niedziela, 29 czerwca 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #91 [23.06.2014 - 29.06.2014]

SPOILERY


24 S09E09 Day 9: 7:00 PM-8:00 PM
- no nareszcie! Takie 24 chce oglądać - pełne akcji, pędzące na złamanie karku i wyciągające kolejne asy z rękawa. Cały odcinek posiadał niesamowite tempo, dużo było strzelania i pogoni z czasem i emocji. Chyba pierwszy odcinek sezonu, który mnie tak wciągnął. Szkoda tylko, że taki powinien być standard. Zostały cztery odcinki i liczę, że będzie tak już do samego końca.
- co najlepsze pierwszy szok był już na samym początku - Heller wcale nie zginął, Chloe uratowała mu życie jakoś zapętlając obraz. Pal licho logikę, to było dobre. Tak jak pogoń z czasem i próba odnalezienie Margot i strach przed zbliżającym się atakiem, który może zostać powstrzymany tylko przez Jacka. Może i rozwiązanie wątku Margot nie było spektakularne, a ona sama jako villan była dość przeciętna to w kategorii serial-akcja 24 wraca do tym odcinkiem to elity.
- trochę szkoda, że wątek Adriana i Al-Harazi nie był bardziej połączony, brakowało w tym większego zamysłu. Zakochanej Chloe też nie kupuje, to pójście przez scenarzystów na łatwiznę by w prosty sposób została w centrum wydarzeń. Jednak mam nadzieje, że gdy Navarro oda urządzenie stawka pójdzie w górę. Może jakieś nuklearne zagrożenie?
- Jack w dziewiątym dniu jest strasznie wkurzony i takiego Jacka z przyjemnością się ogląda. Niepatyczkowanie się z ochroniarzem w centrali CIA było fajne, tak jak stawianie się prezydentowi, ale najlepsze było wyrzucenie Margot przez okno. Po co ciągnąć ją po sądach jak wszystko można szybko załatwić.

OCENA 4.5/6

Dead Like Me S02E10 Death Defying 
- na początku mi się podobało jak George była wkurzona po swoim pierwszym razie i wszystko ją irytowała, wybuchała gniewem i w końcu musiała dać upust swojej złości. Jednak ogólnie odcinek trochę mnie wymęczył i był nudnawy. Już mnie irytuje to dreptanie w miejscu i statyczność serialu, ciągłe opowiadanie o tym samym. Ma swoje udane i zabawne momenty jak podwójną Crystal czy wiecznie nieogarnięty Mason i słodka i pyskata Daisy. Jednak kolejne sceny wiele nowego o postaciach nie mówią. Tak samo mam już dość Lassów...

OCENA 3.5/6

Halt and Catch Fire S01E04 Close to the Metal
- pierw będę narzekał. Nie podobał mi się przeskok w czasie, nawet minimalny. Żałuję, że nie pokazano co się stało z Cameron, czy zajrzała do niebieskiej książeczki, a jak nie to czemu zaczęła pisać BIOS. Nie podoba mi się też, że prace nagle ruszyły z kopyta. Może mam jakiegoś bzika na tym punkcie, ale wolałbym by każdy etap był szczegółowo omawiany, a nie nagle mają całkiem sprawnie pracujący zespół. Może gdzieś później pojawią się wyjaśnienia, wypłynie coś podczas kolejnego spotkania z IBM, ale teraz mam lekki niedosyt.
- jednak sam odcinek dalej wyśmienicie się oglądało. Joe i jego przemowy są super, jest obślizgły, mówi co inni chcą usłyszeć, doskonale manipuluje tłumem, ale nie potrafię go nie lubić. Nawet za ten numer, który wykręcił. Doprowadził do załamania Cameron, postawił całą ekipę w stan najwyższej gotowości i zagrał wszystkim na nosie. Ale dopiął swego, dziennikarz napisze o nim artykuł. Dobrze, źle, nie ważne, ważne by pisali. Pomysł na odcinek bardzo dobry, dzięki temu miał szybkie tempo, potrafił zaangażować i oglądało się go z pewnym napięciem.
- nie zaniedbano też postaci. Cameron ma wątłą psychikę, jest twarda jak i wrażliwa. Może to spotkanie w mieszkaniu Gordona z sąsiadem było niepotrzebne, ale cały odcinek dobrze oddaje jej charakter. Jednak ciekawiej było u Boswortha. Czyżby czuł, że jego pozycja jest zagrożona i postanowił podjąć drastyczne kroki i pokazać Joemu, że to on rządzi?
- małżeństwo Clarków jest dziwne i mam nadzieje, że wszystko prowadzi tutaj do katastrofy lub konfrontacji. Co rusz jakieś pojedyncze sprzeczki i kłótnie, aż dziwne że tyle ze sobą wytrzymali. A raczej Donna z Gordonem. Teraz znowu ratuje skórę męża, zapieprza w pracy, wychowuje dzieci i cały czas jest niedoceniana.

OCENA 5/6

Orphan Black S02E10 By Means Which Have Never Yet Been Tried 
odcinek był świetnie nakręcony. Montaż pierwszej sceny z Sarą w rękach Dyad przeplatanej z kłótnią Sary z Panią S był niesamowity, budzący zaciekawienie już na samym początku epizodu by trzymać w napięciu przez resztę, a dla lepszego efektu były dramatyczne najazdy na twarz, a koniec sekwencji to Sara na krześle otoczona przez ciemność. Potem nie było wcale gorzej, kamera podczas ujęć nie była statyczna, umiejętnie przesuwała się po scenie i zasłaniała to co trzeba lub powoli ogniskowała na jakimś szczególe by go podkreślić. Swoje zrobiła też odrobinę zaburzona narracja odcinka. Jednak popisową sceną okazał się taniec klonów. Czy może być coś lepszego niż cztery wcielenia Tatiany w jednej scenie? Chyba tylko pięć :) Niesamowicie pozytywna chwila w serialu gdy całe rodzeństwo i Kira cieszą się z wygranej bitwy i każda z Tatian inaczej tańczy co odzwierciedla ich charakter. Szczegół, że nie było między nimi interakcji bo to byłoby karkołomne dla reżysera. Jednak nie dało się nie uśmiechnąć w tej chwili.
- a fabularnie? Sporo chaosu, naciągane wątki, dużo przypadku i jak to w Orphan Black zbytnio to nie przeszkadzało. Serial ogląda się głównie dla przygód klonów i to nie zawodzi. Cosima walczy o życie i to ona ratuje Sarę, która po prostu próbuje ratować córkę. Osobiste problemy na tle wielkich korporacji - pasuje mi to. Troszkę jednak nie rozumiem tego co się stało w tym odcinku. Jak Marion pomogło klonom i czemu w zamian Siobhan wydała Helene armii? Dla mnie średnio to pasuje.
- z cliffhangerem serial się postarał. Nie wiem jak on wypadnie, ciężko będzie dorównać kroku Tatiance, ale męski klon i wplątanie w to armii otwiera wiele możliwości rozwoju. Ciekawi mnie też czy to nie ona jest ojcem dzieci Heleny. Tatuś z proletarian mógł mówić jedno, ale robić drugie. Może pokusił się o stworzenie uber klona łączącego cechy dwóch projektów?
- Kira to najbardziej niepokojące dziecko telewizji, serio. Nie wiem co miała oznaczać scena z Cosimą, ale wyszła dwuznacznie. Nie chciałbym by miała jakieś paranormalne zdolności, wystarczy tylko, że jest lepiej rozwinięta niż zwykły człowiek. Ciekawe jak szybko jej szpik się zregeneruje by pomóc cioci Cosimie.
- tylko ten brak zamówienia trzeciego sezonu jest irytujący. Niby to powinna być formalność bo oglądalność była dużo lepsza niż w poprzedniej serii, producenci opowiadają już o planach na przyszłość, a potwierdzenia dalej nie ma. 

OCENA 5.5/6

Teen Wolf S01E02 Second Chance at First Line
- zaryzykowałem, włączyłem drugi odcinek po długim okresie po obejrzeniu pilota i nie było wcale tak źle jak się obawiałem. Serial postanowiłem nadrobić z uwagi na to jak o nim głośno i z tego co czytam całkiem fajnie mu się mitologia rozwinęła więc powalczę trochę z pierwszą serię i jeśli po 12 odcinkach wciąż będę na nie to z niego zupełnie zrezygnuje. Ale na razie jestem umiarkowanie dobrej myśli. Powoli kupuje ten delikatny camp i niezbyt poważny klimat serialu, doceniam całkiem efektowną reżyserię (skupianie się na detalach, ładne ujęcia, ale też dynamiczny mecz) i śmieje z tekstów Stilesa i Lidii. Dla tej dwójki będę oglądał dalej. niestety główny bohater jak mnie irytował tak irytuje dalej. Nie podoba mi się jego wątek, nie lubię jego osobowości i ciężko mi się go ogląda. Oby z biegiem rozwoju postaci było go coraz mniej.
- scena odcinka? Rozmowa Stiles z ojcem o kłamstwie. Śmiałem się jak to oglądałem, a nawet na komediach rzadko mi się to zdarza.

OCENA 4/6

Teen Wolf S01E03 Pack Mentality
- wkręciłem się bo mam ogromną ochotę włączyć następny odcinek. Pierwsze dwa odcinki to było pokazanie Scotta, ale teraz przyszedł czas na budowanie mitologii, wyjaśniania tajemnic i wprowadzania nowych wątków. Pojawił się Alfa, Derek jest z innego stada niż Scott, a w to wszystko wpleciona rodzinna wendetta. I łowcy! Zdają sobie sprawę z tego kim jest Derek, ale nie ingerują, a tatuś Allison ma chyba jakieś podejrzenia co do jej chłopaka. No nieźle się zrobiło.
- coraz bardziej lubię też te zwykłe sceny w szkole, zaczynam się zżywać z bohaterami, a to dobrze świadczy o serialu. Najfajniej wypada Stiles, ale też Lidia, która przez większość czasu tylko gra słodką idiotkę.
- nie wiem czy to celowy zabieg czy tyko przypadek, ale zauważyłem upodobanie serialu do różnych zwierciadeł i szyb. Szczególnie fajnie wypadła przemiana Dereka, która była tak oszczędnie pokazana.

OCENA 4.5/6 

Teen Wolf S01E04 Magic Bullet
-chyba rozmowy Scotta i Stilesa w miejscach publicznych o ich problemach nigdy nie przestaną mnie śmieszyć. Oczywiście, że to nie przykuwa niczyjej uwagi.
- odcinek bardzo dobrze rozpisany. Miał dwa główne wątki, które się ze sobą przeplatały, a dodatkowy wyścig z czasem dodawał napięcia. Krepująca kolacja była śmieszna, a monolog tatusia o wściekłym psie idealnie odnosił się do Scotta. Trochę zbyt naiwnie wypadło przeszkuwanie domu i kradzież naboju, mam nadzieje, że wzbudzi to odpowiednie podejrzenia.
- trochę się rozczarowałem małą ilością scen Stiles/Derek, powinno być ich więcej bo ta para nie miała zbyt wiele czasu ekranowego, a taka sytuacja to idealny moment by Stiles zadawał wścibskie pytania. Motyw z odcinaniem ręki fajnie wyszedł. Niby wiadomo, że do tego nie dojdzie, ale pasował do odcinka.
- Kate od razu polubiłem. Miała mocne wejście, a potem tylko wzbudzała coraz większe zainteresowanie. Ciekawe jakie tajemnice ukrywa przed braciszkiem.
- Allison z łukiem. Chcę to zobaczyć!

OCENA 4.5/6

True Blood S07E01 Jesus Gonna Be Here
- podobało mi się, a przed obejrzeniem odcinka myślałem, że to ostatnia myśl jaka przyjdzie mi do głowy po lekturze pilota finałowej serii. Było trochę dłużyzn, niepotrzebnych scen czy żenująca przemowa Sookie na końcu, ale oglądało się to z zaciekawieniem, kilka razy się uśmiechnąłem, a kilka zaśmiałem na głos. Nie będę się bawił w proroka i wyrokował przyszłości tego sezonu, ale jestem dobrej myśli.
- jednego tylko nie rozumiem - Tara nie żyję?! To chyba jakaś zmyłka jest, wydaje mi się, że nawet mignęła w zapowiedzi dalszej części sezonu. No bo przecież tak się nie żegna postaci z głównej obsady w siódmej serii serialu. Poza tym jej śmierć widziała tylko matka, a Pam nie odczuła straty więc prawdopodobnie nic jej nie jest.
- tak sobie teraz myślę i stwierdzam, że jeśli nie ma Eryka to nie ma interesującej postaci męskiej. Sam i Bill od dawna mnie irytują, Alcide jest nudny, a Andy i Jason robią za komediowy przerywnik. O wiele bardziej mi się podobają w tym serialu postacie kobiece. Fajne sceny z Jessicą i Adilyn, Violet (ależ Karolina Wydra jest seksowna!) pomiatająca Jason, Pam szukająca swojego stwórcy czy błąkająca się Willa. Dla tych postaci będę oglądał dalej. I liczę, że będę się śmiał jak teraz. I niech będzie więcej głupkowatej akcji, akcja zawsze dobrze robi takim przeciętnym serialom.

OCENA 4/6 

White Collar S04E16 In the Wind
- a jak, cliffhanger musiał być szokujący, zmieniać wszystko i pozostawić z pytaniami na przerwę. Tylko, że to co się wydarzyło było głupie. James zabija Pratta zupełnie bez powodu, tylko dlatego że puściły mu nerwy, Peter nie wie jak się zachować trzymając podejrzanego na muszce, a FBI działa jak stado paralityków nie wiedząc jak obstawić wejścia do Empire State Building. Wiem, że to White Collar, ale to się nie trzyma  przysłowiowej kupy dlatego ciężko mi w to uwierzyć. I czy seriale mogą od czasu do czasu szokować pomyślnym clffhangerem, a nie szafować standardowym zagrożenie życia/pracy/przyjaźni/poznanie wielkiego złego? Troszkę lepiej wypadł szok Neala, ale po nim oczekiwałem mniej bierności.
- sam odcinek nawet przyjemny, posiadał dobre tempo, było kilka momentów by się pośmiać jak wizyta Reesa czy spotkanie z Sarą u Neala w mieszkaniu. Fajnie też wypadły oświadczyny oraz zwykła rozmowa między Nealem, a Sarą. Zaskoczyło mnie, że główny bohater był strasznie na uboczu akcji, ale podobało mi się to. Szkoda, że zabrakło jakiś fajnych zwrotów akcji, nie licząc tego nieszczęsnego cliffa.

OCENA 4/6

4 komentarze:

  1. Co do Dead like me - wszystkie seriale Bryana Fullera (widziałem Deada, Pushing Daisies i Hannibala) strasznie mnie nudzą/męczą. Niby ładne, niby zabawne, niby intrygujące... Ale właśnie - zawsze mam wrażenie, że to, co oglądam, to tylko taka pusta wydmuszka. Orphan Black kocham, ale w tym sezonie strasznie chaotyczne to wszystko było. Taniec Tatiany genialny (widziałeś tę parodię - https://www.youtube.com/watch?v=o_bHQq13jvE ?). A jeśli jesteś fanem 24 godzin, bardzo, ale to bardzo polecam moje najnowsze odkrycie, którym jaram się już od kilku dni - serial Chosen. Cudo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chosen znałem tylko z nazwy, ale skoro twierdzisz, że podobne do 24 będzie trzeba dopisać do listy i kiedyś tam sprawdzić. Pierw jednak przeczytam twoją notkę o serialu :)
      Od Fullera widziałem to samo jednak daleki jest od pisania o wydmuszkach. W PD i Hannibalu jest niesamowite przywiązanie do formy, ale dla mnie jest ona dostosowana do treści, a bohaterowie są niesamowicie charakterystyczni, żyją, cierpią i kochają. Jest ładnie, zabawnie i intrygująco więc czego chcesz więcej? :) Nie wszystkie seriale muszą mówić mądre rzeczy by miały być docenione.
      Co do Orphan Black to się zgodzę - słabo przemyślany sezon, ale ija już bardzo tęsknię za Tatianką.

      Usuń
  2. Może "podobny" to za duże słowo, chodziło mi raczej o tempo akcji :P. PD jak dla mnie całkowicie pogrążyła forma proceduralna, sam koncept miał olbrzymi potencjał i można było spokojnie wytworzyć wokół niego jakąś ciekawą mitologię, ale jakby zabrakło pomysłu. Z całej trójki Hannibal zdecydowanie najlepszy, chociaż w moim rankingu "psychopatycznych seriali" Bates Motel bije go na głowę (i wiem, że w tej kwestii się ze mną nie zgodzisz :P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgodzę się bo z Bates Motel wytrzymałem raptem dwa (może trzy) odcinki i więcej nie dałem rady. Jedynie relację Norma/Norman były intrygujące, ale to za mało na 50 minut. Ja z Hannibala czerpie przyjemność głównie z delektowania się oprawą wizualną. Jestem wzrokowcem i się tego nie wstydzę dlatego tak urzekła mnie wizja Fullera. Do tego subtelne nici powiązań między bohaterami i wieloznaczne dialogi. Dla mnie mogliby tam tylko mówić i jeść :)
      Z PD zgoda. Jego formuła była wadą, a świat był dość ubogo przedstawiony. Tylko, że taki był zamysł. Chodziło o bohaterów i tą lekką formułę, przedstawienie śmierci i karykaturalnym zwierciadle. Tęsknie też za duetem Chuck/Ned. Chciałbym zobaczyć kogoś z tej dwójki w Hannibalu.

      Usuń