poniedziałek, 3 marca 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #74 [24.02.2014 - 02.03.2014]

SPOILERY
Arrow S02E14 Time of Death
- w sumie tylko jedna ważna rzecz wydarzyła się w tym odcinku - Slade spotkał Olivera w rzeczywistości. I to u Moiry! Fajnie, w końcu może zacznie się dziać coś ciekawego z jego pobytem. I Arrow z antagonistą może tylko zyskać, zwłaszcza że będą musieli prowadzić osobliwą grę. Czy Slade wesprze Moire w wyścigu po fotel burmistrza i co na to Blood?
- reszta odcinka była głupia, nudna i idiotyczna albo nijaka. Już włamanie kazało mi uczynić ikoniczny gest Picarda. Bo w jakim świecie można się zdalnie włamać do walizki przenoszącej super urządzenia? Takie coś nie powinno mieć miejsca nawet w tak naiwnym serialu. Robert Knepper jako złoczyńca już dawno mi się przejadł, nie pomógł też jego motyw. Chora siostra miała wywołać współczucie? Nic z tego. Kilka scen akcji to też za mało. 
- dramatów u Lanców ciąg dalszy. Oczywiście, że kolacja musiała pójść źle, ale zapraszanie na nią Olivera było głupie. Siostry się miały pojednać, a przecież on był powodem ich kłótni. Potem przemowa Olliego jakie to ma ciężkie życie i wytłumaczenie Lauriel że uważa się za centrum wszechświata. I podziałało zmieniła się. Co też uważam za głupie. Jeden wybuch, jeden wykład, a bohaterka diametralnie zmienia swoje podejście... 
- i na koniec Felicity. Niby powinna bawić, a mnie znowu irytowała. Wątpienie w własne zdolności, próba udowodnienia, że nie jest się gorszym od innych czy cicha rywalizacja z Sarą. Żadnego oryginalnego przedstawienia bohaterki tylko typowe narracyjne zabiegi, które nie wymagają grama inwencji... Dobrze, że chociaż Sara, ją normalnie traktuje, jak nową przyjaciółkę.
- podobała mi się za to scena z umierającym pilotem i Sin, którą zaopiekowała się Sarah. Trochę tu przypadku (spadająca z nieba tratwa - hahaha), ale podobało mi się. 
- uderzyła mnie też głupota treningu w arrowcave. Diggle i Ollie walczą z Sarą jak równy z równym, wygląda to całkiem efektownie po czym Digg ją trafia. I co się dzieje? Przeprasza ją! Przecież o to chodzi w walce, by zrobić komuś krzywdę! A w tym serialu mało brakowało, a Oliver by strzelił na niego focha za bicie swojej dziewczyny.

OCENA 3/6

Banshee S02E07 Ways to Bury a Man
- ładna rozpierducha na końcu. Zapewne Lucaowi udało się skutecznie uderzyć w Protctora, a to zapowiada otwartą wojnę. Szkoda tylko, że odcinek miał kilka słabszych scen. Śledztwo i uderzanie w biznesu Kaia trochę nudziło, a sceny u Hopewellów męczące. Rozumiem istotność tych scen, ale nie znaczy to że muszą mi się podobać. Ogólnie Carrie za bardzo nie ma co robić w tym sezonie i może w przyszłym odcinku wybierze się na robotę z Hiobem. To może być fajne.
- najlepszy był początek odcinka jak Rebeckha jest zmuszona do oglądania maszynki mielącej mięso i przypomina sobie spotkanie z Jasonem. Reszta zostawiona w domniemaniu. Potem dochodzi jej szał z zabawy z bronią i chłodne opanowanie podczas spotkania z Lucasem. Jakbym miał obstawiać to albo w końcu prześpi się ze swoim wujem albo go zabiję. 

OCENA 4.5/6

Bitten S01E03 Trespass
- jeszcze przed obejrzeniem tego odcinka wiedziałem, że na nim skończę przygodę z Bitten. Czemu więc do niego siadłem? W sumie sam nie wiem, chyba skłonności masochistyczne dały o sobie znać albo miałem nadzieje, że będzie tak złe, że aż dobre i będzie się można choć trochę pośmiać. Nic z tego. Jest drętwo, dialogi są fatalnie rozpisane, postacie jeszcze gorzej zagrane, zachowują się niezgodnie z logiką i nic nie potrafi zaciekawić. Kompletnie nic. Jeszcze jakby to była kablówka to by było chociaż trochę golizny, ale nic z tego. Fabuła nie angażuje, a śmierć jednego z bohaterów mało co mnie obchodzi. Najgorsza premiera sezonu i tyle. 
- rozśmieszyła mnie jedna rzecz - Estońska rodzina jest największym producentem wódki na Bałkanach. Chyba ktoś średnio ogarnia mapę Europy.

OCENA 2/6

Black Sails S01E04 IV. 
- pitu pitu o niczym. Nie przeszkadza mi, że piraci nie piracą, a zamiast wody jest ląd. Ważne by były intrygi, napięcie między postaciami i jakieś intrygujące sceny. Tutaj tego w dużym stopniu zabrakło. Było nudnawo i mało angażującą. Powoli godzę się z tym, że Black Sails to nie drugi Spartacus. Jednak oglądam dalej bo widzę potencjał zwłaszcza w drugoplanowych postaciach. U Silvera i Flinta nic ciekawego, już dawno ich spisałem na straty, a wątek pani Barlow jest taki sobie. I jakby jednego wątku miłosnego było za mało to jeszcze Vane i jego majaki w postaci Elenore. Serio? Nie chcę romantycznej wizji piratów wzdychających do ukochanych lub za nie cierpiących tylko chcę honorowych kamratów i skurwysynów wobec wroga.
- fajnie wypada też wątek Jacka, który w przeciwieństwie do Vane się nie poddaje i robi wszystko by odzyskać statek, dlatego szkoda że tak go mało. Dużo za to Billyego, który niesłusznie jest podejrzewany o zdradę i ma konflikt wewnętrzny. To jest akurat fajne. Trochę rozwoju dostała też Elenore, która nie bała się użyć siły i zdradzić partnera co odbije się jej czkawką. Szkoda, że mało Max i Anny Bonny. Postacie kobiece dostają zdecydowanie za mało czasu zwłaszcza ruda piratka o której wciąż mało wiadomo. Czekam aż ich losy się ze sobą bardziej splotą bo już kilkukrotnie to sugerowano. 
- do tego fajne widoczki w odcinku - statek na plaży wyglądał bardzo majestatycznie. Niech w końcu zrobią z niego jakiś użytek.

OCENA 3.5/6

Black Sails S01E05 V. 
- jest piracenie jest zabawa! Ogromnie się ciesze, że w końcu wypłynęli na morze. Nie tylko z powodu akcji i abordażu, ale z żeglarskiego klimatu i nadciągającej przygody. Nastawianie masztu, sceny przy sterze czy abordaż - dla tych scen oglądam ten serial. Do tego zabawne sceny z załogą i przedstawianie taktyki ataku czy snajper - fajne dopełnienie całości. Jasne, widać ograniczenia budżetowe, nie pokazano całej walki, ale to tylko drobny mankament. Ja się ciesze z tego co dostałem. Szkoda tylko, że nie było więcej samuraja czy tego czarnego z sztuczną szczęką. Czekam aż poświęca im więcej czasu. Najlepsze jest, że akcja dalej zostanie na statku i nadciągają kolejne kłopoty. Fajnie.
- Billy dalej jest jednym z ciekawszych bohaterów. Dąży do prawdy, zaczyna się stawiać Flintowi i nieźle radzi sobie podczas dowodzenia. Mam jednak przeczucie, że zginie bo jest coraz bardziej niewygodny.
- na lądzie też się działo. Ojciec Elenore zafundował jej prawdziwe kłopoty. Może i zamieszki przedstawiono w małej skali i nie czuć było specjalnie niebezpieczeństwa, ale spotkanie z kapitanami ciekawe. Tylko ten jej upór irytujący.
- Jacka coraz bardziej lubię. W pierwszym odcinku działał mi na nerwy, ale teraz ten cwaniaczek to jedna z moich ulubionych postaci. Nieźle przejął burdel. Chciałbym go jednak zobaczyć na morzu podczas walki. Tak jak Anne Bonny.

OCENA 4.5/6

Brooklyn Nine-Nine S01E18 The Apartment
- Gina i Jake znają się od małego? To mnie zaskoczyli, nie przypominam sobie by było o tym wcześniej. Jednak fajnie, że bohaterowie są jakoś bliżej powiązani ze sobą, tylko żeby z tego korzystali w przyszłości. Podobały mi się wspomnienia w mieszkaniu i przyjaźń między nimi. Nieporadny Peralta był śmieszny, a jego wanna to dość niecodzienny widok. Fajnie jak wątki z tego odcinka jeszcze powrócą np. Jack spłacający dług.
- było też dużo o przyjaźni Boylsa z Rosą. Świetna chemia między nimi jak robili psikusa Lohanowi. A potem sprzątali po nim. Nowy Boylsa jest ciekawy, ale podejrzewam, że niedługo się skończy.
- samoocena u Holta taka sobie, ale sceny z Amy chcącej zaimponować Holtowi były przednie. I zdanie sobie sprawy z własnej wady.

OCENA 4.5/6

Community S05E06 Analysis of Cork-Based Networking
- dłuższa przerwa przed obejrzeniem odcinka wynikała z braku napisów. I nie wiem czy przez wyposzczenie czy rzeczywiście bardzo wysoki poziom epizodu, ale świetnie się bawiłem. Wiedziałem to już od momentu gdy Annie pokazała "krótką listę" naprawy Greendale, a gang zaczął dyskutować o fantastycznym serialu HBO do złudzenia przypominającym Grę o Tron. Kocham ten serial za umiejętnie wykorzystywanie współczesnej popkultury, a Britta za wszelką cenę próbująca zaspoilerować Abedowi wydarzenia z książki była cudowna.
- niczego sobie wyszło też zgłębianie struktury szkoły. Greendale jest nienormalne, to wiadomo nie od dziś, ale zazwyczaj jest pokazywany tylko wierzchołek tej absurdalnej góry lodowej. Organizacje w organizacjach, tajemnicze kluby i ludzie trzymający władzę, nieznane departamenty i protokoły wojskowe. I ptaszki mieszkające w ścianie. Teraz nawet mniej mnie dziwi stajnia sprzed kilku odcinków, a podejrzewam, że szkoła ma jeszcze wiele do zaoferowania. Przy okazji znowu wyszło w Annie to co najgorsze - bezkompromisowe dążenie do celu i brudzenie sobie rąk. I robiła to jak zwykle w niezwykle uroczy sposób jak tylko Alison Brie potrafi.
- tym razem Jeffa, Shirley i Changa mało, ale przygotowywanie imprezy z niedźwiedzim motywem było dobre. Za wcześnie. I jeszcze zagrywanie kartą rasową - tylko Community umie to pokazać w tak zabawny sposób.
- cieszy mnóstwo występów gościnnych - Nathan Fillion, Paget Brewster, Robert Patrick i Brie Larson. Szkoda, że ta ostatnia pojawiła się tylko na chwilę, ale mam nadzieje, że jeszcze wróci bo kiedyś sprawowała idealną parę z Abedem. Teraz było jej za mało żeby stwierdzić czy chemia dalej obecna. Żałuję też, że tak mało Filliona. Nathan wróć! Nawet byś się nadawał na głównego antagonistę sezonu.
- Troy został porwany przez piratów! Pewnie nie jedna osoba to przegapi bo zostało podane w subtelny sposób. No jestem ciekaw jak wpłynie to na grupkę.

OCENA 5/6

Hannibal S02E01 Kaiseki
- nawet nie wiecie jak bardzo się ciesze z wcześniejszej premiery Hannibala. Bałem się kwietniowego powrotu, a tu niespodzianka i serial jest miesiąc wcześniej. Dobrze bo można się znowu delektować tą wysublimowaną opowieścią. Boję się tylko końca bo po finale zeszłej serii, strasznie ten serial nie pasuje do ogólnodostępnej telewizji. Nie chodzi tylko o brutalność, ale o sposób narracji, ciężko będzie przeciętnemu widzowi co tydzień zasiadać do telewizora zwłaszcza, że oglądanie wymaga uwagi. Jak nie NBC to może chodziarz Netflix? Nie ma jednak co martwić się na zapas, a radować tym co jest. 
- obawiałem się, że zapowiedzi za dużo zdradzają. Walka Jacka i Hannibala w pierwszym zwiastunie wzbudziła moje obawy. Bo jak to, wiedzieć tyle co wydarzy się za jakieś cztery odcinki, bo przecież więcej raczej nie mieli nakręcone. A tu w serialu zaskoczenie bo była to pierwsza scena, która okazała się flash forwardem zapowiadającym wydarzenie, które będą miały miejsce za 12 tygodnie czyli pod samem koniec sezonu. Dobrze. Wiadomo, że szykuje się wielka i brutalna konfrontacja, ale na razie nic na nią nie wskazuje. Żadnych wątpliwości u Jacka i tylko Will wierzy w winę Hannibala. To będzie długa gra w wykonaniu Willa. To też duże wyzwanie przed scenarzystami, by Will był ciekawy za kratkami. I na razie jest. Próbuje odkryć prawdę, odpływa myślami do spokojnego miejsca i łowi zagubione wspomnienia, przemierzając bezkres swojej imaginacji, która znęca się nad nim, ale też mu pomaga. Urzekła mnie scena z Alaną przeistaczającą się w demona, która daje Willowi ukojenie oraz gdy patrzy na więzienne jedzenie. Tak odmienne od tego co dostawał od Lectera. I to zderzenie przeciwności wywołało w nim wspomnienie. Więcej takich powrotów do pierwszego sezonu i wyjaśniania co się stało. 
- postać Hannibala i jego rozmowy z Bedalią dalej fascynują. Nie mam pojęcia jaką grę on prowadzi i jaki jest jego cel końcowy i mi to pasuje. Lubię wiedzieć za dużo oglądając serial i jednocześnie nic nie wiedzieć, samemu tworzyć teorię i rozgryzać bohatera z snutych niedopowiedzeń. Czemu Lecter wciąż nazywa Willa przyjacielem, czy manipuluję Bedalią i ile ona wie o jego prawdziwej naturze? Czy jego całe to zamieszanie bawi i specjalnie do niego doprowadził i nie przejmuje się tym, że Will może go zdemaskować?
- reżysersko to dalej najwyższa liga seriali. Już pisałem o pięknej scenie hipnozy Willa z demoniczną Alaną. Ale cały serial ocieka w tym chłodnym i stonowanym klimacie. I te wszechobecne zbliżenia na szczegóły. Może i są trochę pretensjonalne, ale nie można im odmówić uroku. Mi się szczególnie podobało pobieranie DNA od Hannibala z widokiem na jamę ustną i wacik oraz odbicie Jacka na nożu w pierwszej scenie.
- i jeszcze mój ulubiony cytat z odcinka "I never feel guilty eating anything". Oglądając wiadomo o co chodzi i przy okazji współczuje się gościom Hannibala. Strasznie mi się podoba jak twórcy bawią się z widzami tą dwuznacznością.
- gdzieś w odcinku był też nowy seryjny morderca. Trochę creepy, tworzy paletę kolorów z ludzi, a jego rękodzieło wygląda efektownie. Świetna też scena jak Beverly idzie do Willa po pomoc a ten od razu wie o co chodzi. 

OCENA 5/6

The Walking Dead S04E11 Claimed
- wynudziłem się. Rick jest jedną z najsłabszych i najmniej interesujących postaci w serialu, a do tego wiadomo, że nie zginie więc nie mogłem się przejąć jego losami, a sceny jak siedział pod łóżkiem i uciekał z domu były przeraźliwie nudne. Fajnie jakby potem okazało się, że to jednak nie byli żadni bandyci, a normalni ocaleni, ale raczej nie ma co liczyć na coś takiego. Fajnie za to wypadło, że nie pokazywano ich twarzy przez większość część odcinka.
- u Carla i Michonne też się dłużyło. Może i fajnie, że ona odsłania trochę ze swojej przeszłości, ale przypadkowe wpadnięcie do domu gdzie cała rodzinka popełniła samobójstwo/została zamordowana to już przesada. Kolejność powinna być raczej odwrotna - to wydarzenia prowokują zwierzenia. Głupio też wygląda brak zainteresowania czy ktoś inny też przeżył. Nawet nie wspominają by szukać innych. Słabo. I oczywiście też trafiają na wielki obóz dla uciekinierów. Bo jak byli w więzieniu nie mogli się natknąć na informację o nim, a przecież tak daleko nie mogli odejść skoro poruszali się cały czas na piechotę.
- najfajniejsze sceny z Glennem dlatego szkoda, że tak ich mało, to on powinien dostać większość odcinka, a nie rodzinka Grimesów. Ford i jego kompani to ewidentnie przerysowane postacie, ale tak wygląda większość w tym serialu. Najsłabiej wypada Eugene, ciężko go będzie znieść. Czy rzeczywiście wie coś więcej o epidemii, a ich misja może uratować ludzkość? Raczej nie. Bardziej mnie obchodzi poszukiwanie Maggie.

OCENA 3.5/6

True Detective S01E06 Haunted Houses
- ale, że nie podjęli wątku z końcówki poprzedniego odcinka? Dalej nie wiadomo co robił Cohle w tej szkole. Badał nowe ślady czy sam preparował dowody? Nie ładnie tak zagęszczać atmosferę na dwa ostatnie odcinki. Tym razem nie było też dużo okultyzmu tylko motywy polityczno religijne. Tutaj trochę serial traci bo trzeba być troszkę obytym z geografią USA i mieć znajomość na temat Luizjany, zwłaszcza przydaje się to podczas rozmowy Cohla z Tuttlem gdzie wychodzi jego obłuda i manipulacja, ale też potwierdza podejrzenia. Dobrze, że doczytałem bo serial nabiera przy tym jeszcze głębszego wymiaru krytyki społecznej.
- jednak najważniejsze było to co działo się między Rustem, a Martym. Przez cały serial było widać, że nie pasują do siebie, jak wielkie to przeciwieństwo, które tylko w sytuacjach ekstremalnych ze sobą współpracowały. Teraz doszło do ich konfrontacji, a Maggie była tylko pretekstem, który też podkreślił zaborczość Harta, który uważa się za pana wszechświata (ta scena przy telewizorze gdzie reprezentował to co najgorsze w złym ojcu). Starcie wyszło fajnie, a dodatkowym smaczkiem jest rozbicie tylnego światła w wozie Rusta, które dalej jest obecne w teraźniejszości i tak ładnie jest eksponowane na ostatnim ujęciu. Czyżby zapowiedź kolejnego starcia między tą dwójką? Marty chyba wciąż ma rachunki do wyrównania.
- w tym odcinku była kapitalna muzyka. Wokal trochę przypominający sakralne śpiewy podczas uwodzenia Rusta przez Maggie był upiorny. Do tego ta przerażająca stylistyka ze zdjęciami z morderstw. Jedna z najbardziej odpychających scen seksu, ale taka miała być z założenia.
- klimatycznie wyszło też przesłuchiwanie uratowanej dwa odcinki temu dziewczyny. Szpital psychiatryczny podkreślający miejscami obłąkany charakter serialu oraz przygrywający w tle utwór na pianinie (?). Okazało się, że ktoś jeszcze się nad nią znęcał, gigant z bliznami lub gigant i mężczyzna z bliznami. Tuttle? Niby najprostsze wyjaśnienie zważywszy na jego budowę ciała. Tylko dochodzi jej panika gdy zaczęła sobie przypominać jego twarz. Więc może ten tajemniczy mężczyzna z mackami znany z rysunków? Na pewno jest coś w tym niepokojącego.
- w analizach serialu są częste odwołania do mitologii Cthulhu i Lovercrafta. Ja z Gór szaleństwa zapamiętałem wszechobecne i regularne kształty. I dlatego tak niepokojący wydał mi się widok siedziby kongregacji Tuttla z sześcianem w centrum.

OCENA 5/6

Vikings S02E01 Brother's War
- wrócił mój serial i jestem z tego w pełni usatysfakcjonowany. Chłodnę piękno Skandynawii znowu potrafi zauroczyć. Niedostępna, polodowcowa kraina, pełna fiordów i mgieł ma w sobie coś magnetycznego. Tym bardziej jeśli muzyka podbija klimat, a bohaterowie uczestniczą w bratobójczej walce, pełnej krwi i  śmierci. Nie wiem jaki budżet ma ten sezon, ale wiem że został dobrze ulokowany. Bitwa wyglądała spektakularnie, zwolnione ujęcia podkreślały jej brutalność, a muzyka cudowna. Jej zakończenie też mi się podobało. Rollo zabił przyjaciela, ale nie mógł już podnieść ręki na własnego brata. A Ragnar go potem oszczędził. Śmierć by była prostym wyjściem i ciesze się, że tak ładnie się pokomplikowały ich losy. Teraz Rollo będzie chciał odzyskać zaufanie ludzi co może być ciekawe.
- wojna braci szybko się skończyła, potem nastała wojna niewiast. Aslaug przybyła do wioski Ragnara i wprowadziła nie małe zamieszanie. Rozmowy z Laghertą jeszcze bardziej nastawiały do niej negatywnie i podkreślały niezbyt dobre położenie żony Ragnara. I postanowiła odejść, nie mogła znieść upokorzenia więc zrezygnowała z męża i życia w dostatku. Inna scena podkreślająca jej charakter to rzucanie czym popadnie w męża. Widać, że nie czuje się od niego słabsza i walczy o swoje. Jednak nie można zaprzeczyć komizmu tych scen.
- zadziwiło mnie, że Bjorna gra stary aktor. Była mowa, że mają go podmienić na innego. Czyli w którymś z najbliższych odcinków (następnym?) będzie istotny przeskok w czasie. Dobrze bo wprowadzi to trochę nowej dynamiki. Nie żeby jej brakowało.
- i czy kózka mogłaby się pojawić w następnym odcinku? Komicznie wyglądała na uczcie, a potem w objęciach Ragnara.

OCENA 5/6

2 komentarze:

  1. Zmartwię cię, Vikings kręcą w Irlandii. Skandynawia jest na tłach tylko, a i to ponoć niedużo. Tez dałem się nabrać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie mają :) Jednak nie odbiera to nic z tego chłodnego piękna i niedostępności krajobrazów. Można na nie patrzeć i patrzeć.

      Usuń