piątek, 15 marca 2013

3 filmowe grosze #3


Beasts of the Southern Wild
- trudno mi się piszę o filmach na których zupełnie się nie znam, a dramaty oscarowe przeważnie mnie męczą. Tutaj było tak samo, doceniam film za całokształt, nie raz mnie zachwycił pomysłowością, ale ogólnie ciężko mi się go oglądało i co chwila patrzyłem na zegarek. No cóż nie moja bajka, nie moje kalosze, ale ogólnie jest zadowolone, że go obejrzałem
- przede wszystkim mogłem zobaczyć młodziutką i nominowaną do Oscara Quvenzhané Wallis. Czy zasłużyła na statuetkę? Nie chociaż zagrała popisowo i można być pod wrażeniem. Nie zasłużyła bo jestem przeciwnikiem dawanie nagród dzieciom. One są dla dorosłych aktorów, których można ocenić na przestrzeni kilku ról i dopiero wtedy przyznać taką nagrodę. Wyróżnienie tak, pokazano że dobrze rokuje na przyszłość, ale nagrody dobrze że nie dostała
- czy sam film zasługiwał na nagrodę za najlepszy film roku? Raczej tak, ja bym mu jej nie dał, ale bym zrozumiał wybór. Jest poruszający, fachowo zrealizowany i porusza ważne tematy czyli to co twór tego typu powinien mieć
- o czym jest sam film? a może jak ja go odbieram? dla mnie to film o życiu dziecka, a raczej o życiu widzianym z jego perspektywy, które w własny sposób dzięki sobie tylko znanej logice radzi sobie z otaczającym światem, próbuje uciekać w świat wyobraźni tzn. dzięki wyobraźni przeobraża go i tworzy go bardziej zrozumiałym, sama sobie dopowiada nieznane
- to też film o problematyce społecznej. Mamy patologiczną rodzinę, żyjącą w tragicznych warunkach, która swoje przeszła, ale wciąż się kocha. Jest to trudna miłość, czasem brutalna, ale widać, że miłość
- podobał mi się ledwo wspomniany wątek ekologiczny. Niby dziecinne rozumowanie, a jakże trafne. Wszystko jest ze sobą połączone, a niektóre zmiany mogą być nieodwracalne. Nic nachalnego, a idealnie pasującego do historii
- oczywiście sporo sobie dopowiadam, szukam drugiego dna, sensu filmu. Mógłbym napisać, że to opowiastka o życiu czarnych ludzi, przyzwyczajonych do swojego domu, nie znających rzeczywistości i cywilizacji, ale po co skoro można odkryć tyle innych rzeczy? To nie tylko ruchome obrazki, a coś więcej, więc za to film ma plus, bo można było trochę pogłówkować o nim i znaleźć kilka rozwinięć tego co zostało przedstawione 
- trochę żałuję, że nie utrzymano jedności miejsca akcji. To trochę moje zboczenie, lubię utwory, które w całości dzieją się w jednym miejscu, a do Bestii z Południowych Krain by to pasowało.

OCENA 4/5 


The Day the Earth Stood Still [1951]
- nadrabiania klasyki ciąg dalszy. Może i nie podobało mi się tak jak Metropolis, ale wciąż to dobre kino i film przetrwał próbę czasu. Nie mówię tu o wykonaniu bo to jest sprawa drugorzędna. Chodzi o przesłanie. Ten film to prawdziwe kino sci-fi które mówi o człowieku, a nie stawia na wybuchy i lasery
- przesłanie widać szczególnie w ostatniej scenie filmu. Rzekłbym, że jest nawet zbyt nachalny. Wystarczy z monologu obcego zmienić rządy międzyplanetarne na rządy ziemskie i wszystko pasuje jak ulał. Samoregulacja i strażnik strzegący porządku to coś co zapewni nam przetrwanie. Nie jest to rozwiązanie idealne, ale skuteczne. Wymowa była silna zaraz po wojnie, aktualna jest i teraz
- dosadne były też sceny gdzie jeden z ważnych amerykańskich polityków próbował wytłumaczyć Klatoo jak zbudowany jest ten świat, co dla kosmity wydawało się śmieszne, że kłócą się gdy są na skraju zagłady 
- na plus też robot. Nieobliczalna sztuczna inteligencja. Ma chronić przed agresją, a sama do niej prowadzi. Zachowuje się jak bóg, a bogiem nie jest. Żałuję tylko, że postać Gorta nie została bardziej rozwinięta
- niemal cały film jest o ludzkim zachowaniu, miejscami naiwny, ale trafny. Choćby na początku mamy armię USA, która oczywiście reaguję na prawdopodobne zagrożenie ze strony kosmitów wysyłając swoich żołnierzy. Kosmita wychodzi, niesie podarunek, a my głupi ludzie oczywiście doszukujemy się zagrożenie 
- doskonale wyszedł tez motyw tego, że do ludzi dociera przede wszystkim przemoc i strach, a nie racjonalne argumenty.  Taka jest w końcu nasza natura.
- podobał mi się tez "wątek romantyczny" i to jak został poprowadzony. Nie po to żeby dobrze się skończył. Tu nie było żadnych wyznań miłości, a kolejne obnażenie prawdy o człowieku. Zrobi on wszystko by być sławny, nie obchodzi go to jak to wpłynie na innych
- świetny był też klimat zagrożenie. Bez ustanku audycje telewizyjno - radiowe, działająca propaganda ostrzegająca ludzi przed zagrożeniem i sama nakręcająca spirale strachu. Od razu nasuwa się skojarzenie z Zimną Wojną.
- było również mnóstwo drobnych scen, niby nie ważnych, a jak świetnie pasujących do filmu. Choćby to jak Billy zupełnie spokojnie mówi, że jego matka denerwuje się jak kradnie albo ta wizyta na grobie ojca i rozmowa o cmentarzach 
- w sposobie kręcenie widać przepaść techniczną. Nieruchoma kamera, statyczne kadry i częste cięcia. Mi to nie przeszkadzało. Bardziej raziły mnie błędy techniczne i montażowe. Aż oczy czasem bolały 
- muzyka doskonale budująca klimat. Niemal cały czas nam towarzyszyła. Nie przyćmiewała filmu, a idealnie do niego pasowała 
- efekty specjalne i design obcych? Śmieszne, ale tego właśnie oczekiwałem. 
- czy polecam? Tak, warto obejrzeć choćby by się przekonać jak robiono kiedyś filmy. Ja bardzo lubię takie podróże w czasie. Film miejscami może nudzić, końcówka też niezbyt przekonująca, oczekiwałem czegoś lepszego, ale jestem zadowolony. 

OCENA 4/5


The  Hobbit: Unexpectet Journey
- podobało mi się. Bałem się tego filmu, ale ostatecznie jestem zadowolony bo okazał się bardzo dobry. No i w końcu to prawie 3h w Śródziemiu, a to nie może być minus. Mam jednak kilka zastrzeżeń. Niestety.
- głównie nie podobały mi się efekty CGI czy charakteryzacja. Serio, najbardziej psioczyłem na to z czego film powinien być najbardziej dumny. Fryzury krasnoludów czy ich miasto wyglądało strasznie sztucznie, nie pasowało mi do klimatu filmowego Tolkiena. Ogólnie było za kolorowo, za ładnie. Może to wina że naoglądałem się Gry o Tron gdzie wszystko ma być ultrarealistyczne? A może po prostu chciałem się do czegoś przyczepić? Irytowały mnie też głosy goblinów, które często kłóciły się z ich wyglądem
- nie podobały mi się też odstępstwa od książki. Nie wszystkie bo ogólna konstrukcja filmu jest bardzo przemyślana. Wstęp, którego narratorem jest stary Bilbo, ukazanie historii Ereboru, potem stopniowe zwiększanie tempa akcji aż do samego finału. Wykreowano też antagonistę, który przewija się przez cały film. Mniejsza z tym, że jego obecność kłoci się z pierwowzorem, pomysł wypalił więc tutaj nie narzekam 
- nie podobała mi się wrogość Thorina do elfów, jego niechęć do Rivendell, które przecież miało być ostatnim przyjaznym domem na drodze do Samotnej Góry. Może wynika to z chęci nadania mu charakteru? Mi się to nie podobało i tyle
- nie podobała mi się też konfrontacja z trollami. Nie dlatego, że była bardziej efektowna niż książkowa, ten motyw był ok, samo ich pokonanie i jak doszło do ich zamiany w kamień było inne. Inaczej wyobrażałem sobie zachowanie Bibla i Gandalfa 
- w ogóle postać Bilba lekko mnie rozczarowała (mimo że fenomenalnie zagrana). Książka Hobbit w całości była poświęcona jemu, skupiała się na jego przygodach,a  krasnoludy były tłem. Tutaj było odwrotnie, Bilbo odgrywał marginalną rolę, a krasnoludy które w książce były głównie bohaterem zbiorowym tutaj go przytłoczyły i wyrobiły sobie charaktery. Może to i dobrze bo będzie się czuć stratę jak będą ginęły 
- świetnie za to wypadł pojedynek na zagadki! Doskonały Andy Serkis jako Gollum i cudowna grafika komputerowa. Jego seplenienie, schizofrenia i rozbiegane oczka - cudowne. Do tego pełne napięcia zgadywanie. Oczywiście to też sobie inaczej wyobrażałem (za jasno było!), ale nie zmienia to faktu, że to jedna z najlepszych scen filmu
- świetnie też wyszła większość scen akcji. Czasem było niepotrzebnie efektownie (po co do cholery ci skalni gigancie?!), ale większość dawała masę radochy. Szczególnie sceny w jaskiniach z fenomenalna pracą kamery. Potem mieliśmy równie efektowny i zarazem finałowy pojedynek z Azogem. Bardzo przesadzony w porównaniu do literackiego pierwowzoru, ale to dobrze. Ta muzyka, te zdjęcia, ta dramatyczna walka! Tą końcówkę stawiam na równi z pojedynkiem na zagadki
- te wyżej wymienione zastrzeżenia to głównie szczegóły. Przebaczyć nie mogę wątku Radagasta chociaż wiem, że niektórym się on podobał. Za bajkowy, zbyt familijny nie pasujący do tonu opowieści. Z jednej strony mamy dekapitacje orków, a z drugiej opiekę nad jeżem i zaprzęg złożony z królików. Tak jakby Jackson nie mógł się zdecydować w jakim tonie ma być utrzymany film - mrocznym i poważnym czy przygody dla każdego
- bardzo mi się za to spodobały motywy z dodatków Władcy Pierścieni. Spotkanie Białej Rady i badanie sprawy Czarnoksiężnika z Dol Guldur. Galadriel, Elrond, Gandalf i Saruman. Cate Blanchette, Hugo Weaving, Ian McKellen i Christopher Lee. Jak nie emocjonować się spotkaniem takich potęg? 
- do muzyki Howarda Shore nie mam zastrzeżeń. Mogłaby być lepsza, ktoś powie że za dużo motywów z Władcy Pierścieni. Mi się tam podobało bo ten sam ton został utrzymany, a kawałek Misty Mountain jest cudowny. Tak jak ten z finałowej bitwy. 
- największą zaletą filmu jest to, że wciąga. Niemal 3h, ale nie pozwala się oderwać jest prawie doskonale wyważony pod względem humory, dramatu, epickiej podróży i osobistej przygody. Rozrywkowo to film idealny i na pawdę trzeba mieć wysokie oczekiwania by się nie spodobał. 
- to też film niosący ze sobą pozytywne wartości. Tak zupełnie przy okazji. Jeśli chcesz możesz zostać bohaterem, a wielka przygoda czeka na każdego. Przy odrobinie determinacji jesteś w stanie udowodnić że stać cię na wszystko nawet jeśli jesteś małym hobbitem z Bag Endu w Shire. 
- czy dobrze, że powstaną trzy, a nie 2 części Hobbita? Ja się ciesze bo znaczy to więcej czasu spędzonego w świecie Tolkiena. Kolejna część trylogii pewnie będzie spokojniejsze, a wielkie uderzenie będzie czekać na nas w There And Back Again z wielką bitwą na czele, ale może zostaniemy zaskoczeni? Smaug się przebudził, może szybciej niż myślę wypełznie ze swojej jamy i rozpocznie rzeź Dale? A może wyprawa Gandalfa będzie bardziej epicka niż się spodziewam? Albo Jackson zabierze nas do Angmaru? W każdym bądź razie ufam mu i liczę że poziom opowieści zostanie zachowany.  

OCENA 5=/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz