niedziela, 15 czerwca 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #89 [09.06.2014 - 15.06.2014]

Rozpoczął się jeden z najlepszych seriali świata. Niby pokazano dopiero kilka odcinków, ale już one były pełne emocji, dramaturgii i niesamowitych zwrotów akcji z niespodziewanymi bohaterami w roli głównej. Całość będzie liczyła 64 odcinki upakowane w jeden miesiąc z finałem 13 lipca.  Zapowiada się znakomity sezon, a potem znowu czteroletnia rozłąka. Jak to dobrze, że w przerwie jest europejski spin-off. 

World Cup tak zdominował mój czas, że nie było zbytnio czasu na seriale. Przed czwartkiem brakowało za to chęci. Wysokie temperatury nie sprzyjają siedzeniu przed monitorem, a tym bardziej spisywaniu wrażeń dlatego jest dosyć skromnie i bardziej chaotycznie niż zwykle. I prawdopodobnie będzie tak przez kilka najbliższych tygodni co mi zupełnie nie przeszkadza. I tak nie będzie zbytnio co oglądać bo niedługo Gra i  Orphan lądują na zasłużoną przerwę, The 100 jest już na ławce rezerwowych.

 SPOILERY

24 S09E07 Day 9: 5:00 PM-6:00 PM
- w poprzednim odcinku serial zafundował sporo akcji i w tym jest podobnie. Miejscami głupkowata i naciągana, ale świetnie się to ogląda. Ucieczka przed atakującym dronem i rozróba na ulicach Londynu z cierpiącymi ludźmi w tle to coś co chciałbym częściej widzieć w 24. Poprzednia część odcinka też mi się podobała mimo, że była wolniejsza. Fajna też była refleksja Jacka nad swoją naturą zaraz po torturach.
- kolejny twist fabularny, który nie ma być prawa zaskoczeniem. Adrian jest zły i współpracuje z Navarro. Nie zdziwiłbym się gdyby na szczycie tej hierarchii stali Rosjanie. Wątek Jordana trochę nudny, za mało było go wcześniej bym zdążył przejmować się jego losami. Przy okazji miał za dużo farta bo trafił mu się worst assassin ever.
- to co teraz Heller podda się Margot by mogło się okazać, że ona jest czyjąś marionetką?

OCENA 4/6

Game of Thrones S04E09 The Watchers on the Wall
- nadeszła wielka bitwa na Murze, wielce oczekiwany punkt kulminacyjny sezonu, starcie zapowiadane od kilku lat i ostatnie na prawdę wielkie wydarzenie w sadze Martina. I kurde, jestem trochę rozczarowany. 
- zacznę od tego, że od strony wizualnej i technicznej epizod zachwycał. Może nie tak jak Blackwater, ale było na co popatrzeć. Maszerująca wielka armia i długa oraz dramatyczna potyczka o Mur. Na telewizyjną skalę było w miarę epicko, ale powinno być bardziej. Jednak starcie, desperacka walka o życie, przełożeni którzy przyznają się do błędów i tchórzą, niespodzianka w postaci kosy czy giganci - to musiało się podobać. Tak jak jon przejmujący inicjatywę zarówno na górze jak i na dole. Moim ulubionym momentem jest rzut na pole bitwę, prawie minutowa wycieczka po Czarnym Zamku nakręcona na jednym ujęciu. Coś pięknego. Albo Straż recytująca przysięga przed starciem z gigantem. Pojedyncze starcia też oglądało się z niekłamaną przyjemnością.
dlatego szkoda, że ostatecznie jestem trochę zawiedziony odcinek. Przede wszystkim słabo zbudowano napięcie. Bardziej przejmowałem się walką Żmiji z Górą niż starciem na Murze. Nie czuć było, że nadchodzi coś wielkiego. Podczas samego starcia brakowało mi też desperackiego klimatu. Niby bohaterowie o tym mówią, że nie czułem, że są skazani na porażkę, że zrobili wszystko by uchronić królestwo przed Dzikimi. Brakowało mi wcześniej przygotowań. Pewnie, lepiej było pomówić trochę o Goździk... Dużo bardziej mi się podobała książkowa wersja gdzie autentycznie czuć było wagę wydarzeń. Nie podobało mi się, że położono tak duży nacisk na melodramatyczny sceny. Czy bohaterowie muszą przed bitwą mówić tylko o swoich kochankach? Jon o Ygirtte, Sam o Goździk, Ygritte o Jonie czy nawet Aemon o swojej pierwszej. Najbardziej jednak nie pasowało mi ostatnie spotkanie Jona z Dziką. W książce było to dużo lepiej rozwiązane.
- mam też zastrzeżenia co do samej bitwy. Brawa dla Dzikich, że przeprowadzili atak z dwóch stron, ale na tym ich taktyka się już skończyła. Gdy ma się 100 tysięczną armię to atakuje się nieprzerwanie nie dając wrogowi czasu na odpoczynek i przygotowanie nowych pułapek. Kluczowe znaczenie ma też zdobycie bramy, na tym główne siły powinny być skupione, a nie parę osób się wspina, kilka atakuje bramę, a reszta krzyczy i daje się zabić z łuków. Kupą mości panowie! Nagana dla obrońców za brak wilczych dołów czy innych pułapek. Kolejny raz udowodniono, że Strażnicy na Murze to najgorsi taktycy Westeros.
- przez trzy sezony to dziewiąte odcinki można było traktować jako finały z najważniejszymi wydarzeniami (ścięcie Neda, Blackwater, Red Wedding), a ostatni był swoistym epilogiem. Tym razem twórcy wzięli sobie do serca narzekania na dziesiąte odcinki przez co w dziewiątym poza wielką bitwą, która nic nie roztrzygnęła i śmiercią mało istotnych postaci nic się nie wydarzyło co by zmieniło oblicze serialu. Trochę rozumiem, że zabrakło odsieczy w ostatniej chwili bo odcinek przypominałby zbytnio Blackwater, ale przez to mam wrażenie, że brakowało mu zakończenie. Jon wychodzi poza bramę i tyle. Nie wiadomo jaki ma plan, nic, tylko że musi wszystkich uratować i najlepiej zginąć bo nie zniesie świata bez swojej ukochanej... Jak to dobrze, że przyszły epizod powinien być dużo bardziej efektowny i istotny dla fabuły.

OCENA 5/6

Halt and Catch Fire S01E02 FUD
- to dopiero drugi odcinek, ale ja już jestem gotów na siłę wciskać ludziom ten serial i krzyczeć, że najlepsza premiera wakacji. Kupił mnie klimat, kupili bohaterowie, jestem też zainteresowany jak dalej potoczą się losy tych złamanych wizjonerów, idealistki i twardego sprzedawcy. Obawiam się tylko, że serial podzieli losy Rubicon. Genialny koncept, duszny klimat i fatalna oglądalność.
- niby drużyna zebrała się w zeszłym odcinku, ale teraz muszą się dotrzeć, poznać i zrozumieć co nie będzie łatwe. Cameron dalej się buntuje, Joe jednak wszystkiego tak nie przemyślał i dane mu było poczuć konsekwencje, a Gordon wątpi w swoje życie i przeżywa prawdziwą huśtawkę nastrojów. Od euforii po zwątpienie. Każde z nich dostaje dużo czasu i niemal wszystkie sceny z ich udziałem są fascynujące. Czy to wycieczka po ciuchy czy do sklepu z systemami nagłaśniającymi. Nawet te domowe sceny Gordona z żoną są ciekawe bo czuć, że wisi jakaś niewypowiedziana tajemnica z przeszłości. Jednak odcinek kradnie Lee Pace z końcową przemową o realizacji marzeń i podążaniu za swoimi pasjami, która okazuje się wielką ściemą. Coś mi się wydaje, że prawda może być bardziej prozaiczna. A może połączona z IBM? Chcę wiedzieć, już, teraz. I chcę częściej oglądać to Imperium Zła bezwzględnie niszczące Cardiff Electronics.

OCENA 5/6

Orphan Black S02E08 Variable And Full Of Perturbation
- wiecie co? Nie obchodzi mnie fabuła w tym serialu, zgłębianie wielkiej konspiracji nie jest mi wcale potrzebne by się nim cieszyć. Wystarczy, że dostanę świetnie rozpisane sceny z podstawowymi klonami, przedstawią jednego nowego i mi to zupełnie wystarcza. Cudowne zdjęcia, dialogi, humor dramat i chemia między postaciami w tych aspektach Orphan Black nie zawodzi.
- Tony był ogromnym zaskoczeniem, ale serial wywiązał się z tego zagadnienia znakomicie. Tatianka stworzyła kolejną interesującą postać i liczę na jego szybki powrót. Zwłaszcza jestem ciekaw na jego relacje z Felixem. Chociaż bardziej shipuje Allison/Felix - ta para jest przecudowna. Przy okazji wyszedł ciekawy wątek - ile tak na prawdę wiedziała Beth i kim jest Paul. Czyżby na arenę wydarzeń miała wkroczyć trzecia siła, która wcześniej była odpowiedzialna za zakończenie wcześniejszych badań?
- Cosima jest kapitalnie rozpisana. Jej humory szybko przechodzą, ciężko policzyć ile razy kłóciła i godziła się z Delphine, gra w planszówki, a gdy choroba uderza ponownie popala sobie jointy. Świetnie nakręcona scena zjarania i zabaw z helem. Dlatego później nie spodziewałem się tak dramatycznego końca odcinka. Mam nadzieje, że twórcy nie będą chcieli skończyć sezonu jej śmiercią.
- Allison znalazła wspólny język z Donniem. Pierw kłótnie, potem zrozumienie z wyjawieniem prawdy i w końcu następne kłótnie. Kapitalne było jak pouczała męża co należy zrobić po morderstwie. Jak tu jej nie kochać.
- co ten Duncan kombinuje? Czy jego zachowanie to tylko gra czy może rzeczywiście ma pewne problemy, ale próbuje też coś ugrać. I co takiego zapisał w książce, którą zostawił Kirze? Jakieś zabezpieczenie? I czemu mała się tak tym interesuje. To dziecko jest creepy.
- i na koniec o Rachel. Zawsze lodowata i powściągająca emocję, nawet teraz gdy współpracuje z ojcem zachowuje się formalnie potrafiła ponieść się instynktom. Flashbacki z jej udziałem pozostawiają trochę miejsca dla interpretacji, ale najprawdopodobniej to było jej zachowanie gdy dowiedziała się, że Sarah mogła zostać matką. Jednak ta jej maska skrywa więcej niż może się wydawać.

OCENA 5/6

Penny Dreadful S01E05 Closer Than Sisters
- serial znowu to robi. Pozornie porzuca główny wątek fabularny i skupia się na jednej postaci tylko tym razem odcinek w całości jest jej poświęcony. I wyszło to wspaniale. Może historia nie była oszałamiająca i nie posiadała diametralnych zwrotów akcji, ale była niesamowicie wciągająca. Odkrywanie przeszłości Vaness, przedstawienie jej relacji z Miną, Malcolmem i rodzicami, a potem dorastanie i pokazanie walki z samą sobą. Nie wyjaśniono też wiele. Czy od zawsze jest skażona ciemnością, objawiła się u niej gdy zobaczyła matkę z kochankiem czy może jej postać to alegoria do typowej walki dobra i zła o duszę człowieka. Dusze, którą zło wygrało, a ostatnio jest w odwrocie. 
- ten odcinek nie byłby tak wspaniały gdyby nie fenomenalna Eva Green. Zagrała cierpiącą i torturowaną bohaterkę niesamowicie przekonująco, a wizyty w zakładzie dla obłąkanych to mistrzostwo w jej wykonaniu. Tortury psychiczne i fizyczne dodatkowo zostały podkreślone przez przejmującą i budzącą grozę muzykę, zdjęcia z zbliżeniami na twarz czy scenografię. Realizacyjnie ten serial to czołówka telewizji.   
- dlatego trochę szkoda, że wątku głównego niewiele. Pokazano historię z przeszłości, jak doszło do obecnej sytuacji, ale przy tym pozostawiono sporo białych plam do wypełnienia. Jednak zapowiedź przyszłości jest intrygująca. Czy Vanessa zrobi to co konieczne i jak zareaguje na to Malcolm? I kiedy zostanie przedstawiony Harker? 

OCENA 5.5/6

The 100 S01E13 We Are Grounders - Part II
- co za finał! Gdy myślałem, że Gra o Tron dostarczy tygodniową dawkę epickości to pojawił się ostatni odcinek The 100 i zaskoczył kolejną bitwą. Ten serial świetnie mi się ogląda i nie zamierzam się tego wstydzić. Brakuje mi tego tego typu produkcji w telewizji i może dlatego łagodniej go traktuje, ale daje mi przyjemność z oglądania, a to jest najważniejsze.
- w tym momencie chciałem popisać trochę o minusach i o tym co mi się nie podobało. Tylko nie wiem co mam tu zamieścić. No dobra przyczepię się do tytułu odcinka. Poprzedni był zatytułowany Part 1, a ten jest Part II. niby szczegół, ale irytujący.
- niby nie powinienem porównywać tej bitwy do tej na Murze z Gry, ale będę bo mam taki kaprys i pod kilkoma względami starcie w The 100 bardziej mi się podobało. Przede wszystkim lepiej budowano konflikt, czuć było zbliżające się zagrożenie i nieuchronną konfrontację przez cały sezon. Samo starcie od strony taktycznej też lepiej zostało przedstawione. Widać było ciężkie przygotowania i planowanie. Grounders też używali taktyki. Co najlepsze to było starcie na wyniszczenie. Ziemianie wysłali małą armię (200 statystów brało w tym udział) i atakowali nieprzerwanie całą siłę, a sytuacja obrońców robiła się coraz bardziej dramatyczna. Oczywiście, nie mogli wygrać ale świetnie się to oglądało. Dodatkowo klimatycznie wyszły rozmowy przez krótkofalówkę. Nie zawsze trzeba pokazywać bitwę by ją poczuć.
- troszkę niepotrzebne było bieganie Finna i spotkanie z Lincolnem, ale to pozwoliło zbudować dodatkowy dramatyzm jakby sama walka o przetrwanie nie była wystarczająco. Raven jako jedyna może uratować sytuację, ale potrzebne są jej leki. I trwa podwójny wyścig z czasem. Dużo wątków i dużo napięcia. Może i to troszkę naiwne, ale super się ogląda.
- podobało mi się też co zrobiono z Octavią. Niby była szkolona przez Lincolna, pokazali wcześniej, że umie walczyć, ale nie przesadzono z tym i nie zrobiono z niej bohaterki. Ratuje brata, ale od razu zostaje wykluczona z bitwy.
- serial już nie raz pokazał, że ma fajne pomysły na bohaterów, ale najbardziej lubi ich dręczyć. Znowu pokazano Murphyego, który znowu cierpi. Jedna to przed Clarke stało największe wyzwanie. Pierw chciała odejść od walki, ale potem dostrzegła, że to jedyny rozwiązanie i postanowiła walczyć. I w tej walce skazała na śmierć dziesiątki ludzi - przyjaciół jak i wrogów. Użycie silników rakietowych jako broni ostatecznej i widok pobojowiska to niecodzienny widok. Jednak jeszcze lepiej wypadło jej poświęcenie i pozostawienie Finna i Bellamyego. Widziała, że to jedyne wyjście i ich zostawiła na placu boju. Nie sądzę by obaj zginęli, raczej któryś zostanie ciężko ranny, któryś będzie mu pomagał i spotkają się z innymi ocalałymi. Chociaż cicho liczę na śmierć Finna, serial stanie się przez to dużo lepszy. Chociaż w tym odcinku znowu go lubiłem - idealista staje do walki bo to jedyne rozwiązanie i przez to ginie, poświęcając się na marne.
- ujęła mnie też jedna scena - Anya wskakująca do statku. Uwielbiam Dichen Lachman więc zawsze jest dobrze ją zobaczyć tym bardziej jak gra dziką wojowniczkę. Jednak najfajniejsze było jak Clarke manipuluje rządnym zemsty tłumem katującym swojego wroga. Krzyczy ona, że nie są tacy jak oni, nie są Ziemianami. Tylko, że w poprzednim odcinku, mówiła, ze są Ziemianami i pozostaną walczyć o swoje. Pięknie manipuluje tłumem.
- na Arce podczas powrotu do domu nie mogło zabraknąć dramatu. Zdalna detonacja się nie powiodła i ktoś ręcznie odpalić te ładunki. Zupełnie się nie zdziwiłem, że chciał zrobić to Kane, dalej próbujący odkupić swoje winy. Świetne było jak idzie przez korytarz i mu ludzie dziękują. Jednak zrobił to Jaha i to też nie jest zaskoczeniem. Też chciał się poświęcić, ale z innych przyczyn - nie chciał już żyć po stracie dziecka, próbowała to zrobić wcześniej, nie udało się, teraz już tak. Dostał godne pożegnanie z butelką whisky, wzorkiem utkwionym w Ziemię i stwierdzeniem, że zobaczymy się ponownie mimo, że to nigdy nie nastąpi.
- na Ziemi wylądowała część ocalałych z Arki, nie wszystkim udało się dotrzeć, serial nie boi się uśmiercać postaci. Przez cały sezon zginęła jakaś połowa Setki i pewnie z 10-20% mieszkańców Arki ocalało, a przecież wpadli z deszczu pod rynnę. Nie ma co, ratowanie gatunku ludzkiego świetnie im wychodzi. Piękny widoczki jednak dostaliśmy po tym jak Abby i Kane wyszli na powierzchnię. Nasycone kolory i bohaterowie na powierzchni, pierwszy raz poza Arką. Nowy początek i koniec pewnego etapu ich życia. I znowu mogę się przyczepić, że nie powinni być tak dobrze przystosowani do atmosfery itd. ale nie zmienia to faktu, że to game changer. No i piękny widok spalającej się w atmosferze Arki. Szkoda, że serial nie miał odrobinę większego budżetu bo na prawdę wyszłoby to przepięknie gdyby więcej czasu temu poświęcono.
- nie mogło też zabraknąć cliffhangerów. I co to za cliffy były! Bohaterowie podzielili się na kilka małych i niepowiązanych grupek, których historia będzie przedstawiana w przyszłym sezonie. Clarke i Monty (+ kilkudziesięciu innych) trafili do Mount Weather, bazy Górali. Ocalałych z nuklearnej zagłady. Czyli kolejna frakcja obok Grounders i Reapers. Jednak nie sądzę by byli to dobrzy ludzie. Pewnie tacy będą z początku, a potem okaże się, że są zupełnie zdegenerowani i uważają się za jednostki inteligentniejsze od reszty. Świetnie też wyglądało to białe, sterylne wnętrze z Gwieździstą nocą van Gogha na ścianie. Czyli, że zrobili coś by ocalić naszą kulturę, chcę zobaczyć więcej tego typu smaczków.
- kolejna grupka to Octavia z Linconem i jestem ciekaw gdzie zaprowadzi ich historią. Najpewniej spotkają się z ocalałymi z Arki, są im potrzebni przewodnicy w nowym świecie by nie popełniali tych samych błędów. Jednak chciałbym by jakiś odcinek lub dwa byli zdani na siebie. Potencjalnie jest też grupka numer cztery i pięć. Pierwsza z nich to ocalały Bellamy i może Finn i potencjalne niedobitki z bitwy. Numer pięć to gdybanie. Raven wcześniej wspominała, że jest coś nie tak z statkiem Diane gdy badała wrak czyli mogła ona przeżyć i jej podwładni. A co jak miała wcześniej kontakty z Góralami i dlatego tak się śpieszyła na Ziemię? To by było ciekawe. Przy okazji w przyszłym sezonie przynajmniej przez jakiś czas będzie fajne odwrócenie roli. Setka trafi do ciasnych korytarzy Mount Wheather, a ci z Arki będą na otwartej przestrzeni.
- w S02 chciałbym też zobaczyć większą eksplorację tego świata. Już jest on całkiem bogaty mimo, że przedstawiono dopiero jego niekompletny zarys. Moje marzenia to wyprawa bohaterów do ruin Waszyngton tym bardziej, że miasto jest całkiem niedaleko. Mount Weather to rzeczywista baza i znajduje się jakieś 60 kilometrów od miasta. Aż się prosi o wycieczkę, szkoda tylko, że stacja może być dość skąpa zważywszy na przeciętna oglądalność.

OCENA 5/6

White Collar S04E15 The Original
- nie idzie mi oglądanie tego sezonu White Collar, robię to na raty już od ponad roku, a to wszystko wina przeciętnych odcinków. Jednak ten przypomniał mi za co lubiłem ten serial. Lekkie sprawy z fałszerstwami w tle, przyjemne dla oka przekręty i intryga, która potrafi zainteresować. Nie zabrakło też zabawnych, ale też i emocjonalnych dialogów ważnych dla postaci. Nie spodziewałem się, że jeszcze tak dobrze będę się bawił na serialu. Jeśli Neal częściej w tym sezonie grałby fałszerza dzieł sztuki to z większą przyjemnością wracałbym do serialu.
- Emily Procter jako nowa szefowa oddziału Białych Kołnierzyków strasznie mnie uszczęśliwiła. Dano jej już nie widziałem na ekranie, a strasznie miło wspominam jej Ainsley z The West Wing. Mam nadzieje, że zostanie na dłużej w serialu, a bohaterowie nie będą sobie do końca zdawać sprawy po czyjej stronie ona stoi.

OCENA 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz