6

The 100 S02E06 Fog of War
- niestety, nie da się utrzymywać wysokiego poziomu serialu przez cały czas. Nie zrozumcie mnie źle, dalej mi się podobało, ale mam kilka zastrzeżeń. Dialogi niedomagały, była słabiutko rozpisane, brak im było pazura, zbyt często bohaterowie mówili o rzeczach nieważnych. Przeszkadzało mi też sposób w jaki potraktowano kalectwo Raven. Cieszyłem się z osoby niepełnosprawnej bo wprowadziło to pewno różnorodność. Jednak w tym odcinku chodzi sobie jakby nic się nie stało. Przeszkadza to. Jednak najbardziej denerwowała skurczenie świata i zbyt szybkie podróże bohaterów. Mount Weather w pobliżu bunkra? Jaha od obozu Grounders przybył do swoich niemal w tym samym czasie co Abby z Clarke? Zbyt szybko, zbyt łatwo.
- pierwsze 10-15 minut odcinka było trochę nudne. Rozczarował mnie delikatny przeskok w czasie. Zamiast bezpośredniej sceny po masakrze urządzonej przez Finna dostajemy Clarke, która musi sobie radzić z zmianami jaki w nim zaszły. I on też musi sobie z tym radzić. Trochę zbyt łatwo potraktowano zbrodnię wojenną. Takich rzeczy się nie lekceważy i mam nadzieje, że jeszcze ugryzie ich to w tyłek. Ciekawie wygląda stosunek choćby Bellamyego do Finna, który stara się go zrozumieć. Wie, że to wojna bo i on dopuścił się kilku niecnych czynów. Tylko czy cały czas będzie stał w jego obronie. Czy Clarke stanie? Bo ten wątek jeszcze powróci.
- powróci bo to on napędzał historię kanclerzy. Odcinek przesiedzieli w łańcuchach w starej stacji metra. Byli bardziej zagubieni niż i bezradni niż zwykle, ale dalej powróciły cechy charakteru, które ich definiują. Zupełnie mnie nie zaskoczyło gdy Kane chciał się zabić (taaa, jakby chciał to by sobie gardło poderżnął). Wciąż uważa, że powinien zginąć i dalej poświęca się w imię większego dobra. Przynajmniej tak mu się wydaje, że Jaha jest tym lepszym przywódcą. Pojawienie się Commandera Ziemian zaskakująca i trochę naiwne. Taka młoda dziewczyna nimi przewodzi? Oby mieli na to dobre wytłumaczenie. Cieszy mnie, że nie łatwo jest uzyskać porozumienie. Konflikt zamiast być powoli wygaszany jeszcze bardziej eskalował przez ultimatum Ziemian. I tutaj wraca wątek Finna. Wydadzą go czy nie. To byłby mocny winter finale gdyby go zabili w imię większego dobra.
- w Mount Weather spokojnie. Dalej jest pogłębiany konflikt w rodzinie Wellsów, dalej ważą się losy The 47. Jednak dzieciaki mają plan. I nie działają w taki głupi i chaotyczny sposób jak Clarke. Przynajmniej na razie.
- podoba mi się, że serial powoli zacieśnia współpraca dorosłych i dzieci. Wspólna wyprawa prowadziła do nowych konfliktów, ale też lepszego zrozumienia i ewolucji stosunków. Choćby w tym kluczowym momencie gdy Bellamy dostaje broń. Jednak w tym story arcu odcinka przeszkadzało mi kilka rzeczy. Na przykład mgła. Ucieszyłem się gdy wróciła. Takie przypomnienie, że nie tylko ludzi są zagrożeniem w tym świecie. Czar prysł gdy okazało się, że jest ona jedną z broni Górali. Nie podobało mi się też przedstawienie podziemnego garażu, który nie wyglądał na te 100 lat. Dałbym mu raczej pięcioletni okres zaniedbania. Zbyt ładne to wszystko. Jednak muszę przyznać, że pojawienie się Żniwiarzy przy dźwiękach pam pam pam para ram pam pam było niezwykle klimatyczne. Ciemność, atak z ukrycie, śmierć, a potem pojawienie się zakrwawionego Lincolna, którego znowu trzeba ratować. Takie sceny cieszą.

OCENA 4/6

The 100 S02E07 Long Into an Abyss
- czy muszę pisać, że znowu The 100 serwuje fantastyczny odcinek? Wysoki poziom jest utrzymywany od końcówki poprzedniej serii i chyba nie trzeba wspominać o takich oczywistościach. Więc jeśli jakimś cudem trafiłeś na pierwszy akapit wrażeń do tego odcinka, a nie zamierzasz czytać dalej to mała wskazówka - nadrabiaj serial bo jest tego wart.
- w tym tygodniu narzekałem choćby przy Agentach T.A.R.C.Z.Y. na słabe tempo odcinka i rozłożenie akcentów. Tutaj mamy coś zupełnie odwrotnego. Doskonałe budowanie napięcie i fundowania sinusoidy intensywności, która się sprawdza. Gdy jeden wyścig z czasem się skończył i następuje chwila spokoju zaczyna się następny przy czym wszystko jest ze sobą powiązane. Tak właśnie absorbuje się uwagę widza.
- jednak pierw zaczną od wątku Mount Weather, który rozpoczyna się od pozornie idyllicznej sceny z mieszkanką Góry na powierzchni. Żółte kwiatki, zielone drzewa, świecące słoneczko, letni deszczyk i uśmiech na twarzy. Eksperyment się udał, dzieciaki okazały się przydane. Tylko nie do końca. Bo zaraz zaczyna się atak choroby popromienne (tak wiem, z punktu naukowego cały ten wątek jest idiotyczny, ale na gruncie telewizji działa), a dziewczyna krzyczy z bólu. Jednak dużo bardziej przerażająca była rozmowa w bunkrze między Cagem, a panią doktor gdy mówią o nauce i przyszłości swoich ludzi, a w tle cały czas te przerażające krzyki. Jeśli scenarzyści chcieli pokazać jacy Górale są źli to się im udało.
- tylko, że nie do końca. Bo jest jeszcze prezydent Dante. Nie chcę śmierci dzieciaków wciąż wierzy w pokojowe rozwiązanie. Nawet gdy jest podstępnie kuszony przez swojego syna co szybko udaje. Może i należy do tych złych, ale można z nim w pewnym stopniu sympatyzować. Tylko co zrobi? Podda się czy pozostanie przy swoich przekonaniach? A może już się poddał? Czy wie co robi Cage z Tsing czy działają za jego plecami?
- dzieciaki w Mount Weahter w końcu wzięły się do roboty i próbują uciec. Nawet powoli wprowadzają w życie swój plan. Może ich wątek w tym odcinku był jego najsłabszym elementem, ale parę razy się uśmiechnąłem oglądając ich włamanie. I wciąż podoba mi się postać Jaspera, który walczy ze swoim tchórzostwem. Następy epizod powinien zaprezentować jakiegoś mocnego cliffa z ich udziałem.
- powrót Jahy do obozu nie był taki kolorowy jak sobie to wyobrażał. Sytuacja jest krytyczna, a on nie jest liderem z czym ciężko mu się pogodzić. Ten wątek jest świetnie (znowu!) rozpisany. Wciąż czuje się jakby przewodził ludźmi, ale nie ma do tego uprawień przez co dochodzi do spięć z Abby. Pierwsze przy wystąpieniu do ludzi (ileż statystów zatrudnili w tej scenie!), a potem już podczas narady. I to była scena od której nie można się było oderwać. Bo on, charyzmatyczny lider wygłasza przemówienie, a ona która jest kanclerzem od paru dni wypowiada proste "nie". Ona każe ją aresztować, wojsko stoi w milczeniu, a potem ona wydaje ten sam rozkaz i Jaha ląduje w mamrze. Swoją drogą podoba mi się to jak wyglądają relację między Kanclerzami. Trzech silnych przywódców, którzy niemalże cały czas się ze sobą nie zgadzają, ale darzą się szacunkiem i co jakiś czas wsadzają się do więzienia i poświęcają życie dla dobra swoich ludzi.
- serial w tym odcinku zatoczył małe koło. Lincoln jest więziony w tym samym miejscu i w ten sam sposób co w zeszłym sezonie, ale z zupełnie innych powodów i inaczej to wygląda. Teraz zamiast torturować chcą ratować mu życie, a on nie milczy, a krzyczy i się rzuca. I cóż za napięcie udało się wytworzyć! Gdy zrywa się z łańcuchów, gdy rzuca się na bohaterów, a potem gdy przygwożdżony do ziemi dwukrotnie umiera. Na końcu nawet zwątpiłem w powodzenie rehabilitacji, ale wszystko dobrze się skończyło. Przynajmniej chwilowo bo przeczuwam konsekwencje powrotu Linca do zdrowia.
- nie dziwi mnie jak jest prowadzony wątek Finn. Może odrobinę za szybko występują w nim zmiany, ale gdy ogląda się serial z tygodnia na tydzień to działa. Ma traumę po wydarzeniach z rzezi jaką urządził. Czuje zobojętnienie co było widać gdy zaatakował go Nyko. Nic nie zrobił. Stał i czekał. Jakby czuł się winny i wiedział, że należy mu się kara. Dlatego nie zdziwię się gdy dobrowolnie pójdzie do Grounders by zachować rozejm. Trzymam kciuki za jego śmierć. Jeśli to się stanie serial pokaże, że nie ma w nim łatwych rozwiązań i w przyszłości można się wszystkiego spodziewać.
- przybycie Grounders zrobiło na mnie wrażenie. Środek nocy, sky people zbierają się do odejścia, a potem alarm i w ciemności widza setki pochodni. Brawa! W wielu serialach przeszkadza mi brak wyczucia skali, tutaj ma się wrażenie, że gra toczy się o wysoką stawkę, nie są to zwykłe bitki, a wojna dwóch społeczności. Tak samo gdy Clarke wchodzi to obozu przeciwników. Widać rozłożone namioty i wojowników na straży. Trochę pieniędzy zabrakło by poczuć prawdziwą epickość, ale ja czuje się usatysfakcjonowany. Przez pewien moment udało mu się poczuć ducha Game of Thrones. Serial wybudował swój fantastyczny świat pełen detali gdzie ludzie mówią wymyślonym językiem, a scenografia daje poczucie obcowanie z czymś obcym. Szkoda, że serial nie ma większej oglądalności bo oznaczałoby to więcej kasy.
- Clarke udało się wynegocjować pokój, nareszcie doszło do zbliżenia tych dwóch obcych grup. O sojuszu jeszcze nie ma mowy, ale teraz powinni stawić czoło wrogowi. I nie mogę się tego doczekać. Tak samo jak już, teraz, chcę zobaczyć co zrobi Clarke. Bo prawie osiągnęła pokój, tyle przeszła, stoczyła tyle walk, zginęło tyle ludzi by tego dokonać. Teraz musi umrzeć jeszcze Finn. Czy będzie zdolna go poświęcić? Czy postawi swoich ponad niego? Dlatego tak bardzo lubię ten serial, bo stawia bohaterów w ekstremalnych sytuacjach. 
- wiecie jeszcze co mi się podoba jeszcze w tym serialu? To że mimo, że się rozwija nie zapomina co działo się wcześniej. Mamy siódmy odcinek drugiej serii, a dalej bohaterowie muszą radzić sobie z wydarzeniami z finału, a pobojowisko po tych wydarzeniach wciąż tam jest i dalej robi wrażenie. Gdy Clarke szła do lądownika prowadząc liderów Grounders pojawiło się przypomnienie tego do czego doprowadził ich konflikt. Do śmierci. Zwęglone ciała i wstrząs na twarzach Lexy i Indry. A pamiętacie gdy to właśnie miejsce było rajem dla nastolatków, którzy dopiero co wylądowali na Ziemi?

OCENA 5/6

Utopia S01E04 Episode 4
- najspokojniejszy epizod ze wszystkich. Niewiele się działo, nacisk był położony głównie na trudne relację w grupie bohaterów. Niby o prawie każdej postaci pojawiło się coś nowego, ale ja czuje pewien niedosyt. Chyba najbardziej zachwycały sceny z Alice, która radziła sobie z traumą po śmierci matki. Szok i obsesyjne skupienie się na Zbrodni i karze, a potem zabójstwo człowieka, które jej nie ruszyło. Czyżby tak miała się narodzić nowa Jessica Hyde? Antyspołeczna, skupiona tylko na jednym celu, ale poszukująca pewnej normalności? W przyszłości zestawienie tych dwóch bohaterek może wypaść bardzo ciekawie. Zwłaszcza gdy dalej będą pokazywane te osobliwe relację Jessicy z Grantem.
- niby serial jest o wielkim spisku, ale najlepiej wypada w nim przedstawienie bohaterów. Prócz Alice, czy szoku Wilsona po tym jak dowiedział się o śmierci ojca, mocno zachwyciła mnie scena gdy wyjawiony zostaje origin Arbyego. Nie wiem w jakim kierunku pójdzie dalej jego historię, ale oglądanie scen z jego udziałem będzie dalej satysfakcjonujące.
- prócz nasyconych czerwieni i zieleni w odcinku było dużo mrocznych ujęć. Noc, zdewastowane domostwo, kadry wypełnione stronami z komiksu czy płaskorzeźby u tych złych. Jakie to piękne!

OCENA 4/6

Utopia S01E05 Episode 5
- co za napięcie w odcinku! Nie żeby poprzednim tego brakowało, ale tutaj było jeszcze bardziej namacalne. Chyba dlatego, że lepiej poznałem bohaterów i już wiem o co chodzi. Mniej więcej. Serial czerpie z lęków świata i opiera na nich teorię spiskową, która może się stać rzeczywistością. Szczepionki, żywność modyfikowana genetycznie i widmo przeludnienia Ziemi. To wszystko ma prowadzić do ludobójstwa lub ocalenia ludzkości. Część głównych bohaterów wierzy w jedno, a część w drugie. A widz? Widz ma sam wybrać postawiony w niekomfortowej sytuacji. Bo po zakończeniu odcinka nie jesteś już tylko widzem, a jego główny problem z tobą pozostaje. Tylko czy to jest ostatecznym celem Corvatd, a Letts kłamał by ocalić życie?
- podoba mi się co serial zrobił z bohaterami. Zostali połączeni przez komiks i ich jedynym celem było przetrwać. Nie zgadzali się ze wszystkim, ale dopiero teraz widać jak wiele ich dzieli. Becky lęka się choroby i jest w stanie oddać manuskrypt, Wilson jest gotów poświęcić świat w imię przetrwania ludzkiej rasy, a Ian dalej jest idealistą. Pewnie dlatego został złapany przez policję. Co za cliffhanger! Bo został wywołany przez postać, która się zmieniła, a my jako widzowie tą drogę prześledziliśmy i rozumiemy czemu to zrobił. Mimo, że przez poprzednie cztery odcinki chciał dowiedzieć się prawdy.
- w oglądaniu Arbyego jest zarazem coś fascynującego i odpychającego. Jego historia pozwala go zrozumieć, współczuć mu i jeszcze bardziej życzyć mu ... sam nie wiem czego. Kolejny raz serial zmusza do zastanowienia się nad odebraniem postaci. Świetna cena z jego udziałem w przydrożnym barze czy gdy opowiadał o morderstwie mentora Jessicy. To, że okazali się rodzeństwem zupełnie mnie nie zaskoczyło i pasuje to do tego serialu.

OCENA 5/6

1 komentarz: