wtorek, 23 grudnia 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #116 [15.12.2014 - 21.12.2014]

Święta, święta i po świętach. Eeee... jeszcze nie? Ale już niedługo. Przynajmniej ja mam już dość "świątecznej" atmosfery, tłumów na mieście, ludzi śpieszących się bardziej niż zwykle i lecącego na okrągło Last Christmas. Może dlatego, że nie mogę się doczekać dobrego jedzenie i chwili wolnego? Może. Więcej już jednak nie napisze we wstępie by nikt mnie nie wziął za Grincha. 

Świąteczna życzliwość udzieliła się stacją telewizyjnym i w swej łaskawości postanowiły nikogo nie anulować. Zamówienie na drugi sezon dostało The Missing, które przedstawi zupełnie nową sprawę. Antologię wracają do łask. Przydałby się jeszcze powrót Strefy Mroku lub Opowieści z Krypty. Lub chociaż czegoś co opowiada co odcinek zupełnie nową historię, a nie co sezon.

Jednak mnie bardziej interesują daty powrotów dwóch seriali, które zaliczam do kategorii "ulubione". Skandynawskie fiordy, twardzi mężczyźni i równie twarde kobiety powrócą 19 lutego. Vikings zostaną z nami na 10 odcinków, a chwilę przed ich finałem czyli 18 kwietnia powraca Clone Club z królową telewizji Tatianą Maslany. Jeszcze nie widzieliście Orphan Black? Dobrze się składa bo macie jeszcze sporo czasu by nadrobić, być na bieżącą i błagać o więcej. A ci co tak jak ja czekają, mogą zobaczyć króciutki teaser zapowiadający wojnę.

Wracając na chwilę do (quasi)średniowiecza. Stacja ITV zapowiedziała 13 odcinkowy serial na podstawie eposu Beawoulf. Notkę prasową można przeczytać tutaj. Nie będzie Angeliny Jolie więc nie czekam. Nie obejrzę też Mr. Roboto serialu o hackerze od USA Network. Bo to USA Network robiące seriale na jedno kopyto. I Christan Slater, które zalicza kolejne serialowe porażki tak często jak Adam Sendler gra w słabych komediach. Nie przekonuje mnie też producent wykonawczy True Detective jako twórca serialu.

W minionym tygodniu pojawiło się kilka istotnych wiadomości o nadchodzących i obecnych serialach. I tak spin-off  The Walking Dead będzie rozgrywał się w Los Angeles. Tak! Doczekałem się dużego miasta w centrum. Oby tylko nie był to chwyt marketingowy, a LA będzie odgrywało taką rolę jak Atlanta teraz. I liczę na cameo Billa Murraya jako zombiaka. 

Tęsknicie za Sladem w Arrow lub Kriksusem z Spartacusa? Jeśli tak to już niedługo Manu Benetta będzie można oglądać w adaptacji Shannary na antenie MTV. Dziwne, że nie gra wojownika - barbarzyńce z dwuręcznym mieczem tylko druida, mentora głównego bohatera. Jakoś nie widzę go w tej roli. Chyba, że jego postać skrywa tajemnicę i w młodości łupił, grabił, mordował i gwałcił. To by pasowało.

Zła wiadomość dla fanów Hannibala - Michael Pitt nie powróci jako Mason Verger, jego miejsce zajmie Joe Anderson. Podobno nie było żadnego konfliktu na planie i jest to tylko i wyłącznie decyzja aktora. Oby, nie chciałbym by serial zaczął gnić od środka. Ja jestem dobrej myśli. Tutaj można zobaczyć ucharakteryzowanego Andersona i wygląda odpowiednio creepy. Ja natomiast wciąż żałuję, że Jared Leto, a nie Pitt wcieli się w Jokera w filmie Suicide Squad. 

Inny aktor, który mówi o zmęczeniu swoją rolą to Kiefer Sutherland i nie chcę już wracać do 24. Kłamczuszek to samo twierdził po zakończeniu 8 serii. Oby zmienił zdanie bo historia Jacka Bauera zasługuje na pełnowartościowe zakończenie, a nie przeciętniaka w stylu Live Another Day

Potwierdziły się doniesienie jakoby Mike Colter miałby wcielić się w Luka Cage'a. Żle? Dobrze? Nie wiem. Aktora widziałem parę razy (choćby w The Good Wife), ale nie znam zbytnio komiksowej postaci. Może ktoś jest w stanie polecić dobre historię z jego udziałem? Sam Cage ma już zadebiutować w serialu Jassica Jones i wystąpić w mniej więcej połowie odcinków. Liczę przedewszystkim na chemię z Krysten Ritter. Data premiery Luke Cage jeszcze nie ustalona. Liczę na końcówkę roku. 

Na koniec zwiastuny. Pierw Sons of Libery nie jest to spin-off Sons of Anarchy, a historyczny serial opowiadający o szpiegach podczas wojny o niepodległość. Od History. Zainteresowani? Bo ja nie bardzo mimo, ze wygląda to całkiem efektownie. O wiele bardziej ciekawi mnie The Last Man on Earth, którego teasery (1 i 2) są nadzwyczaj zabawne. Nie wiem jak długo sam serial będzie śmieszył, ale całkiem możliwe, że będzie to pierwszy sitcom jaki obejrzę w tym roku. nie licząc oczywiście ukochanego Brooklyn Nine-Nine.

PS. Jeśli jeszcze nie widzieliście tego sezonu Homeland to nadrabiajcie. Warto. 
PS2. Tradycyjnie The 100 również polecam.
PS3. Tak jak Peron of Interest. A co, jak polecać to polecać. 

SPOILERY

Homeland S04E01E02 The Drone Queen | Trylon and Perisphere
- w tym roku, po słabym 3 sezonie, miałem odpuścić sobie Homeland. Zachęciły mnie jednak pozytywne opinię ludzi którzy równie jak ja zawiedli się rok tomu. I muszę przyznać, że jestem zadowolony z powrotu. Jest dobrze, a podobno najlepsze dopiero przede mną jeśli przetrwam kilka słabszych pierwszych odcinków. Bo widzę sygnału ostrzegawcze. Dużo obyczajówki i szalonej Carrie. Ciężko mi jednoznacznie ocenić premierę bo Showtime w bezsensowny sposób wyemitował dwa odcinki po sobie i tak też je się powinno oglądać. Bezsensu bo widać wyraźny podział i zmianę klimatu. Pierwsza część to szpiegowsko polityczna opowieść z zarysowaniem intrygi, druga to prywatna historia Carrie i Quinna, którzy muszą radzić sobie po powrocie do domu. Obydwie historię działają tylko oglądanie tego ciurkiem trochę zaburza percepcję.
- może punkt wyjściowy nie jest szalenie pomysłowy - atak dronów i zmasakrowanie cywili. Ale czuć klimat opowieści. Jazz grający podczas gdy Carrie podróżuje ulicami Kabulu czy atak dronów w kompletnej ciszy, oglądany na ekranie bez większych emocji. Do tego mocne sceny w Pakistanie i interesujące zależności między postaciami. Jest dobrze.
- trochę przeszkadzało mi oglądanie Carrie z dzieckiem. Pokazało to jej skomplikowanie, przystosowanie do innego świata, świata wojny z terrorem, oraz świetną grę aktorską jej siostry. A Carrie jak to Carrie, szantażuje i jest arogancka. Ciekawie za to zapowiada się historia Petera, który ma dość zabijania i przemocy, ale nie umie sobie z tym poradzić.
- podoba mi się oglądanie Amerykanów jako tych złych. Zabili kilkudziesięciu cywilów i starają się to usprawiedliwiać większym dobrem. Takie to typowe. Na razie to oni są tymi złymi. Tym ciekawiej ogląda się młodego pakistańczyka, który przeżył zamach. Szkoda, że scenarzyści wikłają go w wątek nielegalnego handlu lekami. Wolałbym pooglądać normalnego człowieka w ekstremalnej sytuacji.

OCENA 4.5/6

Homeland S04E03 Shalwar Kameez
- dalej się podoba, nie czuje nawet spadku formy, a trochę się obawiałem przestoju po premierze. Carrie ekspresowo trafia do Pakistanu i zostaje szefową placówki, musi radzić sobie z podwładnymi i powoli buduje całą operację. Oczywiście tylko ona jedna może wszystko zmienić. Trochę przeszkadzają mi bezosobowe postaci poboczne. Agenci w ambasadzie czy kierowcy Carrie - wszyscy jednakowi, a przecież aż się prosi by ich rozpisać. Mimo to odcinek ogląda się z ciekawością. Jest drobiazgowo i skrupulatnie, bez pośpiechu. Jak podczas sceny gdy Carrie gubi ogon. W ogóle każde wyjście na ulice Islamabadu ma w sobie coś przyciągającego i czuć dreszczyk niebezpieczeństwa. Czeka się na niespodziewane.
- cieszy powrót Fary i Maxa. Jak dobrze, że znane postacie wracają i działają trochę na uboczu. Oby posiadali dobre historię, ale powiązane w jakiś sposób z główną linią fabularną, a nie osobiste zapychacze.
- jednak muszę przyznać, że osobista historia Petera jest wciągająca. Tylko ten nieszczęsny wątek romansowy, proszę dajcie sobie spokój. Nie dla Carrie i Quinna, nie dla wątków romantycznych w tym serialu. Chcę dostać szpiegowską historię, a nie harlekina.
- ostatnia scena idealnie podsumowała obecny stan Petera i Carrie oraz różnice między nimi. Dla niego wojna i cała zabawa w szpiegostwo jest doświadczeniem, które zmienia, zabiera z człowieka to co najlepsza. Ona natomiast cieszy się mogąc wziąć udział w grze, jest napędzana przez kolejne zagadki i poczucie obowiązku.- Aayan w tym odcinki był w tle, ale do dobrze. Nie musieliśmy oglądać jego życia osobistego, a próby podejścia do niego przez CIA. Nieudana Fary i profesjonalne Carrie. Co za scena w toalecie!

OCENA 4.5/6

Homeland S04E04 Iron in the Fire
- czwarty odcinek i dalej jestem zadowolony. Mniej było o bohaterach, a więcej o głównej intrydze serialu. I kurde, jakie to dobre! scenarzyści rozstawili mnóstwo elementów i teraz nich umiejętnie korzystają i łączą. Współpraca wywiadu pakistańskiego z terrorystami w celu przeprowadzenia zamachu na Amerykę? To jest dobry punkt wyjścia.Ciekawe ile jest planów w planach i jakie będą nadchodzące finty.
- cieszy mnie dużo rola Fary i to, że nie jest marginalizowany. Jej postać opowiada nawet pewną historię. Młoda i ambitna chcę być jak jej mentorka, czeka by zostać pochwalona, ale też przeraża ją kim jest Carrie. Panie, zagrałyście w tym odcinku świetnie.
- Carrie jak zwykle jest w stanie przekroczyć granicę by uzyskać to co chcę. Uwodzi Aayana i go wykorzystuje. Może specjalnie mnie nie interesuje co się z nim stanie, ale jak to jest zagrane!
- jeszcze nic nie pisałem o pani ambasador, ale należą się jej pochwały. Za tą stoicką grę i lodowatą pewność siebie. Po przeciwnej stronie jest jej mężulek. Słaby, zdrajca własnego kraju, tchórz i kłamca. Obydwie postacie dostają niewiele czasu, a już zostały mocno zarysowane, a ich historię obchodzi. Po raz kolejny - świetna robota.

OCENA 4.5/6

Homeland S04E05 About a Boy
- Carrie niemal cały odcinek przesiedziała z Aayanem próbując wyciągnąć od niego prawdę. Strasznie niekomfortowo oglądało się jej sceny. Biedny chłopak, który stracił całą swoją rodzinę jest uwodzony przez kobietę, która do tego doprowadziła. I gra na nim niemalże jak chcę. Niczego nowego się nie dowiedziała, ale te sceny były też okazją by skonfrontować się z samą sobą. Widać, że nie wszystko było jej grą i nawet ona nie zawsze jest chłodną profesjonalistką. Ileż było emocji gdy mówiła o Brodym.
- na początku trochę przeszkadzał mi wątek Saula. Głupie, przypadkowe spotkanie z celem wydawało mi się zbyt naciągane. Jednak potem wszystko ładnie zagrała. Brodacz nie był drapieżnikiem tylko ofiarą, dał się złapać i uprowadzić. I tutaj znowu zgrabnie powiązano dwa wątki - zabójstwa Sandyego i Haqqaniego. Zapowiada się też więcej akcji i wyższe stawki w następnym epizodzie.
- a więc to kobieta z ISI zwerbowała męża pani ambasador. I znowu - kolejny powiązany wątek skłądający się na większą całość. Tylko pytanie - czy ona pracuje dla rządu czy jest to jej własna inicjatywa? Co do pana męża ambasador - jego słabość daje o sobie znać. Myśli, że pokazuje jaki jest silny szpiegując Carrie, ale bardziej przegrywa na kolejnym froncie. I zadarł z niewłaściwą osobą.

OCENA 4.5/6

Homeland S04E06 From A to B and Back Again
- może Carrie poświęca swoje życie w walce z terrorystami, ale emocję zawsze wezmą nad nią górę. Niby była gotowa zabić Aayana by pozbyć się Haqqaniego, ale młody zginął z rąk wujka (to było niespodziewane!). Pojawienie się Saula trochę naciągane, ale pasuje mi to do nowej wizji Homeland, serialu bardziej zbliżonego do 24 niż obyczajowej historii. Carrie wydająca na niego wyrok i działająca pod wpływem chwili była szalona jak dawniej i o dziwo, całkiem nieźle się to oglądało mimo, że miałem dość tego zachowania w poprzednich sezonach. Ciekawe jak jej decyzja wpłynie na nią i relacją w pracy.
- czy za niepowodzenie misji odpowiada mąż pani ambasador? Przekazuje informację ISI, ale to trochę za mało by go obwiniać za wszystkie niepowodzenia. Jednak sposób w jaki to robi jest strasznie naciągany. Wszedł do kryjówki CIA, a ominięcie Fary były łatwiejsze niż powinno. 
- sam odcinek miał w sobie dużo napięcia i tajemnicy. Jak śledzenie Aayana czy porwanie Carrie gdzie czuło się zabawę z widzem, ale nie można było być niczego pewnym

OCENA 4.5/6

Homeland S04E07 Redux
- spodziewałem się takiego odcinka. Pokazanie szalonej Carrie by znowu dać się wykazać Claire Danes. I jakże ona gra! oczu nie można od niej oderwać, tylko ona umie pokazać szaleństwo w ten sposób. Tyle razy to robiła i wciąż zachwyca. Jednak nie tylko ona mogła zaprezentować swój talent, ale też reżyser i scenarzysta. Jest szaleństwo wynikło z celowo zaplanowanej akcji przez obcy wywiad i rzuciło na fabułę kilka kolejnych znaków zapytania. Bo czemu ona teraz przebywa u agenta ISI? Czyżby jednak tam były frakcję, które się zwalczają i wprowadzają niezależnie od siebie plany?
- sama reżyseria jeszcze bardziej podkreślała stan Carrie poprzez drżącą kamerę i nasilone dźwięki otoczenia. Scena na ulicach Islamabadu świetna. Tak jak spotkanie Carrie z Brodym. Bo Brody musiał się pojawić, nawet jako halucynacja. Nie tylko uwydatnia jej lęki, ale też daje chwilę spokoju. Fajnie było też zobaczyć Damiana Lewisa w tak krótkiej scenie.
- trochę zawiódł wątek Saula i Haqqaniego. To nie to samo co kiedyś jego road trip z terrorystką po Stanach. Brakowało tutaj na prawdę dobrych dialogów. Bo rozmowa o islamie była taka typowa. Religia dobra, źli ludzie, ale chrześcijaństwo też złe. Już to kilka razy słyszałem.

OCENA 4.5/6

Homeland S04E08 Halfway to a Donut
- co za odcinek! Emocjonujący, posiadający wspaniałe tempo i zakończenie. W roli głównej Saul. Zachowujący godność mimo porwania, zaradny, potrafiący uciec z talibańskiej niewoli. Odcinek został doskonale rozpisane przez co nie można było oderwać wzroku od jego ucieczki. Zwłaszcza finałowych sekwencji w mieście gdzie był kierowany przez Carrie. Mieliśmy też rozmowę telefoniczne gdzie prosi ją by go zabiła i drugą rozmowa gdzie wydawałoby się że ona go ratuje. I uratowała mu życie poprzez dostarczenie go talibom. Kapitalny był widok niebieskiej kropki otoczonej czerwonymi trójkącikami.
- w odcinku były też rozmowy z Pakistańczykami. I w sumie nie wiadomo co o tym myśleć. Czy tylko agentka ISI wie coś się na prawdę dzieje czy cały rząd jest w to zamieszany? Świetne były chłodne rozmowy przy stole i zdystansowane stosunki dyplomatyczne. Ciekawie też wygląda postać Khana, który powiedział Carrie kto jest ich kretem. Co przecież sam dopiero co odkrył.
- wciąż nie wiem jaki jet endgame tego sezonu. Bo Haqqani próbujący odzyskać władzę w Afganistanie wydaje się trochę zbyt odległe dla przeciętnego widza. Liczę na jakąś woltę w przyszłym odcinku gdzie stawka pójdzie diametralnie do góry.

OCENA 5/6

Homeland S04E09 There's Something Else Going On
- jak to się ogląda! Biję się w pierś i żałuje, że nie byłem na bieżąco. Tygodniowe odstępy między odcinkami tylko podsycałyby moje zainteresowanie i intensyfikowały przyjemność z oglądania. Maratony są dobre, ale wyczekiwanie jeszcze lepsze. Zwłaszcza jak serial funduje spójną historię i mocarne cliffhangery. Tak było i tutaj. Wyjawiono co planuje Haqqani, a następny epizod zapowiada się efektownie i w pełni nastawiony na akcję.
- nie znaczy, że ten był tylko powolnym wstępem do przyszłych wydarzeń. Tutaj też się działo. Pierw podchody do mężulka pani ambasador. Dobrze rozpisane rozmowy i plany, które nie działają do samego końca. W międzyczasie wymiany. Cóż to była za wymiana! Świetnie rozpisana scena. Pełna napięcia z wątpiącym Saulem, dzieckiem z kamizelką samobójczą i dwiema przeciwnymi stronami czekającymi w napięciu co się wydarzy.
- w odcinku podobała mi się tez rozmowa Carrie z Mirą. Żona brodacza prosi by dostarczyć jej męża, Carrie zapewnia, że zrobi wszystko co w jej mocy, tylko Mira obawia się właśnie jej. Jakie to wszystko jest przewrotne. Carrie, która była gotowa zabić Saula teraz robi wszystko by ocalić mu życie.
- trochę przeszkadza mi niewielka ilość Petera i brak Fary i Maxa. Szkoda, że nie ma zbytnio dla nich miejsca w serialu.
- "I am fucking CIA." - i jak tu nie kochać Carrie!

OCENA 5/6

Homeland S04E10 13 Hours in Islamabad
- chyba na twitterze przeczytałem, że był to najlepszy odcinek 24, a potem zobaczyłem Carrie trzymającą M4. To był właśnie impuls by powrócić do serialu. W podobieństwie do przygód Jacka Bauera jest trochę prawdy, ale tylko trochę. Bo w 24 cały odcinek byłby poświęcony walce z terrorystami, padłoby damn it i pewnie ktoś by zginął w heroiczny sposób. Jack oczywiście byłby w centrum wszystkie. W Homeland było inaczej. Atak trwał 20 minut i rzeczywiście było to wyśmienite 20 minut. Pełne akcji i napięcia. Tylko, że Carrie nie była w centrum, była odcięta od głównej akcji i nie mogła wszystkich uratować, toczyła własną walkę. To Peter musiał sobie radzić z wrogiem. Nie było też heroicznej śmierci. Zginęła Fara (nieee!) i to w najmniej widowiskowy sposób w jaki można. O ile będę tęsknił za postacią jej śmierć mi się podobała, głupia i niepotrzebna z punktu widzenia fabuły pokazująca tylko bezwzględność Haqqaniego. Nawet nie miała ostatniego słowa. Potem nastąpiła kolejna efektowna wymiana ognia i moment gdzie Max, który przeważnie przewija się w tle mógł zostać bohaterem.
- teoretycznie po ataku powinno nastąpić zwolnienie akcji. Jednak prawdziwe mięsko zaczęło się 4 godziny później jak głosiła wielka czarna plansza z białym napisem. Tak by podkreślić upływ czasu i pokazać, że teraz bohaterowie będą sobie radzić z tym co się wydarzyło. I radzili, każdy na swój sposób w długich rozmowach, które były równie wciągające co strzelanie. Chyba najlepiej wypadła rozmowa pani ambasador z mężem, który prosi ją o pasek by móc popełnić samobójstwo. Tchórzliwe wyjście usprawiedliwia racjonalnymi argumentami. Tylko tchórz zawsze pozostanie tchórzem. Nawet nie było go stać na to by popełnić samobójstwo, o której tak dzielnie walczył.
- wyszła też rozmowa Carrie z Maxem nad zwłokami Fary. Niby nic nowego, widz mógł się domyśleć jakie są relacje między Carrie, a swoją protegowaną, ale niektóre rzeczy musiały zostać powiedziane. Nie wiem jednak czy nie lepsza była rozmowa telefoniczna z ojcem Fary. Rozmowa czy raczej Carrie mówiąca do słuchawki i świetna (bo jakżeby inaczej?) gra Claire Danes.
- również Peter przeżywał zamach na swój sposób. Brutalnie prowadził wywiad z Saulem, a potem robił wszystko by znaleźć winowajców bo nie mógł siedzieć bezczynnie. Nawet były tortury, no prawie czyli kolejny element łączący ten odcinek z 24.
- od 1 sezonu Homeland marzy mi się by serial zaczął kreować swój świat. Dzieje się w współczesnych Stanach tylko z innymi postaciami niż realni politycy i agenci. Wciąż kręci się wobec spraw obecnych. Terroryzm i napięte stosunki z Pakistanem. Teraz jest idealny moment by to zmienić i zacząć opowiadać własną, alternatywną historię. Zimna wojna z Pakistanem? Więcej polityki i wydarzenia na skalę światową? Chciałbym by serial przeskoczył rekina i zmienił swoje obliczę.

OCENA 5.5/6

Homeland S04E11 Krieg Nicht Lieb
- nadrobione. Ciesze się, że już jestem na bieżące i smucę bo zaraz koniec tego sezonu. Przedostatni odcinek nie odbiegał poziomem od pozostałych. Czuć było delikatne zwolnienie tempa, ale tylko delikatne. Bo samodzielna misja Quinna bez wsparcia ambasady była wciągająca. Jego zdeterminowanie zrozumiałe i przez większość czasu mu się kibicowało. Póki sam nie chciał urządzić zamachu terrorystycznego gdzie zginą niewinni ludzi. Wszystko z powodu wzniosłych ideałów amerykańskiej sprawiedliwości. I palącej żądzy zemsty. Tylko nie mógł zabić przy tym Carrie. Ostatnia scena mocna, świetnie nakręcona i pomysłowa. Dwie grupki ludzi skandujące swoje rację i w środku Carrie. A potem wyjeżdża Haqqani niczym gwiazda rocka. A ona chcę go zabić. I tutaj nadszedł wielki twist na koniec sezonu. Dar Adal współpracuje z pakistańczykami. What?! Szokujące w pozytywny sposób. Tylko po namyśle jego pojawienie budzi trochę obaw. Bo czy zakończą historię w tym sezonie? A jeśli tak to potencjał zdrajcy Adala zostanie zmarnowany.
- większość odcinka byłą jednak spokojniejsza. Dalsze rozliczanie się z zamachu na ambasadę. Carrie za wszelką cenę chcę sprowadzić wszystkich do domu, nie chcę więcej śmierci tylko, że ona tego nie może kontrolować co pokazuje wprowadzenie wątku śmierci jej ojca. Nie jest w stanie uratować wszystkich, a śmierć działa niezależnie od niej. Nie może też wszystkich kontrolować. Choćby Max, on chcę dalej walczyć mimo, że nie jest do tego przystosowany.

OCENA 5/6

Person of Interest S04E10 The Cold War 
- ten odcinek był reklamowany jako pierwsza część trylogii co czuć. Jest to wstęp do większych wydarzeń, które mogą zmienić oblicze serialu. Nie znaczy to, że było spokojnie. Pierwsza część odcinka to idylla w Nowym Jorku gdzie Samarytanin likwiduje przestępczość zabierając pracę agentom Maszyny. W drugiej dzieje się coś zupełnie odwrotnego. Skynet w wersji alfa napuszcza na siebie ludzi i tworzy chaos w mieście co jest zaledwie początkiem bo jego ambicję są międzynarodowe. Ciekaw jestem w jaki sposób pokażą kryzys na światowej giełdzie. I jak wielki chaos może zagościć na ulicach Wielkiego Jabłka. To co się działo do tej pory było efektowne, ale liczę na więcej.
- w międzyczasie Shaw zadawała ważne pytania typu czy to co robi Samarytanin jest złe przez co mamy powrót do odwiecznego pytania - wolność czy wygoda. Co ludzkość powinna wybrać. Trochę tylko przeszkadza mi Finch, który uważa się za autorytet moralny chcący narzucać swój punkt widzenia światu. Liczę, że niedługo przyjdzie rzeczywistość i kopnie go w tyłek. Mocno.
- wiecie co tak bardzo uwielbiam w tym serialu? Traktowanie dwóch sztucznych inteligencji jako bogów rządzących światem, a raczej walczących o panowanie. Współczesny problem gdzie technologia jest stawiana przez ludzi na pierwszym miejscu, ale jeszcze bardziej uwypuklone.
- nie za bardzo kupuję 10 latka jako agenta Samarytanina. Creepy kids są fajni, ale w serialach fantastycznych, w sci-fi mocno ugruntowanym w naszej rzeczywistości trochę kłują po oczach. Jednak rozmowa między dwoma bogami niczego sobie.

OCENA 4.5/6

The 100 S02E08 Spacewalker
- trochę się rozczarowałem, ale podkreślam, tylko trochę. Bo to nadal dobry serial i wciąż wie jak zaskoczyć i poruszyć, ale przez sporą część odcinku bohaterowie biegali w bezsensowny sposób. Chociaż może taki był cel? Pokazać, że walka o życie Finna jest bezsensowna mimo chwytania się tylu sposobów? Widmo śmierci wisiało nad nim od dłuższego czasu, musiało do tego dojść i doszło. Szkoda, że wszyscy go bronili, a nikt z głównych bohaterów nie zastanowił się czy może go nie oddać ziemianom za pokój. Bezosobowy tłum się nie liczy, ale dobrze że się pojawił.
- jak wypadła sama scena śmierci? Idealnie. Finn poddał się, wiedział, że walka jest bezsensowna i nie chciał kolejnych śmierci na swoim sumieniu. Wiedział, że to jedyne wyjście. Nawet mimo czekających go tortur. I tutaj wkroczyła Clarke. Miała go uratować, ostatnia desperacka próba i całkiem możliwa do osiągnięcia. Zabija liderkę, powstaje chaos, a Finn uratowany. Ale ona nie mogła do tego dopuścić. W ostatnim pożegnaniu i odebrało Finnowi życie. I to była wyśmienita scena. Wyznali sobie miłość po czym ona go zabiła go okazując mu też litość. Widzieli to wszyscy i ogromnie jestem ciekaw jak wpłynie to na jej relację z matką, Lexą i Raven. Oraz na ją samą bo zrobiła coś co będzie miało poważne konsekwencję.
- flashbacki doskonale wytłumaczyły czemu Raven tak desperacko broniła Finna. Nie chodziło o samo uczucie jakim go darzy, ale również dług bo Finn uratował jej kiedyś życie. Zrobiłaby wszystko by go ocalić. Nawet była w stanie poświęcić Murphyego. I to była jedna z z lepszych scen tego odcinka. Bo inni działali na zasadzie - nie możemy im oddać Finna bo jest jednym z naszych, a Raven postanowiła poświęcić Murphyego bo jest mniej ważny niż Finn. To było cudowne Tak samo jak inny stanęli w jego obronie.
- co do Raven - strasznie podobają mi się jej sceny z Abby. Powiedziałbym nawet, że mają lepsze stosunki typu matka/dziecko niż Clarke z Abby.
- i czemu nie było scen Kane/Lexa?! Bardzo chciałem go zobaczyć w obozie Grounders, a zamiast tego trafił bezpośrednio do Camp Jaha (cóż za mało trafna nazwa!) i tylko wspomniał, że u nich przebywał.

OCENA 4.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz