niedziela, 19 maja 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #33 [13.05.2013 - 19.05.2013]

Finały, ach te finały. Jak zwykle druga połowa maja serwuje nam worek z emocjami. Zgony, pierwsze razy i rozstania. Jest co oglądać! Wprawdzie widziałem na razie tylko finał Arrow, ale ciężko nie wpaść przypadkiem na jakieś mniejsze lub większe spoilery. Sam finał łucznika od The CW nie ruszył mną, a oceny na przeróżnych portalach, które oscylują w okolicach maksimum są śmieszne. Odcinek solidny, ale to co męczyło dawniej, teraz też nie daje rady. I dlatego to był prawdopodobnie mój ostatni odcinek serialu. Z finałów widziałem też Hunted. W końcu. Kilka miesięcy musiał czekać na obejrzenie i nie powiem żebym żałował tej decyzji. Serial ostatecznie do mnie nie przemówił bo wszystko było zbyt poplątane. Lubię złożone historię, ale muszą być one w większym niż mniejszym stopniu prawdopodobne. Rozczarował mnie też ostatni epizod Game of Thrones. Nie jest źle, ten serial nie ma złych odcinków. Po prostu akcja zbytnio poszatkowana, ale przed finałem trzeba odpowiednio nakreślić sytuację. Nie zawodzi za to Hannibal i Orphan Black. Obok Vikings najlepsze premiery sezonu. Więcej takich seriali pięknie poproszę.

SPOILERY



Arrow S01E23 Sacrifice 
- chciałem się dobrze bawić na tym odcinku, momentami mi się nawet udawało jak postacie zbytnio się nie odzywały, ale ostatecznie mogę stwierdzić, że było tylko ok z kilkoma zaskoczeniami. Jednak nic co by mnie przekonało do kolejnej serii i dlatego po tym odcinku kończę moją przygodę z Arrow. Może jeszcze kiedyś wrócę jeśli pojawi się Justice League albo motywy fantastyczne, ale nie śpieszno mi
- z rzeczy które mi się podobały to akcja - efektowna i ładnie wyreżyserowane walki. Standard dla tego serialu. Szczególnie pojedynek dwóch łuczników wyszedł przednio. Mam nadzieje, że Merlyn przeżyję i dojdzie do ich kolejnego starcia
- na plus to, że jednak udało się zniszczyć Malcolmowi Glades, choćby częściowo. Zabezpieczenie było nie do przewidzenia. Szkoda tylko, że bardzo śmiesznie się te domki sypały. Bez sensu też było rozbrajanie tego urządzenia przez Lanca - nie można go było po prostu zniszczyć?
- nie spodziewałem się też śmierci Tommego i tego jak się skończy jego przygoda z serialem. Na całe szczęście nie było głupiej historii zemsty za śmierć ojca i nowego łucznika. Tym razem to ojciec się może mścić. Oczywiście jeśli jednak przeżył, a jeśli tak to będzie się musiał doszkolić jeszcze. Może się w takim razie pojawi jego mentor
- pozytywnie też zapowiada się motyw przewodni następnej serii - zniszczone Glades, gruzy miasta, a Oliver porzuca swój kaptur bo wypełnił zadanie. To mogłaby być dla niego zupełnie nowa przygoda. Plus za to, że sezon opowiadał w miarę składną historię, która miała finał w ostatnim odcinku, bez wydumanego ciffanhera
- niestety, ale mimo tych zalet wciąż irytowały mnie te same rzeczy - durne wątki miłosne i idiotyczne dialogi czy przeprowadzanie akcji. Lance od razu przekonany o tym że trzeba ewakuować Glades, debilna próba zatrzymania Malcolma przez policję (gdzie posiłki?  gdzie wsparcie? ktoś się w ogóle zainteresował 3 trupami?), konferencja Moiry, mądrości wygłaszane przez Olivera czy powtarzane do znudzenia Undertaking. Za dużo tej nieudolności bym mógł czerpać w pełni radość z serialu więc papa...

OCENA 4/6

Dark Shadows - Beginnings Episode 7/209
- uwielbiam ten wstęp z narracją Victorii. Ten mroczny, poetycki, trochę taki gotycki sposób wyrażania się. Szkoda, że dalej dialogi odstają od tego poziomu, ale na szczęście większej tragedii nie ma
- trochę irytuje mnie, że wciąż nie wiadomo w czym tkwi tajemnica Burta Devlina i co takiego stało się 10 lat temu. To, że przyjechał po zemstę wiadomo, to że na Rogerze też. Tylko czy na Samie również? Czy wie jaki był w tym jego udział? Bo po ich rozmowie wydawało się, że nie za bardzo. I mam nadzieje, że ta zemsta ma na  celu przejęcie Collinswood, to by była gra warta świeczki
- sceny z Victorią dość słabe. Rozmowa z Devlinem momentami zabawna, ale mało wnosząca, tylko wyprowadziła Rogera z równowagi. Telefon oczywiście na końcu odcinka musiał zacząć działać...

OCENA 3.5/6

Dead Like Me S01E03 Curious George
- zacznę może od zgonów - były absurdalne. Ten pierwszy z niedźwiedziem może nie osiągnął szczytu kreatywności, ale już drugi z fotoreporterem był cudowny - płakałem ze śmiechu gdy pokazali jak ginął od własnego moczu. Do tego jeszcze ładna klamra fabularna z Dorą i jej przypomnienie podczas oglądania telewizji przez matkę George. Dobrze pomyślane
- u Żniwiarzy działo się mało. Rozmowy przy posiłkach jak zwykle przyjemne i zabawne. Coraz bardziej lubię Roxy. Z początku wydawała mi się zupełnie nie pasująca do tej wesołej gromadki, a jest równie interesująca co reszta. Z ciekawych rzeczy pokazano też flashback Betty jak okrada swoje ciało. Czyli jest jeszcze starsza od Masona. Czekam aż na kolejne scenki. Do tego trzeba pochwalić stylistykę na lata '20, a gdy pokazali jak umierał Mason filtr pasował do lat '60
- George w biurze jest równie zabawna co w swojej prawdziwej pracy. Obserwacje o życiu jak zwykle trafne. Dalej pokazuje się też jej traumę i rodziny po jej śmierci. Świetne sceny, które próbują pokazać jak sobie z tym radzić
- ogólnie odcinek bardzo przyjemne, nie odstawiał zbytnio od poprzednich, ale brakowało mi jakoś większego kopa i elementu zaskoczenia

OCENA 4/6

Game of Thrones S03E07 The Bear and the Maiden Fair
- no rzeczywiście odcinek słabszy, tempo strasznie siadło, ale i tak miał kilka niezłych scen i humoru. Szkoda tylko, że za dużo niepotrzebnych wypełniaczy
- zdecydowanie najlepsze momenty odcinka to te z Jamiem. Uwielbiam tą postać oraz jego relację z Brianne. No i nie jest już tym starym aroganckim Królobójcą, a odrobinę odmienną postacią. Wciąż ironiczny, ale widać że na kimś mu zależy. Scena z niedźwiedziem wyszło przednio, ale trochę zabrakło w niej dramatyzmu. Oglądałem ją bo oglądałem, ale jakoś nie przejąłem się losami postaci. Mogło wyjść lepiej. Plusem jest to, że pokazano więcej Quberna i wyjawiono jego fascynację trupami.
- drugą sceną odcinka była Tywina i Joffreya. Od razu widać kto rządzi w królestwie i ma pragmatyczne podejście do życia. Smoki nie są problemem tylko rebelia. To jest problem dni następnych. Chociaż niedocenienie smoków może się sporo zemścić.
- sceny z Dany na trzecim miejscu. Nie za bardzo za nią przepadam, ale smoczki wyglądają super. Trochę drażni jej kompleks mesjasza, ale przynajmniej coś się u niej dzieje. No i mogła być więcej dowiedzieć się o świecie. Dobrze że przynajmniej złoto zatrzymała.
- Sansa wyjątkowo irytująca w tym odcinku. Margery jak zwykle przenikliwa, a tamta niewinna dziewczynka. Po tym co przeszła przez ostatnie dwa lata powinna się sporo zmienić. Momentami ma przebłyski, ale to nadal mało.
- druga Starkówna za to nauczyła się wiele, ale wciąż nie potrafi trzymać języka za zębami. Uciekła i trafiła na Ogara. To teraz podróż na wschód czy zachód?
- Theon dalej maltretowany - fizycznie i psychicznie tylko, że ta scena była za długa i już nudziła. Sposoby Bękarta są skuteczne, ale ile już na nie można patrzeć? Za miast tego więcej intryg i polityki poproszę
- u Robba zresztą też mało się działo. Jedzie i nie może dojechać do Freyów. W przyszłym odcinku pewnie dalej jego osoba zostanie pominięta i powrócimy do niego w 3x9. Oby bo już nie mogę patrzeć na sceny z Talisą. Okropne są.
- słabo wyszły też te Jona. Ygrette zabawna jak zawsze, szczególnie jak przedrzeźnia Jona, ale te romantyczne sceny i wyznawanie miłości jakoś nie pasuje do tego serialu. Dobrze przynajmniej że pokazano rozdarcie Jona między nowym i starym życiem.
- u Tyriona standard tego sezonu został zachowany czyli dalej nudno. Najlepsza rozmowa z Bronem. Żałuję tylko, że tak rzadko ta para pojawia się razem. Ta z Sheą okropna. Chyba czas aby kolejna kurwa zginęła
- na Północy u Brana też nudno. Jojen stwierdził, że muszą iść za Mur bo Jona nie ma w Czarnym Zamku - brak logiki w tym. Nie mogą tam na niego zaczekać? I jak muszą w takim razie iść za Mur to jak chcą to zrobić nie przechodząc przez wrota? No i co oczekują tam znaleźć i jak dać sobie radę? Historia Oshy byłą ciekawa, ale absolutnie nic nie wnosiła.
- Gendry i Mellisandre dostali jedną scenę - świetna muzyka podczas wyznawania prawdy przez Czerwoną Kapłankę! On w końcu wie, że jest bękartem Roberta, ale wciąż nie wiadomo do czego potrzebny jest Melisandre i jak na niego zareaguje Stannis.

OCENA 4/6

Hannibal S01E07 Sorbet
- co za piękny odcinek! Po pierwsze wstęp - fenomenalnie pokazano śpiewaczkę od środka, kamera powoli wyjeżdża z gardła, a potem oddala się od niej by trafić zaraz do ucha Hannibala. Majstersztyk. W ogóle operowa otoczka była obecna w całym odcinku co chwile rozbrzmiewała muzyka klasyczna, która pasuje do tego serialu jak garnitury na Lecterze - idealnie. Zachwycać też można się było kolorystyką, którą jak zwykle została idealnie dobrana. Mieliśmy też obiadki, aż nadto ich. Najbardziej niepokojące sceny to te w kuchni. Płuca, nerki, śledziony, a z tego między innymi pyszne kiełbaski czy bardziej wykwintne potrawy. Mniam. Smakowita była też scena gdzie Will odtwarza zbrodnię i masaż serca.Kolejny niepokojący widok t rozcięty na pół człowiek. I można wymieniać i wymieniać. Ten serial przekracza granice stacji ogólnodostępnych i boję się że to będzie jego gwoździem do trumny
- zupełnie niespodziewanie pojawił się nowy morderca. Nie był on tak niepokojący jak ci z poprzednich odcinków, ale ładnie wpasował się w poczynania Rzeźnika i zmylił Sekcję Behawioralną. A on tylko chciał popraktykować przed egzaminami. Cudownie wyglądała jedna z końcowych scen gdy razem z Hannibalem siedzieli w ambulansie, a całe FBI niczego nie świadome
- Jack dalej jest maltretowany przez Hannibala czy może Jack sam się torturuje, a Hannibal zasiał w nim ziarno które kiełkuje. Czas na więcej wątpliwości i zatracanie się w pracy oraz jeszcze większe wykorzystywanie Willa.
- motyw odcinka to przyjaźń. Poszukiwanie przyjaźni. Pacjent Hannibala próbujący się zbliżyć do niego, Lecter chcący za przyjaciółkę swoją psychiatrę oraz jeszcze większe zbliżanie się Lectera do Willa oraz relację Hannibal/Alana Tylko, że każdy z tych związków jest skazany na niepowodzenie. Oparty na kłamstwie i nie mający przeszłości, pokazuj że Hannibal jest niezdolny do bliskości z kimś. Chyba, że to wszystko jego gra - tyle manipuluje Alaną oraz Willem by osiągnąć jakiś swój ukryty cel. Chyba, że podświadomie pragnie przyjaźni. O jak ja lubię to kombinowanie przy tym serialu, próbowanie zgłębienia co jest czym by i tak się zaskoczyć. Brakuje mi tego w wielu serialach gdzie wszystko jest podawana na tacy
- Ellen Greene czyli ciotka Viven z Pushing Daisies pojawiła się na chwilę! Uwielbiam taki zabiegi gdzie ulubieni aktorzy jakiegoś showrunnera trafiają do jego innego serialu. To teraz czas na Cukierniki albo Chuck. 

OCENA 5/6

Hannibal S01E08 Fromage
- serial nie zwalnia tempa i dalej urzeka oraz hiponotyzuje swoim klimatem. Oby tak dalej przez następne kilka lat! Może i NBC nie przedłuży Hannibala, ale coraz więcej głosów się pojawia o przejęciu go przez kablówki albo Netflixa. I to by było najwłaściwsze rozwiązanie bo oglądając ten odcinek miałem po raz kolejny wrażenie, że to serial kablówkowy, a nie od NBC. Powolny początek i kontynuowanie historii, która zaczęła się już jakiś czas temu. Bez zbędnego wyjaśniania. Do tego jeszcze znowu trzeba myśleć, śledzić uważnie sytuację i rozkoszować się jak inteligentnie prowadzona jest historia. Nie wiele jest obecnie takich seriali w telewizji
- dzisiaj na pierwszym planie Hannibal i jego nemezis. Morderstwo w operze było widowiskowe. Jak zwykle zresztą. Psychopata odgrywający serenadę na strunach głosowych muzyka. Obrzydliwe, ale jakie pomysłowe przy tym! Hannibal ma najlepiej zaprojektowane miejsca zbrodni. Jednak morderstwo było tylko wstępem do gry między Hannibalem, a Tobiasem. I tutaj trzeba pochwalić twórców jak bardzo przemyślaną historię snują. Z początku się wydawało, że pacjent Hannibala to zupełnie niepotrzebna postać, a jak widać odegrał ogromną rolę. 
- zdecydowanie jedną z najlepszych scen odcinka była kolacja dwóch psychopatów i tekst Lectera, że nie zatruje jedzenia. W ogóle pokazano sporo z jego filozofii życiowej i psychiki. Nie chciał by zabijano jego pacjenta, ale jak okazał się zbędny czy nawet kłopotliwy sam skręcił mu kark. Do tego kolejne świetne rozmowy z swoją terapeutką i dalsze rozwijanie związku z Willem. Miłym dodatkiem do odcinka była też scena walki. Zaskoczyła mnie bo to najdynamiczniejszy moment z tych 8 odcinków i jak widać takie rzeczy też potrafią pokazać. 
- na uboczu gdzieś tam był Will. Jego choroba psychiczna się pogłębia, słyszy głosy, widzi martwych, ale też przyzwyczaja się do widoku trupów. Stał się też bardziej śmiały. Jestem ogromnie ciekaw jego związku z Alaną i jak Hannibal na to zareaguje. Szykuje się nam intrygujący trójkąt miłosny.

OCENA 5/6

Hunted S01E08 Snow Maiden
- nastał maj więc zrobiło się trochę luźniej w ramówce przez co można ponadrabiać seriale. Na pierwszy rzut poszło Hunted. Został jeden odcinek i jak nie trudno się domyśleć nie ekscytowałem się zbytnio. Pierwsze 2-3 odcinki mnie oczarowały, ale potem było tylko gorzej i gorzej przez co nie miałem zbytnio ochoty na ten epizod. I w sumie oglądało się go przyjemnie, ale to co irytowało dalej irytuje. Historia wciąż jest naciągana i nie trzyma się kupy, za dużo przypadkowych rozwiązań (dziewczyna z sąsiedztwa, Turner bawiący się z Sam, historia Sam z przeszłości) przez co mnie wszystko wydawało się przypadkowe.
- finał rozwiązań główny wątek z Polyhydrus, tamą i Turnerami, nawet w sposób satysfakcjonujący, ale ogólnie pozostawił sporo niedosytu bo te główniejsze wątki wciąż zostały jedną wielką tajemnicą. A wielkie odkrycie z końca odcinka gdzie okazuje że Sam ma dziecko to nie było wcale zaskoczenie
- zawiodłem się też na stronie wizualnej. Nie było już tych pięknych zdjęć, dobrze że przynajmniej muzyka pasowało do tego co się działo.
- mój problem z tym serialem wynika z tego, że ostatecznie nie wciągnęła mnie historia przez co finał mi się niezmiernie dłużył. Może i intryga jest poplątana, ale dla mnie w zbyt przypadkowy sposób. I dlatego ten odcinek był moim ostatnim mimo tego że bardzo lubię Mellise George.

OCENA 3.5/6

Orphan Black S01E07 Parts Developed In An Unusual Manner
-  ile się działo! Oni chwili wytchnienia nawet przed końcem sezonu
- tym razem bez Allison i jej problemów z mężem, ale za to pojawiła się Helena. Jaka ona jest przerażająca! Thomas zresztą też, tak jak ich relację. On ją wykorzystuje i sam jest równie pokręcony jak ona. Człowiek z misją. Do tego ona się dalej samookalecze i poluje dalej na klony. Boję się co jeszcze zrobi. Scena z obcinaniem ogona mocna, aż mną lekko wstrząsnęło.
- sytuacja Sarah dalej się komplikuje, ale przynajmniej Paul jest już po ich stronie. Gorzej tylko, że teraz będzie ścigana przez policję i tą tajną organizację
- właśnie policja - coraz bardziej lubię te 2 planowe postacie. Niby robią tylko za tło, ale dostarczają trochę humoru i intrygują. Zaczęli śledztwo od nowa i trafili na Sarah. I jeszcze do tego Felix zadzwonił do Arta. Na komplikowało się. Chciałbym żeby w finale dowiedział się prawdy o klonach.
- Siobhan wyjawiła Sarze prawdę o jej przeszłości. Tylko czy to jest prawda? Czy może mówi to jako jej monitor. Chociaż wtedy mało by było w tym sensu bo Adhelus nie zdaje sobie sprawy o niej.
- u Cosimy też sporo się działo. Widać, że Delphina i Adelus próbują ją podejść, pytanie tylko czy ona też to robi czy tylko gra? Mówi, że gra ale nie wiadomo co siedzi jej w głowie
- cudowna scena gdy Cosima i Sarah się kłócą podczas rozmowy telefonicznej i na koniec wyzywają sobie od dziwek. Jakże podobne do siebie!

OCENA 4.5/6

Suburgatory S01E04 Don't Call Me Shirley
-  przez cały odcinek zaśmiałem się może z trzy razy - głupia Dalia, humor sytuacyjny w szkole i jeszcze jakaś scena w domu Georga. Trochę mało jak na serial komediowy...
- dobrze, że przynajmniej otoczka była ciekawa - zaginione lalki, Tessa odkrywająca irytująca cisze i jej pragnienie powrotu do miasta. Przyjemne wątki, ale nie wykorzystano w pełni ich potencjału. Coś nie może zaskoczyć by mnie w pełni śmieszyć. Brakuje mi iskrzących dialogów, sam felling to za mało
- wątek matka/córka w domu na przeciwko jest do bólu schematyczny. Proszę niech w końcu czymś zaskoczą. Coraz bardziej przekonuje się do postaci, ale chcę się w końcu pośmiać, a nie tylko oglądać kolejne sceny

OCENA 3/6

Obejrzane odcinki - 9
Najlepszy odcinek - Hannibal 1x7
Najgorszy odcinek - Suburgatory 1x4

3 komentarze:

  1. Mi finał Arrow się podobał. Bardzo mi się podobał. Serial miał lepsze i gorsze odcinki, ale zakończenie było świetne. Wątki miłosne też mi nie przeszkadzały. A powtarzane "Undertaking" musiało być - to w jakiś dziwny sposób tworzy klimat serialu. Na początku było to "My City".
    Czuję, że mimo wszystko w następnym sezonie serial znowu straci tempo i odzyska je dopiero pod jego koniec. Zobaczymy. Przynajmniej ja zobaczę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej ty :) Mnie właśnie irytowały te powtórzenia, serial stawał się parodią samego siebie, do tego brakowało charyzmy bohaterom. Na tle pozostałych odcinków finał owszem był bardzo dobry, ale śmieszne jest uważać Arrow za serial niesamowity. Typowy średniak z potencjałem na więcej.

      Usuń
    2. Nie jest niesamowity, ale od samego początku tego od niego nie oczekiwałem. To jeden z powodów, dlaczego finał wywarł na mnie aż takie wrażenie. Powtórzenia irytowały mnie na początku, potem przywykłem, a na koniec wywoływały u mnie nawet lekki uśmiech :)
      Taki urok serialu o superbohaterze. Realizmu ciężko się doszukać.

      Usuń