niedziela, 12 maja 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #32 [06.05.2013 - 12.05.2013]

Hannibal niemalże nadrobiony - cudowny serial i tyle. Trudny w odbiorze, trzeba się skupić na wielu płaszczyznach narracyjnych i najlepiej będzie sobie zrobić powtórkę po całym sezonie żeby bardziej go zgłębić. Jednak warto bo to najlepsze co obecnie ma do zaoferowania NBC i jakże odmienne od Revolution. Tylko niech to przedłużą bo warto. Inne świetne odcinki to Game of Thrones, Orphan Black i Dead Like Me. Do tego się już przyzwyczaiłem. Pozytywnie za to zaskoczyło mnie Defiance. Solidny epizod, który przyjemnie się oglądało czyli przeskok o jakieś trzy klasy w porównaniu do 1x3. Ciała za to daje Arrow. Na portalach serialowych zachwyty, a ja coraz bardzie tego czegoś nie lubię. Fatalne romanse, zero chemii między postaciami i logiki w ich zachowaniu. Akcja przyjemnie pokazana, ale to za mało by zatrzymać przy sobie po letniej przerwie. 

W świecie seriali burza. Kasacje, przedłużenia i zamówienia niemal codziennie. Tylko, że jak pisałem - nie ekscytuje mnie to. Ciesze się jedynie z kolejnego sezonu Community. Jeszcze tylko żeby Dan Harmon wrócił i będę w pełni usatysfakcjonowany. Zdziwiło mnie zamówienie dla Nikity. Nie to, że serial został przedłużony bo to było niemal pewne. Dziwi tylko 6 odcinków, które najprawdopodobniej zakończą serial. Nie mogę tego zrozumieć. bo serial będzie miał w sumie ~70 epizodów czyli trochę za mało do syndykacji. Jednak prawdziwą radość sprawiły mi informację o domniemanym powrocie 24. Skasowali serial Kieferowi więc droga wolna do powrotu Jacka Bauera. I oby to się udało. Na opis nowości jeszcze przyjdzie czas. Ciężko coś powiedzieć po paru zdaniach i jednym zdjęciu promocyjnym. Na razie ekscytuje tylko S.H.I.E.L.D. ale to oczywiste jak piasek na pustyni. Obstawiam otwarcie na poziomie 20 mln i ratingu 5.0. Chyba, że epizod wycieknie wcześniej do sieci. 

WPIS ZAWIERA WYSOKIE STĘŻENIE SPOILERÓW


Arrow S01E22 Darkness on the Edge of Town
- serio?! Zły charakter zdradzający swój plan schwytanym bohaterom? Za takie coś ktoś powinien dostać dożywotni zakaz pisania scenariuszy. Jakichkolwiek, nawet tych do książek dla dzieci.  Sam wielki plan Fyresa też jest głupi. Będą strącać każdy samolot? No bo nikt nie będzie chciał zareagować... Jednak na wyspie były dobre momenty - postrzelenie Shando i Slade'a oraz zabicie Yao Feia. Mocne sceny, ale to tylko drobne momenty pomiędzy żenadą
- pewnie się znowu powtarzam, ale muszę się wyżalić jak fatalnie rozpisane są tutaj pary. Nie czuć uczucia między nimi, zero chemii i przyciągania. W takim Smallville od razu było wiadomo, że Clark musi być z Lois, a Chloe pasuje do Olivera, ale tutaj wszystko to wygląda fatalnie i się nie da patrzeć. Wiecznie cierpiące postacie, poświęcające się dla sprawy, ale gdy widzą że jest wyjście lecą do ukochanej nie patrząc na to co wcześniej powiedzieli. Bieda z nędzą. Związek Thea/Harper jest chyba tylko po to żeby zbliżyć Roya do Olivera bo uczucia między nimi nie widać. Nie wiem czy to zasługa scenariusza czy aktorów, ale pewnie jednego i drugiego
- sceny akcji to jedna z niewielu rzeczy, które wychodzą w serialu. Starcie na końcu Merlyna z Oliverem przyjemne. I to finałowe odkrycie. Dobrze to wyszło. Tylko żeby Ollie nie zabił Malcolma na oczach Tommego bo to by była zrzynka z Spidermana, a niestety na to się zanosi
- finałem się jakoś specjalnie nie ekscytuje. Będzie widowiskowy dużo akcji i dużo idiotyzmów. Jak ten odcinek. W tym miałem głównie radochę z drobnostek. Felicity bawi jak zawsze, a do tego pojawiła się tajemnicza żeńska postać która jest odpowiedzialna za incydent na wyspie. Amanda Waller? No i mamy linie lotnicze Farris. Hal Jordan w przyszłym sezonie Arrow? Chyba tylko wprowadzenie wątków fantastycznych by mnie przekonało do oglądania następnej serii.

OCENA 3.5/6

Dark Shadows - Beginnings Episode 6/209
- co takiego Elisabeth ukrywa w piwnicy? Pewnie jeszcze długo się nie dowiem co za szkielety tam chowa. Chyba, że to podpucha i nic tam nie ma wartościowego, a ja jak głupi będę się zastanawiał
- rozmowa z Elisabeth nie przyniosła żadnych rezultatów. Vikki zadaje pytania, a tamta wszystkiemu zaprzecza. Normalka. Irytują tylko te wszystkie powtórzenia. Za dużo tego.  
- David dalej zachowuje się upiornie. Szkoda tylko, że nie wszedł w żadną interakcję z Victorią, ale jeszcze na tej linii będzie iskrzyło.
- w sumie to wiele w tym odcinku się nie działo. Przedstawiono kolejną postać - pracownika Collinsów oraz jego historię. Zapowiedziano tez wyprawę Vikki do miasta i odwiedziny w Cllinswood chłopaka Caroline. Może będzie ciekawiej.

OCENA 3/6 

Dead Like Me S01E02 Dead Girl Walking
- zacznę od najmniej interesujących mnie elementów - rodziny George. To nie jest zły wątek, tylko mało mnie interesuje. Jednak mimo wszystko wybuchałem śmiechem na sceny z Reggi, irytację matki, kolejne wizyty sąsiadki czy scenę w szkolę. I oczywiście absurdalny widok drzewa z deskami klozetowymi. Mimo to, to nie tylko komedia to też pokazanie jak człowiek radzi sobie ze stratą, zamyka się w własnym świecie i kreowanie nowego, który pomaga się uporać z traumą.
- to też serial o odnajdywania sensu w życiu, strasznie nieporadnych poszukiwaniach, ale jednak. George powoli budzi się z traumy, uczy się żyć, a jej śmierć można też traktować jako alegorię wkraczania w dorosłość. Musi zajmować się problemami z jakimi nie miała wcześniej doczynienia, jej śmierć to pobudka by przewartościować życie.
- kolejna warstwa serialu opowiada już nie radzeniu sobie ze śmiercią, a jej sensie, tragicznej nieuchronności i tym, że może być wytchnienia. O tym, że ludzie mogą przez nią pomóc przejść i poradzić sobie z jej konsekwencjami.
- podobają mi się też życiowe monologi Saula, znaczy się Rube. Wie co mówi mimo, że wydaje się że plecie trzy po trzy. Świetnie rozpisana postać i tyle
- oczywiście nie mogło zabraknąć masy humoru - śmiałem śmiałem się jak głupi z absurdalnych pomysłów (historia Masona okradającego parkomaty i scena jego śmierci skradły odcinek!) i cudownie przedstawionych momentów śmierci. Bardzo mi się też podoba, że nie skupiają się tylko na jednym żniwiarzu, reszta też dostaje sporo czasu, a pewnie potem będzie go więcej. George dalej jest wspaniała, jak chowa się pod łóżkiem i ignoruje obecny stan i żyje w zawieszeniu między starym, a nowym życiem
- końcówka obiecująca - George wraca do starej pracy. Nie mogę się doczekać w jakie sytuację się wplącze
- wizualnie lepie niż poprzednio. Stylistyka odcinka jest świetna i tyle, tak samo jak muzyka, która idealnie pasują do tego co się dzieje
- i jeszcze jedno - czołówka! Zauroczyła mnie, może nie jest wyszukana, ale kostuchy w codziennym życiu wyglądają uroczo. Aż dziwne, że nie trafia ona do żadnych rankingów. Może z czasem się znudzi, ale jeszcze parę razy ją zobaczę 

OCENA 5/6

Defiance S01E04 A Well Respected Man
- dużo lepiej niż ostatnio, do ideału wciąż wiele brakuje, ale dało się oglądać bez zgrzytania zębów i mimo, że w większości przewidywalne to i tak wciągające
- wątek dwóch sióstr mnie zaskoczył. Pierwsza historyjka była ok, przyjąłem ją ze spokojem i stwierdziłem, że niech mają sobie jakieś tło fabularne. I końcówka, która to przewartościowała - prawdziwa historia o matce i tym co się wydarzyło. Chociaż mogliby to zostawić na później. Pierw nakreślić bardziej relację między siostrami, a potem tym zaskoczyć o wiele lepiej by się sprawdziło. Bo to co działo się w teraźniejszości było dość śmieszne. Szczególnie wrzuty Amandy.
- największa bzdeta? Kenya biegająca w szlafroczku i bieliźnie. Na prawdę w każdej scenie musi eksponować swoje ciało? Zbytnio mi to nie przeszkadza bo jest na co popatrzeć, ale głupio to wygląda, jakby nic innego jej postać nie miała do zaoferowania. Liczę tylko że jej relację z Nolanem rozwiną się w jakiś normalny sposób.
- oczywiście nie mogło zabraknąć knowań Stahmy i Dataka. Walka Nolana i próba zwiększenia wpływów w mieście - nawet nieźle rozpisane. I ostatnia scena jak Nolan w końcu odkrywa kto jest bardziej niebezpieczny. Tylko czy będzie potrafił wyciągnąć wnioski?
- coraz bardziej podobają mi się problemy pani burmistrz. Rada jej nie mówi wszystko, twierdzą że się nie nadaje i sama jest skutecznie szantażowana. Oby tylko szybko wykształciła sobie charakterem i nauczyło z tym radzić
- główny wątek odcinka czyli porwania ludzi do produkcji narkotyku - stary motyw, nic odkrywczego, VR brałem pod uwagę i się nie zaskoczyłem.
- niby coś tam ruszono główny wątek, ale tak na prawdę tylko przypomniano że istnieje. Ciekawe tylko czy rysunki w kopalni są sprzed inwazji na Ziemię, a kosmici odwiedzali nas wcześniej.

OCENA 4/6

Game of Thrones S03E06 The Climb
- o jakie piękne zakończenie - Littelfinger opowiada o metaforycznym wspinaniu się na szczyty władzy, gdy Dzicy z Jonem Snowem zdobyli Mur. Ten pierwszy wątek dobry bo rozmowy między Varysem, a Peterem zawsze są intrygujące i genialnie poprowadzone. Ten drugi niezwykle widowiskowy wizualnie i zbliżający do siebie Ygrette i Jona. Całkiem dobre zwieńczenie solidnego odcinka. Trochę słabszego od poprzednich, ale i tak niezwykle emocjonującego
- na północy ciągnięte były też inne wątki. Sam i Goździk - całkiem przyjemna rozmowa przy ognisku, śmieszna kłótnia Mery z Oshą u Brana (oraz wizja Joena o Jonie) i sceny z Theonem. Te były właśnie najlepsze. Bękart wyszedł na totalnego psychola, jeszcze bardziej znęca się nad Theonem i nie mogę się doczekać by zobaczyć efektów
- z północnych wątków jest też ten Robba w Dorzeczu. Sojusz z Freyami i za dwa tygodnie ślub oraz obiecana armia. I na Casterly Rock! Przynajmniej takie są plany
-  jednak z Starkowych scen najlepsza ta z Aryią. Jak zwykle. Czerwona Kapłanka uprowadzająca Gendrego zaskoczyła. Duże odstępstwo od książki co cieszy. Tylko jakie plany ma względem niego? I kiedy nastąpi kolejne spotkanie Mellisandre i Aryi? Na pewno nie szybko co jest bardzo smutne. Świetny był trening z łucznictwa, aż się przypomniał pierwszy odcinek.
- szkoda, że Jamie miał tylko jedną scenę w tym odcinku. Jednak kolacja z Brianne i Boltonem świetna. On wraca do domy, a z nią nie wiadomo co. Cudowne było jak mu przytrzymała mięcho na talerzu, a potem on jej nóż. Chcę jak najdłużej oglądać tą parę.
- wielkim zaskoczeniem nie jest, że sceny z Tywinem były znowu świetne. I jak zwykle osiągnął to czego chciał. Mały szantaż i sprawa załatwiona. Jednak Królowa Cierni znowu pokazała pazura i nie dała się tak łatwo zastraszyć. Marzy mi się więcej scen między tą dwójką
- miła scena między rodzeństwem Lannisterów. Oboje pogodzeni z losem i nadchodzącym małżeństwem. Cudowne było jak Tyrion w końcu dowiedział się kto chciał go zabić i zwyzywał Joffreya od największych idiotów.
- najbardziej mi żal w odcinku Sansy. Jak zawsze ma pod górkę. Nie dość, że miała wyjść za geja to teraz trafił się jej karzeł, a na końcu płakała za odpływającym Littlefingerem. Moze Tyrion nauczy ją prawdziwego życia, w końcu by się jej to przydało.

OCENA 4.5/6

Hannibal S01E04 Œuf
- ciężko jest zrobić w serialu kryminalną sprawę, która odzwierciedla sytuację bohaterów. W Hannibalu udało się to perfekcyjnie. Mamy dwa patologiczne twory, które z założenia mają być rodzinami. W pierwszym z nich mamy psychopatyczna porywaczkę i dzieci z syndromem sztokholmskim zabijające swoje rodziny. Problem z przekonywaniem się do nowej rodziny i kłopoty z tego wynikające. To samo na linii Abigail/Hannibal. Niezdrowa relacja między tą dwójką determinuje ten odcinek. On wiecznie manipuluje otoczeniem, odpowiednio gra na nim, nastraja Abigail oraz Alane by w końcu pokazać obraz kochanej rodziny. Czyżby chciał wyzwolić w ten sposób w Abigail te mordercze instynkty które nabyła przy ojcu? Tylko żeby się nie sparzył. Lecter to mistrz manipulacji, ale...
- gdzieś tam był też Will. Hugh Dancy jak zwykle fenomenalny, tak odmiennie gra od Madsa Mikkelsena. Nazbyt ekspresyjna mimika w zestawieniu z stoickim spokojem doktora. I co chwila nowe fakty, zarówno o jednym i drugim
- uwielbiam tą jak serial się z nami bawi. Daje scenę w której Lecter wchodzi do domu Willa, przeszukuje go, jakby badał swoją ofiarę, ma się wrażenie, że to włamanie by za kilkanaście minut okazało się, że Will go poprosił o pilnowanie domu
- kolejny smaczek to kolację u Lectera. Nigdy nie wiesz co jesz, pozostaje pewien znak zapytania. Raz pokazano króciutki flashback, z uciekającym człowiekiem, ale wg. wystarczyłby uśmiech Lecetra. Bardziej subtelniejsze, a i tak wszyscy wiedzieliby o co chodzi
- od strony wizualnej dalej to samo - stonowane, oddane z pietyzmem i w zaskakującym momencie krzykliwe. Masa zbliżeń, szczególnie na latającą krew i potrawy, żółte liście drzew czy przyśpieszenie czasu z domem Lectera w tle. Dalej pięknie to wygląda
- szkoda tylko, że kuluje trochę kryminalny aspekt odcinków, wszystko zbyt łatwo i przypadkowo, ale powiedzmy sobie szczerze - to nie jest najważniejsze. Tak jak nikt nie oglądał House by sprawdzić na jaką chorobę zapadł pacjent

OCENA 4.5/6

Hannibal S01E05 Coquilles
- uwielbiam patrzeć na posiłki w tym serialu - cudownie są pokazane. I ten pietyzm Hannibala przy ich wykonywaniu. Nawet robienie głupiej zajęło mu dłuższą chwilę. I jak zwykle elegancki i dostojny
- aniołki wyszły makabrycznie pięknie. Coś jest hipnotyzującego w zbrodniach w tym serialu, że mimo tego że są obrzydliwe zachwycają. Wnikanie w umysł mordercy może nie było specjalnie efektowne, ale i tak na długo będzie się pamiętać ten motyw
- podobało mi się jak znowu połączono wątek główny z tym dotyczącym postaci. Nowotwór u żony Jacka oraz mordercy. Ładnie to się zazębiło. Może i to trochę naciągane, ale taka specyfika tego serialu, że skupia się on głównie na postaciach i świetnie prowadzonych dialogach, a nie na wątkach kryminalnych.
- dalej rozwijany jest wątek psychiki Willa. Jego majaki, halucynacje, lunatykowanie oraz próba postawienia się Jackowi. Świetne. I co najważniejsze trzeba temu poświęcić sporo uwagi bo łatwo się pogubić w dialogach.

OCENA 4.5/6

Hannibal S01E06 Entrée
-  czy mi się wydaje czy w końcu pokazali jak Hannibal zabija? Jak na razie były tylko przesłanki, subtelne aluzję i mrugnięcia w stronę widza, ale teraz pierwszy raz na ekranie zbroczył sobie ręce krwią. I to jeszcze kadetki Jacka. Jednak nie ma się co dziwić - ukrywał swoje błędy. Niechlujny Hannibal, musiał zacierać ślady. Nie spodziewałem się tego po nim, ale on też się tego nie spodziewał. Mocno się zdziwił, że został wykryty.
- Eddi Izard zaliczył swój debiut w serialu i był on mocny. Naśladowca Rzeźnika zaszokował w pierwszej scenie. No może nie w pierwszej bo nie pokazali wykonania, ale jego pomnik był imponujący. I dopiero potem flashback z aktu tworzeniu. Zadziwiająco mocne sceny, które tylko potwierdzają, że NBC to niewłaściwe miejsce dla tego serialu.
- jak zwykle przez cały odcinek dwuznaczna zabawa z widzem - naśladowca czy prawdziwy sprawca? Kto się bawi z Jacka? Jak na prawdę wyglądały sesję terapeutyczne Gideona? I czy prawdziwym villianem tego odcinka nie jest Chilton?
- Will odwiedzający psychiatryk! Idealne miejsce dla niego. Do tego jeszcze Alana i te wywiady z Gideonem, świetnie zmontowane i poprowadzone. Jednak mogły być odropine lepsze. Brakuje mi trochę iskry szaleństwa u Gideona.
- cudowny był ten tik Mikkelsena, który zrobił jak Hannibal przeczytał o Rozpruwaczu. Od razu się zacząłem zastanawiać jaką zemstę szykuję.
- kolorystyka i nasycenie barw jak zwykle pieczołowicie oddane w tym odcinki. Ciemniejsze podczas scen z Gideonem, zbrodni i w psychiatryku i cieplejsze poza ośrodkiem. Uwielbiam takie smaczki w tym serialu.

OCENA 4.5/6

Orphan Black S01E06 Variations Under Domestication
ale mi się podoba ten serial! Głównie za sprawą tempa akcji. Może i w ostatecznym rozrachunku wiele się nie zmieniło, ale na nudę narzekać nie można było, a to jest najważniejsze.
- tym razem odcinek dość komediowy, ale z mocnymi momentami. Impreza u Allison na którą wpada Sarah, Paul, Vik, Fi, jej mąż skrępowany w piwnicy, a ona pijana. Mnóstwo świetnych scen i krzyżowania dróg różnych postaci. Autentyczna przyjemność z oglądania przez cały odcinek. 
- na końcu Paul odkrył prawdę o klonach i zmienił swój zamiar względem Sarah. Czyżby dołączył do Clone Club? Bardzo chciałbym żeby to była prawda, a najlepiej by było gdyby pomógł rozpracować męża Allison.
- gdzieś tam na uboczu wątek Cosimy i w sumie nie mam pojęcia co ona próbuje osiągnąć. Zbliża się do swojego monitora czy po prostu nawiązuje przyjaźń? I kiedy zda sobie sprawę, że jest manipulowana? Sam wykład powinien ją ostrzec i dać do myślenia. Trochę za dużo przypadku.

OCENA 4.5/6

Suburgatory S01E03 The Chatterer
- pośmiałem się, było zabawnie, żarty były dużo lepiej napisane, ale po całym tym szumie wciąż mam niedosyt i liczę, że się rozkręci
- tym razem dwa wątki - George w PTA dał radę. Momentami irytujący, ale to jak oglądał kobiety tańczące na róże, wygłaszał prawdy życiowe czy w końcu przejął młotek było bardzo pomysłowe. Tylko ten konflikt z Sheilą jakoś tak z niczego się pojawił.
- Tessa natomiast zrewolucjonizowała gazetkę szkolną. Jakoś dziwnie się trafia, że w serialach przeważnie outsiderzy tam trafiają więc niezbyt mnie to zaskoczyło. Pomysł z ewolucją Malika i jego bananowy okrzyk to przedni pomysł
- chwali się też sporo nawiązań do popkultury. Dziwnym trafem padło na Medium. Przecież to podrzędny serial był.
- najlepsza scena? Spotkanie z KKK. Niby przerysowane do granic, a jakże prawdziwe. W ogóle to słodkie przerysowanie momentami całkiem trafnie komentuje życie

OCENA 3.5/6 


Obejrzane odcinki - 10
Najlepszy odcinek - Dead Like Me 1x2
Najgorszy odcinek -  Dark Shadows Episode 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz