środa, 6 marca 2013

"Honor Harrington X: Wojna Honor" - David Weber



Po tragicznych wydarzeniach z poprzedniego tomu sytuacja w Królestwie Manticore i Republice Haven diametralnie się zmieniła. Właśnie w Republice, a nie Ludowej Republice. Na skutek szczęśliwego zbiegu okoliczności i determinacji Oscar Saint – Just został zabity, a Thomas Theisman waz z Eloise Pritchart i garstką zaufanych przywrócili dawną konstytucję sprzed czasów Legislatorów i za wszelką cenę chcą doprowadzić do pokoju i rządów prawa. Dla odmiany po udanym zamachu na premierę faktyczną władzę w Królestwie sprawuje High Ride i jego poplecznicy, którzy pragną tylko utrzymać się przy władzy, a polityczne konsekwencję są im obojętne. Wszystko by zostać przy korycie, nawet nie czyste metody są dozwolone. I tak doszliśmy do momentu w którym to rząd Republiki jest tym dobrym. Z drobnymi wyjątkami bo spiski nadal są i walka o władzę toczy się dalej.

Nie bez przyczyny na samym początku piszę o sytuacji politycznej, a nie o Honor czy zmaganiach militarnych. Powód jest prosty – to właśnie to stanowi główną oś książki. Co chwila jest pokazywana jedna albo druga stron i eksponowana nieudolność polityków. Podobno władza korumpuje, a absolutna władza korumpuje absolutnie. I to widać na przykładzie tych, którzy za wszelką cenę chcieli się do niej dostać i przy niej utrzymać. Dobry polityk to taki, który działa dla ludzi, a nie dla własnych korzyści, a konsekwencje czynów tych drugi są niespodziewane. Czytając „Wojnę Honor” liczyłem właśnie, że tej wojny będzie jak najmniej, a najwięcej tego politycznego szamba. Do tego jest jeszcze problem z dezinformacją mediów i manipulowaniem opinią publiczną. Trochę zabrakło mi opinii niższych klas społeczeństwa, zwykłego Kowalskiego czy Smitha. 

Kolejny raz muszę pochwalić Webera za jego wizję świata przyszłość i spójność mimo ogromu serii. Wracają stare postacie m.in. z Konfederacji Silesiańskiej i Imperium Andamańskiego, często w niespodziewanych okolicznościach, ale jak najbardziej pasujące do sytuacji. Ich obecność i zachowanie jest logiczną konsekwencją zmian jakie zachodzą na skutek wojny. Zauważa się też, że pojawiają się wątki z opowiadań oraz tworzone są podstawy pod spinoffy. Mam tylko nadzieje, że nie ucierpi przez to jakoś głównego cyklu i nie będą one w pełni potrzebne by nie czuć się zagubionym. 

Mimo, że ogólnie bardzo mi się podobało, mam kilka zastrzeżeń. Po pierwsze, ale to się akurat tyczy większości książek Webera, opowieść jest za gruba, spokojnie jakieś 20% można by wyciąć lub chociaż nie tak rozwlekle opisywać. Męczący też był wątek miłosny w pierwszej połowie książki. Strasznie niemrawo wychodzą autorowi rzezy tego typu. Jego rozwiązanie też nie jest zbyt optymistyczne. Nudna robi się też już jedno wymiarowość postaci. Albo są one szlachetne i honorowe, albo ewidentnie źli. Brakuje mi szarej strefy i niejednoznaczności. Takie coś można zauważyć raptem przy kilku charakterach. Coraz bardziej zwraca się też uwagę na powtarzanie tych samych zwrotów. Jednak mimo tego, że tak narzekam nie znaczy to, że książkę czyta się źle. 800 stron zleciało nie wiadomo kiedy, co jest kolejną cechą autora. 

„Wojna Honor” to logiczna i konsekwentna kontynuacja cyklu. Opis sytuacji z kilku perspektyw, machinacje polityczne i delikatny klimat zimnej wojny to coś co jest wyróżnikiem tego tomu. Jest lepiej niż w „Popiołach zwycięstwa”. Dodatkowy atutem jest to że Honor powraca do czynnej służby i robi to w czym jest najlepsza czyli dokonuje niemożliwego. Sama końcówka zapowiada, że stawka poszła jeszcze bardziej w górę więc logiczne będzie, że po przeczytaniu tej części następna powinna być już na półce. 

OCENA 4/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz