niedziela, 17 marca 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #23 [11.03.2013 - 17.03.2013]


Banshee S01E09 Always A Cowboy
- początek odcinka słabiutki, wynudził mnie. Szczególnie Carrie, która latała jak głupia. Strasznie męczące to było. Ogólnie dość spokojny epizod, cisza przed burzą i wielką rozwałką, która będzie w finale. Już nie mogę się doczekać. 
- Rabbit jako villan jest nudny. Mam nadzieje, że zginie w finale i ten wątek pozostanie zamknięty. Konsekwencje będą szczególnie w rodzinie Hopewellów szczególnie po wizycie dziadka. Wypadła całkiem nieźle, ale mam nadzieje że niewygodne pytania padną później niż wcześniej
- świetna scena między Hiobem i Sugarem w barze! Jak ja bym chciał żeby ta dwójka częściej pojawiała się razem na ekranie.
- bijatyka Lucasa z Hoodem całkiem, całkiem. Lubie te przydługie walki w tym serialu i to, że postacie są w nich masakrowane. Ciekawe jaką pomoc dostanie Lucas.
- wątek z indianami średni jest, nudzi. Jednak podoba mi się jak Kai podchodzi do edukacji Rebeckhi. Ciekawe jakie ma plany wobec niej
- Nola to obecnie zbędny dodatek. Ładnie wygląda, ale na razie to wszystko

OCENA 4-/5

 Banshee S01E10 A Mixture of Madness
-  i po sezonie. Niemal wszystkie odcinki opierały się na tym samym schemacie, co tydzień Hood dostawał po mordzie i kogoś bił i w sumie mi się to podobało. Tutaj było do samo. Wielka strzelanina na początku i ratunek ze strony Proctora. No ciekawe o jaką przysługę poprosi
- efektownie wyszła końcówka. Zero w niej sensu, ale była efektowna. I jeszcze wszystkie najlepsze postacie wzięły w niej udział. Hiob, Sugar, Carrie i całe biuro szeryfa. Przegięciem była scena z RPG i dlatego tak mi się podobała. Więcej takich odjechanych akcji poproszę. Ten serial nie musi mieć sensu, ważne by był efektowny. 
- podoba mi się wątek Proctora. Niby gdzieś na uboczu, ale wiadomo że będzie miał wpływ na całe Banshee. Wojna z Longshadowami będzie interesująca. Ja jestem szczególnie ciekaw starcia Noli i Rebeki. Chciałbym żeby ta druga zaczęła bardziej przypominać swojego wujka. No i pytania czy Kai będzie obwiniany za śmierć burmistrza i kto zostanie nowym 
- flashbacki z więzienia dobre. Nie rewelacyjne jak kiedyś, ale dobre. Szczególnie miło się oglądało Anasstasie Griffith jako panią psycholog i to kim się okazała. Chciałbym żeby jeszcze na trochę wróciła. 
- cliffhangerów pojawiło się mnóstwo i co najważniejsze dobrze rokują na przyszłość. Rabbit przeżył i będzie chciał zemsty, młody Hood dopytuje się o ojca, FBI prowadzi śledztwo, Carrie została opuszczona przez męża (rodzina drama nie wypadła tak źle jak się obawiałem!) i przede wszystkim znaleziono ciało prawdziwego Lucasa Hooda. Nasz szeryf powinien zostać prędzej czy później zdemaskowany

OCENA 4+/5

Nikita S03E012 With Fire
- powiedziałbym, że zaskakująco dobry odcinek, ale jestem już przyzwyczajony do wysokiego poziomu jeśli chodzi o Nikite.
- motyw terroryzmu zawsze jest na czasie, a w tym wypadku wypadł wyjątkowo przekonująco. Każdy mógł się czuć zagrożony, losowe akty przemocy w małych miasteczkach - chyba to co najbardziej przeraża. Mocne sceny zbrodni. Szkoda tylko, że nie pokazano reakcji CIA czy pani prezydent
- świetny początek z Arim w knajpie i potem jak zjawia się w samochodzie Sekcji. Cudowne, a potem to życzenie sobie 50 mln dolarów, tortury i w końcu dowiedzenie się prawdy o jego motywach. Bardzo dobry wątek. I w to wszystko został wmieszany związek Nikity i Michaela. I ta końcówka gdy na planach ślubu zostaje kropla krwi. Zły znak czyli dobrze dla nas
- dowiedzieliśmy się prawdy o motylu Alex. Świetne miała sceny z Owenem gdy mówili o swojej przeszłości. Dwie zniszczone postacie doskonale się rozumiejące. Ciesze się, że ta dwójka pojawia się razem na ekranie. I oby Seana jak najmniej bo nudzi.
- Nikita torturująca Ariego była badassowa! Chciałbym więcej scen tego typu. Szkoda, że nie było flashbacka z tym co wydarzyło się w Serra Leone.

OCENA 4+/5


Nikita S03E13 Reunion
- ile akcji! Dawno nie było tak napakowanego odcinka. Dużo strzelania i bicia się - w to mi graj. Szczególnie nieźle wyszło jak Nikita walczyła z Amandą. Szkoda tylko, że inne sceny z tymi dwiema były słabsze. Szczególnie przesłuchanie przez Kriega. Brakowało napięcia i ostrej wymiany zdań. Tak samo jak podczas pożaru. Jednak to co do niego prowadziło świetne
- Alex została pojmana przez Amandę! To mnie zaskoczyli. Myślałem, że będzie standardowe odbicie, a tu taki zaskoczenie. Następny odcinek zapowiada się więcej niż zachęcająco
- Ari był świetny w tym odcinku. Szczególnie podczas rozmowy z Owenem jak mu opowiedział historyjkę, że ten był na tajnej misji na Arktyce w poszukiwaniu niemieckiego u-boota z pozaziemską technologią, a tamten w to uwierzył. Cudowne.

OCENA 4/5

Spartacus: War of the Damned S03E07 Mors Indecepta
- zawiodłem się. Jakiś taki niemrawy ten odcinek. Zostało parę odcinków do końca, ale nie czuć że zbliża się wielki finał. Teraz miała być wielka bitwa i niestety nic z tego. Pojedyncze potyczki też średnio wyszły. Jedynie walka Spartakusa z Crixosem była niezła, ale i tak nie mogłem jej znieść bo wynikała z kłótni. Ile oni mogą to robić?! Zasadzka Krassusa w namiocie mnie zaskoczyła, ale niestety słabo to wyszło. Tak samo jak ta walka pod murem na końcu. Bez polotu. Tak można określić cały odcinek, nawet sceny seksu były jakieś takie bardziej stonowane niż zawsze
- kompletnie nie rozumiem Kore. Zamiast powiedzieć prawdę ta przyłączyła się do buntowników! Po co? Nie wiadomo. Nie wiadomo też jak się udało jej niepostrzeżenie trafić do ich obozu. Za łatwo i zbyt naciągane. Jakby nie mogła zabić Tyberiusza albo Marka. Przecież i tak czeka ją smutny koniec
- Gannicus zmądrzał i stał się bardziej odpowiedzialny? Jeśli tak to szkoda bo lubiłem go jako lekkoducha. I jeszcze dał sobie spokój z Saxą. Bez sensu...
- Neavia została ranna. Miałem nadzieję, że zginie, ale widocznie na to za wcześniej. Chociaż w sumie nie wiem czy chciałbym jej śmierci bo to by wyzwoliło furię u Crixosa, a to by mi się pewnie też nie podobało
- Laeta i Spartacus mają się ku sobie. Przewidywalne...
- końcówka była dobra, otwiera nowe możliwości. Ciekawe co dalej - walka czy ucieczka? I co zrobi Marek Krassus?

OCENA 4-/5

The Walking Dead S03E13 Pale Horse
- paradoksalnie najnudniejsze w odcinku były rozmowy między Gubernatorem i Rickem. Ciągnęły się w nieskończoność i nic z nich nie wynikło. Rick chcę pokoju, Gubernator walki i żaden nie jest w stanie na ustępstwa. Aż dziwne, że się nie pozabijali między sobą.
- świetne były sceny z Darylem i Martinezem! Prężenie muskułów na początku przewidywalne, ale potem obaj strzelili efektowną popisówke. Całkiem efektowny jest ten bejsbol chociaż i tak wolę kuszę Daryla. Podobało mi się jednak to co dalej się wydarzyło jak Martinez opowiadał o żonie i potem ten wspólny papieros i zrozumienie, że i tak będą musieli do siebie strzelać, a w zupełnie innych okolicznościach zostaliby przyjaciółmi
- sceny z Milotem i Hershellem śmieszne. Szczególnie jak Milton chciał oglądać kikut farmera. Szkoda, że dłużej między sobą nie porozmawiali
- Andrea drażniła jak zawsze. Proszę niech ktoś ją w końcu zastrzeli! Ta jej wiara w człowieka jest zupełnie nie na miejscu i jeszcze to jak daje się sobą manipulować. Pomyśleć, że w S01 była jedną z moich ulubionych postaci
- w więzieniu działo się też trochę. Szczególnie u Glenna. Postawił się Merlowi i to on zaczyna organizować obronę i widać, że nadaje się na przywódcę. Pojednał się też z Maggie z czego się szczególnie ciesze bo jako para są świetni, a jak się kłócą to ich nie znoszę. Dobra drama podczas zombie apokalipsy nie jest zła.
- Rick w tej swojej przemowie miał rację i powinni się bać. Gubernator chcę zabić wszystkich w więzieniu, a oddanie Michonne tego nie zmieni. Boję się tylko zobaczyć co takiego planuje Rick. Mam nadzieje, że nic jej nie zrobi bo coraz bardziej ją lubię. Bo jak nie lubić czarnej samurajki?

OCENA 4/5

Vikings S01E01 Rites of Passage 
- pilot nie wciągnął mnie tak jak inne z tego roku, ale i tak zajrzę do następnego bo jest klimat. Może to i dobrze bo większość seriali pokazuje to co najlepsze w pierwszym odcinku, a potem nudno, a tutaj napięcie może tylko rosnąć. Powoli, ale systematycznie
- postacie są ok, wiele o nich nie można powiedzieć poza tym, że dziwnie mówią. Strasznie dziwnie. Nie wiem czy ja to sobie wyobrażam, tak miało być czy coś jest z nimi nie tak, ale dziwnie się ich słucha. Plus za to, że od czasu do czasu mówią coś po skandynawsku. Lubię takie wtrącenia!
- na razie Ragnar i Rollo mnie nie przekonują. Konflikt wisi w powietrzu - o władzę i kobietę. Nudy się zapowiadają. Samemu głównemu bohaterowi brakuje trochę charyzmy, mało co go wyróżnia, a do tego widzi bogów i ma konflikt wewnętrzny, brak mu pewności. Oby szybko się wyrobił bo do oglądania może mnie on skutecznie zniechęcić
- również Floki wydaje mi się straszni sztuczny. Czasem jest zabawny, ale średnio na razie pasuję do opowieści
- najbardziej mi się za to podoba Lagertha bo to w końcu piękna Katherine Winnick jako wojownicza żona Ragnara. Oby częściej chwytała za miecz niż dziergała z córką
- po Spartacusie i Grze o Tron dziwnie mi się ogląda serial utrzymany w klimatach historycznych bez nadzwyczajnej dawki krwi i seksu. Wszystko jest tu stonowane, bez nadmiernego epatowania wulgarnością. Nie mówię, że to złe, tylko dziwne. Dobrze, że reszta jest na poziomie do jakiego zostałem przyzwyczajony - stroje, rekwizyty, realia historyczne i piękne krajobrazy. Zakochać się można w tych fiordach.
- serial ma potencjał tylko pierw musi się rozkręcić. Mam nadzieje, że organizowanie wyprawy nie będzie zbyt długie. Dwa trzy odcinki, jeden na morzu i lecimy do Francji lub Anglii na grabieże. Tak ładnie proszę.
- chyba w międzyczasie będzie coś trzeba poczytać o wikingach bo mam wrażenie, że wkręcę się w temat

OCENA 4/5


Obejrzane odcinki - 7
Najlepszy odcinek - Banshee 1x9
Najgorszy odcinek - Nikita 3x12

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz