niedziela, 16 marca 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #76 [03.10.2014 - 16.03.2014]

SPOILERY

Banshee S02E09 Homecoming
- co jak co, ale Banshee ma fenomenalnie nakręcone sekwencję akcji. W tym względzie serial nigdy nie zawodzi. Pierw Job uciekający z kościoła, a potem strzelanina w szpitalu z udziałem Carrie. Czuć było moc w tych scenach i adrenalina zaczęła buzować. Szkoda tylko, że pomiędzy nie działo się wiele istotnego. Jakbym miał wybierać największe rozczarowanie tego roku to ten sezon Banshee znalazłby się w gronie kandydatów. Za mało szalonych akcji, a za dużo tworzenia dramatyzmu u dalszoplanowych postaci.  Bo np. taka wizyta Sugara u Rabbita albo jego matki co miała oznaczać? Powoli boję się, że jak w przypadku True Blood główny wątek będzie się gubił w mało istotnych wydarzeniach, których nie chcę się oglądać. Wątek kasyna i Longshadowa dalej się ciągnie i nic z niego nie wynika, Rebeckha się słania i nic nie robi, a Gordon dalej chodzi obrażony na Hooda. Trochę narzekam, ale tylko dlatego, że miałem dużo oczekiwanie po pierwszym sezonie gdzie napięcie nieustannie rosło, a teraz mamy przed ostatni odcinek i nie czuć, że to już koniec.
- podoba mi się, że Hood próbuje stworzyć jakiś prawdziwy związek z Siobhan, nie jest jego kolejną przygodą, a coś się między nimi dzieje. Pewnie zaraz się skończy, ale plus za to.

OCENA 4/6

Black Sails S01E06 VI. 
- podobało mi się. Nie jest może to wielki serial, ale oglądam go z przyjemnością. Nawet Silver nie irytował jak zwykle, a sceny na statku mimo swojej przeciętności były dość klimatyczne. Rozmowy niewolników, próba dostania się do bunkra i niepewność u Billego. Ciekawe czy Flint go wywalił za burtę. Nie zdziwiłbym się. To, że żyje jest niemal pewne. Nie pokazali ciała = nic mu się nie stało. Tylko teraz trafi do niewoli.
- bardzo ciekawie na wyspie. Anne Bonny dostała w końcu jakiś własny wątek, zdjęła kapelusz i wyjawiono, że z Jackem są kochankami, a ich relacje są dość osobliwe. Podobało mi się jak poszła do Elenor prosić ją o pomoc, a potem własnoręcznie zabiła Hamunda. Szkoda tylko, że jej przesadzona mimika jest momentami nieznośna.
- gdzie się udał Vane i jaki jest jego plan? Czyżby to był serialowy Czarnobrody?
- Mirandy i jej wątku nie trawię. Średnio mnie obchodzi co takiego znaczy list i co się stało w przeszłości. Serial dużo lepiej by wyglądał gdyby jej nie było.

OCENA 4.5/6

Brooklyn Nine-Nine S01E19 Tactical Village
- doskonałe! Odcinek miał wszystko co trzeba - większość bohaterów w wspólnym wątku, świetny humor i rozwijanie relacji między postaciami. Wypad na obóz taktyczny wyszedł przednio, miła odmiana od komisariatu. Paintballowe akcje też fajne. Jednak najlepsze były relację Rosy z Boylem jak się nad nim znęcała. Kapitalna scena jak się zwiał na podłodze. Coś mi się jednak wydaje, że nici będą ze ślubu, a Charles z innego powodu jej nie zaprosił - mogłoby mu się odwidzieć.
- również relacje Amy/Jake były rozwijane. I o ile kiedyś tego się bałem, tak teraz twierdzę, że są bardzo przyjemne. Czuć chemie między nimi i zależy im na sobie. I jest śmiesznie. A Teddy niech się więcej nie pojawia bo wciąż mam traumę po Worst Week i ciężko mi się patrzy na Kyle'a Bornheimera.
- również Holt dostał kapitalny wątek - uzależnienie od głupiej gierki na telefon. Cudowne było jak Gina go prześladowała, a on wmawiał, że nie ma z tym problemu.

OCENA 5/6

Brooklyn Nine-Nine S01E20 Fancy Brugdom
- gdy jakiś serial odnosi się w jednym odcinku do Gry o Tron i Star Wars nie może być słaby. Rosa udająca Palpetina była cudowna, a Holt szokujący, że nie wie o co chodzi. Sam ich wątek przyjemny, lubię ją jak znęca się nad kolejnymi osobami, a jej przeprosiny były dość osobliwe, ale najlepsze było jak Holt uczyła ją wymawiać "i am sorry"
- Charles ma poważne kłopoty i rozstanie z Vivian jest coraz bliższe. Bo przecież ten związek nie ma przyszłości mimo jego starań, a może wręcz dzięki nim. Jake za to przeszedł tortury w tym odcinku (oliwkowy szampan?!).
- dieta Terrego to jakaś masakra. Najśmieszniejsze było jak dziewczyny z niej rezygnowały. Tylko te żarty z pierdzeniem żenujące i nie pasujące do humoru Brooklyn Nine-Nine.

OCENA 4.5/6

Hannibal S02E03 Hassun
- scena otwarcia fenomenalna jak Will smaży się na krześle elektroniczny gdzie sam sobie był katem. Jego sen podświadomie sugeruje mu, że to on jest największym zagrożeniem dla samego siebie i jego gierka może się tragicznie skończyć. Nie wiem jak Fuller to robi, ale z nawet taką ponurą scenę uczynił momentami piękną.
- uwielbiam te paralele między Hannibalem, a Willem. Wieczne porównywanie tych dwóch wielkich postaci. Pokazano to choćby w scenie ubierania się w garnitur jak Hannibal przykłada uwagę do każdego szczegółu, a Will robi to mechanicznie. Hannibal przywdziewa maskę, a Will jest sobą, nie gra nikogo. Zabawnym żartem było wskazanie Willa jako najmądrzejszej osoby na sali, a potem ten przebiegły uśmiech Hannibala. Było jeszcze kilka takich opisów Willa, które na myśl przywoływały Hannibala (np. to że ma się za boga).
- sam proces był tylko pretekstem dla rozwijania postaci. Szczególnie Hannibala, który dalej bawi się z Willem, który jest dla niego projektem, żywą materią na której przeprowadza doświadczenie. W odcinku daje mu złudną nadzieję, chcę sprawdzić jego reakcję, obiecuje kłamstwo, ale tak prowadzi przesłuchanie, że bańka pryska. Jednak mimo wszystko zabija sędziego. Nie z zawiści czy by pomóc Willowi, a raczej by rozpocząć ten cały cyrk od nowa. Jest to jego kolejny sposób by znęcać się nad Grahamem. Swoją drogą ta skrzywiona Temida była przepiękna chociaż mam delikatne wrażenie, że można było ją pokazać w lepszy sposób bo widok powinien działać na wyobraźnie niczym anioły z poprzedniej serii.
- Jack w końcu przyznał się do błędu i własnej ignorancji, to on odpowiada za złamanie Willa i chcę go bronić kosztem swojej reputacji. Tylko, że proces został unieważniony, a Lecter zasugerował mu, że nie warto poświęcać kariery dla ułudnej ulgi. Mistrz zła i manipulacji ponownie zarzuca swoje sieci. Bo czyż nie po to doprowadził do ponownej rozprawy by Jack zmienił swoje zeznania?
- Chopin zabrzmiał w Hannibalu w potwornie melancholijnych ujęciach. Czyż ten serial nie jest piękny?
- świetna była też jedna z ostatnich scen gdzie Will w swoim śnie wychodzi z celi po czym Leceter zaprasza go do niej z powrotem. Czyżby oznaczała ona, że Graham przejrzał, że wydarzenia z tego odcinka były przedstawieniem Lectera czy to ponownie jego podświadome lęki

OCENA 5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S01E15 Yes Men
- bardzo chciałbym pochwalić ten odcinek, ale nie mogę. Były już gorsze, ale serial ostatnio przyzwyczaił mnie do wyższego poziomu. Epizodyczny wątek nawiązujący do Asgardu wypadł słabo, Lorelei nie miała za grosz charyzmy, a Sif była wiecznie irytująca. Również sceny akcji źle wyreżyserowane, z Sif używającą bezmyślnie siły bo niby to ma być fajne, a końcowe pojedynki z masą cięć i zbliżeń przez co wpadły chaotycznie i nie satysfakcjonując. Same nawiązanie do MCU to za mało by móc zignorować większość wad. Również bohaterowie zachowywali się głupio, a wątek miłosny May/Ward/Skye jest idiotyczny. Jak to dobrze, że momentami Fitz i Simmons potrafili rozbawić.
- intrygujący za to jest główny wątek. Ukrywający się Fury działa na wyobraźnie. Tak jak ten obcy z THAITI. Chcę wiedzieć o co kaman i dlatego oglądam dalej, a momentami czuje satysfakcję z tego na co pacze. Culson trochę irytował jak przepraszał Skye, że uratował jej życie, dobrze że ona jest o wiele rozsądniejsza pod tym względem. Jest jeszcze May raportujący stan Culsona tajemniczemu zwierzchnictwu. Pod tym względem robi się ciekawie.
- serio? Technologa Asgardu rozwaliła się od kuli z pistoletu? Miałem większe mniemanie o ich umiejętnościach.

OCENA 3/6

The Good Wife S05E13 Parallel Construction, Bitches
- stęskniłem się za tym serialem. Może sprawa nie była jakaś wspaniała i stawka nie była wysoka, ale pojawienie się chłopaków z NSA niesamowicie mnie rozbawiło. Uwielbiam ten wątek i jak się emocjonują losami pani Florrick. O wiele bardziej niż ona serialem Grace. To też był fajny smaczek dla wszystkich serialomaniaków.
- ciekawie za to zapowiada się przyszłość. Śledztwo Dubeka przeciw Peterowi, Will w nieciekawej sytuacji i groźba więzienia dla Alicji. To by był szok gdyby w nim wylądowała, ale nie takie niespodziewane. Ładne by to dopełniło jej podobieństwo do męża.
- podobało mi się też jak Alicja mówiła do Dubeka, że nie łatwo jest jednoznacznie stwierdzić, że coś jest dobre, czasem jest szara strefa czego nauczyło ją doświadczenie. Czyżby i on miał przejść tą samą lekcję?
- Robyn z Lasterem była świetna, ale ja chcę więcej jej scen z Kalindą bo to jest jedna z najfajniejszych serialowych par.

OCENA 4.5/6

The Walking Dead S04E13 Alone
- lekkie rozczarowanie po poprzednim bardzo dobrym odcinku. Ten się dłużył, momentami był nudny i nie opowiadał o niczym szczególnym. Znowu też miał irytujący sposób przedstawienia sytuacji tylko garstki postaci. A na nieszczęście promo zapowiada, że kolejny będzie w całości poświęcony Tyreesowi i Carol.
- fajnie, że Daryl zaczął szkolić Beth. Gorzej, że długo to nie potrwało, a potem kolejne sceny wskazywały jakby twórcy chcieli wytworzyć między nimi jakieś napięcie erotyczne i zakazane uczucie. Nie podoba mi się to, wolałem ich relację typu brat-siostra z poprzedniego odcinka. Głupio też skończył się ten wątek. Nieostrożność Daryla (chwilowa kara do inteligencji od scenarzystów) doprowadziła do tragedii i porwania Beth. To było słabe. Dobrze, że końcówka interesująca jak grupa Joe dopada Daryla. To w końcu będzie jakiś ciekawy wątek bo to ludzie którzy wpadli na Ricka. Ciekawi mnie czy potem będą chcieli napaść na Terminus czy może Terminus należy do nich i to jedna wielka pułapka na naiwnych. Bo to na pewno nic dobrego.
- u grupki Bob, Sasha, Maggie nudno. Uwielbiam tą ostatnią, tu znowu pokazało, że to silna kobieta, ale pozostali od niej odstają. Bob i jego spoglądanie na Sashę jest słabe, a ich sceny nie mają wcale chemii. Te postacie są nieciekawe i nie mogą zbytnio przykuć mojej uwagi. Może i sposób rozumowanie Sashy jest logiczny bo boi się poznać prawdę, ale nie znaczy, że mam z nią sympatyzować.

OCENA 4/6

True Detective S01E08 Form and Void

OCENA 6/6

Vikings S02E03 Treachery 
- lubię Vikings za to, że nie sili się na złożoną historię. Jest to prosta opowieść, łatwo się można domyśleć kto jest dobry, a kto zły, skupia się na garstce głównych bohaterów, przez co tło jest ledwie zarysowane, brakuje też nagłych zwrotów akcji. Wszystko dzieje się dość spokojnie i normalnie. Dla jednych wada, dla drugich zaleta. Bardzo chciałbym żeby ten serial taki pozostał i nie zagubił gdzieś swojej tożsamości. Na szczęście nic na to nie wskazuje.
- co robią wikingowie podczas raidów? Grabią! I co z tego, że poprzednie dwa odcinki zafundowały bitwy skoro zgodnie z tą prostą logiką i w tym musiała ona być. Starcie jest krótkie, ale niezwykle efektowne pokazuje siłę ludzi północy i przemianę Athelstana, który walczy jak prawdziwy wojownik, czasem wygląda nawet na ogarniętego bitewnym szałem. Potem następuje grabież kościoła i podkreśla jacy ludzie są bohaterami serialu. Normalnie tego nie widać, ale jak dochodzi to zderzenie dwóch kultur uwidacznia się prawdziwa brutalność głównych bohaterów.
- cieszy mnie też, że zdrada Horika przyszła w tym odcinku. Żadnego przedłużania i knowań. Miała być więc jest. Starcie o Kattegat wyszło dramatycznie i efektownie. Ładne zdjęcia i muzyka co zawsze w tego typu scenach sobie cenię. Rollo oczywiście zachował się bohatersko, a teraz będzie ochraniał rodzinę Ragnra. U niego też jest prosta historia - upadek i odkupienia, ale często te proste są najlepsze.
- w końcu pokazano Lagherte i tutaj lekkie rozczarowanie bo jest nie podobna do siebie samej z przeszłości. Daje się bić mężowi? Serio? Nie pasuje to do jej charakteru. Może i robi to dla ochrony syna, ale nie spodziewałem się tego po niej. Mam nadzieje, że niedługo ponownie chwyci za miecz. U Bjorna zmiana aktora to logiczne wyjście. Było w Rome w przypadku Oktawiana jest i tutaj. Czy wyjdzie gorzej to się okażę, ale jestem dobrej myśli. Ciekawi mnie tylko jak jego historia zostanie przedstawiona i kiedy dojdzie do spotkania z ojcem.

OCENA 5/6

White Collar S04E13 Empire City
- długa przerwa dobrze mi zrobiła bo oglądało się ten odcinek całkiem przyjemnie. Kilka zabawnych scen z Nealem, trochę błyskotliwych dialogów z Mozzim i jak zwykle przeurocza Eliabeth. Jeśli tylko tyle się wymaga od tego serialu to nie ma zbytnio na co narzekać. Szkoda, że ja chcę więcej.
- nie pasowała mi zagadka odcinka, skakanie po dwóch zupełnie różnych środowiskach, sporo chaosu, zero zaskoczenie na końcu. Pod tym względem pojechali po najmniejszej linii oporu. Nie rozumiem też planu FBI. Czy on nie przekracza w paru momentach prawa? Włamywanie się do sejfu i podłożenie własnego medalionu łatwo byłoby przecież obalić w sądzie, a dowody zdobyto w nielegalny sposób. Dziwne, że Peter nie miał żadnych obiekcji co do tego planu.
- nie rozumiem tez zachowania El. Peter mówi jej, że Neal ją okłamuje, wyjawia że ma klucz i prowadzi własne śledztwo, a ona nic. Pewnie, że jak każdy z nich działa na własną rękę to mniejsza szansa, że komuś coś się stanie...
- wpadnięcie na miejsce dopasowania klucza też wydaje się głupie. Dopiero teraz Neal sobie przypomniał co łączyło go z Elen, a to powinna być pierwsza rzecz jaką analizuje. I jeszcze Empire State Building. To Mozz nie pomyślał żeby pierw sprawdzić wizytówki miasta?
- narzekam i narzekam, ale w końcu przyjemnie się to oglądało. Tylko trzeba zapomnieć, że kiedyś to był bardzo dobry serial.

OCENA 3.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz