czwartek, 18 kwietnia 2013

„Ziemiomorze I: Czarnoksiężnik z Archipelagu” Ursula K. Le Guin

Mam poważne braki w znajomości klaski literatury. Głupio mi, że zamiast zapoznawać się z kamieniami milowymi fantastyki czytałem i ekscytowałem się Eragonem oraz powtarzałem sobie do znudzenia Władcę Pierścieni Tolkiena i Mroczną Wieżę Kinga. Teraz powoli nadrabiam i żałuję, że nie zabrałem się za to wcześniej bo taki Czarnoksiężnik z Archipelagu mimo niemal 50 lat na karku to wciąż dobra lektura. Książka trochę się postarzała i ma się paradoksalne uczucie wtórności mimo, że to ona jest źródłem znanych motywów. I głównie dlatego warto się z nią zaznajomić. 

Pierwsza część Ziemiomorza opowiada historię z pierwszych 20 lat życia Geda. Poznajemy go jako zwykłego chłopca, niczym nie wyróżniającego się syna kowala na zabitej dechami wyspie Archipelagu. W miarę szybko budzi się w nim moc magiczna, szkoli się w rzemiośle, trafia do szkoły by następnie przeżywać kolejne przygody. Standard, ale solidnie wykonany. Bo snuta historia nie jest główną siłą tej książki. Ważniejsza jest meta historia. Opowieść o dojrzewaniu, braniu odpowiedzialności za swoje czyny i stawianiu czoła samemu sobie. Ewolucja bohatera jest tu tą właściwą opowieścią. Jest pokazana zmiana sposobu myślenia i różnice między dorosłością, a młodzieńczą brawurą. Bardzo mi się podobało to, że nie tyko ewoluuje bohater, ale też stosunek czytelnika do niego. Od irytującego i nieświadomego świata gnojka po budzącego sympatię i obciążonego odpowiedzialnością młodzieńca. Zmiany zachodzące w Gedzie powinny być stawiane za wzór dla innych autorów. Szkoda tylko, że inne postacie nie są już takie rozbudowane, robią za tło i mało o nich wiemy, dobrze przynajmniej że posiadają potencjał na kolejne tomy.

Potencjał posiada też świat wykreowany przez Ursule K. Le Guin. Ogólnie w popkulturze irytują mnie piracko żeglarskie klimaty, pewnie wiążę się to z jRPG gdzie trzeba było pływać stateczkiem między wyspami. Tutaj bardzo bałem się tego elementu, ale widać, że zupełnie nie potrzebnie. Mimo, że cały świat zbudowany jest z tysięcy mniejszych bądź większych wysepek urzekł mnie od pierwszej wyprawy morskiej. Świetnie oddano niebezpieczeństwo morza i czające się zagrożenie, a podróże między wyspami to jeden z lepszych elementów powieści. Co ważne każda z odwiedzanych lokacji charakteryzuje się czym innym i posiada swoją historię. Świat jest pełen legend i opowieści, zamieszkany przez różnorodne kultury. Jednak w przeciwieństwie do Tolkiena czy Martina, autorka nie snuje długich na kilka stron opowieści z zamierzchłej przeszłości. Wspomina raczej o niej mimochodem, służy ona za tło pobudzające wyobraźnie. Gdy czyta się o czyjś mężnych czynach sami sobie wyobrażamy ich przebieg, a nasza wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach.  

Do snutej opowieści i świata idealnie pasuje styl autorki. Wszystkowiedzący narrator dokładnie przeprowadza nas przez najważniejsze wydarzenia z życia Geda. Zdarza się, że niespodziewanie w środku strony czas akcji przeskakuje o kilka miesięcy. To nie jest jedna z tych gigantycznych serii gdzie każdy posiłek jest drobiazgowo opisany, a my mamy aż za dobre rozeznanie w panującej modzie. Tutaj liczą się tylko konkrety. Bardzo spodobały mi się też dwa zabiegi zastosowane przez Ursule Le Guin. Po pierwsze od czasu do czasu dostajemy swoisty sneak peek, zapowiedź tego co się wydarzy np. przez użycie przydomka który Ged zdobędzie dopiero za parę lat. Buduje to napięcie i zwiększa zaciekawienie. Druga rzecz jest pochodną pierwszej - to sianie ziarna, które wykiełkuje w następnych częściach. Rozpoczętą sporo wątków, które zostały niespodziewanie urwane, ale ewidentnie zostaną pociągnięte dalej. Często ten zabieg aż za bardzo rzuca się w oczy, ale już teraz można się spodziewać tego co pojawi się w następnym tomie i które wątki zostaną rozwinięte. 

Czarnoksiężnik z Archipelagu to świetna książka. Pewnie gdyby data powstania była z tego tysiąclecia stwierdziłbym że jest to recykling sprawdzonych pomysłów. Jednak jak to w pierwowzorach bywa poziom wykonania jest o wiele lepszy od tanich podróbek. Dlatego warto się zainteresować pierwszym tomem cyklu Ziemimorze. Może i początek nie przekonuję, ale dalej jest tylko lepiej, a historia robi się porywająca, a ewolucja bohatera jest w pełni przekonująca. Dlatego warto przeczytać samemu i zapoznać się z losami Geda zwanego Krogulcem, najpotężniejszego czarnoksiężnika Archipelagu.

OCENA 4.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz