Boję się monumentalnych cykli, ale
zaraz je uwielbiam. Nic mnie nie raduje jak śledzić przygody ulubionych
bohaterów lub historię fascynującego świata przez kilka czy nawet kilkadziesiąt tysięcy stron. Nie muszą to być dzieła
wybitne, ważne by miały charakterystyczne postacie i dawały radochę z
czytania. Do Malazańskiej Księgi Poległych podchodziłem jak do jeża, książkę
widziałem w Empiku już kilka lat temu, a do tego dość często pojawiała się na przeróżnych
listach i zestawieniach. W końcu się przełamałem, ale nie była to miłość od
pierwszej kartki. Trochę czasu zeszło za nim się polubiliśmy, ale teraz jestem
pewien że na długo zostaniemy przyjaciółmi. Może nie będziemy się często widywać
ze względu na jej skomplikowany charakter, ale nasza przyjaźń powinna przetrwać
lata.
Ogrody Księżyca nie bawią się w żadne
wstępy, preludia i wyjaśnienia. Od razu jesteśmy rzuceni na głęboką wodę. Informacji
o świecie dowiadujemy się z czasem, wtedy gdy wynikają one z dialogów lub
przemyśleń postaci. Autorska narracja jest ograniczona, nie ma długich do
przesady opisów ciągnących się przez kilka stron. Tutaj o ważnych miejscach,
wydarzeniach i postaciach dowiadujemy się mimochodem i najczęściej jest to
tylko małe wspomnienie. Wraz z rozwojem wydarzeń odkrywane są kolejne
szczegóły, a nasza wiedza o świecie staje się pełniejsza by na końcu zdać sobie
sprawę, że tak naprawdę wiemy mniej niż sądziliśmy, a cały pierwszy tom był wstępem do
czegoś większego. Nakreśleniem graczy, środowiska i rozłożeniem pionków na szachownicy. Czy
może raczej postawieniem kart tarota gdzie tylko część jest odkryta i tak na
prawdę nie mamy pojęcia z ilu składa się cała talia.
Jeśli miałbym do czegoś porównać świat
Malazańskiej Księgi Poległych byłaby to mitologia grecka. Tutaj bogowie nie są
niejasnymi bytami. Jak w starożytnych wierzeniach
świat ludzki jest areną rozgrywki potężnych bóstw, a śmiertelnik często jest
tylko narzędziem. Walczy on z swoim przeznaczeniem, buntuje się, ale
najczęściej nie zdaje sobie sprawy, że jest wykorzystywany. Tylko garstka
bohaterów wie o ingerencji boskich sił i stara się nim
przeciwstawić.
Sama kraina jest kolejnym fantastycznym
światem jakich w literaturze pełno. Posiada bogatą historię którą odgrywa
ogromną rolę, zamieszkiwana jest przez przeróżne kreatury, a ludzie posługują
się magią. Nie ma elfów i orków oraz określonego antagonisty, tutaj walczą
ludzie przeciw ludziom, a inne rasy pełnią rolę pomocniczą. Nie wiadomo też kto
jest zły, a kto działa z dobrych pobudek. Motywację i cele postaci nie są klarowne do
samego końca. Bohaterowie są niejednoznaczni, biorą udział w skomplikowanej intrydze
gdzie finta w fincie finty. Plany w planach. Czytelnik jednak nie czuję
zagubienia, a gamechangery są czymś naturalnym, a nie wymuszonym. Nie raz też
przyłapałem się na tym, że kibicuję postaci teoretycznie negatywnej, a raczej
tragicznej, która działa wedle rozkazu i niezgodnie z swoim sumieniem. Związana
przysięgą dąży do swojego marnego końca.
Celowo nie piszę o bohaterach bo nie
ma tutaj głównego protagonisty. To jest epopeja, która opisuje, życie podczas
wojny. Pewne jednostki wysuwają się na pierwszy plan, ale z biegiem czasu ma się
wrażenie że oni nie są wcale najważniejsi. Odgrywają jakąś rolę, ale nie
kształtują świadomie tego świata. Są porwani przez wir wydarzeń i starają się przetrwać.
Elitarna jednostka dawnego cesarza skazana na zagładę przez nową władczynię czy
wesoła kompania w Dardżustanie (niepozorny mag, złodziej, zabójca, szlachcic bez majątku), mieście
które ma być kolejnym celem Malazu. Każdy z nich żyję swoim życie i powoli
zbiegiem czasu dostosowuje się dzięki zdobywaniu coraz większej wiedzy o siłach
rządzących światem, w którym żyją.
Mimo, że pierwszy tom Księgi poległych zachwyca swoim światem
oraz intrygą jest ciężki w odbiorze. Trzeba się do niego przekonać, polubić
narrację Eriksona i wtedy można się zaczytywać historią tego niezwykłego
świata. Ja wrócę na pewno bo chcę dowiedzieć się co dalej, które postacie wyjdą
na pierwszy plan, kto rozdaje karty oraz jak zostanie zwieńczona historia
Imperium Malazańskiego. Może nie dziś i nie jutro, ale ponownie wkroczę w ten
świat i będę się czuł jak w domu.
OCENA 4+/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz