poniedziałek, 27 maja 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #34 [20.05.2013 - 26.05.2013]

SPOILERY

 Community S04E10 Intro to Knots
- odcinek świąteczny w maju - dość niespodziewane. Może nie było super zabawne, ale kilka niezłych momentów się znalazło. Prezenty których miało nie być, Malcolm McDowell jako manipulujący nauczyciel przywiązany do krzesła oraz niezaliczone wypracowanie. Kłótnie wyszły zabawnie, tak jak przemowa Jeffa. To zawsze wychodzi. Jednak mogłoby być trochę lepiej na początku odcinka
- Chang dalej manipuluje i stara się o wydalenie grupy, ma coraz mniej czasu więc teraz przejdzie do działania. Ciekawe kto jest jego mocodawcą
- alternatywna linia czasu wróciła! Hurra! Nawet te kila minut cieszy. Annie stylizowana na Hannibala Lectera i Jeff demoniczny prawnik i miłosnym uścisku. I ich wielki plan zniszczenie głównej linii czasu czyli crossover nadchodzi! Moje marzenie się ziści! 
- najlepsze momenty do Annie dekorująca mieszkanie oraz Abed w podkoszulku z Die Hard, wyglądał przezabawnie 

OCENA 4/6

Damages S05E08 I'm Afraid of What I'll Find
- zataczanie pełnego koła przez serial czy aluzję do pierwszych odcinków w finałowym sezonie jest zawsze mile przezemnie widziane. Tylko, że musi to być robione z głową, a w Damages wypada to fatalnie. Jednym z niezaprzeczalnych atutów tego serialu, który robił wodę z mózgu były flashforwardy. Zmuszały do główkowania, otwierały niezliczone możliwości analizy i pole do snucia szalonych teorii. W piątym sezonie tego nie ma. Zamiast tego do znudzenia powtarzane są sceny z jednego z kluczowych momentów S01. Sceny, które zna się na pamięć i nic one nie wnoszą. Wszystko jest nadmiernie wyjaśniane i tłumaczone jak dziecko. Czuje się traktowany jak idiota ze sklerozą. Może i w założeniu miało to budować napięcie, ale było one najwyraźniej błędne. Jeśli w następnym odcinku znowu puszczą scenę z napaści na Ellen lub leżącą ją na ulicy to chyba ją przewinę...
- wątek Channinga jakoś nigdy mnie nie wciągnął, brakuje mu charyzmy, a sama sprawa jest ogólnikowo przedstawiona. Niby większa historia w tle, ale nie czuć tego. Jednak w tym odcinku się wciągnąłem. Czułem emocję w scenie gdzie organizacja Chaninga zajmowała się danymi Sancheza. Udało się stworzyć namacalny nastrój czegoś ważnego. Ostatnia rozmowa Patty z Gidą też była emocjonująca bo tak niespodziewana. Ogromnie brakuje mi takich twistów. Szkoda tylko, że w ogóle nie interesuje mnie co się stanie z Chaningem.
- główny motyw rywalizacji Patty i Ellen osiąga już prawie punkt kulminacyjny. W rozgrywce adwokackiej górą Patty, ale Ellen jest bliska znalezienie mordercy co dobrze się dla niej nie skończy. No i jeszcze grozi jej więzienia. Scena u żony Pete ciekawa, ale trochę głupio że dopiero teraz dochodzi do tej rozmowy. Jeśli miałbym obstawiać jak się serial skończy to zaraz po zgonie Ellen zginie i Patty. Sprawiedliwość boska. Chyba, że w ostatniej scenie pokażą ją jak sprawuje się jako sędzia Sądu Najwyższego. To byłby piękny pesymistyczny wydźwięk serialu
- wątek ojca Patty średnio mnie interesuje. Wycieczka z Michaelem nudna, ale miała jeden mocny punkt - opowieść o dzieciństwie Patty oraz o wychowaniu dzieci. Historia się powtarza, znowu potomek zbuntował się przeciw rodzicowi.

OCENA 4/6

Dark Shadows - Beginnings Episode 8/209
- nic nowego, wałkowanie tych samym rzeczy. Wiadomo, że Victoria jest ważna, a jej przeszłość jest tajemnicza. Pasowałby tutaj telenowelowy twist z tym, że jako niemowlę została podmieniona z Caroline albo że to siostry bliźniaczki. Pasowałoby do tego serialu. Nie wiadomo tylko co chcę od niego detektyw, jakie plany ma Burt oraz Elisabeth, a ona biedne i niczego nieświadome dziewczę w samym środku intrygi
- Caroline dalej słodka i niewinna, ale do ożenku jej nie śpieszno. I nie ma się co dziwić skoro to wszystko zaaranżowane przez kochającą mamusię. Oj będę kłopoty jak się zacznie buntować, a może nawet i romans z Burtem się szykuje. Bo przecież trzeba ją oddalić od matki i jakiś dramat rodzinny wprowadzić
- brakowało Rogera i Burta. Przydaliby się w odcinku, a szczególnie konfrontacja tej dwójki. Bo napięcie narasta by drastycznie opaść i nic nie ujawnić. Dobrze, że w zamian często wspomina się o mrocznej historii siedziby Collinsów. Tylko szczegółów brakuje. Może jakaś dłuższa opowieść Elisabeth się szykuje.

OCENA 3/6

Dead Like Me S01E04 Reapercussions
- jednak cały sezon nie będzie fenomenalny, a teraz boję się że będzie więcej wpadek czyli odcinków podobnych do tego. Tragedii może i nie było, ale zupełnie nie pasował mi humor tego epizodu. Mało smaczne żarty, brak wyczucia i tego absurdu pełnego czarnego humoru. I oczywiście jak jedna rzecz mnie zaczęła irytować to potem na siłę szukałem minusów -  a to George znowu narzekająca nad swoim życiem, czy kolejne sceny typu family drama i trauma po stracie siostry/córki. Dobrze, że było sporo innych plusów
- bardzo mi się podobała scena na lotnisku z Rubem jak powiedział, że zabiję dziecko i potem cała lawina wydarzeń. Szkoda tylko, że wątek Masona był żenujący. Lubie to jak jest zakręcony, ale bez przesady
- cudowna była też reklama paska odchudzającego - drewniane aktorstwo znane z Mango TV idealnie pasowało tutaj
- coraz bardziej podoba mi się postać Ruba. Niby twardy i niedostępny, nie zadaje pytań, a jednak. Tylko gra takiego przed grupką. Chcę poznać swoich przełożonych, ale bezskutecznie. Oby ten wątek był rozwijany na przestrzeni kilku najbliższych odcinków 
- George dalej uczy się fachu i próbuje naginać zasady i jak zwykle akcja = reakcja. Tym razem uratowanie jednej osoby spowodowało fale zgonów. Plus za pomysł i wykonanie. Dalej też jest wałkowany motyw traumy w domu Lassów. Z lepszym i gorszym skutkiem. Przesłanie i ostatnia scena uratowały dzisiejsze sceny, ale jakoś nie wyobrażam sobie, że na uboczu, przez całe dwa sezony będzie to ciągnięte

OCENA 3/6

Defiance S01E05 The Serpent's Egg
-  całkiem przyjemny epizod. Nie posuwa głównej historii do przodu, a rozwija i zarysowuje kolejne poboczne wątki, które w przyszłości mogą się przerodzić w coś więcej. Jest jeszcze nadzieja dla tego serialu
- historyjka z przewozem pieniędzy i wyprawa dyliżansem pardon autobusem to klasyczna westernowa opowieść z lekkim twistem. Przyjemnie się oglądało, kilka zabawnych scenek i co najważniejsze rozwija to konflikt Defiance z Republiką Ziemi. Teraz tylko dać więcej szczegółów i będę przeszczęśliwy
- równie nieźle wyszła historia Irisy. Wątek mesjanistyczno mistyczny mi się podoba bo lubię takie rzeczy. Tajny kult i nie mniej tajemnicze przeznaczenie Irytianki. Do tego jeszcze jej pierwsze spotkanie z Nolanem. Niezłe sceny tortur z niewielką dwuznacznością. Co dziwne skończyło się szybkim numerkiem z współpracownikiem. Oby konsekwencję nie były zbyt bolesne
- co istotne nie przeszkadzał brak starszych Tarrów oraz Kenyi, a to znaczy że przekonuje się coraz bardziej do większości postaci. Jeszcze trochę i je polubię
- niestety ale nie zabrakło idiotyzmów. Zostawić broń na miejscu na walizki? Przyglądać się dalej jak żołnierze oczyszczają miejsce zamiast uciekać gdzie pieprz rośnie? Tłumaczenie planu przez głównego złego zamiast zrobić co trzeba? Zaufanie Republice Ziemi? Czasem postacie zachowują się jak dzieci...

OCENA 4/6

Defiance S01E06 Brothers in Arms
- muszę przyznać, że coraz bardziej lubię ten serial. Nie dlatego, że odcinki robią się coraz lepsze, ale dlatego że przekonuje się do postaci i widzę potencjał w głównej linii fabularnej. I obym się nie przeliczył
- tym razem pojawia się dawny znajomy Nolana i myślałem że wątek będzie typowy - Nolan wierzy, że jego kumpel jest dobry, a on tak na prawdę ma własny plan i chcę wszystkich przechytrzyć. I mniej więcej tak było, ale nie zabrakło elementu odkupienia, a poza tym Eddi był całkiem ciekawą postacią. No grał go Rob Stewart - 100% do charyzmy
- wątek zbrodniarza wojennego ciekawy. Państwa się o niego biły, Amanda chciał wymierzyć sprawiedliwość, a zrobił to Nolan. Plus za zakończenie
- Kenia i jej kłopoty miłosne. W sumie można się było spodziewać, że ten wątek będzie tak wyglądał, nie chciał bym tylko żeby zrobiło się z tego romansidło z Nolanem pomiędzy dwiema siostrami
- o wiele lepiej wyglądają miłosne przygody Irisy, a raczej ich brak. Zabawnie i z rezerwą zbyła Tommyego i za to ją lubię
- ruszył wątek główny! Nie podobają mi się tylko te wizję młodego, ale to że zabił tego upiornego doradcę pani burmistrz, a potem go rozpuścił na plus. Tyko coś mi się wydaje, że za tydzień ten wątek nie zostanie ruszony. No i jak się spodziewałem - kosmici byli tutaj wcześniej
- ciekawie też wygląda wątek Republiki Ziemi czyli to oni będą tymi złymi. Jest też Kolektyw Voltański w Południowej Ameryce. Ciekawe co się dzieje w Europie. Obstawiam, że zagłada nuklearna i nikogo już tam nie ma.

OCENA 4/6

 Doctor Who S07E09 Hide
- przez jakieś 2/3 odcinek wciągający, a potem niestety zmienił nastrój. Trochę się tego nawet spodziewałem, że duch nie będzie zwykłym duchem tylko jakimś kosmitą czy czymś równie pokręconym. No i był zaginioną podróżniczką w czasie. Szkoda, że tak diametralnie zmieniono klimat, wolałbym kameralną opowieść z pograniczna horroru i komedii
- na plus można zapisać efekty specjalnie. To nie jest ten stary Doktor z szkaradnymi manekinami, a z pięknymi krajobrazami z powstawania czy końca Ziemi i latającym dziadostwem. Pięknie to wygląda i tyle.
- postacie drugoplanowe ok. Każde z historią, w miarę ciekawą oraz niezbyt irytujący wątek miłosny. Byli lepsi i gorsi towarzysze znaczy się asystenci. Zaskoczeniem za to była końcówka jak się okazało, że Doktor miał własny cel by tu się zjawić - dowiedzieć się więcej o Clarze. I udało się, a może raczej nie. To teoretycznie zwykła dziewczyna i wciąż nie wiadomo kto to jest. Ja tam jestem zdania, że to jakiś błąd systemu (uniwersum), który powstał przez ingerencję Doctora w czas.
- ogromny plus za to, że po raz kolejny pokazano to kim jest Doktor. On nic nie powiedział, ale w jego oczach było widać, że historia Palmera idealnie pasuje do niego. Nie chciał zabijać, ale musiał, a teraz stara się pomagać. Doktor jakiego znamy.
- sporo elementów komediowych. Clara urocza jak zwykle, a najcudowniejsza była wtedy jak zobaczyła graficzny interfejs TARDIS, coś trzymało ją za rękę, suszyła parasol oraz jak na początku powiedziała że przybyli Pogromcy duchów. Nie da się jej nie lubić.

OCENA 4.5/6

Doctor Who S07E10 Journey to the Centre of the TARDIS
- końcówka zresetowała odcinek. Co za lipa... chociaż jest mała szansa że Clara coś sobie przypomni, bo przecież inaczej nie byłoby sensu dawać tej sceny z bratem gdzie coś tam do niego dotarło i zmienił swoje zachowanie. Tylko pytanie czy to będzie imię Doktora? Oby, oby, nie to że muszę je usłyszeć, ale uwielbiam powroty do okresu Wojny Czasu. Szkoda, że Clara nie czytała tej książki na głos wtedy to byłby ciekawy odcinek
- sama podróż po TARDIS mogła być. Trochę za dużo chaotycznego biegania, ale miło było zobaczyć choćby basen albo usłyszeć głosy z dawnych odcinków np. o hordach Czyngis Hana które nie zdołały wedrzeć się do TARDIS. No i pokazali maszynownie z ujarzmioną gwiazdą. Epicko to wyglądało. Na myśl przychodzą słowa Siary "Mają rozmach skurwysyny"
- Clara bawi dalej, uwielbiam jak gada ogromną prędkością, idealnie pasuje do Doktora. Do tego te jej monologi czy pytanie o przycisk bezpieczeństwa. Była też i dramatyczna scena na klifie jak czy w maszynowni gdy Doktor wyjawia jej prawdę. Teraz tylko czekać aż zrobi to w właściwej linii czasu

OCENA 4/6

Doctor Who S07E11 The Crimson Horror
- Jenny! Vestra! Strax! Wiktoriańska Anglia! Tego odcinka nie dało się zepsuć. Uwielbiam te postacie i ogromnie się ciesze, że znowu się pojawiły, a tym bardziej ze przez pierwsze 15 minut odcinka to one były w centrum akcji. Szczególnie Jenny błyszczała, ale Strax bardzo nie odstawał. Jak zwykle chciał niszczyć, burzyć i gwałcić, a inteligencją to on nie grzeszy. Więcej ich w ósmym sezonie!
- sam wątek odcinka dosyć przyjemny. Nawiedzona Diana Rigg chcę wywołać apokalipsę i stworzyć nowy lepszy świat, a by tego dokonać eksperymentuje na córce i powołuje nową rasę panów. Przerażające. Do tego jeszcze jakiś pokraczny dinozaur wydzielający truciznę.
- mało Clary był, największy zarzut dla odcinka. Jednak jak była to błyszczała. Tradycyjnie już. Szkoda tylko, że nie wykorzystano jej wiktoriańskiej przeszłości i nie dowiedziała się w końcu prawdy o sobie. Końcówka śmieszna jak w domu dzieciaki ją nakryły że podróżuje w czasie.

OCENA  4.5/6

Doctor Who S07E12 Nightmare in Silver
- dobra rozczarowałem, nie żeby to był zły, średni czy tylko dobry odcinek, ale po Nailu Gaimanie to wymagałem więcej bo Doctor's Wife wyszeło mu cudownie i to jeden z moich ulubionych odcinków
- za samymi Cybermanami też nie przepadam. Kupa żelastwo, która nawet nie wygląda strasznie. W S02 podobały mi się nawet odcinki z nimi, ale wolę Daleków i ich exterminate. Co gorsze pewnie jeszcze wrócą. Plusem tego może być powrót Warvicka Davisa jako cesarza - to by mi się spodobało
- Clara jako dowódca żołnierzy była cudowna. Fortyfikowanie zamku, uzbrajanie się i żarty o bombie niszczącej całą planetę. Jak tu jej nie lubić? Szkoda, że znowu nie dowiedziała się nic o swoich klonach. Panie Moffat mógłby pan rzucić jakimś wskazówkami
- dwójka Doctorów wyszła przednio! Pojedynek na szachy i małe oszustwo. Jednak najlepsze były rozmowy w głowie Doctora i migawki z starymi Doktorami. Do tego Allonsy!
- dzieciaki irytujące, nie potrzebnie wpisano je w odcinek. Lepiej by było bez nich

OCENA 4/6

Doctor Who S07E13 The Name of the Doctor
- epickie. Musiało takie być i było. Jednak motyw Pandoricy mi się bardziej podobał... Trenzalore też inaczej sobie wyobrażałem, ale przecież to tylko przedsmak, jeszcze co najmniej raz to miejsce zostanie odwiedzone podczas wielkiego końca Jedenastego. Czy to będzie już, 23 listopada podczas 50 rocznicy? Oby, oby. Bo wniknięcia Clary i Doctora w jego continuom czasoprzestrzenne do doskonała okazja do wielkich powrotów. Teap up 10 i 11? Proszę, tak bardzo proszę. Tak jak o spotkanie Donny z Clarą - co to za cudowny duet by był!
- sama końcówka odcinka bardzo mocna! Jon Hurt jako Doktor! What?! I teraz pytania, bo się już w erze Moffata pogubiłem - czy to jest ten Doktor przed Wojną Czasu czy może ten którym się dopiero stanie? Chyba to drugie, logiczne by było, ale tutaj nigdy nic nie wiadomo. W każdym bądź razie czekam na starcie Doktorów.
- wyjaśniło się też czym jest Clara - to jej echa rozsiane po całym życiu Doktora, które go próbują ratować. W sumie można była no to wpaść. No dobra tylko Moffat na coś takiego mógł wpaść. A może by tak uratować przy okazji River z biblioteki? Nie to by było zbyt piękne... 
- trochę mnie rozczarowało, że wielkim wrogiem na finał okazała się Wielka Inteligencja. Przeczuwałem, że wróci, ale żeby w tym momencie? Już lepsze byłoby coś nowego, albo chociaż Cisza
- jak ja się cieszę, że znowu mieliśmy Vestre, Jenny i Straxa! Ta trójka jest cudowna! Idealnie się dopełniają, żarty są zabawne, a i dramatycznych momentów nie zabrakło.
- a to że odcinek nie wyjawił imienia Doktora? who cares? Najmniej interesująca z tajemnic serialu

OCENA 5.5/6

Game of Thrones S03E08 Second Sons
- i po takim odcinku tygodniowa przerwa?! Chyba jacyś sadyści w HBO układali ramówkę. I do tego jeszcze opowiedziano dzisiaj historię powstania Rains of Castamere, a tak przecież nazywa się tytuł kolejnego epizodu. Szykuje się fenomenalny gamechanger czyli tradycja dla dziewiątych odcinków tego serialu.
- ale po kolei czyli pierw Aryia. U młodej wilczycy dalej mało co się dzieje, standard dla sezonu. Ciesze się że opuściła Bractwo bez sztandarów i teraz podróżuje z Ogarem. Szkoda tylko, że będzie to krótka przygoda skoro już w następnym odcinku wesele. Z chęcią pooglądałbym sobie tą parę dłużej. Podobało mi się szczególnie jak Ogar mówił o Sansie i swoim bracie.
- wyjątkowo dużo działo się na wschód od Westeros. Jakoś nigdy specjalne nie przepadałem za wątkiem Dany, ale w tym sezonie bardzo przyjemnie się go ogląda. No bo smoki itd. Smoki są zawsze dobre. Jednak teraz nie było smoków, ale wciąż jest świetnie. Praktycznie udało się jej zdobyć Yunkai. Bez problemu, wystarczyło że oczarowała jednego z najemników, a ten wytłukł swoich przełożonych. Sam Dario średnio mi się podoba, ale to pewnie dlatego że znam jego przyszłość. Jednak jeśli dostanie więcej scen takich jak rozmowa z towarzyszami to nie będę miał nic przeciwko.
- sceny na Smoczej Skale niezwykle klimatyczne. Tortury nad Gendrym, nauka czytania przez Davosa i jego rozmowa z Królem i w końcu palenie pijawek. Co za nastrój, co za dialogi, co za aktorstwo! Uwielbiam sceny które się tam rozgrywają mimo, że nie przepadam za Stannisem. Głównie za wygląd tego miejsca, które jest wizualnie cudne. Scena z pijawkami uświadomiła mi też jedną rzecz - mało Balona i reszty Greyjoyów. Chyba czas wybrać się znowu na Pyke.
- biedna Sansa strasznie mi jej szkoda. Tylko czy mi się wydaje czy ona nie powinna mieć więcej lat niż 14? Wydawało mi się, że od pierwszego odcinka minęły już ~2 lata, a ona była wtedy starsza. Jednak mogę się mylić... Sama scena zaślubin dosyć upiorna i raczej ta w wykonaniu Joffreya i Margery będzie zupełnie inaczej wyglądać. Tutaj Joffrey pokazał swoją prawdziwą twarz - sadystyczne skłonności i nie liczenie się z nikim. Maltretował psychicznie Sanse, a potem poniżył wuja. Cersei równie bezwzględna co on - pierw grożenie Margery, a potem to zbycie Lorasa. Tywim jak przystało na Lannistera również arogancki i władczy. Jedynie Tyrion się pozytywnie wybija. "God of Tits and Wine" miał kilka niezłych komediowych scen, ale i tak najważniejszy był dramatyzm postaci i udowodnienie, że posiada więcej honoru niż reszta jego rodziny. Tylko, że teraz będzie musiał sobie poradzić z konsekwencjami i rozgniewanym ojcem.
- na końcu pojawili się Sam i Goździk. Tej historii też nie jest wielkim fanem, rozmowa o nadawaniu dziecku imienia męcząca, ale ładnie to połączono z osobistą historią Sama i jego problemów z ojcem. Jednak wisienką na torcie było starcie z Innym. Sam w końcu zrobił użytek z obsydianu i pokazał na co go stać. Szkoda tylko, że nie miał świadka bo teraz może mu nikt nie uwierzyć. Jednak mniejsza z tym ważne było jak to pokazano. Cudowne roztopienie się Innego i stado wron. Piękny widok.
- 3 duże wątki i 2 krótsze - tak właśnie powinna wyglądać narracja w tym serialu. Zamiast skakać między postaciami to skupiać się na określonych grupkach. I oby tak też było w 3x09

OCENA 5/6

Orphan Black S01E08 Entangled Bank
-  i co ja mam napisać? że Orphan Black znowu się wspaniale prezentuje? Praktycznie mógłbym się powtórzyć - kolejne rewelację, kolejne dramatyczne i komediowe sceny i podnoszenie ciśnienia przed finałem. Tak się powinno robić seriale. Tatiane Maslany też pochwalę. Znowu. A co! Należy się jej i tyle, perfekcyjnie się wciela w swoje klony. Chciałbym też żeby została wyróżniona jakąś nagrodą za swoją rolę, zasługuje na nią jak mało kto
- najmniej istoty wątek to ten soccer mamy Allison. Komedia, mnóstwo śmiechu, zero dramatu. Szczególnie miło wypadł skręt i numerek z mężem przyjaciółki. Dawnej przyjaciółki. Biedaczka zupełnie nie potrafi się odnaleźć w nowym życiu, nie tak jak Sarah. Tylko wbrew pozorom mają też dużo wspólnego.
- u Cosimy działy się ważne rzeczy. Szkoda tylko, że zachowała się zaskakująco nieodpowiedzialnie zostawiając swoje wszystkie materiały sam na sam z Delphiną, która prawie o wszystkim powiedziała szefowi. Prawie. Czyli jest szansa, że niedługo i ona może zostać sojuszniczką. Coraz bardziej ciekawi mnie Leekie. Czyżby to nie on za wszystkim stał? Nie miał pojęcia o Sarah oraz o działalności Heleny czyli ma kogoś nad sobą. Pewnie to dopiero wątek na następny sezon.
 - Felix ma kłopoty, a Art jest bliski poznania prawdy. Czyli w sam raz na finał. Skoro mowa o Felixie - świetna scena z siostrą! Niby w padli w ostrą kabałę, ale mają trochę czasu dla siebie.
- na koniec zostawiłem sobie Sarę i Helene. Niby przez odcinek wiele u tej dwójki się nie działo, ale końcówka szokująca. Jedno wielkie wow! Początkowo się wydaje, że Helena uprowadziła Kirę, potem że jednak ją puści i w końcu wielki finał epizodu - Kira wpada pod samochód. Zupełnie niespodziewanie. Szok i niedowierzanie. Tak się kończy odcinki! Aż boję się jaki twist wymyślą na finał.
- zastanawia mnie też jedna rzecz - czy to Sarah znowu podszywała się pod Beth? W sumie wydaje się to najbardziej logiczne tylko, że nic nikomu nie powiedziała? A może to był jakiś nowy klon? Tylko jaki by miał cel w zdobywaniu informacji o śledztwie policji

OCENA 5/6

Suburgatory S01E05 Halloween
- Halloween na przedmieściach czyli prawdziwy surrealizm dla mnie. I wyszło przednio. Wątki przerysowane, wszystko nazbyt jaskrawe, ale bawiło. Chociaż i tak jestem zdania, że potencjał nie został w pełni wykorzystany. Cały czas daje szanse serialowi i liczę, że się w końcu rozkręci
- wątek Tessy był zabawny, ale Lisa swoim zachowaniem irytowała. Nie trawię tej postaci, równie dobrze mogłoby jej nie być. Najlepsza była rozmowa w łazience, przebranie (masakra!) i próba egzorcyzmów z diabelskim głosem Tessy oraz pastorem alfonsem
- wątek Georga też przyjemny jak próbował przekonać Dallas do Halloween. Oglądanie horrorów cudowne, tak jak wyśmiewanie się z tego że seksualne kostiumy są dużo lepsze od tych pełnych przemocy. No i też pojawił się mąż Dallas. Irytujący, nie sądzę żeby dzięki niemu było więcej humoru

OCENA 3.5/6

Obejrzane odcinki - 14
Najlepszy odcinek - Doctor Who 7x13
Najgorszy odcinek -Dead Like Me 1x4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz