niedziela, 3 lutego 2013

Filmowe podsumowanie miesiąca [styczeń]

Django Unchained
To nie jest najlepszy film Tarantino, Bękarty wojny były lepsze jednak i tak wyśmienicie się bawiłem na Django. W końcu nikt tak jak on nie umie bawić się konwencją, a jego najnowszy film to pastisz w najlepszym wykonaniu. Przerysowany i momentami poważny, niby poruszający ważne tematy, ale tak naprawdę stawiający na rozrywkę i bawiący widza. Czasami się dłużył, tak jak większość filmów Quentina, ale za to właśnie go uwielbiam. Żałuje tylko, że było tak mało soczystych dialogów między postaciami. Jednak to co zaprezentowali aktorzy to coś wspaniałego. Christopher Waltz, Leonardo DiCaprio i Samule L. Jackson. Cudowne rolę! Każda z nich charakterystyczna i godna zapamiętania. Wisienką na torcie były też wszystkie strzelaniny z hektolitrami krwi. Coś cudownego. Szkoda tylko, że tytułowy bohater wypadł dość niemrawo i nie miał charyzmy innych, ale to takie małe zastrzeżenie. Reżysersko perfekcja, a całości dopełnia wspaniała muzyka od muzyki klasycznej, przez westernowe kawałki Enio Morricone po czarny rap.

OCENA 5=/5

Island of Lost Souls 
Po obejrzeniu Metropolis zacząłem mieć duże wymagania od kina przedwojennego. Chyba za duże bo pierwsza ekranizacji Wyspy doktora Monroea średnio mi się podobała. Warstwa przygodowa jest przeciętna, a bohaterowie są tacy sobie. Wszyscy prócz głównego złego. Charyzmatyczny Charles Laughton sprawił, że film oglądało się głównie dla niego. Doktor bawiący się w boga, tworzący własne prawo, które i tak nagina do swoich potrzeb. Niby tworzy ludzi, tak o nich mówi, ale wcale tak ich nie traktuje. Poruszona tematyka wciąż jest aktualna - jak daleko można się posunąć ingerując w przyrodę i czy to nie przyśpieszy naszego końca. Dodatkowo ciekawy motywem było powtarzanie przez stwory "Are we not men?" co samo w sobie nie czyni ich ludźmi. Szkoda tylko, że reszta filmu odstaje, przez co momentami nudno się go ogląda. Bardzo brakuje też muzyki, która zapewne zwiększyłaby immersję.

OCENA 4=/5


Metropolis
Bałem się tego filmu. Niby jest uważany za klasykę kinematografii, ale nie sądziłem że wytrzymam 2,5h z filmem niemym. W planach było go rozłożyć na kilka części i tak obejrzeć. Jak się myliłem! Nawet mi było żal robić przerwę na wycieczkę do łazienki tak się wciągnąłem. Cudowna wizja miasta, problematyka społeczna, konflikt człowieka z maszyną, zakazana miłość, zemsta, motyw religijny, nie taka prosta fabuła i nie jednowymiarowi bohaterowie. Nie sądziłem, że film z lat dwudziestych może być tak złożony. Niemal każda scena niosła ze sobą jakiś przekaz czy przesłanie. Nic nie było na siłę, wszystko się ze sobą perfekcyjnie komponowało. Może momentami niektóre sceny były przy długie i raziła ekspresyjna gra aktorów jednak absolutnie mi to nie przeszkadzało. Ostatnia godzina to natomiast kino katastroficzne, gdyby zrobić z tego remake wyszedłby całkiem niezły blockbuster. Wszystko to zostało okraszone orkiestrową muzyką, idealnie pasującą do sytuacji. O tym filmie pewnie można by jeszcze pisać i pisać. Ja tylko powiem, że polecam mimo, że ma na karku blisko 90 lat. Warto.

OCENA 5/5


Sinister
Nie znam się na horrorach, ostatni oglądałem ponad 6 lat temu więc nie mam pojęcia czy Sinister wyróżnia się czymś w gatunku. Mi się średnio podobał. Przewidywalny, nachalne momenty straszące i irytujące efekty dźwiękowe. Do tego Ethan Hawke grał zbyt ekspresyjnie co sprawiało teatralne wrażenie i co najgorsze wszystko to już gdzieś widzieliśmy. Mimo tych zastrzeżeń muszę przyznać, choć niechętnie, że niektóre elementy wyszły całkiem nieźle. Praca kamery, montaż i samo zakończenie. Nie było też zbytniego nadmiaru krwi, a wszystko opierało się na atmosferze, która neistety siadała w tych kluczowych, teoretycznie straszących momentach. Nie było źle, ale to jednak nie mój gatunek filmowy bo najbardziej w nim razi mnie "inteligencja" postaci np. to że nigdy nie pomyślą że pierwsze co gdy dzieje się coś niepokojącego to zapalenie światła. Koneserom gatunku się podoba, a ja nie zamierzam się z nimi kłócić.

OCENA 2+/5


Taken 2
Jedynka była bardzo dobra, współczesne podejście do kina sensacyjnego z charyzmatycznym bohaterem i pędzącą na złamanie karku akcją po dość przydługim wstępie. To samo było i w drugiej części. Brakowało tylko tego mrocznego klimatu, wszechobecnego syfu i bezkompromisowego podejścia do spawy. Przez to tą część oceniam gorzej. Brakowało też świeżości, za dużo zapożyczono z poprzednika. Odwołania są fajne, ale w dalszych częściach kinowych serii, druga musi się cechować świeżym podejściem. Na szczęście oglądanie akcji dalej dawało satysfakcję i do tego cieszy że było więcej Maggie Grace na ekranie. Może przez to nie było tak kameralnie jak ostatnio, ale to nie przeszkadzało. Przeszkadzała irytująca elektroniczna muzyka oraz zawiązanie i finał historii. Mogło być dużo lepiej.

OCENA 3+/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz