sobota, 13 kwietnia 2013

3 filmowe grosze #5

 Cowboys & Aliens
- tragedii nie było, dało się oglądać, a obawiałem się że będzie kicha na miarę Battleship. Tylko co z tego skoro to i tak był przeciętny film. Jeśli się nie używa mózgu jest dobrze, ale gdy zaczyna się myśleć to film wiele traci. Mało w nim sensu i tyle. Dlatego nie polecam, lepiej zobaczyć coś innego
- pierwsza godzina filmu była jeszcze w miarę ok. bo się oglądało z zaciekawieniem, liczyło się na dobre rozwinięcie, ale potem zaczęły się pojawiać nietrafione pomysły i rozgorzała walka z obcymi. Najgorsze w tym było to, że próbowano zrobić film poważny, czasem dodawano humor, ale ogólnie sama konwencja była utrzymana w tonie śmiertelnej powagi, a to wyjść dobrze nie mogło. Bo przecież tutaj walczą kowboje z obcymi. Sam pomysł brzmi absurdalnie i dlatego film powinien zostać potraktowany z większym luzem.
- kolejny grzech filmu to bohaterowie. Nie kibicowałem żadnemu bo jak polubić faceta z amnezją, który na dodatek po tym jak odkrył że jego żona nie żyję jakoś nie przejął się tym faktem i od razu zakochał się w innej? Olivia Wilde była ładna, ale pasowała do tego filmu jak pięść do nosa, a jej backstory też mi się średnio podobało. Harrison Ford również miał niezbyt pomysłową rolę. Najgorszy był jednak doktor, właściciel baru, który użala się nad sobą bo nie potrafi chronić kobiety...
- reżysersko bardzo ładnie, muzyka pasująca, zdjęcia podobały się, efekty specjalne ujdą, ale co z tego skoro za parę miesięcy będzie się tylko pamiętać że film strasznie rozczarował.
- fatalnie wypadli też kosmici. Przybyli na Ziemię po złoto, ale jak oni wynaleźli statki kosmiczne to ja nie mam pojęcia. Banda idiotów i tyle. Walczyć nie potrafią, rzucają się na prymitywnych ludzi i obrywają od nich zamiast się ufortyfikować i bronić. No bo i po co? Cała finałowa potyczka to jedno wielkie nieporozumienie. Ludzie umierają, psedudramatyczne sceny się pojawiają, a ja jakoś nie mogę się przejąć ich losem. Tak im się ten ratunek udał, że więcej ludzi zginęło podczas szturmu niż zostało odbitych...
- ja tu sączę jad, ale czego się spodziewać po scenarzyście Prometeusza. (Damon Lindelof, pamiętamy!). W ostatecznym rozrachunku było lepiej bo miło się oglądało tylko, że od strony logicznej strasznie dziurawe to było

OCENA 3/6

Ica Age
- tak wiem mam refleks, po ponad dziecięciu latach od premiery obejrzałem Epokę lodowcową. I w sumie mi się podobało mimo tylu lat na karku (zarówno u mnie jak i animacji)
- przede wszystkim humor!  Dużo go było, można się było nieźle pośmiać, a to głównie zasługa dubbingu. Jak nienawidzę filmów fabularnych z nim tak przy animacji wcale mi to nie przeszkadza. Zwłaszcza jak bierze się za to taki Pazura, Fronczewski czy Malajkat. Może i żarty nie były jakieś wyszukane, ale trafiło się kilka niezłych perełek. Swoje robił leniwiec, no ale film był ewidentnie pod niego robiony. Aż jestem ciekaw jak zepsują jego postać w kolejnych częściach
- historia jak to historia w bajkach - moralizatorska i z przesłaniem. Jaka to rodzina jest najważniejsza, że przyjaciele muszą sobie pomagać, że nigdy nie jest za późno żeby się nawrócić i każdy z nas może zostać bohaterem. Niech dzieciaki się uczą. Ja jednak się pytam czemu Maniek podróżował w przeciwnym kierunku? Nikt tego nigdzie nie wytłumaczył. Troszkę bez sensu, ale to tylko moje czepialstwo.
- i co ja więcej mogę napisać? Każdy już to pewnie oglądał tylko ja taki opóźniony więc nie będę się rozpisywał specjalnie no bo też nie jest film o którym lubię to robić. Nie ma specjalnie co krytykować i doszukiwać się drugiego dnia. Takie przyjemne oglądadło, dające dobrą rozrywkę i możliwość pośmiania się.

OCENA 4/6

Lincoln
- ciężko jest zrobić film biograficzno historyczny, który zaskakuje. W przypadku Lincolna się nie udało bo przecież wszyscy wiedzieli ja się skończy ta historią. Poprawka przejdzie, wojna zostanie wygrana, a Lincoln zostanie zastrzelony. I to jest największa wada tego filmy. Śledzi się dobrze znany zapis wydarzeń i ewentualnie odkrywa się nowe szczegóły. Zaskakujące, ale tylko szczegóły. Strasznie śmiesznie wyszło to że jedna z najważniejszych ustaw przeszła dzięki korupcji, szantażowi i groźbie. Niby część osób zagłosowała zgodnie z własnym sumieniem i przeciw partii, ale to też musiało się stać.
- z filmu przede wszystkim, a może jedynie zapamiętam grę aktorską. Jest fenomenalna! O Danielu Day-Lewisie zostało już wszystko powiedziane, Oscar w pełni zasłużony co do tego nie ma wątpliwości. Jednak inny wiele mu nie ustępowali. Zwłaszcza Sally Field i Tommy Lee Jones. Świetne role charyzmatycznych aktorów. Na plus wyróżniał się też Jared Harris, David Strathain, David Costablie,  Jackie Earle Haley i James Spader. Średnio mi tylko pasował Joseph Gordon Levitt. Jakiś taki za piękny był do tego filmu. Przez cały film było się czym rozkoszować. Szkoda tylko, że dialogi były trochę nudne. Za bardzo przyzwyczaiłem się do politycznych klimatów w The West Wing więc te mało wyrafinowane gierki mnie nudziły.
- postać Lincolna mi się podobała. Kochający ojciec w konflikcie z synem, głowa państwa i rodziny. Zmęczony życiem, ale też dążący do celu który sobie postawił, większego dobra nawet za cenę drobnych kłamstw. Zabawne były jego przemówienia, krótkie i treściwe, ale też nie pozbawione humoru. Czasem drętwego, ale przez to zabawne. Równie udane wszystkie długie dygresję i opowiastki, których nie mogli znieść najbliżsi współpracownicy. Zdecydowanie ciekawa postać. Ciekawe tylko ile w tym prawdy, a ile fikcji.
- w filmie irytowało mnie do przesady eksponowanie haseł wolności i równości. Jestem uczulony na to w amerykańskich filmach, a tutaj stężenie na metr kwadratowy było prze ogromne. Jednak tego się spodziewałem, to musiało być. W końcu to film ku pokrzepieniu serc. Żeby u nas w Polsce robili takie kameralne biografię byłbym wniebowzięty
- pochwalić też trzeba scenografię, montaż i kostiumy. Świetnie odwzorowano historyczne realia, nie bano się użyć krwi i brudu. Zdjęcia i muzyka były ok. Bez rewelacji. Ładne fakt, ale nie wybijające się.
- Lincolna można obejrzeć by zobaczyć co i jak. Film się ogląda dobrze, ale tylko to. Niczym specjalnym mnie nie zaskoczył, dostałem to czego się spodziewałem. I to najbardziej boli.

OCENA 3.5/6

2 komentarze:

  1. Aż się dwa razy upewniałam. Pierwszy seans z Sidem? Wow :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy, pierwszy. Jakoś nigdy nie było po drodze :)

      Usuń