czwartek, 11 kwietnia 2013

“Trzeci świat” – Maciej Guzek


Zamykają Trzeci Świat! Zamykają Trzeci Świat! Polskie Eldorado i jedna z najwspanialszych legend które dotąd odkryto ma zostać zamknięta na zawsze. Koniec z napływem skarbów i magicznych artefaktów. Nikt tylko nie wie dlaczego. Nikt w sensie z cywili. Bo Wojsko Polskie z Królikarnią na czele wiedzą aż za dobrze co się tam dzieje i to ich przeraża. W tym baśniowym świecie dobro coraz bardziej przegrywa, a zwycięstwo zła jest już tylko kwestią czasu mimo wysiłków polskiego oręża. Mimo to jeden z najsławniejszych polskich dziennikarzy dostaje pozwolenie na podróż do Trzeciego Świata i na własnej skórze przekonuje się jak wygląda strefa wojny i co poszło źle. 

Maciej Guzek po raz kolejny zabiera nas w wykreowany przez siebie świat i w przeciwieństwie do pierwszej wyprawy nie jest to jak w „Królikarni” zbiór opowiadań tyko pełnoprawna powieść. No prawie pełnoprawna bo niespełna 300 stron i skupia się na zaledwie jednej legendzie (czyli magicznym świecie do którego Polacy mają dostęp dzięki odkryciu rabbitholi). Jest to największy grzech tej książki bo zajmuje się malutkim wycinkiem tego niezwykle fascynującego świata. O wiele bardziej bym wolał poczytać o intrygach Kościoła, napięciu międzynarodowym powstałym na skutek nowej potęgi ekonomicznej jaką jest Polska. Ba o wiele chętniej przyjąłbym zapis wojny z Rosją o obwód Kalingradzki, szpiegowską powieść z Twardowskim czy kryminał dziejący się w Nowym Trójmieście (Warszawa – Toruń - Poznań). Zamiast tego mamy dość kameralną przygodę i niewielki wycinek świata, który średnio interesuję. Szkoda. Mam nadzieje, że Guzek napiszę jeszcze co najmniej jedną książkę w tymże uniwersum, ale dla odmiany zajmie się głównymi tematami. Chyba najodpowiedniejszy byłby kolejny zbiór opowiadać bo taka forma najlepiej pasuje do autora i tego pomysłu. 

Książka jest napisana w formie reportażu. Obserwujemy ten obcy świat oczami bezimiennego dziennikarza. Dzięki temu rozdziały są króciutkie po kilka stron, skupiające się na jednym elemencie świata z częstymi dygresjami. Guzek zapewne pierw szczegółowo wykreował świat, a dopiero potem wsadził w niego postać i kazał odbyć mu swoją podróż. Dzięki temu dowiadujemy się o jego historii, legendach i prawach nim rządzących. Przyglądamy się też ludziom i przede wszystkim dobru i złu bo to głownie o tym jest książka. Bohater szuka przyczyn takiego, a tego postępowania i demaskuje prawdziwość tych postaw. Szkoda tylko, że wygłasza truizmy, a rewolucyjne odkrycia i twisty fabularne nie są wcale takie szokujące. Właśnie sama to fabuła książki to jej najgorszy element. Bohater idzie na południe, do źródła zła, oddala się od Matki by coraz bardziej zbliżyć się do światła Dziwki. I tak przez całą książkę przeżywając swoje kolejne przygody, rozmawiając z ludźmi i demaskując naturę zła w człowieku

Kolejnym istotnym minusem jest kreacja bohaterów, a raczej jej brak. Może to zabieg celowy bo miał to być reportaż, ale nie lubię suchego zapisu zdarzeń. Brak tu emocji i osobistych przemyśleń, a zmiany jakie zachodzą w postaci są mało przekonująco. Również bohaterowie poboczni leżą i kwiczą. Potencjał był bo goblin i elf jako towarzysze polskiego dziennikarza to coś oryginalnego. Szkoda tylko, że ich osobowości są strasznie przytłumione, nie ma ciekawych interakcji i robią tylko za tło. O wiele lepiej wypadają postacie, które pojawiają się epizodycznie. Może dlatego że nie zdąży się zauważyć ich wad? 

Żeby nie było, że książka posiada tylko minusy. Bardzo podobała mi się obserwacja naszego świata, współczesnej Polski, na podstawie opisów tego fantastycznego. Trafne aluzję bezwzględnie obnażające wady Polaczków i naszą małostkowość, zawiść i kompleks niższości. Pokazano że Polacy nie zmienili się mimo tego że odnieśli niebywały sukces na arenie międzynarodowej. To wciąż ci sami ludzie z tymi samymi wadami. Przyjemnie wyszły też aluzje do kultury i popkultury. Odwołania do klasyków fantastycznych, rozważanie nad sensem bohatera oraz snucie przypuszczeń nad mechanizmem formowania się drużyn. Wszystko to okraszone odwołaniami do klasyków literatury. Najprostszy przykład to medalion o głowie wilka, który ostrzega o niebezpieczeństwie. Prawda że brzmi znajomo? Takich smaczków jest mnóstwo i idealnie wpasowują się w konwencje świata. Jest to zrobiono z wyczuciem, a nie w chamski i agresywny sposób jak miało to miejsce w Toy Land. 

Książka ma poważne wady, w pewnym momencie zaczyna nużyć, a końcówka mocno zawodzi jednak udaje się jej zaintrygować niesamowitym settingiem. Jeśli więc kogoś po przeczytaniu opisu z okładki zaintryguje świat wymyślony przez Macieja Guzka to polecam przeczytać… Królikarnie. Jest więcej i lepiej. Trzeci Świat można spróbować później, ale z pewnością rozczaruję. 

OCENA 3/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz