niedziela, 4 sierpnia 2013

The Shield S01


Będzie krótko. Nie ma zbytnio o czym pisać bo trzeba to zobaczyć samemu. Nie popełnicie tego samego błędu co ja i nie odkładajcie serialu na później. Mimo, że od premiery minęło dziesięć lat nie postarzał się on zbytnio i to wciąż kawał solidnego serialu, który zapisał się złotymi zgłoskami w historii telewizji, a wszystkie pochlebne opinię na jego temat nie są wcale przesadzane. Niektórych może zmylić formuła i mogą The Shield wziąć za kolejny serial policyjny. Błąd i to poważny. To serial o komisariacie w Farmington, dzielnicy Los Angeles. Jest główny bohater, Vick Mckey, ale nie zaniedbano przez to pozostałych wątków. Każdy epizod przedstawia kolejne dni z życia posterunku - detektywi szukają mordercy, policjanci reagują na wezwania, kapitan walczy z korupcją, a Drużyna Uderzeniowa zajmuje się swoimi sprawami. Wątki te często się ze sobą zazębiają, a bohaterowie wchodzą ze sobą w interakcję. Właśnie bohaterowie. Każdy ma swoją osobowość i jest na swój sposób indywidualny. Nie są to postacie jednowymiarowe, targają nimi konflikty, mają swoje pragnienia i cele w życiu, zmieniają się i podejmują trudne decyzję w niełatwych sytuacjach w jakich często się znajdują. Nie ma się też wrażenia przerysowania, ma się uczucie że bohaterowie żyją swoim życiem, a nie że są marną namiastką prawdziwych ludzi stworzoną na potrzebny serialu. Czapki z głów bo nie jeden serial poległ podczas kreacji bohaterów. Napiszę jeszcze o zaskakujących występach gościnnych zapadających w pamięci. Fani aktorstwa Kurta Suttera będą usatysfakcjonowani. 

Jeśli miałbym krótko opisać serial to stwierdziłbym, że to mieszanka Sons of Anarchy z The Wire. Luźniejszy klimat i dynamiczne tempo akcji pompowane często przez muzykę w zetknięciu z głęboko zarysowanymi postaciami, brutalnymi sprawami i delikatnym rysem społeczności kryminalnej miasta. Nie ma się co dziwić w końcu serial powstał rok po kultowym dziele HBO które odcisnęło piętno na pojmowaniu telewizji, a w ekipie scenarzystów, a potem producentów znalazł się wspomniany wcześniej Sutter. Fani SoA będą mieli też sporą uciechę w rozpoznawaniu znajomych twarzy w innych rolach. Ta sama stacja, ci sami producenci więc nie ma się co dziwić. 

The Shield wyróżnia się też pod względem filmowania. Przypomina to dokumentalny styl z lekko drgającą kamerą podczas dialogów by podczas dynamicznych akcji coraz bardziej dygotała. Częste są też zoomy i oddalenia. I nie ma się wrażenia sztuczności, idealnie współgra to z tonem serialu, który w brutalny sposób pokazuje światek przestępczy Los Angeles. Idiotyczne wezwania patroli, wstrząsające morderstwa, emocjonujące sceny przesłuchań i krwawe porachunki gangów. Wszystko to z odpowiednio dozowanym humorem i dramatyzmem, często z jednej skrajności w drugą. 

Napisałem trzy akapity i praktycznie zero konkretów. Nic o bohaterach i historii. Zabieg celowy. Wymienię tylko nazwiska aktorów - Michael Chiklis, Catherine Dent, Walton Goggins, CCH Pounder, Jay Karnes. Historię trzeba poznać samemu, nawet delikatne wspomnienie o ty kto jest kim i na czym się opiera sezon może zepsuć zabawę, a ja tego nie mam zamiaru robić. A Vickowi poświęca za to oddzielną notkę jak skończę cały serial. Jego postać jest na tyle skomplikowana, że nie wiadomo czy go potępiać czy usprawiedliwiać, najlepiej starać się zrozumieć. 

OCENA 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz