Chaos. Tak jednym słowem można opisać
ten tom. O ile poprzednie części były stosunkowo spójne i mimo, że wszystkie
przedstawiają jedną większa historię to poszczególne książki stanowiły zgrabną całość z otwartymi
wątkami opowiadającymi historie świata. Tutaj nie można tego powiedzieć, mimo
że dzieje się dużo. Bardzo dużo. Co rusz skaczemy z jednej części galaktyki w
drugą tylko jest to bardzo męczące. Na szczęście końcówka poprawia
wydźwięk książki i rodzi nadzieje na lepszą przyszłość tylko, że teraz trzeba czekać na
kolejne polskie tomy, a szkoda bo tom skończył się najlepszym
cliffhangerem w serii.
Co nie zagrało? Przede wszystkim
obowiązkowa znajomość spin-offów. Czułem się trochę oszukany bo zawsze
uważałem, że takie dodatki są po to by uzupełnić wiedzę o świecie serii, a nie
być równoprawną kontynuacją tylko z innymi bohaterami. O ile przed „Za wszelką
cenę” przeczytanie Cienia Saganami i Królowej niewolników było opcjonalne tak
teraz jest obligatoryjne. Czułem, że ominął mnie kawałek historii i nie mam
pełnego zrozumienia w sytuacji. Niby odwoływano się do wcześniejszych wydarzeń
na Torch i Gromadzie Talbot, ale to były tylko strzępki informacji, większości
trzeba się było domyślać. Nie wiadomo też skąd nagła zmiana Królestwa Manticore
na Gwiezdne Imperium Manitore. Za dużo ważnych rzeczy działo się poza głównym
cyklem.
Do zbędnych opisów już się przyzwyczaiłem,
ale teraz Weber przeszedł samego siebie. Skupiał się na mało istotnych
elementach z których potem mało co wynikało. Mogę mu przyznać, że przeszukanie wraku
było klimatyczne tylko ja się pytam po co skoro nic z tego nie wniknęło.
Jednak najgorsza była redundancja informacji. Oto przykład – istotne wydarzenie
w Gromadzie Talbot, dyskusja o tym w Lidze Solarnej, kolejna dyskusja na Mesie,
rozmyślanie Honor, wspomnienie w Republice Haven i oczywiście rozpatrywanie
tego na Manticore. I w większości mówili o tym samym! Wielokroć miałem ochotę
przerzucić kilka stron i zaczytać się w jakiś inny wątek by tylko działo się
coś nowego. Jeszcze jakby o tym dyskutowali interesujący bohaterowie. Nic z
tego. Wątek Mesy do mnie nie przemawia, a główny manipulator jest zbyt
stereotypowy, a intryga grubymi nićmi szyta. Rasa panów? Bez przesady.
Niestety w tym wszystkim strasznie
mało było Honor i jej tytułowej misji, która polegała na zawarciu pokoju z
Republiką, a te rozdziały należały właśnie do tych najciekawszych. Gra
polityczna i dążenie do pokoju między dwoma stronami, które tego chcą, ale
przez aroganckie jednostki i siły zewnętrzne nie mogą do tego doprowadzić. Muszą
też się liczyć z głosem społeczeństwa, dla którego wrogość między dwoma
państwami jest czymś naturalnym. Szkoda, że podczas tych negocjacji tak mało
było pasjonujących rozmów między najciekawszymi bohaterami oraz w większości
poruszali mało istotne tematy, a nie najważniejsze i przy tym najciekawsze problemy
takie jak treść not dyplomatycznych.
Brakowało mi też rozwoju postaci.
Znowu. Miałem nadzieje, że coś się zmieni po wydarzeniach z poprzedniego tomu,
ale tamte wydarzenia nie wywarły takiego wielkiego wpływu na Honor. Chodzi mi o
jej macierzyństwo. Niby jest matką, martwi się o dziecko, ale mało jest takiego
prawdziwego, rodzicielskiego rozmyślania, strachu o własne bezpieczeństwo by
przeżyć i opiekować się dziedzicem. Strasznie po macoszemu ten wątek został
potraktowany.
Na całe szczęście ostatni akt książki
jest efektowny. Też jest chaos, ale już w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Coś
się dzieje, a wydarzenia nabierają szaleńczego tempa. Okładka spoileruje to co
się stanie, ale prawdziwa przyjemność jest z czytania o orgii zniszczenia i o konsekwencjach
tych tragicznych wydarzeń. Co najważniejsze po raz kolejny zmienił się układ sił
i otwarto kolejne wątki.
Problem tej książki polega na tym, że
za bardzo jest osadzona w uniwersum Honorverse oraz że za dokładnie wszystko
jest opisane. O ile poprzednie części rozgrywały się na przestrzeni kilku lat i
takie były przerwy między kolejnymi tomami tak Misja Honor dzieje się w
przeciągu ok. pół roku. Jakby tego było mało dziewięć książek (spino-off i
główna seria) opowiada wydarzenia z pięciu lat. Za dużo i za dokładnie. Jednak
jeśli ktoś już wcześniej pokochał ten wszechświat wciąż będzie się bawił
dobrze. Szkoda tylko, że będzie miał więcej powodów do narzekania niż dawniej.
OCENA 3+/5
OCENA 3+/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz