środa, 27 marca 2013

"Malazańska Księga Poległych I: Ogrody Księżyca" – Steven Erikson


Boję się monumentalnych cykli, ale zaraz je uwielbiam. Nic mnie nie raduje jak śledzić przygody ulubionych bohaterów lub historię fascynującego świata przez kilka czy nawet kilkadziesiąt tysięcy stron. Nie muszą to być dzieła wybitne, ważne by miały charakterystyczne postacie i dawały radochę z czytania. Do Malazańskiej Księgi Poległych podchodziłem jak do jeża, książkę widziałem w Empiku już kilka lat temu, a do tego dość często pojawiała się na przeróżnych listach i zestawieniach. W końcu się przełamałem, ale nie była to miłość od pierwszej kartki. Trochę czasu zeszło za nim się polubiliśmy, ale teraz jestem pewien że na długo zostaniemy przyjaciółmi. Może nie będziemy się często widywać ze względu na jej skomplikowany charakter, ale nasza przyjaźń powinna przetrwać lata.
 
Ogrody Księżyca nie bawią się w żadne wstępy, preludia i wyjaśnienia. Od razu jesteśmy rzuceni na głęboką wodę. Informacji o świecie dowiadujemy się z czasem, wtedy gdy wynikają one z dialogów lub przemyśleń postaci. Autorska narracja jest ograniczona, nie ma długich do przesady opisów ciągnących się przez kilka stron. Tutaj o ważnych miejscach, wydarzeniach i postaciach dowiadujemy się mimochodem i najczęściej jest to tylko małe wspomnienie. Wraz z rozwojem wydarzeń odkrywane są kolejne szczegóły, a nasza wiedza o świecie staje się pełniejsza by na końcu zdać sobie sprawę, że tak naprawdę wiemy mniej niż sądziliśmy, a cały pierwszy tom był wstępem do czegoś większego. Nakreśleniem graczy, środowiska i rozłożeniem pionków na szachownicy. Czy może raczej postawieniem kart tarota gdzie tylko część jest odkryta i tak na prawdę nie mamy pojęcia z ilu składa się cała talia. 

Jeśli miałbym do czegoś porównać świat Malazańskiej Księgi Poległych byłaby to mitologia grecka. Tutaj bogowie nie są niejasnymi bytami. Jak w starożytnych wierzeniach świat ludzki jest areną rozgrywki potężnych bóstw, a śmiertelnik często jest tylko narzędziem. Walczy on z swoim przeznaczeniem, buntuje się, ale najczęściej nie zdaje sobie sprawy, że jest wykorzystywany. Tylko garstka bohaterów wie o ingerencji boskich sił i stara się nim przeciwstawić. 

Sama kraina jest kolejnym fantastycznym światem jakich w literaturze pełno. Posiada bogatą historię którą odgrywa ogromną rolę, zamieszkiwana jest przez przeróżne kreatury, a ludzie posługują się magią. Nie ma elfów i orków oraz określonego antagonisty, tutaj walczą ludzie przeciw ludziom, a inne rasy pełnią rolę pomocniczą. Nie wiadomo też kto jest zły, a kto działa z dobrych pobudek. Motywację i cele postaci nie są klarowne do samego końca. Bohaterowie są niejednoznaczni, biorą udział w skomplikowanej intrydze gdzie finta w fincie finty. Plany w planach. Czytelnik jednak nie czuję zagubienia, a gamechangery są czymś naturalnym, a nie wymuszonym. Nie raz też przyłapałem się na tym, że kibicuję postaci teoretycznie negatywnej, a raczej tragicznej, która działa wedle rozkazu i niezgodnie z swoim sumieniem. Związana przysięgą dąży do swojego marnego końca. 

Celowo nie piszę o bohaterach bo nie ma tutaj głównego protagonisty. To jest epopeja, która opisuje, życie podczas wojny. Pewne jednostki wysuwają się na pierwszy plan, ale z biegiem czasu ma się wrażenie że oni nie są wcale najważniejsi. Odgrywają jakąś rolę, ale nie kształtują świadomie tego świata. Są porwani przez wir wydarzeń i starają się przetrwać. Elitarna jednostka dawnego cesarza skazana na zagładę przez nową władczynię czy wesoła kompania w Dardżustanie (niepozorny mag, złodziej, zabójca, szlachcic bez majątku), mieście które ma być kolejnym celem Malazu. Każdy z nich żyję swoim życie i powoli zbiegiem czasu dostosowuje się dzięki zdobywaniu coraz większej wiedzy o siłach rządzących światem, w którym żyją.

Mimo, że pierwszy tom Księgi poległych zachwyca swoim światem oraz intrygą jest ciężki w odbiorze. Trzeba się do niego przekonać, polubić narrację Eriksona i wtedy można się zaczytywać historią tego niezwykłego świata. Ja wrócę na pewno bo chcę dowiedzieć się co dalej, które postacie wyjdą na pierwszy plan, kto rozdaje karty oraz jak zostanie zwieńczona historia Imperium Malazańskiego. Może nie dziś i nie jutro, ale ponownie wkroczę w ten świat i będę się czuł jak w domu. 

OCENA 4+/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz