poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #81 [14.04.2014 - 20.04.2014]

SPOILERY

 Arrow S02E19 The Man Under the Hood
- dwie przerwy podczas oglądania czyli nie było tak tragicznie jak jeszcze parę tygodni temu, ale też gorzej niż ostatnio. Mam tylko wrażenie, że formuła jeden przeciwnik na sezon jest złym pomysłem. Slade za długo kombinuje, wprowadza swoje plany w życie, torturuje psychicznie Olliego, ale nic z tego nie wynika. Efekt wow się skończył, teraz wymagam by jego postać dalej ciekawiła i przykuwała, ale robi się karykaturalna. Przecież ganianie po magazynie STAR Lab było kompletnie bez sensu. Nie mógł ich zastrzelić? Zabawa w tworzenie super żołnierzy też trochę nie trzyma się kupy. Tyle przygotowywał swój plan, ale nie pomyślał by wcześniej zaopatrzyć się w wirówkę i własny generator by nie zostać wykrytym? Trochę się to kłóci z jego innymi dalekosiężnymi planami. Lekarstwo na superżołnierza to też przesada. Raptem wyciągane takie coś z kapelusza. I zupełnie mnie to nie dziwi. W finale zostanie zaimplementowane Sladowi i by odpokutować swoje winy będzie przewodził Suicide Squad...
- Lauriel zgiń wreszcie! Umrzyj, przepadnij siło nieczysta. Tak bardzo nienawidzę tej postaci, że ciężko to wyrazić słowami. Jej kłopoty alkoholowe to małe piwo przy jej całokształcie. Jest prymitywną idiotką której nie można kibicować. Co robi by wyciągnąć ojca z więzienia? Szantażuje swoją szefową! Po raz kolejny! I to w taki sposób, że nie można przyznać jej racji. Wypuść go albo zrobię z twojego życia piekło. Do tego jeszcze niczego sama się nie domyśli, dowody miała cały czas przed sobą, ale dopiero musiała usłyszeć by zrozumieć, że Ollie jest Arrowem. Co robi w takim razie? Konfrontacja z nim. Nie udaje się to biegnie do ojca i "tatusiu, wiem kim jest Arrow". Jak małe dziecko.
- z Theą nie jest wcale lepiej. Zachowuje się jak rozkapryszona nastolatka z Dlaczego ja. Obrażona na wszystkich nie chcę rozmawiać z bratem i matką, nie przyjmuje logicznych argumentów, nie podpisze też papierka by zapewnić rodzinie kasy. Taki kaprys. Wyprowadza się też z domu. Co z tego, że jest niepełnoletnia. Świat Arrow rządzi się swoją logiką.
- w ogóle kobiety w Arrow są fatalnie pisane. Również historia Rochev nie błyszczy. Jak lubię Summer Glau i jej bohaterkę bo jest silna, dąży po trupach do celu i umie walczyć w pięknym stylu (te lekcję baletu u Summer procentują) to jej motywacja jest bezsensowna. Robert mnie kochał, ale zostawił więc przejmę jego firmę. Miłość, zdrada i zemsta w najprostszym wydaniu. Ciekawe jak będzie się zachowywać pod wpływem Mirakuru, ale obawiam się, że straci trochę ze swojej zajebistości.
- na początku napisałem, że to nie był taki zły odcinek, a ciągle narzekam. Taka specyfika serialu. Dużo się dzieje, jest trochę śmiesznych onlinerów i akcji, komiksowy felling też jest wyczuwalny, ale jak przychodzi co do czego to więcej jest elementów do których można się przyczepić niż je chwalić. Chociaż ponowne spotkanie z Royem było zaskakujące, a i flashbacki dobrze się oglądało. To akurat tradycja.

OCENA 3/6

Castle S06E06 Get a Clue
- o na jaki fajny epizod trafiłem po dłuższej przerwie z serialem. Rozszyfrowywanie wielkiej tajemnicy w stylu Dana Browna i rozwiązywanie morderstwa. Czego tu nie było - walka na miecze, domniemany rytualny mord, mnich zabójca, masoni, pułapka w grobowcu. I jako tako wszystko trzymało się kupy. Chociaż odcinek mógł być bardziej meta, brakowało mi jakiegoś żartu jak Rick i Kate zostali zamknięci w krypcie. Fajne też była jej improwizacja i oburzenie Ricka bo to w końcu jego zadanie.
- kłótnia z Alexis trochę zaskakująca. Zawsze było pełno rodzinnego ciepła między córką, a ojcem, a tu takie coś. Jednak jej ostatnia przemowa o akceptacji całkiem fajna.
- Ryan chwalący się jak udało mu się wpaść na trop taksówki był mistrzowski.

OCENA 4/6

Castle S06E07 Like Father, Like Daughter
- znowu miłe odbicie od schematu rozwiązywania morderstwa. Tym razem Alexis i Rick łączą siły by uniewinnić skazanego na karę śmierci. I przy okazji rozwiązują zagadkę kryminalną.Fajnie się oglądało razem tą parę, widać taką samą chemię jak między Castle, a Beckett. Jednak zmienia się trochę dynamika i to Rick musi być tutaj tym odpowiedzialnym i troszczyć się o partnera. Może i śledztwo było strasznie naiwne, szczególnie rejestry w bibliotece, ale bardzo przyjemnie się to oglądało. Szkoda tylko, że nie pogłębiono relacji Alexis z przyszłą macochą, ale na to też przyjdzie czas.
- ślub Ricka i Kate w kosmosie - to jest pomysł! Ale obejdzie się bez takich szaleństw.

OCENA 4/6

Castle S06E08 A Murder Is Forever
- taki sobie ten odcinek zwłaszcza ze względu na finalne objawienie, że diamenty były ludzkiej produkcji. Ja rozumiem, że to Castle, tu dzieją się różne głupiutkie rzeczy, ale taki motyw nie pasuje do serialu. Szkoda bo fajnie się zapowiadało - domniemany sprawca był znany od początku i trzeba go było tylko znaleźć, można było pokazać akcję z dwóch stron barykady i nie byłoby tak sztampowo. Nawet strzelanina z udziałem Ryana i Esposito mogłaby przynieść kolejny fajny potencjalny wątek, ale nic z tego. Zbyt prosto, zbyt nudno. Fixer też okazał się niezbyt szczególny i już pewnie nie wróci.
- kłótnia między Ryanem i Espo o to kto jest mężczyzną w tym związku też mogłaby być fajna, ale szybko z tego zrezygnowano. Kłótnia Ricka i Kate o lwa też niespecjalna. Nie pasowało mi też słuchanie porad z jakieś książki. Rick powinien je wyśmiać. Mało tez było szalonego teoretyzowania chociaż odwołania do nazistów i Indiany Jonesa fajne.

OCENA 3/6

Castle S06E09 Disciple
- o tak, 3XK wrócił! No prawie wrócił bo go nie pokazali, ale jego sprawa wróciła. I fajnie bo w Castle jest potrzebny jakiś dobry powracający wątek. Nie było w odcinku wiele humoru, wszystko tradycyjnie dla ego rodzaju historii ponure i z odpowiednim filtrem obrazu. Zabójstwa były creepy, dobrze pomyślane i budzące zaciekawienie. Martwe klony Lanie i Espo robiły wrażenie i zapalały lampkę ostrzegawczą, że coś jest nie tak. Czekałem tylko na zamordowaną "Kate" lub "Ricka". Nie doczekałem się, ale nie czuję rozczarowania bo wszystko służyło jakiemuś celowi. Wymazaniu spraw 3XK.
- wprowadzono też nową powracającą postać graną przez Annie Wersching. I w sumie mi się podoba jako dominująca i zimna psychopatka manipulatorka, ale trochę grubymi nićmi szyta jest paralela między dobrą i złą parą. Jednak czekam na jej powrót. Bo końcowa piosenka zrobiła potężne wrażenie i idealnie zamknęła ten bardzo dobry epizod, który przez cały czas budził zaciekawienie.

OCENA 4.5/6

Castle S0610 The Good, The Bad & The Baby
- Rick i Kate mają dziecko! No może ich nastawienie do dzieci nie było jakieś szokujące - Rick entuzjasta, a ona dystansujące się, ale przyjemnie się to oglądało. Śmieszne sceny z Cosmos i fajnie przeprowadzona operacja. Do tego dzieciak płaczący na rękach Ryana. Było dobrze.
- zagadka zakręcona i po raz kolejny winna okazała się najmniej podejrzana osoba z początku. Standard. Dobrze się to oglądało bo szybko jakieś nowe dziwne rzeczy się pojawiały, ale nie potrafiła specjalnie zaangażować. I nie wierzę w brak pomysłów Ricka na szalone teorię.
- niedoszły pocałunek w śmietniku - jakie romantyczne! Albo przepranie Kate na Święto Dziękczynienie. Fajnie, że nie ma między narzeczeństwem większych dramatów i dobrze się dogadują. Tak powinno się prowadzić związki w proceduralach.

OCENA 3.5/6

Castle S06E11 Under Fire
- serialowe porody rządzą się własnymi prawami. Niemal zawsze musi to być odcinek wybuchowy i w jakiś sposób nigdy kobieta nie może urodzić spokojnie z mężem przy boku. Tym razem było zagrożone życie Ryana. Tylko, że zupełnie pozornie bo przecież w takim odcinkach bohaterów się nie zabija. Jakoś nie mogłem się przejąć losem Ryana i Espo i co najgorsze nie mieli żadnych szczególnych scen, a rozmowa z Jenny była zbyt ckliwa. Samo wpadnięcie do piwniczki zbytnio naciągane tym bardziej, że bohaterowie ledwie uszkodzeni i ze śmiesznie postrzępionymi ubraniami. Śledztwo nieszczególne, a ofiara do szczególnie inteligentnych nie należała. Skoro podpis podpalacza był w aktach karzdej ze sprawy to powinien złapać go dużo szybciej.
- czy mi się wydaje czy Stanie Katic nie specjalnie się chcę już grać w serialu i jedzie na autopilocie? Nathan Fillion zresztą podobnie. Aktorzy już są znudzeni graniem jednej roli i nie iskrzy między nimi tak jak kiedyś. Brakuje też jakiś fajnych interakcji. Za spokojnie między nimi.

OCENA 3.5/6

Castle S06E12 Deep Cover
- trochę brakuje mi zwykłej sprawy z typowym policyjnym śledztwem, zapisywaniem dowodów na tablicy, przesłuchaniami w pokoju i szalonymi teoriami Ricka. Dawno tego nie było. Lubię udziwnienia w proceduralach, ale w końcu i one się zaczynają nudzić i brakuje trochę normalności. Ten odcinek to powrót ojca Ricka i szpiegowska afera z małą ilością momentów z których można by się pośmiać, a przecież to w tych momentach serial jest najlepszy. Jednak fajnie było znowu zobaczyć Jamesa Brolina i Castle'a oszukującego Kate. Sama szpiegowska afera ujdzie, typowe dla tego serialu.
- data ślubu ustalona na wrzesień. Czyli cliffhanger związany z ceremonią i sakramentalne tak w premierze nowej serii?

OCENA 3.5/6

Community S05E11 G.I. Jeff
- co za cudowny odcinek. Uwielbiam takie postmodernistyczne eksperymenty w Community. Może to nie była tak szalona przygoda jak wyprawa do ery 8 bitów bo nie pochodzę z ameryki i nie wychowałem się na G.I. Joe, ale i tak bawiłem się doskonale. Wyśmiewanie konwencji, zabójcze ksywki członków drużyny (Fourth Wall i Buzzkill!), komentarz o niedostatkach animacji, pogrzeb Destro, sąd nad Jeffem, absurdalna Jobra, fenomenalna czołówka czy przerwy na reklamy. Niesamowite ile udało się upchnąć tutaj żartów i odniesień. Nawet część starych aktorów użyczyła głosu swoim postacią. Brawa, wielkie brawa dla Dana Harmona i NBC za odwagę.
- trochę się zaskoczyłem na początku, że od razu rzucono nas w świat kreskówki, ale dobrze zostało to uzasadnione. Kryzys wieku średniego i wizyta w szpitalu. I jeszcze cała ferajna pochylona nad łóżkiem Jeffa.

OCENA 5.5/6

Game of Thrones S04E02 The Lion and The Rose
- w końcu nastała ta piękna chwila gdy ginie ktoś kto umrzeć powinien. Dość szybko bo w już drugim odcinku sezonu, a myślałem, że Joffrey do połowy wytrzyma. Jednak skoro ten odcinek pisał Martin to tutaj musiało się TO wydarzyć. Może jego śmierć nie była tak szokująca jak Red Wedding, a zamiast wstrząsu dawała radość, ale doprowadzono do niej bardzo dobrze. Ci co czytali książkę wiedzą kto to zrobił i cieszą się ze słów wypowiedzianych przez tą postać, inni niech się domyślają. W serialu dano dużo wskazówek, a i praca kamery podpowiadała. Mi osobiście trochę przeszkadza rola Dantosa, za mało go było za słabo to uargumentowane. Samo weselicho niczego sobie. Z przepychem, dekadencją, ale i obcesowe i nieprzystające do zachowania szlachty, a raczej do plebsu. Tyrion był upokarzany na każdym kroku, a zawody karłów wprawiły w zażenowanie większość gości na podwyższeniu. I ta znudzona Margery, dyplomatycznie wyczuwająca chwilę gdy trzeba zainterweniować! Nawet Tommena pokazali i jest strasznie wyrośnięty. Podobała mi się też Sansa i jej pomoc Tyrionowi, dwie najbardziej upokarzane osoby muszą w końcu sobie pomagać. Dlatego szkoda, że Dantos ją gdzieś zabrał. BTW - widok cierpienia na twarzy Joffreya bezcenny.
- w innych scenach było równie brutalnie i okrutnie. Choćby otwierające polowanie Ramseya z jedną z dziewczyn torturujących Theona w poprzednim sezonie. Chociaż mam wrażenie, że wydźwięk tej sceny byłby większy gdyby ustrzeliła swoją kochankę, a nie jakąś przypadkową dziewkę. Spotkanie z Boltonem o wiele ciekawsze. Jak wiał chłód od relacji ojca z synem i brak zaufania. Mocna scena z goleniem przez Fetora i wyznaniem co stało się z Starkami. Co najważniejsze akcja na północy nabierze dynamiki. Nie dość, że walka o Fose Calin to jeszcze wyprawa ludzi z Dredfort do Czarnego Zamku.
- na Smoczej Skale zaczęli sezon grillowy. Religijny fundamentalizm sięga tam już zenitu i pali się najbliższą rodzinę. Tylko Davos jakimś cudem trzyma się przy życiu. Rozmowy o Stannisie bardzo fajne tak jak o bogach i walce jaka ma miejsce w tym świecie i że prawdziwe piekło jest na ziemi. Tyko trochę za dużo tutaj ekspozycji w przemówieniu Mellisandre.
- w związku z walką dobra vs. zła następnie poświęcono trochę czasu Branowi i jego mistycznemu wątkowi. Podróż na północ przebywa bez większych problemów tylko, że Bran coraz bardziej ucieka w skórę wilka. Spotkanie z drzewem sercem wywołało ciekawą wizję. Dziwne, że po niej wie gdzie trzeba iść, ale nich mu będzie... o wiele ciekawsze były smoki nad Królewską Przystanią czy ośnieżona sala z Żelaznym Tronem, tak samo jak z wizji Dany w Quarth.
- Jamie, biedny Jamie, jednak nie potrafi walczyć lewą ręką. Fajnie, że trenuje go Bronn, a nie Pyen bo sprawi to, że sceny będą ciekawsze. A scenerie mają do prawdy piękną i ustronną jak opowiada Bronn. Była też scena z rozlanym winem! Dobrze, lubię te książkowe nawiązania.
- Shea została wysłana na statek hmmmm a co jeśli to nie jest statek do Pentos tylko miejsce w które zaprowadzi Dantos Sanse? Znacząco by to zmieniło jedną z książkowych scen, ale moim zdaniem na plus.

OCENA 5.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S01E18 Providence
- odcinek dużo spokojniejszy od poprzedniego, który spuścił bombę na widzów, ale serial utrzymuje dalej swoje momentum. Dużo miejsca poświęcono ekspozycji, przedstawianiu obecnej sytuacji w taki sposób by można było poczuć, że wydarzenia mają zasięg globalny oraz Wardowi. Bret Dalton nie jest dobrym aktorem, ale w tym odcinku pokazuje trochę szerszy zakres swoich umiejętności. Jest autoironiczny, wyśmiewa swoją wcześniejszą bucowatą postawę oraz zachowania. Nie rozgrzesza to poprzednich odcinków, ale nadaje im trochę głębi. On od początku pracował dla Garretta, wiedział co się dzieje i miał monitorować Culsona. Wszystko zostało ładnie wyjaśnione i nie pozbawia złudzeń. Jednak mimo wszystko coś on czuje do Skye i boję się, że jego historia skończy się na próbie odkupienia. No nic, okaże się.
- przedstawiono postać Talbota. Z jednej strony dobrze, że dają oficera armii USA, ale po co mu te śmieszne wąsy to ja nie wiem. Fajnie, że Culson od razu go przejrzy, wie co się dzieje i że trzeba uciekać. S.H.I.E.L.D. jest uznawane za organizacje terrorystyczną, nie można im ufać i trzeba się zająć problemem. Trochę słabo bo znaczy to, że Culson nie będzie kierował odbudową, ale wrócimy w przyszłości do latania busem i rozwiązywania kolejnych spraw. Jednak posmak czegoś większego był. Jak Skye raportowała o kolejnych bazach, a on wszystkim zarządzał. Chociaż może w przyszłości. Angel zaczynał od 2 osobowej agencji detektywistycznej, a skończył na międzywymiarowej korporacji. 
- co do Culsona podobała mi się ta jego ślepa wiara w powodzenie bo tylko to mu zostało. SHIELD nie istnieje i musiał się czegoś uchwycić. Jego wybuch był zrozumiały, drużyna nie miała nic do powiedzenia, milczała. To była mocna scena. Jednak nie kupuje tego, że Hydra mogła mu coś zaszczepić. Jednak gdzieś May przemyciła wiadomość, że Fury od dawna wiedział o infiltracji SHIELD tylko nie mógł nic z tym zrobić. Prócz budowania super tajnych baz.
- dodatkowe brawa za to jak ładnie serial korzysta ze swojego dziedzictwa. Wyśmiewa wystrzeliwanie broni w kosmos, Hydra dostaje w łapka więźniów i artefakty, które drużyna Culsona zdobywała, a Ward często odnosi się do swojego zachowania. Przez to otwierane są nowe wątki. Gravitonium wraca i pewnie w S02 odegra dużą rolę.
- nie wyobrażam sobie Culsona siedzącego w bazie i czekającego na nowe rozkazy. Mam nadzieje, że Koening ma coś więcej do zaoferowania niż nowe odznaki. Przydałaby się jakaś bezpieczna linia z Furym lub Hill. Jednak raczej długo Culson tutaj nie posiedzi skoro Jasnowidz znowu wspominał o wiolonczelistce, a w internecie pojawiło się info, że Amy Acker ma ją zagrać.

OCENA 4/6

The Good Wife S05E17 A Material World 
-kolejny odcinek pełen żałoby i smutku gdzie trzy kobiety radzą sobie ze stratą na swój sposób. Każda z nich ma chwilę zwątpienia i zaciekłej walki przy czym każda z nich w innych proporcjach. Kalinda by odreagować idzie uprawiać szalony seks z Carym po czym ma wyrzuty sumienia i udaje się do Jenny i zdradza jej zaufanie by ratować pozycję Diane. Ona natomiast zaciekle walczy o swoje, nie poddaje się. Najbardziej przytłoczona wydarzeniami jest Alicja. Julianna fenomenalnie gra w tym serialu, ale gdy musi pokazać coś dramatycznego przechodzi samą siebie, jej cierpienie i zrezygnowanie jest widoczne i budzi się autentyczne współczucie. I ta kłótnia z mężem gdzie podejmuje decyzję która zaważa na jej przyszłości. Od teraz są tylko w związku biznesowym. Oj jestem ciekaw jak to się dalej potoczy.
- sprawa rozwodowa była tylko pretekstem do pokazania bohaterów. W sumie trochę tęsknie za zwyłym pojedynkiem sądowym i bronieniem klienta. Nie żeby to co jest było w jakimś stopniu złe. Fuzja i LG i Florrick/Agos to zły pomysł dla dynamiki serialu, za wcześnie na to, ale to pewnie tylko chwilowy efekt działania pod impulsem. Ciekawiej zapowiada się powrót Canninga i intrygi w prokuratorze. Będzie też więcej Finna. Pozbyto się też Damiana i dobrze bo ten wątek był średnio trafiony. Może nie taki niewypał jak były mąż Kalindy, ale niewiele wnoszący do serialu.
- strasznie podobało mi się, że nie pokazano pogrzeby i ckliwych scen z opuszczaniem trumny. Zamiast tego rozmowę dwóch kobiet przy drinku i wspominanie faceta którego znały. 

OCENA 4.5/6


The Shield S03E13 Fire in the Hole
- wątek Ormian rozwija się dalej jednak nie sądzę by skończył się w tym sezonie. Za wolno się wszystko toczy i nie ma wyraźnego antagonisty. Raczej sezon skończy się na zaciskaniu pętli wokół Vicka. Wszystkie ich próby odciągnięcia uwagi tylko w nich uderzają, stają coraz bardziej na celowniku i jeszcze Dutch coraz mniej ufa Vickowi.
- wątek polowania na pedofilii odrażający. Co jak co, ale ten serial nie bawi się w półśrodki i w brutalny sposób przekazuje prawdę. Dobrze, potrzeba takich produkcji. Wyms pod przykrywką i współpraca z Decoy Squad wyszły bardzo dobrze. Szczególnie jak ona podzieliła się kawałkiem swojej przeszłości.
- oczywiście nie mogło zabraknąć wątku humorystycznego - Taylor dalej podbija do Danny, a ona poluje na skradzioną Whisky. Potrzebne są te chwilę odprężenia po innych brutalnych wątkach i bez stopych trupach.

OCENA 4.5/6

Vikings S02E08 Boneless
- odcinek przejściowy, chwila wyciszenia przed dwiema finałowymi godzinami, które pewnie będą ze sobą mocno powiązane. Jednak trzeba przyznać, że jak na taki zapychacz poradził sobie całkiem nieźle. Dalej jest gęsty klimat budowany przez niesamowitą muzykę, a scenki obyczajowe z życia wikingów ogląda się z niekłamaną przyjemnością. Ćwiczenie Bjorna, kłopoty Lagherty, przygotowania do wyprawy i w końcu problem z synem Ragnara. Serial portretuje ten świat, nie upiększa i idealizuje jak to często w serialach ma miejsce. Ragnar ma dylemat czy zabić syna, który jest kaleką, tak mu doradzają najbliżsi, nawet zostawia niemowlę na śmierć tylko Ashlaug je ostatecznie ratuje. Mówi to nie tylko o postaciach, ale o samym społeczeństwie.
- ciekawie też podano różnice między "cywilizowanym" światem, a poganami. Księżniczka Marcji niemalże ich wyśmiewa i wygłasza, że chodzą nago i mają niepohamowane żądze. Zupełnie jak ona, która jako dziecko była gwałcona przez brata. Kto tu w takim razie zasługuje na potępienie? Dobrzy i źli ludzie są w jednym i drugim społeczeństwie.
- chyba w tym sezonie król Horik zostanie pożegnany. Ragnar jest coraz pewniejszy siebie i wedle własnej wizji chcę łupić, a pozostałym dowódcą się to nie podoba. Zasadzka zorganizowana na posłannictwo Ekberta na pewno zagęści jeszcze ten konflikt.
- ciekawe co z mnichem. Jego wiara zostanie poddana próbie w przyszłym odcinku albo w finale gdy dojdzie do spotkania z Ragnarem. I jak wikingowie zareagują na to, że wrócił do habitu?

OCENA 4.5/6 

White Collar S04E14 Shoot The Moon
- serial dawno mnie przestał bawić tak jak na początku i ciężko mu mnie zadowolić. Dlatego z początku ucieszyłem się na delikatną zmianę formuły. Porwanie Petera i El na początku było fajne, pokazano kilka śmiesznych scen, ale z czasem robiło się nudo, przewidywalnie i zbyt melodramatycznie. Końcówka też nie okazała się wielkim zaskoczeniem. Nie było źle, ale momentami nudziło.
- pojawienie się współczesnej pary Bonnie i Clyde  było pretekstem by poruszyć inne serialowe związki. Przesłodzone do przesady małżeństwo Burków wyjawiło sobie sekrety, których istnienie było umotywowane jedynie potrzebami scenariusza. Wróciła też na chwilę Sarah, jej chemia między Neal jest widoczna, ale odcinek był tylko początkiem pożegnania z nią. Trochę słabo bo zawsze ją lubiłem w serialu, a sama jej obecność wpływała na Neala.
- z śmieszniejszych scen to walka o pozycję lidera między Jonesem i Dianą, żarty z więziennych listów i ściema dotycząca księżycowej skały. Dobrze wpasowane w odcinek tylko szkoda, że tak ich mało było.

OCENA 3.5/6

2 komentarze:

  1. Cześć, to znowu ja. Pisałem już komentarz pod jednym z postów. Cieszę się że uznałeś go za konstruktywną krytykę. Prawdę mówiąc pisząc poprzedni komentarz targały mną pewne obawy, czy aby nie potraktujesz mojego wpisu jako tzw "hejtu". Na szczęście nie postąpiłeś jak większość blogerów i z pokorą przyjąłeś moją uwagę. Za to chciałbym Ci podziękować. Natomiast chciałbym się odnieść do samego bloga. Dalej uważam, że jest on kiepskiej jakości. Wpisy jakie tu zamieszczasz nie mogą zostać uznane za górnolotne. Szanuję to co robisz, natomiast lepiej gdybyś to robił w Wordzie i tam zostawił. Chciałbym abyś konstruktywnie potraktował ten komentarz i zrobił z niego użytek.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadnej odpowiedzi? Już się olewa kolegów? :)

      Usuń