poniedziałek, 25 maja 2015

Serialowe podsumowanie tygodnia #138 [18.05.2015 - 24.05.2015]

Sezon serialowy można uznać oficjalnie za zakończony. Finały wyemitowane, nowości zapowiedziane więc można udać się na zasłużony odcinek. Taaa, chciałoby się. Jeszcze kilka lat temu byłaby to prawda. Teraz seriale są emitowane cały rok i nie ma już czegoś takiego jak sezon ogórkowy. Już zaraz wraca Hannibal i Halt and Catch Fire, True Detective i Teen Wolf, a są jeszcze nowości. Wypadałoby też nadrobić zaległości jakie nagromadziły się przez cały rok, a klasyki same się nie obejrzą. Można by kolejny raz narzekać na śmiesznie małą liczbę godzin w dobie, ale lepiej cieszyć się z wyboru.

Zeszły tydzień zleciał mi głównie na zachwytach nad Daredevilem. To już 1,5 miesiąca po premierze, a ja dalej ogląda. Ciesze się z tej decyzji bo mogę się zachwycać każdym odcinkiem i poświęcać mu tyle uwagi na ile zasługuje. Smakować się w pięknych kadrach, interpretować dialogi i zastanawiać co będzie dalej. Zachwyca nie tylko mrok i ciężki klimat, ale inteligencja z jaką został rozplanowany opierając się na podobieństwach i różnicach między Daredevilem i jago nemezis. Warto, na prawdę warto dać mu szansę.

Nadgoniłem również B99 i niestety komedia straciła swoją dawną świeżość. Dalej uwielbiam oglądać te postrzelone postacie, absurdalne żarciki i bromance Holta z Jakem. Tylko ja na tego typu serialach chcę się śmiać. Na razie tytuł ląduje w moim limbo. Zdanie mogę zmienić w okolicach S03, wszystko zależy od napływających zza oceanu nowinek.

Wrócę na pewno do The Flash. Finał zagrał na mojej geekowskiej naturze i ruszył mnie emocjonalnie. Nie spodziewałem się tak dobrej zabawy. Wszystko zagrało, a cliffhangery miodzio. Żeby Supergirl i Legend of Tomorrow były na podobnym poziomie będę przeszczęśliwy. Od komiksowych seriali oczekuje głównie zabawy, radości z oglądania, a nie nadętych dramatów i nieumiejętnie prowadzonych problemów moralnych jak w Arrow. Do Starling City planuje jeszcze wrócić by cieszyć się cliffhangerami, ale boję się tych 8 odcinków, które mi zostały. Prędzej nadrobię Supernatural i Grimm. Jakoś naszła mnie ochota na procedurale w sosie urban fantasy.

Czym ciekawym podzieliły się amerykańskie stację? The Expanse całkiem nieoczekiwanie zostało zamówione na drugi sezon. Czyli czeka nas przynajmniej 20 odcinków z sci-fi w kosmosie. Yeah. Jednak to nie wszystko czym Syfy się pochwaliło. Pierwszy trailer Childhoods End wygląda imponująco.  Chciałbym wierzyć w renesans telewizyjnego sci-fi. Tym bardziej, że AMC w kooperacji z Brytyjczykami szykuje Humans, serial zadający pytanie o człowieczeństwie.

Mnie jednak najbardziej ruszyły dwie inne zapowiedzi. Hannibal to klasa sama w sobie. Patrzę na kolejne sceny z trailera i nie mogę przestać się zachwycać przepychem bijącym z kadrów i skomplikowaniem relacji między postaciami. Teen Wolf to niby zupełnie inna liga, ale na serialu bawię się równie dobrze. Trailer pokazuje, że piąta seria (wydłużona!) będzie straszna.

W oddali, na samej linii horyzontu majaczy The Bastard Executioner. Nowy serial Kurta Suttera dostał właśnie zamówienie na pełny sezon. XIV wiek, rycerze, Katey Seagal i Stephen Moyer. Jestem przekonany. Premiera jesienią. 

SPOILERY


 Brooklyn Nine-Nine S02E22  The Chopper
Najzabawniejsze momenty B99 są wtedy gdy Holt wychodzi ze swojej roli. Przestaje być posągowym kapitanem, a staje integralną częścią szalonej ekipy tego posterunku. Tutaj była taka scena gdy udzieliła mu się ekscytacja Jake'a by dorwać złodziei. Nawet nicka sobie wymyślił. Aksamitny grzmot. Jakie dostojne! Scena przed oborą była świetna. Zresztą, cały wątek Holta, Jake'a i Boylsa niczego sobie. Dobre teksty, zabawne onlinery i wysoka stawka. Niestety nie mogę powiedzieć tego o całym odcinku. Na posterunku było nudno. Wycieczka szkolna mogła być zabawna, ale zabrakło pomysłów. Gina najlepsza, jak zawsze. Nie podobał mi się pomysł z pokazywaniem przemocy dzieciom. Serial tego nie potępiał. Ba, pokazał nawet, że nie ma w tym nic złego. Niech sobie 12 latki oglądają zdjęcia z miejsca zbrodni, może się nawet czegoś nauczą. Tutaj powinna być gorzka satyra, a wyszedł niesmaczny dowcip.

Inne:
- Jake marzący o wyskoczeniu z śmigłowca z nożem w ustach. Chciałbym to zobaczyć. Musiałem się zadowolić jedynie scenką z wychodzenia z helikoptera w zwolnionym tempie.
- scenka z początku odcinka znowu jedną z najlepszych. Terry rozumie Ginę. A potem telefon od żonki.
- portret Wunch w sali odpraw - nieśmieszne, żart nie działał, o wiele lepiej jakby wisiał tam dłuższy czas, a potem dostalibyśmy komentarz. Zresztą z Wunch mam większy problem, lepiej byłoby gdyby już zniknęła z serialu, a zamiast tego pojawił się bardziej przemyślany antagonista.
- żart z Adolfem Hitlerem w publicznej tv. Tego się nie spodziewałem. I nie śmiałem.
- Holt odchodzi z 9-9 czyli jak zrobić niepotrzebny cliffhanger przed finałem.

OCENA 4/6

Brooklyn Nine-Nine S02E23 Johnny and Dora 
Jak na finał sezonu było dość spokojnie. Zabawnie, ale równie dobrze mógł to być odcinek z środka serii. Rozczarowało mnie przedstawienie nie łączących się ze sobą wątków. Mamy świetną ekipę postaci, ale rzadko kiedy wszyscy przebywają razem. Chociaż na ten finał powinni dać im wspólną historię. Dobrze, że parowanie w odcinku zadziałało. Terry z Giną tworzą świetny duet, tak jak Amy z Jakem - czuć chemię między nimi. Nawet zabawnie wyszło przekomarzanie się Diaz z Boylsem (Ro-ro!). Twist fabularny z odejściem Holta to najpewniej tani cliffhanger, który szybko zostanie naprawiony. Dłużej potrwa związek Amy/Jake bo to najwyższa pora na nich. Tylko ja raczej nie wrócę na drugi sezon. Serial stracił swoją świeżość i o ile dalej uwielbiam bohaterów tak żarty przestały mnie już bawić. Jak się zatęsknię to znowu wpadnę na posterunek 9-9 jednak później niż prędzej.

Inne:
- pierwsza scena znowu jedną z najlepszych - honorowe pożegnanie automatu z słodyczami przy irlandzkiej muzyce. Więcej takiego absurdu by się chciało. 
- sekundowa reakcja Terrego i Gina na wieść o odchodzącym Holcie, potem ich współpraca przy kradzieży listu i wreszcie zajadanie popcornu podczas oglądania starcia Wunch i Holta.. Częściej chciałbym ich oglądać razem.
- reakcja Boylsa na pocałunek Jake'a i Amy! I zdawkowy komentarz Rosy.
- emocjonalne pożegnanie Holta i nieudolna próba udawanie robota. Jakże się zmienił przez te dwa lata. Oby wrócił jak najszybciej do swoich dzieciaków.
- serio, taki chamski cliffhanger? Przybywający nowy kapitan, otwierające się drzwi windy i ciemność. Teraz trzeba uważnie śledzić castingi. Kto to będzie? Moje typy - Edward James Olmos lub Andre Royo. Bo czemu by nie.

OCENA 4/6

Daredevil S01E10 Nelson v. Murdock
W odcinku doszło do wielce oczekiwanej konfrontacji. Foggy dowiedział się prawdy o Mattcie i nie mógł tego znieść. Nie zaakceptował, tego że był okłamywany przez tyle lat, nie mógł zrozumieć motywacji przyjaciela, zaakceptować jego działań i samotnej krucjaty. Poznał fakty, ale one tylko oddalił go od przyjaciela. Kapitalnie oglądało się sceny gdzie ta dwójka rozmawiała, a Matt z skruchą opowiadał historię wściekłemu przyjacielowi. I najważniejsze - Murdockowi podoba się to co robi, nie tylko ratowanie niewinnych, ale również możliwość sprania gęb. O ile sceny w teraźniejszość dotyczą końca przyjaźni tak flashbacki cofają do jej początku, pokazano jaka więź łączy bohaterów i ich idealizm, który rozbija się o ścianę rzeczywistości.

U innych bohaterów było spokojniej. Kapitalnie ogląda się odrobinę melancholijne i melodramatyczne sceny z Benem, który jest rozdarty między dziennikarstwem, a możliwością spędzenie ostatnich chwil z umierającą żoną. Ideały czy miłość - jedno z odwiecznych pytań wszechświata. I niby już podejmuje decyzję, już wie co chcę zrobić, ale los ma własne zdanie. Karen odnajduje matkę Fiska. Ta która niby nie żyję. Tylko trochę głupio postąpili, nie chcę mi się wierzyć, że Kingpin nie monitoruje miejsce gdzie ukrywa mateczkę.

Skoro o Kingpinie wspomniałem. Tym razem miał niewiele scen i odpuszczono sobie porównywanie go do Matta. Było jednak o miłości, która może go osłabić, a już go zmieniła. Bo nic nie jest stałe. Chociaż nie, to też odnosi się do Matta. Ujawnienie się przed Foggym też go może zmienić, tak jak ich przyjaźń może okazać się ciężarem. Chyba po zakończenie sezonu będę musiał poszukać jakiegoś analitycznego artykuły opisującego podobieństwa między Daredevile,a  Kingpinem.

Inne:
- Foggy nazywający adwokatów po hiszpańsku awokado. Mistrzostwo! I te ich fryzury. Cudowne!
- Charlie Cox świetnie zagrał wymęczonego fizycznie, ale również psychicznie bohatera. I ta łezka, gdy opowiada Foggiemu o sobie.
- słuchanie bicia czyjegoś serca by sprawdzić czy kłamie to naruszenie intymności? Dziwne rozumowanie i nie wiem czy mam się zgodzić czy nie.
- czytałem ostatnio artykuł o niepełnosprawności Matta w serialu jakoby nie przedstawiono reakcji ludzi na jego ślepotę. I jednak nie, chyba ktoś nie widział pierwszego spotkanie Matta i Foggiego, a to tylko jeden z przykładów.
- końcówka z lądująca tabliczką kancelarii w koszu. Piękne, symboliczne zakończenie pewnego etapu życia i znajomości. Scena nadawałaby się na cliffhanger sezonu. Liczę, że nie dojdzie zbyt szybko do poprawy relacji Matt/Foggy.
- brawo, że serial nie próbował sprzedawać bajeczki typu "zaatakowali nas kosmici więc i ja zacząłem ratować ludzi bo chciałem być jak Ironman". Zamiast tego sugestywna opowieść o ojcu gwałcącym córkę. Bo to ludzie są największymi potworami, a nie kosmiczne tałatajstwo.
- piękny kadr gdy po swojej pierwszej walce na ekranie widać jedynie zakrwawione dłonie Matta co symbolizuje koniec niewinności.

OCENA 5/6 

Daredevil S01E11 The Path of the Righteous
Co za suspens po porwaniu Karen, co za świetne dialogi w większości scen. Co za nuda w innych. Serio, chyba pierwszy raz odrobinkę męczyłem się oglądając odcinek, a to nie dobrze bo zbliża się finał. I tutaj mam jeden problem z tym serialem. Nie czuć nadchodzącego końca i kulminacji wszystkich wątków. Na razie za wcześnie by narzekać, ale trochę się boję, że finał nie sprosta oczekiwaniom.

Najlepszą sceną było zdecydowanie przesłuchiwanie Karen. Doigrała się, jej ambicie w walce ze złem ją przerosły, mrok z którym walczyła ją dopadł i odmienił. Plan Wesleya iście szatański. Zaczniesz głosić nową ewangelię lub zacznę zabijać twoich bliskich. Jednak jak to źli mają w zwyczaju popełnił błąd, jego zagrywka się nie udała. Może i trochę naiwne, ale całość pozytywnie wpłynie na rozwój postaci Karen i pasuje do jego aroganckiego zachowanie. Bo śmierć i morderstwo w tym serialu nie jest niczym błahym. Jednak najciekawszy są jej słowa. Do kogo wcześniej strzelała? Ta scena niesie też pewne pozytywne przesłanie. Karen, która jest nazywana przez Wesleya małym trybikiem, nic nie znaczącym pyłkiem zaburza działanie perfekcyjnie pracującego mechanizmu.

Śmierć Wesleya jest o tyle ważna, że wpłynie na samego Kingpina. Miał dwie podpory - jego i Vanesse, a jego życie było uporządkowane, pełne reguł i przyzwyczajeń. Teraz tego zabrakło. Pierwszy raz został sam, a ludzie w takich momentach działają pod wpływem emocji. I popełniają błędy.

Strasznie podobają mi się wizyty Matta w kościele gdy jego katolickie sumienie dochodzi do słowa. Rozmowa o diable znowu znakomita, że musi podążać za człowiekiem by ten stawał się lepszy. Tylko całość trochę kłóci się z ideą diabła na ziemi, w ludziach, która była poruszana kilka odcinków wcześniej.

Walka z krawcem Fiska jak zwykle dobrze zrealizowana. Jednak najfajniejsze w tym wątku jest jak pokazuje, że zło nie jest uniwersalne. Matt sprał pysk krawcowi po czym okazało się, że jest on osobą chorą wykorzystywaną przez Kingpina. Nie ma czerni i bieli jest tyko szarość. 

Inne:
- jak miło, że Claiare wpadła na moment. Dobrze jest widzieć Rosario Dawson i ciesze się z jej przyszłych występów w serialach Netflixa.
- ten wybuch złości Wilsona na pielęgniarkę i pytanie "Czy ty wiesz kim ja jestem" - doskonale pokazuje jakim jest on człowiekiem i podobieństwo do ojca. 
- Matt dostał balonik od Karen! Jakże ważne są te drobne humorystyczne elementy w mrocznym serialu.
- dźwięki bijącego serca i dzwoniącego telefonu  niesamowicie budowały napięcie w finałowych scenach.

OCENA 4.5/6

Daredevil S01E12 The Ones We Leave Behin
Oglądając ten odcinek miałem wrażenie, że historia Matta jest tą drugoplanową, ważniejsze jest opowiadanie o innych bohaterach. I nie miałbym nic przeciwko gdyby nie był to przedostatni odcinek. Nie czuć zbliżającego się końca i finalnej konfrontacji. Trzeba chyba zaakceptować o czym jest pierwsza seria. Nie walce Fiska z Mattem, a narodzinach tej dwójki. Wciąż ich poznajemy, a oni się zmieniają na naszych oczach by zostać dobrze znanymi postaciami.

Deborah Ann Woll odnalazła się w roli Karen Page, potrafi sprzedać bohaterkę i sprawić, że widz wierzy w jej załamanie i strach. Z ogromną przyjemnością oglądało się pierwsze 10 minut gdzie nie znikała z ekranu. Pierw pozbycie się narzędzia zbrodni, powrót do domu i sen. Wizja Fiska, który mówi jej, że po morderstwie można się poczuć lepiej popełniając kolejne. Czy to personifikacja jej sumienia? Boi się staczania coraz bardziej w otchłań? Jej przeszłość dalej pozostaje tajemnicą (czemu nie było flashbacków jej poświęconych pozostaje dla mnie zagadką), ale Ben znając ją i tak jej zaufał. Chyba odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero w przyszłym sezonie.

Matt był, głównie po to by pokazać mroczną stronę miasto. Przypomnieć o mroku, pokazać jego siłę, kolejny atak na jego duszę. Załamał się widząc okrucieństwo go otaczające, załamał się później po powrocie do Karen. Chyba coraz bardziej zdaje sobie sprawę z beznadziei prowadzenie tej walki.

I najważniejsze postać odcinka - Ben. Niestety inernet (ty niedobry!) zaspoilerował mi jego śmierć więc scena nie zrobiła takiego wrażenia jakie powinna. Serial przy okazji ponownie pokazał swój cynizm. Gdy bohaterom wydaje się, że mogą coś zmienić, wkraczają na prawą ścieżkę, chcą dobrze, przytrafia im się coś złego. Ben postanowił ujawnić prawdę, ale mu się nie udało. Po części przez Karen, która chciała dobrze, a doprowadziła do tragedii. Przy Benie podobała mi się też jego wiara w prawdziwe dziennikarstwo i pogarda dla współczesnych gazet. Nawet do internetu, ale na końcu zmienia zdanie. Bo chodzi o prawdę, ludzie będą ją chcieli czytać nie ważne gdzie. I to jest ten jeden, drobny promyk nadziei. Na ironię zasługuje też fakt, że zmarł przed umierająca żoną o którą martwił się cały sezon. Zło nie wybiera, zło atakuje znienacka.

Ten serial jest fenomenalnie nakręcony. Już mniejsza z dynamiczną sceną pogoni po dachach za samochodem i parkurem Matta przy dźwiękach muzyki klasycznej. Większe wrażenie zrobiła na mnie dwie inne. Ta w magazynie heroiny gdy przechadza się wśród ślepców i wcześniej długie ujęcie przedstawiające wnętrze z płynącą kamerą. Jednak moim faworytem, gdzie patrzyłem jak zaczarowany była rozmowa Bena z Fiskem. Kamera przeskakiwała z jednego na drugiego w zależności kto mówił i co ujęcie była coraz bliżej. Zaczęto od całej sylwetki by ostatecznie skupić się na twarzy. Zdynamizowało to całą rozmową i dało wrażenie rosnącego napięcia z zbliżaniem się do punktu kulminacyjnego. Doskonała robota.

Inne:
- napięcie między Mattem i Foggym wciąż trwa. Dobrze, że szybko tego nie rozwiązali, ale szkoda ich kumpelskich relacji.
- ewolucja Vanessy postępuje. Jasne, nie opuści Fiska, ale jej prośba o zemstę była niespodziewana. Idę o zakład, że w przyszłym sezonie zarzuci ubieranie się na biało.
- kolejny wybuch Fiska, kolejne popis Vincenta D'Onofrio. Przeważnie opanowany i spokojny katuje ochroniarza by odreagować śmierć Wesleya. Przy okazji krzyczy "to był mój przyjaciel", a potem siada przy nim. Serial wie jak stworzyć więź empatyczną z złoczyńcą.
- kumpelska rozmowa między Benem, a Daredevilem po wymianie informacji! Będzie mi tego brakowało.
- żarty Marci są rozbrajające, podobają mi się też jej relację z Foggym. Oby było jej więcej w S02.
- kłótnia Bena z szefem to kolejny, świetnie nakręcony materiał. Bo było też tło, kamera pokazywała zdziwione spojrzenie współpracowników. Nie działa się w pustce, jak często się dzieje w serialach.
- Madam Gao znokautowała Matta. Niespodzianka! I gdzie się udaje? Kolejne nawiązania do wschodniego mistycyzmu. Szykuje się mała zmiana stylistyki serialu.
- Layland i Gao współpracują po to by wzmocnić Fiska. Och, on już wam za to podziękuje. Krwią i bólem.

OCENA 5/6

Power Rangers S17E07 Ranger Red
Jestem trochę rozczarowany. Poprzedni odcinek pokazał jak wypchać 20 minutowy odcinek wartościową treścią i masą wątków. W tym wszystko było zbyt rozlazłe. Zamiast skupić się w pełni na Scottcie pokazano dużo nic nie wnoszących walk i przedstawiono nowe zordy. Szkoda bo Czerwonemu Wojownikowi należy się solidny background. To co jest interesuje. Konflikt z ojcem, trauma po stracie brata i chęć zdobycia akceptacji, udowodnienia czegoś tatusiowi. Cieszy też wyprawa za miasto, szkoda tylko, że taka krótka. Liczę na dłuższy quest poza Corinthem bo prosi się by eksponować postapokaliptyczne krajobrazy.

Pierwsza scena odcinka była cudownie pomyślana. Pierw Ziggy próbujący rzucać onlinerami (nie bez powodu tak się nazywają), potem zdjęcia jak z westernu pokazujące okolicę i wreszcie szalony pojedynek. Scott walczący przy użyciu wózka z dzieckiem w środku, a Ziggy biegający po placu zabaw. Piękne.

Inne:
- błąd Doktor K i ta satysfakcja Ziggiego. A potem ta jej nieoczekiwana drzemka.
- Summer jako sanitariuszka ratująca Scotta. Nieźle pomyślane te flashbacki, wygląda jakby ich akcja toczyła się mniej więcej w tym samym momencie czyli podczas inwazji z pilota.
- zord wyglądający jak krokodyl kłapiący paszczą. Kocham absurd tego serialu. Tylko design potworów powinien być bardziej zakręcony, tak bym nie mógł uwierzyć w to co widzę.
- fuj, jakie okropne CGI. Dobrze, że zamiast nieudolnie stawiać na efekciarstwo serial skupia się na bohaterach i wie jak to robić.

OCENA 4/6

The Flash S01E23 Fast Enough
Kolejny świetny komiksowy finał. Początek odcinka był bardzo spokojny, opierał się głównie na rozmowach i emocjach. Zadziwiająco dobrze to wyszło bo serial miał z tym często kłopoty. Nie męczyły wątki miłosne, Barry był postawiony przed trudną sytuacją, a postacie drugoplanowe mogły zabłyszczeć. Na początku martwiłem się jak zostaną przedstawione dylematy Barry'ego. Na szczęście nie spłycono tego, jego sytuacja była trudna i ostatecznie musiał zdecydować czy chcę uratować matkę i żyć w zupełnie innym świecie lub pozwolić umrzeć Norze i pozostać bohaterem którym się stał. Pożegnanie z rodzicielką wyszło przejmującą i kolejny raz się zaskoczyłem jak bardzo poruszył mnie ten odcinek. I jeszcze stary Barry powstrzymujący swoją młodszą wersję. Sam wybór nie był łatwy, musiał pierw odbyć podróż, rozliczyć się z tym kim jest teraz i pogodzić z przeszłością. Brawo, że tego nie spłycono.

O ile w poprzednim odcinku odwieczny konflikt predestynacji i wolnej woli został jedynie zaakcentowany tak teraz wysunął się na pierwszy plan. Eddie, losowa zmienna, nieznaczący pyłek na kole historii. Pierw poddał się losowi, potem uwierzył, że sam kreuje własną przyszłość by ostatecznie heroicznie się poświęcić. I niby prosty sposób na pozbycie się tego złego, ale znowu - emocje. Dużo emocji i tragiczny koniec.

Historia Cisco płynnie się rozwija i powoli (co mnie cieszy) przeistacza się w Vibe'a. Czyli jego możliwość odczuwania innych rzeczywistości jest efektem wybuchu akceleratora. I  ciekawe jak to się odnosi do pierwotnego originu postaci z świata który zmienił Revers. Skoro nie było wybuchu to jak inni zyskali swoje moce? Oby twórcy mieli to zaplanowane bo trochę mnie zastanawia originu tylu klasycznych postaci.

Finał starcia z Reversem to kolejne wielkie zaskoczenie. Udało się go pokonać, ale jakim kosztem. Czarna dziura w Central City. Takich pokazów nie często funduje się w telewizji. Walące się budynki, wciągane  do horyzontu zdarzeń odłamki, efekty cząsteczkowe i biegnący Flash. Mają rozmach. Cliffhanger nie zaskoczył (obstawiałem ,że Barry bawiąc się czasem gdzieś utknie), ale aż prosi się by od razu otworzyć następny odcinek. Tylko trzeba czekać do września. Czyż to nie wspaniałe?

Inne:
- Cisco pytający się Rversa o pierścień. Cisco budujący wehikuł czasu. Cisco mówiący "May the Speed force be with you". Cisco, przepraszam, że kiedyś tak narzekałem na twoją osobę.
- teasery Legends of Tomorrow! Wspomnienie Rip Huntera, sceny znane z teasera oraz cameo Snarta i Hawkgirl. Po cichu liczę na ich gościnne występy w przyszłym sezonie.
- niby Eddie zginął, ale jego ciało zostało pochłonięte przez czarną dziurę. Przypadek? Nie sądzę. Zawsze też zostają jego alternatywne wersję.
- niby Wells zginął, ale Thomas Cavangah ma wrócić w przyszłym sezonie w stałej obsadzie. Alternatywny Revers? Alternatywny, prawdziwy Wells? Tyle możliwości interpretacji.
- w przyszłym sezonie ma się pojawić Earth 2 czyli dojdzie do narodzenie serialowego multiwersum. Wciąż marzy mi się goscinny występ Toma Wellinga jako Supermana. A może ostatnia inkarnacja Constantina lub nadchodząca Supergirl. Możliwości są nieograniczone.
- Catlyn jako Killer Frost! Kolejnie świetnie wkomponowany teaser zachęcający do drugiego sezonu. I znowu pytanie - alternatywna wersja bohaterki czy jej przyszłość? To samo z starym Barrym w więzieniu. Lubię jak seriale tak się z nami dręczą.
- ślub Ronniego i Catlin z Steinem jako rabinem. Słodkie, chwila radości przed dramatami. I ciekawe czy skoro Graber trafi do stałej obsady Legend of Tomorrow to młody Amell zostanie w The Flash. Niby po śmierci Eddiego zwolnił się jeden slot.
- pierwszy raz pokazano prawdziwe, przyjacielskie relacje między Iris i Barrym, a nie romantyczny crap. Teraz poproszę o wprowadzenie Patty Spivot do serialu.
- hełm Jaya Garricka - kolejny niezbyt subtelny teaser powiększający świat serialu. Chyba zupełnie niepotrzebnie martwiłem się, że druga serial będzie dalej polegać na polowaniu na metahuman. Za dużo robi się wątków i możliwości na sprawy tygodniowe. Jest jeszcze wątek zaginionego pilota testowego z Ferris Air. Na film Green Lanter nie ma co liczyć więc może występ w DC/CWverse? A potem kolejny spin-off dziejący się w kosmosie bo kosmos jest ostatnio na topie.
- końcówka odcinka prawie jak finał batalii w Avengers z Starkem wlatującym w portal. Nie żebym narzekał.

OCENA 5/6

1 komentarz:

  1. "Liczę na dłuższy quest poza Corinthem"

    BĘDZIE!

    No i faktycznie, origin Scotta jest najmniej fajny ze wszystkich, ale teraz czekają cię trzy najlepsze originy, więc się trzymaj klawiatury :)

    OdpowiedzUsuń