niedziela, 30 lipca 2017

Serialowe podsumowanie tygodnia #241 [24.07.2017 - 30.07.2017]

SPOILERY

Brooklyn Nine-Nine S03E02 The Funeral
Stało się coś niespodziewanego. W ramach Losowania trafiła się po kilku tygodniach powtórka. Szanse były nikłe, jak 1:120, ale się udało. Powinienem chyba zagrać w Lotto. Albo nie, w końcu nie jestem zadowolony z rezultatu mimo początkowego entuzjazmu. Ostatnio dałem Brooklyn Nine-Nine drugą szansę i niestety serial z niej nie skorzystał.

Odcinek mnie wymęczył. Jak pisałem, lubię tych bohaterów, ale potrzebne są dobre historię i humor który nie wprawia mnie w zażenowanie. Historia byłą nijak, a bohaterowie zachowywali dziwnie nawet jak na nich. Głównym problemem był pogrzeb, który stylistycznie średnio pasuje do komedii. Można to dobrze rozegrać, ale wymaga to wysiłku. Tego zabrakło. Raptem kilka udanych żartów i to na uboczu. Terry i Holt na drinku czy żałobne przemówienia. To mnie bawiło. Reszta taka sobie.

Trochę mnie to boli bo słyszałem, że w czwartej serii serial się poprawił i bawi jak dawniej. Tylko przebić się przez 20 odcinków nieśmiesznej komedii to dopiero wyzwania. Nawet jak dla mnie. Nic, trzeba czekać na kolejny wyrok Maszyny Losującej, tym razem przy jeszcze mniejszych szansach bo serial wylądował w kategorii "Porzucone".

OCENA 2.5/6 

Game of Thrones S07E02 Stormborn
Na poprzedni odcinek można było narzekać z powodu zbyt wolnego tempa i bardzo zachowawczej historii. Takie przypomnienie klimatu świata Martina. Drugi tydzień przyniósł więcej atrakcji. Wiązanie wątków, wydarzenia epickiej skali, ale też drobne acz istotne dla postaci. Był nawet motyw przewodni przez co kolejne sceny były bardziej powiązane niż zwykle mimo podróży po całym Westeros. Jeśli Gra o Tron nie zwolni tempa szykuje się opowieść wybitnej skali w tym roku, która zbierze owoce sadzone przez sześć długich lat.

Odcinek zaczyna się w miejscu w którym skończył poprzednie Daenerys i jej najbliżsi planują dalszy krok i myślą o przyszłość. Jest też sąd nad Varysem. Ta długa wymiana zdań między nimi pokazuje jak bardzo Dany zmieniła się przez te lata. Nie patrzy ślepo w przeszłość, wie czym jest miłość i nienawiść tłumów. Przede wszystkim nie jest naiwna i rozumie w jaki sposób może wygrać wojnę. W dalszej scenie jej sojusznicy nie są do tego bardzo przekonani. Szczególnie Olenna. Plan Dany jest ambitny i niespodziewanie szybko idzie w łeb. Jak tak sobie myślę to strasznie dużo zdarzyło się dla tej bohaterki w odcinku. Gra pędzi, a jakość pozostaje ta sama.

W międzyczasie na Smoczą Skałę wpada Melissandre chcąca służyć Matce Smoków. Mało znaczący moment, ale podkreślenie istotności Jona i Dany w walce z siłami Nocnego Króla. To też zabawą przepowiednią o Azorze Ashai. Gdy byliśmy nie mal pewni, że to Jon, teraz kolejne wskazówki mówią o Targerynówinie.

W otoczeniu Królowej, prócz wielkiej polityki trafiła się scenka obyczajowa dla Szarego Robaka i Missendi. Chyba Benioff i Weiss stwierdzili, że dawno nie było cycków w serialu. Porzucając sarkazm. Może i była niepotrzebne z uwagi na większa opowieść, tak ciekawie jest oglądać zwykłych ludzi odnajdujących miłość w tej wojennej epopei. I tylko żeby mi się to tragicznie nie skończyło.

Z świty Dany został tylko Jorah do omówienia. W miedzysezonowej przerwie zupełnie o nim zapomniałem i myślałem, że zginie w zapomnieniu. Występ tydzień temu wyglądał jak mało znaczące cameo. Jednak nie, jest plan co do niego. Sam pomaga mu w walce z śmiertelną chorobą wbrew zaleceniom maestrów przez co może wylecieć z Cytadeli. Mnie jednak interesuje jak to się ma do fanowskiej teorii o powiązaniu łuszczycy z smokami i Innymi. Martin, ty cwany skubańcu, wszystko sobie przemyślałeś.

Na północy Jon nawiązuje kontakty dyplomatyczne z Deanerys. Wreszcie kontakt między dwójką najważniejszych bohaterów. Podszyty nieufnością, Jona, Sansy jak i całej Północy. Jon jednak wie, że musi do niej jechać i prosić o pomoc. Przemówienia o honorze i dumie są już męczące, ale przynajmniej zaufał swojej siostrze. Musiał, teraz żeby ona niczego nie zepsuła, w końcu ma inną wizję od brata. Jest też Littlefinger i jego zdradzieckie podszepty. Na pewno nie podoba mu się też jak potraktował go Jon. 

W Królewskiej Przystani krótko i treściwie. Cersei szuka sojuszników, a Jamie jej w tym pomaga. Najbardziej prawdopodobny jest ojciec Sama. Niby mało znaczące powiązanie, a zapowiada trochę dramatów dla adepta w Cytadeli. Trochę słabiej wypadła scenka w podziemiach gdzie zaprezentowano kuszę mogącą zabić smoka. Odkrycie godne westerowskiego nobla. Dzieci w Dorzeczu pewnie szybciej wpadłyby na pomysł balisty.

Arya spotkała się z Gorącą Bułką. Gorąca Bułka! Kogo obchodzi zagubiony bękart Roberta skoro doszło do takiego momentu! Żarty na bok, to była kolejna fajna obyczajowa scenka pokazująca, że Arya nie jest bezduszną morderczynią i są ludzie na którym jej zależy. Zmieniła też swoje zadanie. Nie idzie już zabić królowej tylko na wieść o nowym władcy Winterfell wraca do domu. Może spotka Jona po drodze? Może siostrę na zamku? Obojętnie, niech tylko do tego dojdzie. Miłym zaskoczeniem był gościnny występ Nymerii. Pierwszy raz od pierwszej serii. I to była smutna scena gdy dawna podopieczna Aryi wypiera się jej, a ona wmawia sobie, że to nie był wcale jej wilkor.

I na końcu o ostatniej scenie. Tego to ja się nie spodziewałem. Bitwa morska bez większych zapowiedzi? Dobra, nocna potyczka której nie można odmówić widowiskowości. Pierw spokojne sceny z bękarcicami i Yarą flirtującą z Elarią. Nic nie zwiastuje katastrofy, kolejna moment z życia bohaterów. Gdy nagle zjawia się Euron na swoim upiornym statku. Iście majestatyczne wejście. Rzeź, chaos na pokładzie, kolejne umierające bękarcice, setki trupów i porwanie dowódczyń. Imponujący prezent dla Cersei. W to wszystko zaplątał się biedny Theon. Znów okazał się tchórz, uciekł z pola bitwy i nie pomógł własnej siostrze. Charakterologicznie jest prowadzony popisowo. Ewoluuje, ale w zaskakującym kierunku, a często ta zmiana jest tylko pozorna. Miałem tak w zeszłym roku, mam i teraz - nie mogę się doczekać scen z jego udziałem.

I teraz kolejny tydzień czekania, tym razem na najważniejsze spotkanie w dziejach telewizji. No, przynajmniej serialu. 

Inne:
- Tyrion bez wzruszenia mówiący o zniszczeniu rodowej siedziby i lekki szok słuchaczy. To był bardzo fajny moment. 
- przejście między rozdzieranie łuszczycy z skóry Joraha, a jedzeniem w WInterfell było okrutne dla widza, niczym montaż z codziennego życia Sama.
- spotkanie Starków znowu odwlekło się w czasie. Oby doszło do tego jeszcze w tym sezonie.
- ej, gdzie jest Duch, czemu Jon nie zabrał go na tak daleką wyprawę?
- co za ironia, sojusz Starków, Lannisterów i Targerynów mogący ocalić świat.
- końcowa walka była widowiskowa. Widać, że wsadzono w to kupę kasy. Tylko jeszcze jakby reżyseria była lepsza. Chaos był namacalny, ale dla mnie za dużo cieć. Daleko do Hardhorone czy Bitwy Bękartów. Z drugiej strony cięcia podkreślały sytuację na polu bitwy i oddawały zdezorientowanie floty.

OCENA 5.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz