niedziela, 9 lipca 2017

Serialowe podsumowanie tygodnia #238 [03.07.2017 - 09.07.2017]

SPOILERY


The Handmaid's Tale S01E08 Jezebels
Pierw pokazano konserwatywne społeczeństwo po rewolucji. Potem znaki zdeprawowania u pojedynczych ludzi. Teraz zajrzano głębiej i zdekonstruowano Gilaed. Dokonano przewrotu w imię konserwatywnych wartości by ostatecznie elity i tak oddawały się hedonistycznym rozrywką. Obłuda to mało powiedziano. Wciąż są tam ludzie głęboko wierzący w ideę, ale rewolucja przyciągnęła wielu karierowiczów i ostatecznie nic nie zmieniła. Jak każda rewolucja oparta na brutalnej przemocy i ograniczaniu wolności.

Odcinek miał jak zwykle powolne tempo doskonale budujące atmosferę niepewności prowadzącej do koszmaru. Waterford jest niczym psychopata wykorzystujący Offred. Spełnia swoje zachcianki i traktuje June przedmiotowo. Sukienki, drink, wyprawa do klubu i gwałt w pokoju. Przerażające sceny. 

Swoje pięć minut dostał Nick. Serial nie przestaje tylko na przedstawieniu postaci, ale stara się wejść głębiej, zrozumieć co napędza ludzi do działania. W przeszłości tracił pracę za pracą by pomagać rodzinie. Jest jednym z niespełnionych ludzi szukających stabilności. Dlatego zostaje Okiem. Przez cały czas walczy ze sobą, dręczą go wyrzuty sumienia i nie może się odnaleźć. Wciąż jest niepewny swoich decyzji. Kolejna wielce interesująca postać.

Cieszy powrót Moiry. Chociaż cieszy to niewłaściwe słowo. Zrobiono z niej dziwkę dla bogatych, by przetrwać musi zaakceptować swoje położenie. Wspomina też o ruchu oporu. The Handmaid's Tale coraz mocniej dryfuje w tym kierunku.
 
Inne:
- Serena daję Offred pozytywkę z baletnicą. Wciąż nie mogę jej rozgryźć i nie wiem czy to symbol zrozumienia i współczucia czy protekcjonalizmu.

OCENA 5/6

The Handmaid's Tale S01E09 The Bridge
Co można zrobić żyjąc pod opresyjnym systemem? Walczyć lub się poddać. Ten odcinek skupia się na tych dwóch postawach. A dokładnie trzech. Moira jest po środku. Zwątpiła, zaakceptowała swoją rolę jednak po rozmowie z June ponownie uwierzyła w sens oporu. W tym przygnębiającym odcinku jej epilog jest czymś pozytywnym, mocno w kontraście do scen z Janine.

Właśnie, Janine. Przejmująca historia prowadzona przez cały sezon miała tutaj swój finał. Pranie mózgu w Red Center i oddanie dziecka okazała się dla niej zbyt dużą dawką. Już wcześniej jej psychika była mocno zwichrowana, teraz pękła. Nie wytrzymała i dokonała próby samobójczej. Scena na moście była mocna. Piękna przemowa Offred o sensie walki, niesamowite zdjęcia i ostateczny akt samobójstwa. Nieudanego. Nawet tutaj nie udaje się jej odnieść sukcesu.

Serena jak zwykle dostaje kilka minut i robi nimi wrażenie. Powoli ma dość zdrad męża i coraz bardziej się uzewnętrznia. Bardzo jestem ciekaw jak ta wykształcona kobieta zmieni się na przestrzeni następnego sezonu. Rewolucja o której śniła okazała się koszmarem i zapewne coś z tym zrobi. Może jeszcze nie teraz, ale na pewno nie pozostanie bezczynna.

OCENA 5/6

The Handmaid's Tale S01E10 Night
Doskonałe zwieńczenie sezonu. Dużo wielkich scen, sporo małych-wielkich momentów, kapitalne rozpisanie relacji między postaciami i chwile potrafiące poruszyć. Do tego niesamowita Elisabeth Mossa która ponownie wzbija się na wyżyny swojego talentu. Czuję Złotego Globa.

Najważniejszym wątkiem odcinka są relację miedzy Sereną, a Offred. Zdradzona żona dowiaduje się o romansie swojego męża i znęca się nad Podręczną. Puszczają jej nerwy ponieważ przeżywa tą samą historię. Ostatecznie uspokaja się gdy dowiaduje się o ciąży Offred. Błogosławiony Pan! Serena doczekała się upragnionego dziecka. By jednak wymusić posłuszeństwo June pokazuje jej Hannę i szantażują. Póki ona będzie ochraniać jej dziecko to Hannie nic się nie stanie. To była diaboliczna scena pokazująca prawdę o Serenię, która za wszelką cenę chcę mieć dziecko.

Kluczowym wydarzeniem była scena niedoszłego kamieniowanie gdy Podręczne w akcje solidarności pierwszy raz stawiają taki opór systemowi. Walka poprzez bierność i zachowanie własnych idei. Zwłaszcza gdy chodzi o jedną z swoich. Zabicie Janine z powodu jej choroby i w imię Pana? Nie ma takiej opcji. Piękna scena. Pod względem treści, ale też realizacji. Praca kamery, budowania napięcia i umiejętne korzystania z zwolnień.

Tylko kuleje mi przy tym wiarygodność serialu. Rządzący Gilaed dużą uwagę przywiązują do PR i całej marketingowej otoczki. Nawet dyskutowali jak nazwać gwałt na Podręcznych i wybrali ceremonię bo ładnie brzmi. Nie chcę mi się wierzyć, że zezwolili na to by tak cenny towar jak Podręczne nastawiony był na uraz psychiczny i kamieniowanie jednej z swoich. Gwałcący żołnierze tak, ale nie osoba która się z nimi wychowywała i przeszła przez piekło. Szybka egzekucja i tyle. Ba, nawet mogliby ją wprowadzić w śpiączkę farmakologiczną i wciąż używać jako Podręcznej.

Wracając jednak do Offred. Ona jest jedną z pierwszych buntowniczek. Naczytała się listów, historii kobiet podobnych do niej, czuje solidarność i wie, że nie może skrzywdzić swojej. Robi to też dla Hanny, chcę w pewien sposób poprawić świat. Upuszcza kamień i teraz czeka ją kara. Zatrzymana przez Oka wkracza w ciemność, którą nazywa też światłem bo pozwoliła jej być sobą. Mroczne zakończenie i sprytny cliffhanger. Tylko teraz promocja nowej serii może być wyzwaniem.

Na szczęście odcinek nie okazał się zupełnie mroczny. Pokazując finał historii Moiry udowodnił, że jest szansa na szczęśliwe zakończenie. Jej pobyt w schronisku dla uchodźców był surrealistyczny. Ludzka życzliwość i pomoc. Inny świat. I jeszcze spotkanie z Lukem i jej rozklejenie. Takie coś było potrzebne.

Jeszcze jedna myśl na koniec. Serial może pójść o krok dalej w swoim społecznym komentarzu i zając się uchodźcami. Do Kanady przybywają podręczne i uciekinierzy z Gilead. Chciałbym zobaczyć jak społeczeństwo kraju reaguje na to. Gesty solidarności owszem, ale też protesty? Słowa o pomocy na miejscu?

Inne:
- Alexis Bledel w stałej obsadzie S02. Jak tu się nie cieszyć?
- "It's their own fault. They should have never given us uniforms if they didn't want us to be an army."

OCENA 5.5/6
OCENA SEZONU 5.5/6 

Last Resort S01E07 Nuke It Out
Cieszyłem się z wylosowania Last Resort i to z więcej niż jednego powodu. Po pierwsze chciałem to nadrobić. Wspomnienia potrafią zdradziecko mamić oczy. Zapamiętałem to jako udany, acz nie do końca wykorzystany potencjał. Po skonfrontowaniu się z notatkami dotyczącymi wrażeń poprzednich odcinków musiałem zrewidować swoje poglądy. Jednak to nie chęć poznania dalszych losów załogi motywowała do mojego powrotu do serialu, a możliwość porównania go do The Last Ship. I pod tym względem serial również wypadł blado. Ostatecznie losowanie okazało się wielkim rozczarowaniem.

Odcinek oglądało się ciężko. O ile główna fabuła z wojną domową w USA i zbuntowanym kapitanem atomowej łodzi podwodnej jest ciekawa tak serial ma problem z opowiadaniem mniejszych historii i daleko mu do wspomnianego The Last Ship. Wątki są przerysowane, postacie zachowują się karykaturalnie, a scenarzyści planują jeszcze gorsze rozwiązania. Trójkąt miłosny, na prawdę? Komu to potrzebne. Tak jak walka z uzależnieniem. Ech, a wystarczy skupić się na przyziemnych sprawach życia na wyspie. Czymś innym niż watażka z którym są ciągle te same problemy i który bez problemu porywa kolejnych żołnierzy. Plusem niewątpliwie są aktorzy robiący co można ze swoich ról. Podobają mi się też rzucane odcienie szarości i zaskakujące acz logiczne zachowanie niektórych postaci. Tylko tego jest zbyt mało. Gdy pojawia się ciekawy wątek gdy kapitan przekracza linie będąc sędzią i egzekutorem serial rzuca twist gdzie najmniej podejrzana osoba okazuje się kretem. To bardzo prymitywne pisanie scenariusza mające jedynie zaszokować.

Fabularnie z jednej strony cieszy kontynuacja większej historii. Z drugiej irytuje brak wyraźnego wątku przewodniego dla odcinka. Kilka historyjek i tyle. Jakby była to obyczajówka, a nie thriller polityczny podzielony na epizody. Bo w sumie polityki i thrillera tutaj niewiele. Jedynie akcenty. Szkoda bo potencjał widać. Jak to dobrze, że już niedługo wraca The Last Ship.

Inne:
- oglądanie Dichen Lachman w Last Resort przypomniało mi o zbliżającym się Altered Carbon od Netfllixa. Trzymam kciuki za premierę w tym roku. I chciałbym jeszcze raz zobaczyć Jesse w The Last Ship. 

OCENA 3/6
 
Orphan Black S05E03 Beneath Her Heart
Gdy swój odcinek dostają Hendrixowie można się spodziewać zabójczej mieszanki komedii i dramatu. Allison jest tu zagubioną kurą domową szukającą swojego miejsca. Nie tylko w podmiejskiej społeczności, ale i na świecie. Banał, ale jak często powtarzam to banalne historię opowiadane w interesujący sposób są najlepsze. Pokazano tutaj zagubioną kobietę, której życie niespodziewanie wywróciło się do góry nogami. Żonę i matkę uwikłaną w spiski, ale też kochającą siostrę. Osobę wiecznie balansującą na granicy impulsu zawiści i chęci czynienia dobra ukształtowaną w toksycznym środowisku hipokrytów. To był poruszający odcinek podsumowujący jej historię gdzie jako kontrapunkt użyto flashbacków z jednego z ostatnich, nie tak wcale normalnych dni. Paradoksalnie mimo wszystkich przejść wciąż została tą samą poszukującą swojego ja kobietą.

W tym wszystkim nie giną dramaty innych postaci. Wzruszające nabożeństwo ku czci M.K. było wystarczająco mocnym wstępem. Swoją chwilę dostał Art, który gotów był zabić by chronić siostry. Przeklęty garaż Hendrixów. Jest też Kira. Skłócona z matką, coraz bardziej ufająca Rachel, gotowa przeprowadzić na sobie eksperyment. I oczywiście Rachel, która odnalazła swojego mentora co wyraźnie wybiło ją z rytmu. Mnóstwo dobrych opowieści nawet nie zahaczających o spisek neolucji.

Inne:
- Tatiana Maslany to serialowa królowa. Co za perfekcyjny występ podczas dramatycznych scen Allison. Współczucie dla bohaterki pojawiało się odruchowo. Jej blask był równie jasny w komediowych scenach. Naćpana Allison podczas spotkania z Cosimą - perełka.

OCENA 5.5/6

Orphan Black S05E04 Let the Children and Childbearers Toil
Podoba mi się jak Sarah współpracuje z Mrs. S. Bez większych kłótni tylko płynnie działający mechanizm. Miła odmiana od poprzednich sezonów. To w końcu rodzina i tylko w ten sposób można pokonać Rachel i Westmorlanda. Nawet zrekrutowano Adele. W jedności siła. Przy całej rozmowie o rodzinie ładnie w to wszystko wpleciono psychoanalizę Mrs. S i jej relacji z Sarą.

Sam odcinek miał kilka nudniejszych momentów, zwłaszcza podczas grifterki. Nie było to nic strasznego, ale widocznie spowolnienie w porównaniu do poprzednich trzech odcinków. Przy czym wyjaśniono troszkę z tajemnicy. Czy może dobudowano kila pięter do tego bizantyjskiego tworu. Nieudane próby i kolejne powiązania eksperymentów. Bez żadnych konkretów i motywacji, ale na razie wystarczy.

OCENA 4.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz